Czym jest w rzeczywistości bycie akcjonariuszem
Dzisiaj chciałbym napisać o czymś tak z pozoru oczywistym, jak bycie akcjonariuszem. Wiadomo, kupując akcje spółki wchodzącej na giełdę stajesz się jej współwłaścicielem i masz związane z tym prawa. Nie będę o tym pisał, bo takie rzeczy możesz odnaleźć w ustawie czy też na dowolnej stronie internetowej o rynku kapitałowym.
Ja chcę się skupić na nieco innym aspekcie. Skoro jesteś współwłaścicielem firmy to zarówno prezes jak i zarząd są Twoimi pracownikami. Powinni dbać o Twoje interesy i o to, żeby Twoje pieniądze się pomnażały. Tymczasem wiesz, jak traktuje debiut spółki na giełdzie przynajmniej połowa z prezesów mniejszych spółek na GPW?
JAKO MOŻLIWOŚĆ DRUKOWANIA WŁASNYCH PIENIĘDZY ALBO SPRZEDANIA WŁASNYCH UDZIAŁÓW PO BARDZO WYSOKICH CENACH.
Przecież jeżeli Ty kupujesz akcje jakiejś firmy to ona dostaje Twoje pieniądze tylko w zamian za obietnicę ich pomnożenia. Firma nie musi od nich płacić żadnego oprocentowania tak jakby to miało miejsce gdyby emitowała obligacje albo pożyczała od banku. Dla mnie jest wręcz irytująca ta wszechobecna kampania reklamowa spółki przed wejściem na giełdę. Dlaczego tak jest?
Firma traktuje akcjonariuszy jak klientów a nie jak właścicieli. Chce im po prostu sprzedać jak najwięcej towaru (akcji) po jak najwyższej cenie! Mnie, jako inwestora giełdowego, mało obchodzi jak bardzo spółka jest znana i jaka jest świetna według właścicieli. Mnie interesuje jej przyszłość, plany a najbardziej to ile zarobi i jak szybko zwróci mi się moja inwestycja.
Przykładów na naszej giełdzie jest mnóstwo. Zwłaszcza w obliczu obecnej hossy giełdowej. Jeżeli kupując akcje debiutującej firmy inwestorzy za 1 zł zysku płacą 100 zł (Wskaźnik C/Z=100)to dla mnie jest to jakieś nieporozumienie.
Zakładając, że inwestorzy zachowują się racjonalnie trzymając akcje oczekują zwrotu z inwestycji w okresie 7 maksymalnie 10 lat (chociaż tak naprawdę i to jest bardzo długi czas). To zyski spółki powinny rosnąć odpowiednia przez 7 lat o 70% rocznie albo przez 10 lat po 40% rocznie. Znajdźcie mi taki biznes?
Prezes takiej spółki najczęściej nie zdaje sobie z tego oczywiście sprawy albo mało go to obchodzi. Później zdziwiony jest, że podczas gdy zyski spółki rosną 10% rocznie kurs leci w dół. Najśmieszniejsze jest jak jeszcze wszem i wobec stwierdza, że nie ma żadnych powódek żeby kurs spadał bo oni realizują założoną strategię. W takim tempie zwrot z inwestycji nastąpi dopiero po 25 latach. Tylko zwrot bez wypracowania jakichkolwiek zysków. To już lepiej ulokować pieniądze na lokacie w banku. Przez 25 lat 3,5% rocznie da nam 130% zysku.
Gorsza jest sytuacja, gdy taki dżentelmen sam na debiucie sprzedaje swoje akcje po wywindowanych cenach, a potem specjalnie nie realizuje strategii i kurs leci na łeb na szyje aż w końcu on sam je odkupuje dużo taniej. Nie będę już pisał o sposobach wyprowadzania pieniędzy ze spółki, bo to także temat głęboki jak studnia.
W Stanach oczywiście sprawa wygląda zupełnie inaczej. Żeby nie wiem jaka była hossa nikt nie kupi spółki debiutującej płacąc 100$ za 1$ zysku. W USA prezesi dobrze wiedzą kim jest dla nich akcjonariusz i jakie obowiązki wobec niego mają. Zresztą jak nie będzie wiedział to SEC (Securities and Exchange Commission) szybko mu przypomni.
Tutaj fantastycznym przykładem jest Google. Jego właściciele specjalnie wprowadzali spółkę na parkiet po niskiej cenie, bo chcieli, aby akcjonariusze na nich zarobili. No i oczywiście nie sprzedawali swoich akcji tylko robili nową emisję, bo wiedzieli, że za jakiś czas będą kosztowały dużo więcej.
W Polsce właściciele spółek debiutujących oczywiście robią całkowicie coś innego. Zastanawiają się tylko jak w transzy wpleść jak najwięcej swoich własnych akcji po jak najwyższej cenie, żeby się tylko kupujący nie zorientowali. Obiecują SUPER ROZWÓJ z którego najczęściej nic nie wychodzi. Tylko, że to już nie jest ich problem - oni sprzedali swoje udziały i maja tani kapitał na inwestycje.
Ten artykuł pisałem z myślą o tym, aby pobudzić w Tobie refleksję na temat racjonalności zachowań polskich inwestorów. Jak się zastanowić to taka niestety jest prawda. Nasz rynek jest młody i takie sytuacje są aż nadto częste. Dlatego ja właśnie nigdy nie kupuję akcji debiutujących spółek. Nie mam sił ani zdrowia analizować wycen i szans rozwoju, które najczęściej się nie sprawdzają. Zdecydowanie lepiej czuję się, gdy wiem już jak je rynek wycenia i w którym kierunku ma zamiar podążać.
A więc zadanie na dzisiaj - wejdź na stronę GPW: Wskaźniki spółek i sprawdź jaki wskaźnik C/Z maja akcje Twojej spółki (ile płacisz złotych za 1 zł zysku). Oczywiście są to wyniki za ostatni kwartał i mogą być obarczone jakimiś przypadkowymi wydarzeniami. Analizując w ten prosty sposób spółkę trzeba oczywiście do tego podejść znacznie głębiej. Ja w tym momencie nie mam takiego celu. Chcę tylko, abyś sobie uświadomił, że kupując akcje, płacisz za przyszłe zyski, więc zastanów się czy spółka jest je w stanie dla Ciebie w przyszłości wygenerować.
Pozdrawiam i życzę dużych zysków,
Paweł Biedrzycki