Przejdź do treści

udostępnij:

Bardzo negatywne scenariusze dla Polski oddalają się, możliwe rewizje prognoz - Bielski, Santander BP (wywiad)

Prawdopodobieństwo realizacji bardzo negatywnych scenariuszy dla polskiej gospodarki oddala się, dotarliśmy do momentu, w którym prognozy dla PKB w 2020 r. mogą być rewidowane w górę - ocenia dyrektor departamentu analiz ekonomicznych w Santander BP Piotr Bielski. Spadek PKB w tym roku może wynieść ok. 3 proc., wobec zakładanego niedawno spadku o 4 proc.

„Od rozpoczęcia pandemii prognozy pogarszały się z miesiąca na miesiąc. W tym momencie jesteśmy w punkcie przegięcia i jeśli pojawią się rewizje prognoz, będą one w górę. My z pewnością będziemy zmieniać naszą prognozę PKB na 2020 rok w górę. Ten rok może wyglądać lepiej niż oczekiwaliśmy jeszcze miesiąc, dwa miesiące temu. Dziś stawiałbym na to, że w całym roku spadek PKB może wynieść ok. 3 proc. Jeszcze na początku lipca mówiliśmy, że to może być około 4 proc.” – powiedział PAP Biznes Bielski.

 

„Pojawiają się wiadomości, które przesuwają nas w stronę trochę lepszych scenariuszy niż do tej pory się wydawało i prawdopodobieństwo realizacji bardzo negatywnych scenariuszy zmniejszyło się. Dwie dobre wiadomości, jakie już zobaczyliśmy, to po pierwsze, że sam dołek recesji był płytszy niż się zdawało, a po drugie – początkowa faza odbicia z dołka była sprawna. Teraz dotarliśmy do pewnego punktu przegięcia” – dodał.

 

Ekonomista podkreśla jednak, że mimo napływających lepszych od oczekiwań danych, przesadny optymizm dotyczący drugiej połowy roku nie jest uzasadniony.

 

„Część żywiołowego odbicia w niektórych obszarach to w dużej mierze realizacja popytu odłożonego, widać to po popycie na dobra trwałe. Wciąż nie wróciliśmy do poziomów przed pandemią, np. jeśli chodzi o handel detaliczny. Dopiero nadrobiliśmy odłożony popyt i wracamy do punktu wyjściowego. Jako że w dużej mierze odłożony popyt został zrealizowany, nie będzie on aż tak widoczny w kolejnych miesiącach” – ocenił Bielski.

 

„Ponadto, w coraz większym stopniu na gospodarkę będzie oddziaływało to, co dzieje się na rynku pracy. Tam co prawda również nie realizują się czarne scenariusze, ale sytuacja się pogarsza - pracy jest stopniowo coraz mniej, a nawet jeśli etaty nie są redukowane na dużą skalę, to ograniczane są wynagrodzenia. Nawet jeśli masowo ludzie nie tracą pracy, to siła nabywcza konsumenta będzie się zmniejszać. Z jednej strony mamy dobre wiadomości, czarne scenariusze się nie sprawdziły, ale nie powinno nas to skłaniać do huraoptymizmu – pierwsza fala odbicia od dołka była silniejsza niż będą kolejne etapy poprawy” – dodał.

 

W ocenie Bielskiego, dane z letnich miesięcy nie są jednoznaczne i póki co nie ma podstaw do rewizji prognoz dla III kwartału.

 

„Nie widzę póki co za dużo powodów, żeby rewidować w górę prognozy na sam III kw. Sygnały płynące z danych były w różnych kierunkach. Budowlanka zaskoczyła mocno na minus, a odbicie sprzedaży w kolejnych miesiącach będzie wytracać tempo. Sygnały z indeksów koniunktury też wskazują, że po początkowej poprawie nastrojów mamy stabilizację, a może nawet lekką korektę. W trzecim kwartale PKB może spaść w okolice 2-3 proc. rdr” – powiedział PAP Biznes ekonomista.

 

„Jeszcze niedawno ekonomiści zastanawiali się w kształt jakiej litery ułoży się odbicie gospodarcze w Polsce. Okazuje się, że ani odbicie w kształcie L, ani U nie realizują się. Do tej pory zobaczyliśmy początki odbicia przypominające V, pozostaje jednak pytanie, co będzie się dalej działo. Ta druga część V na razie dobrze wygląda, ale nie jest powiedziane, że zaraz się nie złamie i będzie to może bardziej przypominało znak pierwiastka – początkowe, żwawe ożywienie i potem znacznie mniejsze tempo” – dodał.

 

Bielski zaznacza, że sporym ryzykiem wciąż pozostaje sytuacja epidemiologiczna w kraju.

 

„Ryzyko wciąż stanowi to, jak duża będzie fala zachorowań jesienią. To wciąż ogromna niepewność. Jesteśmy jeszcze w środku lata, a jednak już teraz zachorowania rosną szybko. Jesień, czyli potencjalnie najtrudniejszy moment, wciąż przed nami. Pozostaje pytanie jak sytuacja się rozwinie i jak zareaguje na to rząd. Mało prawdopodobne jest, żebyśmy wrócili do lockdownu z jakim mieliśmy do czynienia wiosną, ale to, że radykalne działania nie zostaną wprowadzone nie oznacza, że nie będzie żadnych działań” – powiedział.

 

„Już teraz mamy wprowadzane strefy w Polsce, w wielu turystycznych krajach - mimo znacznych kosztów - sektory związane z turystyką są zamykane. Jest to wciąż niepewność, nawet bez zupełnego lockdownu będzie to mieć negatywny wpływ na aktywność ekonomiczną ludzi. Wpływ będzie wielokierunkowy - z jednej strony wejdą zakazy, które wymuszą ograniczanie pewnej działalności, z drugiej strony ludzie będą się sami ograniczać” – dodał.

 

Według szacunków ekonomisty Santander BP, wzrost PKB w 2021 r. może wynieść ok. 5 proc.

 

„Ponieważ wydaje się, że dołek w tym roku będzie płytszy, to też w 2021 roku efekt bazy będzie mniejszy. W przyszłym roku wzrost gospodarczy może być przez to mniej imponujący, ale wciąż solidny, w okolicy 5 proc.” – powiedział.

 

„Niemniej jednak wciąż nie wrócimy na przedpandemiczną ścieżkę. Co najwyżej może pod koniec 2021 r. dobijemy do poziomu aktywności ekonomicznej, który obserwowaliśmy tuż przed początkiem pandemii, a mamy jeszcze do nadrobienia wzrost dochodu, który mógłby być realizowany w scenariuszu bez pandemii” - dodał.

 

 

STABILIZACJA STÓP I NIESTANDARDOWYCH NARZĘDZI PRZEZ DŁUŻSZY CZAS

 

Scenariusz makroekonomiczny Santander BP zakłada brak zmian stóp procentowych w Polsce przez dłuższy czas. W ocenie Bielskiego, większość członków Rady Polityki Pieniężnej będzie stawiać na stabilizację stóp w obawie, że ich nadmiernie szybkie podnoszenie mogłoby utrudnić gospodarce wychodzenia z recesji.

 

„W bazowym scenariuszu zakładamy stabilizację zarówno stóp procentowych, jak i instrumentów niestandardowych, przez dłuższy czas. Na ten moment najbardziej prawdopodobny scenariusz zakłada, że koniunktura się poprawi, być może to nie będzie szybka poprawa, ale jednak będzie to tendencja w górę. Dopóki zatem wychodzimy z dołka nie sądzę, żeby jakieś większe interwencje ze strony rządu i NBP były potrzebne” – powiedział PAP Biznes ekonomista.

 

„Póki co nie było widać silnych deklaracji ze strony prezesa NBP – polityka komunikacyjna banku centralnego została mocno ograniczona od początku pandemii – ale wydaje się, że jego wpływ na większość członków RPP jest wciąż bardzo duży i oceniam, że on i większość, która za nim stoi, jest zwolennikiem stabilizacji stóp i uniknięcia ryzyka, że ich nadmiernie szybkie podnoszenie w jakiś sposób utrudniłoby gospodarce wychodzenia z dołka” – dodał.

 

Zdaniem ekonomisty, jeśli sytuacja gospodarcza będzie wymagała interwencji ze strony NBP, to bank centralny zdecyduje się raczej na użycie instrumentów niestandardowych.

 

Bielski podkreśla, że choć w Polsce oczekiwana jest stabilizacji stóp procentowych, to w ostatnim czasie bilans ryzyk przesunął się w kierunku podwyżek.

 

„Jeszcze parę tygodni temu, kiedy rozmawialiśmy z inwestorami z Londynu, pytania dotoczyły tego, kiedy NBP obniży stopy poniżej zera. To był poważnie rozważany scenariusz” – powiedział ekonomista.

 

„Ewidentnie zmieniło się to po danych, które obserwujemy w ostatnim czasie, po lepszych danych z gospodarki i wyższych odczytach inflacji. Niemniej jednak dane te w najbliższych miesiącach pewnie się odwrócą – inflacja będzie spadać, a tempo ożywienia nie będzie już tak znaczne, to być może znów przesuną się oczekiwania dotyczące stóp procentowych w bardziej neutralną stronę” – dodał.

 

Patrycja Sikora (PAP Biznes)

 

pat/ pr/

udostępnij: