Przejdź do treści

udostępnij:

Giełda to nie gra o sumie zerowej

Udostępnij

W tym artykule chciałbym się podzielić kilkoma ciekawymi spostrzeżeniami na temat inwestowania na giełdzie i pułapek z tym związanych. Poruszę w nim sprawy nieco związane z rachunkiem prawdopodobieństwa i nierównej walki jaką musi toczyć inwestor podczas każdego dnia swoich inwestycji. Każdy doświadczony inwestor wie, że pieniądze na giełdzie nie biorą się znikąd. Żeby ktoś mógł zarobić ktoś musi stracić. Niestety sprawa nie wygląda aż tak prosto ponieważ istnieje jeszcze jeden czynnik, który działa na niekorzyść inwestorów zwłaszcza aktywnych. Zacznijmy od prostego przykładu. Dwie osoby się zakładają o rzut monety na kwotę 1000 zł. Gdybyśmy mieli do czynienia z grą o sumie zerowej to doszło by do rzutu monetą w którym jedna osób obstawiających by wygrała 1000 zł a druga przegrała tę kwotę. Zobaczmy teraz co się stanie jak do gry wejdą pośrednicy i za możliwość zakładu będą pobierać 5 zł. Sytuacja juz wygląda nieco inaczej. Jedna osoba przegrywa 1000 zł a druga wygrywa już tylko 990 zł ponieważ od jednego i drugiego gracza pobrana została prowizja po 5 zł. Po stu takich zakładach wciąż tą samą kwotą niezależnie od szczęścia graczy zarówno jeden jak i drugi gracz zostanie ogołocony ze wszystkich pieniędzy a jedynym zwycięzcą będzie pośrednik. Żeby taka gra miała sens do gry muszą wchodzić coraz to nowi zawodnicy z pieniędzmi. Przenieśmy teraz tą sytuację na rynek giełdowy. W każdej realizowanej przez nas transakcji giełdowej mamy pośrednika w postaci maklera. Który za każde zlecenie zarówno po stronie sprzedaży jak i kupna pobiera prowizję. Najczęściej kształtuje się ona na poziomie 0,5-0,3% z ograniczeniem, że nie mniej niż 5 zł. W wypadku kontraktów terminowych są to kwota rzędu 10 zł od sztuki. Dziennie na sesji obrót giełdowy rynku kasowym kształtuje się średnio na poziomie około 1,5 mld zł. Szczerze mówiąc nie mam pewności czy jest to kwota z uwzględnionymi prowizjami czy bez bo nigdzie nie mogę znaleźć takiej informacji. Załóżmy jednak, że jest to kwota bez prowizji. W takim wypadku zakładając prowizję na poziomie średnio 0,4% to z jednej sesji biura maklerskie pobierają od swoich klientów około 4,5 mln złotych. Wydawało by się, że to mała kwota. Niestety przez to w długim terminie biura maklerskie działają jak pijawki wysysające pieniądze z rynku. Przeprowadźmy teraz małą symulację w arkuszu kalkulacyjnym aby zobrazować to co chcę pokazać: Giełda to nie gra o sumie zerowej W trzech kolumnach zamieściłem dzień sesji, kapitał obracany na giełdzie i prowizję z sesji dla biur maklerskich. Założyłem, że cały czas obracane są te same pieniądze i nie ma na rynku dopływu nowej gotówki. Jak widać po stu sesjach z początkowej kwoty 1,5 mld zł pozostanie 1,1 mld złotych obracanych na rynku. Po 200 sesjach na rynku pozostanie tylko 820 mln złotych. Po 300 sesjach początkowa kwota 1,5 mld zmniejszy się do 610 mln. Po 300 dniach inwestorzy zostaną ogołoceni z 890 mln złotych przez biura maklerskie niezależnie czy będą inwestować w dobre czy słabe firmy. W takim wypadku po prostu kursy akcji na giełdzie muszą spaść ponieważ na rynku nie ma takiej ilości pieniędzy aby je utrzymać na dotychczasowych poziomach. W ten sposób doszliśmy do ważnego wniosku jaki chcę tutaj zaprezentować. Bezpośrednią przyczyna wzrostu kursów na giełdzie jest właśnie napływ nowej gotówki na rynek. Dodatkowym odkurzaczem, który wysysa pieniądze z rynku jest 19% podatek giełdowy. Bez ciągłego napływu pieniędzy każdy rynek giełdowy pogrąży się w bessie, ponieważ pośrednicy będą z niego wysyłać sukcesywnie pieniądze. Domyślasz się już teraz pewnie dlaczego jak przychodzisz do biura maklerskiego zakładać rachunek maklerski witają Ciebie z otwartymi rekami i uśmiechem na twarzy. Ponieważ niezależnie czy będziesz zarabiał na giełdzie czy tracił, oni sukcesywnie będą od Ciebie wysysać pieniądze. Bycie pośrednikiem na giełdzie to najlepszy biznes w tym interesie. Nie trzeba w ogóle myśleć bo i tak się zarabia niezależnie czy giełda rośnie czy spada. Ponieważ maklerom najbardziej zależy na napływie nowych osób na giełdę, to chętnie oferują darmowe materiały szkoleniowe a czasami nawet same szkolenia. Gwarantuję Ci jednak, że nie dowiesz się od nich tego o czym tutaj pisze. Mniej pieniędzy na giełdzie to dla nich mniejsze prowizje, a tego bardzo nie lubią. To właśnie napływ nowych inwestorów i wraz z nimi pieniędzy jest przyczyna wzrostów na giełdzie. Jeżeli stopy procentowe są na niskim poziomie to nie opłaca się trzymać pieniędzy w banku na lokacie tylko inwestować np. na giełdzie. Jeżeli natomiast stopy procentowe zaczynają rosnąć to nawet nie potrzebne jest wycofywanie z giełdy pieniędzy dotychczasowych inwestorów. Wystarczy, że przestaną na rynek wchodzić nowi inwestorzy a maklerzy i urzędnicy skarbowi już skutecznie osłabia wzrosty giełdowe bezlitośnie wysysając pieniądze z rynku. Jak widzisz każdy inwestor wchodzący na giełdę choćby był nie wiem jak dobry inwestując w akcje w rzeczywistości w długim terminie liczy iż przyjdą inne osoby za nim. Ponieważ w przeciwnym przypadku ceny akcji ze 100% pewności spadną. Już maklerzy się oto zatroszczą. Podsumowując ten artykuł chcę Ci powiedzieć, że wiele osób się z tym nie zgodzi, ale bezpośrednią przyczyna wzrostów na giełdzie jest tylko napływ nowego kapitału. Niezależnie czy pochodzi on najczęściej z zaciągniętych kredytów na niską stope procentową czy też z oszczędności nowych inwestorów. To właśnie nowe pieniądze pchają indeksy w górę. Niskie wyceny akcji czy też perspektywy szybkiego rozwoju gospodarki są bodźcem do inwestowania i napływu nowych pieniędzy. Tak naprawdę badanie przepływu netto pieniędzy na rynek giełdowy jest najlepszym sposobem do analizowania perspektyw wzrostu giełdy. Pozdrawiam i życzę dużo zysków, Paweł Biedrzycki

Udostępnij