Znaczna część efektu otwierania gospodarki wciąż przed nami, prognoza wzrostu PKB w '21 w górę do ok. 5,5 proc. – Benecki, ING (wywiad)
Znaczna część efektu otwierania gospodarki jest wciąż przed nami, ujawni się w danych z końca drugiego i z trzeciego kwartału - powiedział PAP Biznes główny ekonomista ING Banku Śląskiego Rafał Benecki. Bank podniósł swoją prognozę wzrostu PKB Polski w 2021 r. do ok. 5,5 proc. z 4,8 proc. szacowanego wcześniej.
"Pod koniec 2020 prognozowaliśmy, wyższe od konsensusu inflację oraz PKB na 2021 rok. Ten scenariusz realizuje się w zasadzie od stycznia, najpierw w CPI, a teraz w PKB. Nasza wiara w mocne odbicie gospodarcze w 2021 nie osłabła w czasie trzeciej fali, kiedy utrzymaliśmy optymistyczne prognozy, kierując się m.in. rosnącą odpornością gospodarki na pandemię, szczególnie przemysłu. Nasze ostatnie prognozy zakładały, że dynamika PKB Polski w 2021 r. wyniesie 4,8 proc., obecnie prognozujemy, że wzrost PKB wyniesie około 5,5 proc. W 2022 r. zakładamy podobne tempo wzrostu gospodarczego" - powiedział Benecki.
Ekonomista podkreślił, że znaczna część efektu otwierania gospodarki jest wciąż przed nami i będzie widoczna w danych z końca drugiego i z trzeciego kwartału.
"Kwietniowe dane miały bardzo wysokie dynamiki roczne w związku z efektami bazy, ale miesięczne dynamiki odsezonowane sugerują, że w tym miesiącu nie wystąpiło jeszcze odbicie gospodarki. Gros efektu otwierania gospodarki jest wciąż przed nami, ujawni się w maju-czerwcu i w trzecim kwartale. Będzie to widoczne zarówno w Polsce, jak i w Europie, u naszych głównych partnerów handlowych, i wpłynie zarówno na nasz popyt wewnętrzny, jak i na eksport" - powiedział.
"Myślę, że wyraźniejsze odbicie zobaczymy już w maju. Indeks aktywności gospodarczej, który liczymy dla Europy, pokazuje, że na początku maja wróciliśmy z aktywnością do poziomów z III kw. 2020 r. Szczególnie widoczne było to w Niemczech, ale również we Francji, we Włoszech. Wskaźniki wysokiej częstotliwości pokazują także silny efekt ożywienia aktywności gospodarczej w polskiej gospodarce" - dodał.
Zdaniem Beneckiego, dobra koniunktura w sektorze przemysłowym będzie utrzymywać się, a w sektorze usług widoczne będzie mocne odbicie.
"Dane o PKB za I kw. 2021 pokazały, że recesja skończyła się w IV kw. 2020 roku. W sektorach sytuacja była jednak bardzo zróżnicowana, przemysł rósł w tempie 5-7 proc. rdr, ale usługi rynkowe w podobnym tempie spadały. Otwarcie gospodarki oraz niska baza pozwoli podtrzymać wysokie dynamiki przemysłu w II kw. 2021 r. Bardzo mocno odbiją usługi, tu jest dużo miejsca na odrabianie strat, ten efekt jest wciąż przed nami" - powiedział ekonomista.
W rozmowie z PAP Biznes główny ekonomista ING Banku Śląskiego ocenił, że pozytywnym sygnałem z I-II kw. są inwestycje prywatne, choć ich odbicie w pierwszym kwartale nie jest jednoznaczne.
"Bardzo duży wkład miał transport i magazyny, ale to już widzieliśmy. Duży wkład mają także nieruchomości, prawdopodobnie projekty komercyjne, niekoniecznie związane z obecnym cyklem koniunkturalnym w Polsce. Sytuacja w przemyśle, gdzie mamy najwięcej eksporterów jest bardzo zróżnicowana, są branże gdzie inwestycje rosną o 60 proc., np. w państwowym przemyśle paliwowym, ale są też sektory słabe. Dlatego łącznie inwestycje w przemyśle wciąż spadały w I kw. 2021 roku" - powiedział PAP Biznes Benecki.
"Są też optymistyczne sygnały - pierwsze miesiące drugiego kwartału pokazują, że jest jakieś ożywienie wśród małych i średnich firm, być może zaległości tu były największe. Scenariusz dla inwestycji może być trochę bardziej optymistyczny, niż nam się wcześniej wydawało. Duża niepewność związana z pandemią powinna chłodzić inwestycje prywatne, ale możliwe, że zaległości inwestycyjne są tak duże, że firmy muszą odbudować trochę zdolności produkcyjnych" - dodał.
W DŁUŻSZYM TERMINIE STRUKTURA WZROSTU OPARTA NA KONSUMPCJI NIEPOKOI
Zdaniem Beneckiego, choć w najbliższych kwartałach czeka nas mocne ożywienie aktywności gospodarczej, to w dłuższym terminie niepokoi struktura wzrostu, która oparta jest głównie na konsumpcji.
"Coraz więcej wskazuje na to, że model wzrostu z ostatnich lat nie jest najzdrowszy. Podwyższona inflacja, która towarzyszy nam od 2019 r. i – jak się okazało – towarzyszyła nam również w czasie pandemii, nie wynika tylko i wyłącznie z cen regulowanych, energii czy zaburzeń pandemicznych i wąskich gardeł, ale wynika też z tego, że model wzrostu stał się mocno inflacjogenny. W czasie ostatniego szczytu cyklu gospodarczego i szczytu inwestycyjnego w okolicach roku 2018 r. odbicie inwestycji w Polsce było dużo słabsze niż w regionie, nawet w najbardziej dynamicznych sektorach" - ocenił ekonomista.
"Obawiamy się, że ta struktura gospodarki waży na inflacji. Przed nami wciąż mocny efekt popytowy, związany z uruchomieniem odłożonego popytu gospodarstw domowych, a od 2022 także środków z unijnego Funduszu Odbudowy i Polskiego Ładu. Ministerstwo Finansów już rozpoczęło prace nad zmianami w ustawie o finansach publicznych zapisów dotyczących Stabilizującej Reguły Wydatkowej, co da dodatkową przestrzeń na keynesowski impuls fiskalny. To wszystko podbije inflację. To sprawia, że zapala się 'czerwona lampka' – wzrost PKB jest mocny, ale jego struktura nie jest najzdrowsza" - dodał.
W ocenie ekonomisty, istnieje obawa, że w gospodarce skończy się miejsce do generowania nowych dochodów i zwiększania redystrybucji, co może trochę "podkopać" model wzrostu oparty na boomie konsumpcyjnym.
"Problemy te nie ujawnią się w ciągu najbliższych lat – przed nami góra unijnych pieniędzy, programy w ramach Polskiego Ładu, popandemiczne odbicie. Patrząc jednak długoterminowo, widać pewne słabości. Dotychczasowy model polegał na tym, że mieliśmy bardzo dużo redystrybucji, czy to w postaci świadczeń socjalnych, czy – tak jak ostatnio – w postaci obniżki podatków efektywnych. To wszystko podtrzymuje boom konsumpcyjny, ale, aby finansować tę redystrybucję, trzeba skądś czerpać środki. Dotychczas bazowało na to na przesunięciu akcentów w podatkach" - powiedział PAP Biznes ekonomista.
"Wcześniej model w Polsce był wyjątkowo wspierający dla przedsiębiorczości i podejmowania ryzyka, teraz model staje się prokonsumpcyjny. Przed COVID było to finansowane wzrostem efektywnych podatków, bez ruszania stawek nominalnych w VAT, teraz z kolei mamy wzrost efektywnych stawek podatkowych dla samozatrudnionych, dla lepiej wykształconych. Nie oceniamy, czy to sprawiedliwe, czy nie, taka decyzja została podjęta, i skupiamy się na jej skutkach. To, co widzimy w tej chwili to to, że struktura PKB stała się bardziej konsumpcyjna, mniej inwestycyjna. Do tego mamy najwyższą inflację w Europie, która nie jest tylko efektem cen regulowanych. To wszystko w dłuższym terminie niepokoi" - dodał.
Patrycja Sikora (PAP Biznes)
pat/ mfm/
