Przejdź do treści

udostępnij:

Ropa Brent pozostanie tania do końca ‘20, wszyscy czekają na odbudowę popytu – gł. ekonomista Orlenu (wywiad)

Ceny ropy Brent pozostaną niskie przynajmniej do końca 2020 roku, a być może nawet do połowy przyszłego roku, chociaż rynek liczy na lekką poprawę za dwa-trzy miesiące – ocenia główny ekonomista PKN Orlen Adam Czyżewski. Kluczowe jest pytanie, kiedy odbuduje się popyt, który po zamrożeniu globalnej gospodarki spadł w nienotowanej od lat skali.

Ostatnie dni na rynku ropy naftowej przyniosły dramatyczne wydarzenia. Uwaga wszystkich skupiła się zwłaszcza na amerykańskiej giełdzie towarowej, gdzie wygasające kontrakty majowe na ropę WTI spadły w poniedziałek do najniższych poziomów w historii, w pewnym momencie notując nawet ceny ujemne. Wszystko za sprawą braku popytu i zapełnienia magazynów niepotrzebnym rafineriom surowcem.

„Nikt nie chciał kupować tej ropy, bo nie wiadomo, jaka będzie sytuacja w maju. Możliwe, że mogą już wtedy być pełne magazyny i nie będzie jak tej ropy przechować, a za handlem kontraktami na ropę WTI idzie jej fizyczna dostawa” – powiedział PAP Biznes główny ekonomista PKN Orlen.

W ślad za spadkiem cen ropy WTI podążyły też ceny ropy Brent, chociaż w ich przypadku nie ma obowiązku fizycznej dostawy. Jednak tu również istotny jest problem załamania się popytu.

Z szacunków wynika, że od wybuchu pandemii koronawirusa zniknęło zapotrzebowanie na około 30 mln baryłek dziennie, co stanowi 1/3 dotychczasowego zużycia ropy.

„Takiej sytuacji jak teraz nie było nigdy w historii. W czasie kryzysu lat 70-tych to producenci ograniczyli wydobycie. Natomiast teraz mamy sytuację związaną ze spadkiem popytu w ogromnej skali” – powiedział.

„Do spadku popytu dołączyła zwiększona podaż ropy. Brak porozumienia między krajami OPEC i Rosją w sprawie dodatkowej redukcji wydobycia o 1,5 mln baryłek dziennie doprowadził do tego, że zerwane zostało poprzednie porozumienie, ograniczające wydobycie o 2,1 mln baryłek dziennie i wpompowano dodatkową ropę, głównie za sprawą Arabii Saudyjskiej. Na rynek wpłynęło dużo więcej ropy niż jej potrzeba. Za chwilę pojemności magazynowe się wyczerpią i trzeba będzie zamykać odwierty” – dodał Adam Czyżewski.

Do tej pory każdy liczył się z tym, że albo dojdzie do nowego porozumienia krajów OPEC+, albo światowe gospodarki ruszą i nastąpi ożywienie popytu.

Porozumienie rzeczywiście nastąpiło, kraje OPEC zobowiązały się niedawno do redukcji wydobycia o 9,8 mln baryłek dziennie (do końca czerwca), ale ekonomiści zwracają uwagę, że faktyczna obniżka będzie niższa, a dodatkowo porozumienie wchodzi w życie dopiero od maja.

„Nominalnie to redukcja o 9,8 mln baryłek dziennie, ale realnie będzie mniejsza, bo dla Arabii Saudyjskiej poziom, od którego ma obliczać spadek wydobycia, przyjęto na 11 mln baryłek. Twierdzono, że Arabia Saudyjska zmniejsza wydobycie, bo wydobywała 12 mln baryłek, ale te 12 mln to sprzedaż łącznie z zapasami, a wydobycie u nich nie sięgało 11 mln. Redukują więc z poziomu, którego nigdy nie osiągnęli” – powiedział Czyżewski.

„Faktyczny poziom redukcji wydobycia wyznaczy rynek, jak się wypełnią pojemności magazynowe i nie da się ropy nikomu sprzedać. Jeśli konsumpcja jest 30 proc. niższa, to i wydobycie musi być niższe w podobnej skali” – dodał.

Główny ekonomista PKN Orlen podziela oczekiwania, że drugi kwartał dla rynku ropy będzie najgorszy, gdyż już w kwietniu licząc miesiąc do miesiąca doszło do najgłębszego spadku w historii. W maju i w czerwcu powinno być już lepiej, a w trzecim i czwartym kwartale popyt na ropę będzie rósł.

Nie oznacza to, że ceny ropy Brent, które obecnie na rynku spot wynoszą około 13 USD, też od razu ruszą w górę.

„Wszyscy się spodziewają, że obecne zjawiska recesyjne będą porównywalne z Wielką Depresją 1929 roku. Trudno więc oczekiwać szybko rosnącego popytu. Będziemy mieć niższe ceny przez dłuższy czas, dopóki będą duże zapasy. Trzeba też liczyć się z tym, że po wyjściu z lockdownu pozostaną duże uszczerbki na popycie, gdyż ludzie będą mniej latać i przemieszczać się, zmienią się zwyczaje” – powiedział Czyżewski.

„Oczekiwania jeszcze sprzed tygodnia były takie, że cena spot Brent zakończy 2020 rok na poziomie 25-35 USD za baryłkę. Teraz zakładam, że będzie ona raczej w granicach 20-30 USD” – dodał.

Zdaniem głównego ekonomisty, w 2020 roku i do połowy przyszłego roku ceny ropy pozostaną niskie, chociaż z dużymi wahaniami, a gdy później zaczną iść w górę, to będą to również dynamiczne ruchy.

NISKIE CENY ROPY SPRZYJAJĄ ORLENOWI, ALE JAK WSZYSCY ODCZUJE SKUTKI RECESJI

Dla rafinerii z grupy PKN Orlen spadki cen ropy generalnie są korzystne w krótkim terminie, gdyż powodują wzrost marż rafineryjnych. Z drugiej strony spodziewane zjawiska recesyjne i spadek popytu odczuje również płocki koncern.

„Obniżamy ceny paliwa, ale to niestety nie wpływa na popyt. Nikt nie będzie jeździł tylko dlatego, że spada cena, ponieważ teraz nie jeździ z powodu restrykcji. Rafinerie obniżają więc ceny paliw, ale ceny ropy spadają dużo szybciej, z powodu gigantycznej nadwyżki podaży, której nie ma na rynkach paliw” – dodał.

„Na rynku paliw mamy spadek popytu, a rafinerie dostosowują się do tego i nie chcą kupować ropy. Na rynku ropy, oprócz spadku popytu, mamy wzrost wydobycia. Gdy cena ropy spada szybciej niż ceny paliw, to rośnie marża rafineryjna, będąca różnicą między ceną ropy a ceną paliwa” – powiedział.

Czyżewski zwraca też uwagę na dyferencjał Ural/Brent, jeden z kluczowych wskaźników dla PKN Orlen.

„Dyferencjał Ural/Brent na rynku terminowym jeszcze tydzień temu wynosił 6 USD, a na rynku fizycznym 3-4 USD. Teraz jest około 2 USD. Ropa Ural nie może już dużo spaść, bo jest i tak tania, a gdzieś jest granica spadku. Dlatego przy silnym spadku ceny ropy Brent dyferencjał musi się skurczyć” – powiedział.

„Kupujemy ropę z różnych kierunków, po różnych cenach, prowadzimy operacje zabezpieczające, dopiero na koniec kwartału wszystko to uśredniamy. Dla naszej działalności operacyjnej liczy się średnia cena w kwartale. Jeśli cena jednego dnia gwałtownie spadnie, a drugiego pójdzie w górę, to dla nas nie ma większego znaczenia” – dodał Czyżewski.

NISKIE CENY ROPY WYZWANIEM DLA FIRM WYDOBYWCZYCH

Główny ekonomista PKN Orlen szacuje, że przy obecnych cenach wydobycie ropy dla wielu producentów na świecie stało się nieopłacalne.

„Gdy cena ropy spada poniżej 20 USD na baryłkę, to ci którzy mają największe koszty operacyjne muszą ograniczać produkcję lub zamykać odwierty Przy obecnych cenach spot może zarabiać Arabia Saudyjska, gdyż koszty operacyjne na większości jej działek to około 5 USD na baryłkę” – powiedział.

W Stanach Zjednoczonych przemysł naftowy tworzy kilkanaście tysięcy małych firm, które wiercą na kredyt. Przez długi czas ci, co dawali tym firmom pieniądze patrzyli tylko, czy cena ropy jest wyższa niż koszty operacyjne, które mieszczą się tam poniżej 20 USD za baryłkę.

„Jednak mniej więcej od roku mamy negatywny sentyment do ropy, wiele banków i funduszy nie chce finansować wydobycia z powodu polityki klimatycznej, inwestorzy finansujący ropę mają gorsze ratingi, ich obligacje się gorzej sprzedają. Ci, którzy decydują się na inwestowanie w wydobycie ropy z łupków obecnie oczekują z tego biznesu solidnego zysku, a do tego potrzebna jest cena ropy WTI na poziomie 30-40 USD za baryłkę” – powiedział Czyżewski.

Wskazał, że jeszcze w styczniu firmy wydobywcze mogły zabezpieczyć sobie cenę w kontraktach powyżej 40 USD na baryłce na dwa lata do przodu, więc wiercenia tam jeszcze są prowadzone.

„Ale już teraz liczba wiertni bardzo spada, a jak przestaną one wiercić, to podaż ropy szybko spadnie. Całe wydobycie ropy w Stanach Zjednoczonych to 12-13 mln baryłek dziennie, a szacuje się, że około 20 proc. może wypaść z rynku z powodu obecnych cen” – uważa Adam Czyżewski.

W opinii głównego ekonomisty PKN Orlen niepokojące na dłuższą metę jest to, że głębokie spadki cen ropy wymuszają niekontrolowane zamknięcia wielu odwiertów w różnych stronach świata, a także cięcia inwestycji w nowe złoża. To spowoduje trwały uszczerbek wydobycia, który za 3-5 lat odbije się na wyższych cenach ropy.

„Z wieloma odwiertami jest tak, że gdy się je zamknie, to one już nie wrócą do produkcji. Koszty ich ponownego uruchomienia byłyby zbyt duże. Będziemy mieli więc w przyszłości ubytki podaży, nie wiadomo jeszcze w jakiej skali. Dodatkowo dzisiaj nikt w ropę nie inwestuje, firmy naftowe obcięły wydatki inwestycyjne w upstream, bo ceny są niskie i po co inwestować, gdy wiadomo, że przez dwa lata ropy będzie za dużo” – powiedział.

„Jak gospodarka odbije, to na rynku będzie z kolei zbyt mało ropy i będziemy się ratować amerykańskim wydobyciem, którego wzrost wymaga jednak wyższych cen” – dodał.

Kryzys na rynku wydobywczym i konieczność tworzenia odpisów na utratę wartości posiadanych złóż odbiją się negatywnie na wynikach paliwowych koncernów.

„To będzie silny wstrząs, który przeniesie się na sektor finansowy” – ocenił Adam Czyżewski.

Piotr Rożek

(PAP Biznes), #PKN

pr/ ana/

Zobacz także: Polski Koncern Naftowy Orlen SA - notowania, wyniki finansowe, dywidendy, wskaźniki, akcjonariat

udostępnij: