Obniżka stóp proc. w Polsce możliwa, ale w mniejszej skali niż wycenia rynek - Raczyński, Noble Funds TFI (wywiad)
Obniżka stóp proc. w Polsce jest realnym scenariuszem, jednak cięcie byłoby mniejsze, niż wycenia to rynek – ocenia Mikołaj Raczyński z Noble Funds TFI. Jego zdaniem, w środę prezes NBP będzie uspokajał rynki, a gołębi zwrot głównych banków centralnych zmniejsza szanse na agresywne luzowanie w Polsce.
„Obniżki stóp w Polsce są realnym scenariuszem, choć mam wrażenie, że rynek się trochę zagalopował. Ostatnio rynek jest trochę mniej płynny, przesunięcia są bardzo silne. Część inwestorów została złapana na wykroku - musieli nagle gwałtownie zamykać pozycje, które mieli pod wyższą inflację i widać mocny ruch w drugą stronę” – powiedział PAP Biznes Raczyński, dyrektor do spraw strategii dłużnych i cross asset w Noble Funds TFI.
„W poniedziałek na zamknięciu rynek wycenił obniżkę stóp procentowych na majowym posiedzeniu, to bardzo agresywna wycena. Żeby w maju doszło do obniżki, prezes NBP powinien w środę w jakikolwiek sposób zasugerować, że jest to na stole. Z drugiej strony nawet gdyby zaprzeczył, rynek na pewno nie odejdzie całkowicie od tej wyceny w obecnym środowisku. (…) Obecnie, przy bardzo dużej niepewności, Rada może poczekać z ewentualnymi działaniami, więc cięcia możliwe byłyby pewnie dopiero w II poł. roku” – dodał.
Rynek FRA wycenia w środę przed południem obniżkę stóp procentowych w Polsce o ok. 25 pb. w perspektywie 3 miesięcy, cięcie stóp o 50 pb. w horyzoncie pół roku oraz o 75 pb. w najbliższych 12 miesiącach.
Rada Polityki Pieniężnej w środę zakończy comiesięczne dwudniowe posiedzenie. Zdecydowana większość ankietowanych przed marcowym posiedzeniem przez PAP Biznes ekonomistów spodziewa się stabilizacji stóp procentowych w Polsce co najmniej do połowy 2022 r.
W ocenie Raczyńskiego, prawdopodobieństwo wzrostu emisji polskiego długu z uwagi na ewentualne luzowanie fiskalne związane z wirusem nie jest duże.
„W ostatnich dniach obserwowaliśmy wzrost obaw o sytuację fiskalną w Polsce, bo tak oceniam wzrosty asset swap spreadów oraz wyprzedaż obligacji zmienno-kuponowych. Jednak moim zdaniem to ryzyko większych emisji dla inwestorów instytucjonalnych jest w Polsce ograniczone” – powiedział.
„Trzeba pamiętać, że ponad 70 proc. potrzeb pożyczkowych na ten rok jest już sfinansowane, a ministerstwo dodatkowo przygotowuje się do emisji w euro oraz możliwe, że i w dolarze. Ponadto, przy ryzyku cięcia stóp procentowych obligacje detaliczne stają się jeszcze bardziej atrakcyjne, co powinno dalej zmniejszać podaż na rynku hurtowym. Prawdopodobieństwo dużo większych wolumenów emisji na rynku instytucjonalnym nie jest duże” – dodał.
Zarządzany przez Raczyńskiego fundusz Noble Fund Obligacji w ciągu ostatniego miesiąca (stan na 2. marca) wypracował 1,35 proc. stopy zwrotu, a w ciągu ostatniego roku 7,8 proc. Według zestawienia analizy. pl to najwyższe stopy zwrotu w grupie krajowych funduszy inwestujących w polskie dłużne papiery skarbowe.
Zdaniem zarządzającego, pole do działania po stronie polityki monetarnej jest z kolei dużo większe niż w innych krajach.
„Mamy relatywnie dość wysokie stopy procentowe. Poza tym, to co nas też wyróżnia, to to, że cała gospodarka oparta jest na zmiennej stopie. Obcięcie WIBOR-u momentalnie obniżyłoby ratę kredytu wszystkim – i gospodarstwom domowym, i firmom. Wydaje się zatem, że agresywna wycena obniżek stóp procentowych w Polsce pojawiła się między innymi dlatego, że to najprostsze i najszybsze rozwiązanie, które można zastosować w Polsce” – ocenił w rozmowie z PAP Biznes.
W NEGATYWNYM SCENARIUSZU NAJPIERW CIĘCIE STÓP, NIESTANDARDOWE DZIAŁANIA RPP RACZEJ NIE WCHODZĄ W GRĘ
Raczyński ocenił, że w przypadku pesymistycznego scenariusza związanego z wirusem reakcja na stopach procentowych i ewentualne działania ad-hoc odnośnie udrożnienia płynności w firmach mogłyby być pierwszym ruchem RPP.
„Cały czas mówimy jednak o scenariuszu hipotetycznym, który na razie się nie materializuje. Pamiętamy również, ze obecna RPP nigdy nie była skłonna do agresywnych i szybkich dostosowań, więc spodziewałbym się raczej, że w środę prezes NBP będzie uspokajał rynki, że nie ma potrzeby do takich radykalnych działań” – powiedział.
„Wzrosło natomiast prawdopodobieństwo scenariusza, o którym do tej pory wspominał prezes, że kolejnym ruchem ze strony Rady, poza bazowym scenariuszem stabilizacji stóp, jest obniżka. W obecnej sytuacji nie może być mowy o żadnych podwyżkach” – dodał.
Zarządzający zwrócił uwagę, że ewentualne działania banków centralnych mogą odwieść RPP od agresywnych działań.
„Rynek finansowy obawia się efektów domina – być może za miesiąc wirus będzie większym problemem dla światowej gospodarki, co oznacza, że za 3 miesiące część przedsiębiorstw może mieć problemy płynnościowe. Jeżeli największe banki centralne wkroczą do akcji i zapewnią, że domino jednak się nie przewróci, poprzez obniżki stóp procentowych, zapewnienie płynności czy inne działania skoordynowane z rządami państw, to paradoksalnie RPP może nie być zmuszona do bardzo agresywnych ruchów. Zostanie niejako +ubezpieczona+ przez działania tych +największych+.” – powiedział.
„Mamy agresywny ruch w postaci obniżki o 50 pkt. bazowych, jednak nie można powiedzieć, że to całkowite zaskoczenie. Już w piątek prezes Powell wypuścił komunikat, który można było interpretować jako pewną zapowiedź szybkiego działania. Dobrze również, że ta decyzja miała miejsce. Zwlekanie z działaniami mogło mieć dużo większe negatywne konsekwencje. Z punktu widzenia RPP patrzę na tę decyzję dwojako – pewnie zwiększa to prawdopodobieństwo jakiegoś ruchu w dół na stopach u nas, jednak z drugiej strony mocny ruch wyprzedzający ze strony Fed w pewien sposób ubezpiecza nas przed skrajnymi scenariuszami, więc zmniejsza szanse na agresywne luzowanie w Polsce” – dodał.
Amerykańska Rezerwa Federalna obniżyła we wtorek na nadzwyczajnym posiedzeniu główną stopę procentową o 50 pb do 1,00-1,25 proc. Obniżki dokonano w obliczu "ewoluującego ryzyka" dla gospodarki - koronawirusa - w celu wsparcia i osiągnięcia mandatu Fed (maksymalne zatrudnienie, stabilność cen).
Raczyński uważa, że w Polsce przy obecnym poziomie stóp procentowych uruchamianie linii płynnościowych przez bank centralny na razie nie wchodzi w grę.
„Takie rozwiązanie można by rozważać, gdyby nie było przestrzeni do cięcia stóp procentowych, a w Polsce taką przestrzeń mamy” – powiedział.
Mocne cięcie stóp proc. w Polsce – o ponad 50 pb. – mogłoby zmusić RPP do zawężenia korytarza stóp procentowych.
„Gdyby Rada zdecydowała się na więcej niż 2 obniżki stóp procentowych bez zmian szerokości korytarza stóp procentowych – 0,50 proc. dla stopy depozytowej i 2,50 proc. dla lombardowej – to oznaczałoby wprowadzenie niejako ujemnych stóp procentowych w Polsce – stopa depozytowa zeszłaby poniżej zera. Rada mogłaby wówczas zawęzić korytarz stóp. Gdyby zawęzić korytarz stóp przy obniżce głównej stopy o 75 pb wówczas WIBOR mógłby spaść mocniej niż wynika to z samego ruchu stopy benchmarkowej. Agresywna wycena na kontraktach FRA, opartych na WIBOR 3M, mogła między innymi wynikać właśnie z takich oczekiwań” – powiedział.
Zarządzający zaznaczył, że tak silne ruchy ze strony RPP, która od lat uznawana jest za bardzo konserwatywną, mogłyby przynieść efekt odwrotny od zamierzonego i pogłębić niepokój o polską gospodarkę.
„Wystarczy tylko przypomnieć, że przy trzech obniżkach oprocentowanie depozytów w wielu bankach spadłoby do zera” - dodał
Raczyński nie przewiduje ponadto, by przy ewentualnych pogłębiających się problemach z wirusem, Rada obniżyła stopę rezerwy obowiązkowej.
„Nie wydaje mi się, by przy ewentualnych pogłębiających się problemach z wirusem Rada obniżyła stopę rezerwy obowiązkowej. Gdyby nie kwestia wirusa, to uważam, że byłaby przestrzeń nawet do jej podniesienia, gdyż podaż pieniądza rośnie obecnie bardzo szybko. Po za tym sam fakt obcięcia RRR nie musi w krótkim terminie usprawnić płynności w realnej gospodarce” – powiedział.
„To jest też niejako problem, z którym boryka się EBC. Według nieoficjalnych doniesień EBC rozważa wprowadzenie targetowanych działań dla małych i średnich przedsiębiorstw, borykających się z problemami płynnościowymi związanymi z koronawirusem. To dobry pomysł, bowiem samo dorzucenie płynności do sektora bankowego chociażby w postaci większego skupu aktywów może się udać, ale nie musi, bo bank centralny nie ma wtedy mechanizmów, by zmusić banki do wpuszczenia pieniądza do realnej gospodarki. Z kolei dalsze obniżki stóp procentowych w Europie nic już nie dadzą” – dodał.
WPŁYW WIRUSA NA POLSKĄ GOSPODARKĘ PÓKI CO TRUDNY DO OSZACOWANIA
„Ciężko już teraz oszacować, jaki wpływ na wzrost PKB Polski może mieć epidemia, ale sądzę, że będzie on zdecydowanie większy niż pierwotnie wspominane 0,1 pkt. proc., a jeżeli wszystko potoczyłoby się zgodnie z bardziej pesymistycznym scenariuszem, możemy wtedy nawet zacząć mówić o recesji. Zwłaszcza, że sektor usług, który był motorem wzrostu gospodarczego w Polsce zostałby mocno dotknięty i trudno byłoby stracone PKB odrobić w kolejnych kwartałach” – powiedział Raczyński.
„Problem z szacunkami polega też na tym, że dane z gospodarki zobaczymy dość późno. Dopiero odczyt PKB za II kw. da nam więcej informacji. Same dane o tym, ile jest zachorowań, niewiele nam mówią. Pierwsze liczby, które mogliśmy zobaczyć to dane z Chin, ale dotyczyły one tylko tamtej gospodarki. Dane dla europejskich PMI były zbierane przed tym, jak okazało się, że epidemia wybuchła we Włoszech. Nie ma zatem ani jednej danej dla Europy, która dałaby jakiś punkt odniesienia” – dodał.
W ocenie zarządzającego, nawet jeśli epidemia nie rozprzestrzeni się w znaczącym stopniu, jej wpływ na gospodarkę wciąż będzie negatywny, choć krótkoterminowy.
„Zakładając pozytywny scenariusz – pojawienie się kilku, kilkudziesięciu rozproszonych przypadków w najbliższych tygodniach, które de facto nie będą powodowały ryzyka wielkiej epidemii w jednym miejscu, będzie miało mniejszy wpływ na gospodarkę. Oczywiście, nadal będziemy mieć negatywny wpływ na wzrost gospodarczy – ludzie wprowadzają samoczynną kwarantannę, mniej wychodzą z domu, to będzie miało wpływ na konsumpcję” – powiedział.
„Tym bardziej, że w ostatnim czasie wzrost gospodarczy w Polsce jest oparty głównie na konsumpcji, więc ufność konsumencka jest bardzo ważna i jej zachwianie ma negatywne przełożenie na wzrost gospodarczy. Kluczowe będą najbliższe tygodnie. Jeżeli one pokażą, że zarówno w Europie jak i Polsce, liczba zarażonych przestaje gwałtownie przyrastać, to poza krótkoterminowym wpływem na ufność konsumencką – w postaci ograniczenia wychodzenia z domu i związanych z tym wydatków, czy też lekkiego uszczuplenia łańcuchów dostaw, wpływ ten powinien być krótkotrwały” – dodał.
Patrycja Sikora, Rafał Tuszyński (PAP Biznes)
tus/ pat/ gor/
