Nie ma zysku bez ryzyka, czyli o ryzyku w obligacjach
Dla nikogo zaskoczeniem nie będzie fakt, że inwestowanie w obligacje wiąże się z ryzykiem. Pierwsze skojarzenie to zapewne zmartwienie o wykup posiadanych obligacji, czyli materializację ryzyka kredytowego, które jest zmorą wszystkich inwestorów. Oprócz niego kupowanie obligacji to też inne ryzyka. Jakie? Zapraszam na kolejną część edukacyjnego cyklu.
W kilkuletniej historii Catalyst ryzyko kredytowe dało o sobie znać wielokrotnie. Nie ma co ukrywać, że wpływa ono negatywnie na obraz rynku przez co zniechęca wielu inwestorów do kupowania obligacji. Jestem skłonny zaryzykować stwierdzenie, że dla małego inwestora indywidualnego, który chciałby zainwestować w obligacje kapitałem rzędu kilkunastu tysięcy złotych, ten instrument może okazać się bardziej ryzykowny niż akcje! Przy takim kapitale trudno o dywersyfikację, chociażby ze względu na matematyczne ograniczenia, w postaci nominalnej wartości jednej obligacji, która zazwyczaj wynosi 1000 zł. Dodatkowo, jeżeli zainwestuje się w obligacje, gdzie ujawni się ryzyko kredytowe, to wówczas mamy małe szanse na odzyskanie pieniędzy.
Dotychczasowa historia upadłości nie zna przypadków wielkich sukcesów związanych z odzyskaniem zainwestowanego kapitału. Zdarza się, że można stracić 100% swojej inwestycji. Dlaczego? Otóż w przypadku materializacji ryzyka kredytowego, inwestorzy w Polsce niestety skazani są sami na siebie. Mały inwestor musiałby zatrudnić prawnika, który pomoże mu walczyć o zainwestowany kapitał. Oczywiście jakimś rozwiązaniem jest grupowanie się inwestorów i wspólne wynajmowanie prawnika, co ma często miejsce.
Nie ma prostej recepty na eliminację ryzyka, ale jest kilka sposobów jego ograniczania
Co więcej nie ma prostej recepty jak wyeliminować ryzyko kredytowe. Można je ograniczać, ale trudno je zniwelować. Jakimś sposobem może być kupowanie obligacji dużych emitentów, jedynie w publicznych emisjach, których zresztą ostatnio nie brakuje. Natomiast to niczego nie gwarantuje, bo w 2012 roku w tej formule obligacje sprzedawał… Gant.
Ja szukając emitentów, spoglądam też na rynek akcyjny. Można zauważyć zależność, że trend spadkowy na akcjach w przeciągu 2-3 kwartałów może świadczyć o problemach emitenta i przełoży się na wzrost ryzyka kredytowego. Zatem warto obserwować notowania akcji, czyli lepiej inwestować w obligacje emitentów obecnych na rynku akcyjnym, szczególnie na głównym rynku. Czy tak jest zawsze? Pewnie nie, bo przez to możemy tracić ciekawe okazje, jak chociażby emisje banków, w tym banków spółdzielczych. Natomiast jest to jakiś sposób na podnoszenie bezpieczeństwa.
Kluczem jednak do ograniczania ryzyka kredytowego jest analiza finansowa emitenta, a czasami zdrowy rozsądek. Nie kupujmy obligacji emitentów, którzy nie uzyskali kredytów bankowych i dlatego chcą kapitału od inwestorów indywidualnych, bo to jedyne źródło. I znowu, nie jest to reguła dana raz na zawsze, bo przykładowo firmy pożyczkowe czy bardzo popularne firmy windykacyjne mają kłopoty z uzyskiwaniem finansowania bankowego. Często sami nie chcą tego typu finansowania, co wcale nie oznacza, że należy wykluczyć te branże z ewentualnych inwestycji.
Płynność głupcze!
Drugim ważnym ryzykiem dającym się we znaki inwestorom na Catalyst jest ryzyko płynności. Często jest ono powiązane z ryzykiem kredytowym. W przypadku problemów emitenta obligacji, kurs często mocno spada. Natomiast nie jest to tak, jak na rynku akcyjnym, gdzie dochodzi do zawierania transakcji. Wielokrotnie można spotkać się z sytuacją, że pierwsze oferty kupna pojawiają się kilkadziesiąt punktów procentowych niżej, niż ostatni kurs obligacji. Do tego dochodzi ograniczenie z widełkami o szerokości 3 punktów procentowych i już handel jest przez wiele sesji niemożliwy, ponieważ kurs jest zawieszony, albo nikt nie chce zgodzić się na takie ceny. Przez to niemożliwe jest wyjście z inwestycji.
Problem z płynnością wcale nie występuje jedynie w przypadku nagłego wahnięcia kursu. Często występują na rynku duże spready, czyli różnice w ofertach kupna i sprzedaży, które w inwestycjach w obligacje mocno wpływają na rentowność. Płynność Catalyst się poprawia, szczególnie na seriach obligacji emitowanych do detalu w formule publicznych ofert, ale nadal w wielu wypadkach może być ona problemem, i trzeba pamiętać o tym ryzyku.
Wymienione wyżej dwa ryzyka inwestowania dla wielu wyczerpują katalog ryzyk związanych z inwestowaniem w obligacje. Są to bardzo ważne ryzyka, ale nie jedyne. Warto bowiem pamiętać jeszcze o kilku kolejnych.
Ryzyka polityczne
Gdybyśmy spojrzeli na strukturę oferowanych kuponów na rynku Catalyst, to widzimy zdecydowaną dominację obligacji o zmiennym oprocentowaniu. Zatem nasze przyszłe zyski zależą od poziomu stóp procentowych, które są podstawą do obliczania całkowitego oprocentowania. Mówimy wówczas o ryzyku stopy procentowej, czyli ryzyku tego, że zarobimy mniej lub więcej z tytułu odsetek.
W przypadku obligacji o stałym oprocentowaniu ryzyko to objawia się w wycenach obligacji, które rosną wraz ze spadkiem rynkowych stóp procentowych i na odwrót. W przypadku obligacji o zmiennym oprocentowaniu ruch na cenach obligacji jest niezauważalny, ponieważ występuje tzw. naturalny hedging, czyli dostosowywanie się wartości wypłacanych odsetek do rynkowych stóp procentowych. Struktura Catalyst z dominującym udziałem obligacji ze zmiennym oprocentowaniem ma też wpływ na płynność rynku, ponieważ odpada cały szereg transakcji zabezpieczających stałe stopy procentowe.
Z ryzykiem stopy procentowej związane jest bezpośrednio ryzyko polityczne, czyli wpływ polityki gospodarczej na poziom inflacji, która to z kolei ma wpływ na stopy procentowe oraz na wartość otrzymywanych kuponów. Wraz z rosnącą inflacją, realna wartość otrzymywanych płatności z tytułu odsetek zmniejsza się. Dodatkowo, to inflacja ma bezpośredni wpływ na stopy procentowe banku centralnego.
Wreszcie coś pozytywnego
Ryzyko kojarzy się inwestorom zazwyczaj ze stratą. Nie jest to prawdą, ale pewnie większość inwestorów z Catalyst na hasło ryzyko inwestowania w obligacje ma czarne wizje, związane z upadłością emitenta. Mamy jednak dwa rodzaje ryzyka, które, można powiedzieć, są najmilsze dla inwestorów.
Pierwsze z nich to ryzyko wcześniejszego wykupu. Materializuje się często przy dobrych emitentach, którzy potrafią znaleźć sobie tańsze finansowanie. Szczególnie chodzi o finansowanie bankowe i wówczas rezygnują z posiadania obligacji dokonując ich wcześniejszego wykupu. Inwestor, posiadający ciekawą inwestycję musi szukać sobie kolejnej. Na pocieszenie można podać fakt, że zazwyczaj uruchomienie tzw. opcji call po stronie emitenta, czyli wcześniejszy wykup, wiąże się z dodatkową premią dla inwestora, która właśnie ma mu wynagrodzić wcześniejsze zakończenie inwestycji. Zapis mówiący o wcześniejszym wykupie jest bardzo często stosowany i znajduje się w warunkach emisji. Każdy, przed podjęciem decyzji inwestycyjnej, powinien dokładnie przestudiować warunki emisji, w tym część dotyczącą możliwości wcześniejszego wykupu.
Drugim z miłych rodzajów ryzyka dla inwestora jest kwestia reinwestycji, czyli możliwości inwestowania otrzymywanych kuponów odsetkowych. Bardzo często jest tak, że środki z kuponów odsetkowych trudno zainwestować po identycznych parametrach, jak kupiona obligacja. Standardowym przykładem może być posiadanie obligacji stałokuponowej, wyemitowanej w okresie wysokich stóp procentowych. Wówczas, wraz ze spadkiem stóp procentowych, trudno jest znaleźć inwestycję, aby środki uzyskiwane z kuponów odsetkowych pracowały na identycznej stopie procentowej.
Na koniec, trzeba pamiętać, że inwestowanie w obligacje to nie zabawa i nieprzemyślane ruchy mogą zakończyć się fatalnie i zrazić do samego ciekawego instrumentu, jakim niewątpliwie są obligacje. Wszystkim inwestorom życzę, aby przy inwestowaniu w obligacje spotykali się jedynie z ryzykiem wcześniejszego wykupu oraz z problemem reinwestycji otrzymywanych odsetek!