Przejdź do treści

udostępnij:

Spadek PKB Polski w ’20 o 3,5 proc. bazowym scenariuszem – Petka-Zagajewska, PKO BP (wywiad)

Bazowy scenariusz PKO BP zakłada, że PKB Polski w 2020 r. spadnie o 3,5 proc. - powiedziała PAP Biznes kierownik zespołu analiz makroekonomicznych PKO BP Marta Petka-Zagajewska. Trwałość zmian, które koronawirus wywrze na rynek pracy i zachowania konsumentów sprawi, że prawdopodobnie przez cały 2021 r. nie uda się w pełni odrobić strat.

"Kluczowe znaki zapytania, które są przed nami dotyczą tego, jak długo potrwa pandemia, a więc kwestii nieekonomicznych. To sprawia, że budowanie ekonomicznych scenariuszy jest bardzo trudne. Bazowa prognoza PKO BP zakłada, że w II kwartale krajowa gospodarka weszła w głęboką recesję, której źródłem przede wszystkim będzie gwałtowne załamanie konsumpcji i ograniczenie działalności w wielu sektorach” – powiedziała PAP Biznes ekonomistka PKO BP.

„Ogłoszony przez rząd plan otwarcia gospodarki wpisuje się w nasze założenia, że w trakcie II kwartału 2020 roku skala restrykcji będzie ulegała zmniejszeniu, co w perspektywie III kwartału ograniczy już głębokość recesji. Nasz bazowy scenariusz zakłada, że w całym roku spadek PKB sięgnie 3,5 proc.” – dodała.

Zdaniem Petki-Zagajewskiej, najprawdopodobniej nawet przez cały 2021 r. nie uda się w pełni odrobić strat wywołanych przez pandemię.

„Pierwszym kwartałem, w którym uda się wypracować wzrost PKB w ujęciu rdr, będzie jednak dopiero pierwszy kwartał 2021 r. Trwałość zmian, które koronawirus wywrze na rynek pracy i zachowania konsumentów sprawi, że najprawdopodobniej przez cały 2021 rok nie uda się w pełni odrobić gospodarczych strat wywołanych przez pandemię” – prognozuje ekonomistka.

W ocenie ekonomistki, do kolejnej obniżki stóp procentowych w Polsce może dojść jedynie w przypadku dużo głębszej lub dużo trwalszej niż obecnie prognozowana recesji.

„Im niższe stopy procentowe, tym niższa jest efektywność pozytywnego oddziaływania ich obniżek na gospodarkę przez kanał kredytowy, a tym głębszy może być ich koszt obejmujący m.in. stabilność sektora bankowego” – oceniła.

„Członkowie RPP wyraźnie wskazują, że polityka pieniężna w Polsce nie doszła jeszcze do ściany. To oznacza, że dalszych obniżek stóp nie można wykluczyć, jednak w mojej ocenie dojdzie do nich jedynie w przypadku czarnego scenariusza – dużo głębszej lub dużo trwalszej recesji niż ta, której się obecnie spodziewamy” – dodała.

STOPA BEZROBOCIA NA DWUCYFROWYM POZIOMIE

Zdaniem Petki-Zagajewskiej, chociaż sytuacja na polskim rynku pracy nie powinna być tak dramatyczna jak w USA, to spadek liczby miejsc pracy wywołany przez pandemię może sięgnąć 1,5 mln.

„Na szczęście krajowy rynek pracy nie jest aż tak elastyczny jak rynek pracy w USA. Paradoksalnie sztywność europejskich rynków pracy, często wskazywana jako wada, teraz może się okazać zaletą. Słabością krajowego rynku pracy jest duże znaczenie sektorów handlu detalicznego i usług i wysoki odsetek osób samozatrudnionych. To powoduje, że pandemia zagraża istnieniu nawet ponad 1,5 mln miejsc pracy” – powiedziała Petka-Zagajewska.

W ocenie ekonomistki, zaprezentowana przez rząd tarcza antykryzysowa może ograniczać skalę potencjalnego wzrostu bezrobocia o około 1,5-2 pkt. proc. Petka-Zagajewska dodaje jednak, że wzrost stopy bezrobocia do dwucyfrowego poziomu wydaje się realnym scenariuszem, a jej powrót do niedawnych historycznych minimów może zająć nawet kilka lat.

„Proces wzrostu bezrobocia ograniczać może z jednej strony żywy w pamięci przedsiębiorstw rynek pracownika przed epidemią, pokazujący, że jeśli tylko firma będzie wierzyła w perspektywę odbudowy aktywności, to nie będzie zwalniać ze względu na wysoki koszt i czasochłonność późniejszej odbudowy zatrudnienia, a z drugiej ogłoszona tarcza antykryzysowa” - powiedziała.

„Publikowane dane pokazują, że już teraz w jej ramach firmy zawnioskowały o wsparcie dla ponad 300 tys. osób, co ogranicza skalę potencjalnego wzrostu bezrobocia o około 1,5-2 pkt. proc. Niemniej jednak realnym scenariuszem jest wzrost stopy bezrobocia w okolice dwucyfrowych poziomów. Zła informacja jest taka, że proces jego spadku będzie dosyć długotrwały, powrót do notowanych do niedawna historycznych minimów dla stopy bezrobocia może zająć kilka lat” - dodała.

CPI SPADNIE DO 2,5-2,5 PROC., WYŻSZE CENY ŻYWNOŚCI OGRANICZĄ SKALĘ HAMOWANIA

W rozmowie z PAP Biznes Marta Petka-Zagajewska podkreśliła, że w przypadku inflacji głównym problemem w czasach pandemii jest brak dostępności danych dla części usług, które stanowią element koszyka inflacyjnego.

„Pierwszą zupełnie nową niewiadomą jest brak dostępności danych dla części usług, które stanowią element koszyka inflacyjnego. To sprawia, że miejsce mierzenia inflacji zajmuje jej szacowanie” – powiedziała.

„Klasyczna zależność pokazuje, że osłabienie popytu pociąga za sobą osłabienie presji inflacyjnej. I taką tendencję zobaczymy pewnie w inflacji bazowej, którą obniżać będzie także potencjalnie znacząco niższa niż w minionych latach dynamika płac, a to zahamuje wzrost cen usług” - dodała.

Zdaniem ekonomistki, na spadek inflacji w najbliższych miesiącach będą wpływały niskie ceny surowców energetycznych.

„W kierunku spadku inflacji już zaczęły oddziaływać niskie ceny ropy. Globalny charakter spowolnienia gospodarczego oznacza, że ceny surowców energetycznych w najbliższym czasie nie będą miały raczej potencjału do wzrostów, co będzie obniżać inflację także w kolejnych miesiącach” – powiedziała.

„Nie zmieni się - przynajmniej w perspektywie tego roku - proinflacyjne oddziaływanie zmian regulacyjnych, np. ceny śmieci, chociaż wdrożenie części dopiero planowanych i oddziałujących proinflacyjnie zmian odłożono, np. podatek cukrowy” – dodała.

Spadki wskaźnika CPI będą z kolei ograniczane przez wzrost cen żywności.

„Głównym czynnikiem ograniczającym skalę wyhamowania inflacji będą najprawdopodobniej ceny żywności. Dane hydrologiczne nie pozostawiają złudzeń w kwestii ocen prawdopodobieństwa suszy w tym roku, co oznacza, że warzywa, owoce i inne towary żywnościowe ponownie będą drogie” – prognozuje Petka-Zagajewska.

„Za ich sprawą inflacja najpewniej wyhamuje tylko umiarkowanie i w perspektywie kolejnych miesięcy znajdzie się w przedziale 2,5-3,5 proc. Taka struktura zmian cen koszyka (wysokie cen żywności, a więc drogie dobra podstawowej potrzeby) będzie niekorzystnie wpływać na sytuację finansową gospodarstw domowych, mierzących się z pogorszeniem sytuacji na rynku pracy” – dodaje.

Patrycja Sikora (PAP Biznes)

pat/ pr/

udostępnij: