Przejdź do treści

udostępnij:

NBP nie dopuści do utrwalenia wysokiej inflacji - prezes NBP

NBP nie dopuści do utrwalenia wysokiej inflacji i w razie pojawienia się określonych przesłanek jest gotowy na wycofanie akomodacji monetarnej. Ale na razie, biorąc pod uwagę naturę szoków inflacyjnych i pandemiczną niepewność, byłoby to bardzo ryzykowne – powiedział PAP Biznes prezes NBP Adam Glapiński.

1. Większość ekonomistów i niektórzy członkowie RPP postulują rozpoczęcie cyklu podwyżek stóp procentowych z uwagi na wysoką inflację – kiedy najwcześniej NBP powinien zdecydować się na wycofanie akomodacji monetarnej, jak mógłby przebiegać proces podwyżek stóp jeżeli chodzi o tempo, skalę i docelowy poziom?

Prezes NBP A. Glapiński: Przypomnę, że poluzowanie polityki pieniężnej NBP w 2020 r., a następnie utrzymywanie akomodacji monetarnej w bieżącym roku było reakcją na bezprecedensowy globalny kryzys zdrowotny, społeczny i gospodarczy wywołany pandemią. Dziś wiemy, że nasze działania były skuteczne, wsparły polskie przedsiębiorstwa i gospodarstwa domowe. Dzięki temu polska gospodarka podniosła się z pandemicznego kryzysu znacznie szybciej i z mniejszymi stratami niż inne kraje europejskie. Ten sukces to zasługa także banku centralnego i właściwej polityki pieniężnej. Powtórzę więc, bez silnego poluzowania polityki pieniężnej w czasie pandemii, bylibyśmy dziś w znacznie gorszej sytuacji, ze znacznie wyższym bezrobociem, upadłością wielu firm, znacznie słabszym wzrostem gospodarczym, niższym poziomem płac, istotnie gorszą sytuacją fiskalną i wysokimi stratami kredytowymi bankach. Od tego warto zacząć dyskutując o polityce monetarnej - także dzisiaj, kiedy pandemia się jeszcze nie skończyła.

Obecnie polska gospodarka odrobiła znaczną część pandemicznych strat, co wielu komentatorów odbiera za oczywistość i jednocześnie zwraca uwagę wyłącznie na wzrost inflacji. Bardzo wnikliwie analizujemy procesy inflacyjne. Inflacja jest dla nas bardzo ważna i znajduje się w centrum naszej uwagi, bo podstawowym celem działalności NBP jest przecież utrzymanie stabilnego poziomu cen. Przypomnę jednak, że inflacja może okresowo kształtować się powyżej lub poniżej celu inflacyjnego, w tym również poza określonym przedziałem odchyleń od celu, ze względu na występujące w gospodarce szoki makroekonomiczne. Reakcja polityki pieniężnej na te szoki musi być elastyczna, zależy bowiem od ich przyczyn oraz oceny trwałości ich skutków.

W przypadku odchylenia inflacji od celu w sposób elastyczny określamy pożądane tempo powrotu inflacji do celu. Działamy tak dlatego, że dobro polskiej gospodarki jest dla nas najważniejsze, a szybkie sprowadzenie inflacji do celu może wiązać się z bardzo istotnymi kosztami. Co więcej, podejmując decyzje w zakresie polityki pieniężnej musimy też brać pod uwagę opóźnienia, z jakimi wpływają one na gospodarkę i inflację. Opóźnienia te wynoszą z reguły kilka kwartałów i mogą zmieniać się w czasie.

Dlatego też odpowiadając na pytanie, czy podwyższona inflacja wymaga zacieśnienia polityki pieniężnej już teraz, trzeba zacząć od analizy przyczyn jej wzrostu i możliwości wpływu na obecny poziom inflacji przez bank centralny. Następnie trzeba zastanowić się, jakie są perspektywy inflacji w horyzoncie oddziaływania polityki pieniężnej.

Otóż, obserwowany obecnie wzrost cen jest w bardzo dużym stopniu niezależny od krajowej polityki pieniężnej. Jest to po pierwsze efekt silnego wzrostu cen surowców na rynkach światowych i europejskich, w tym cen ropy, gazu i metali, a ostatnio także niestety surowców rolnych. Do tego dochodzi krajowy wzrost regulowanych cen prądu związany z unijną polityką klimatyczną i opłat za wywóz śmieci. Wreszcie ceny części towarów są podbijane przez zakłócenia globalnych łańcuchów dostaw wywołane pandemią, przestojami w produkcji oraz zakłóceniami w transporcie międzynarodowym. To wszystko są czynniki, na które NBP nie ma wpływu i nie jest w stanie ograniczyć ich oddziaływania. Co więcej, one wszystkie mają charakter negatywnych szoków podażowych, a więc takich, które z jednej strony podbijają koszty i ceny, a z drugiej obniżają wzrost gospodarczy. Powtórzę, choćby nie wiem jak NBP próbował obniżać te ceny, to nie ma do tego żadnych narzędzi. Bank centralny poprzez politykę pieniężną ma wpływ na zagregowany popyt w gospodarce, ale ten dopiero wrócił do poziomu sprzed pandemii. Co więcej, daleko nam jeszcze do poziomów, które osiągnęlibyśmy, gdyby pandemia nie zepchnęła gospodarki ze ścieżki zrównoważonego wzrostu, na której znajdowaliśmy się przed pojawieniem się wirusa COVID-19.

Dlatego dziś banki centralne interesuje przede wszystkim to, czy gospodarka po pandemii będzie się na tyle szybko rozwijać, że pojawi się silna i przede wszystkim trwała presja popytowa, której efektem będzie trwałe przekroczenie celu inflacyjnego. Bo tylko taką inflację, a więc wiedzioną wzrostem popytu związanego z dobrą koniunkturą banki centralne mogą ograniczać nie powodując przy tym wysokich kosztów dla gospodarki i rynku pracy. To co obserwujemy dzisiaj, to realizacja odłożonego popytu po pandemii. Ważne jest to, na ile popyt ten utrzyma się w dłuższej perspektywie, kiedy gospodarstwa domowe nadrobią już to, czego nie mogły robić w czasie pandemii – głównie korzystanie z części usług. Dlatego wiele banków centralnych zastanawia się dzisiaj przede wszystkim nad tym, jakie są perspektywy inflacji w horyzoncie oddziaływania polityki pieniężnej.

Na razie przed nami prawdopodobnie kolejna fala pandemii, której skutki gospodarcze nie są znane. Dlatego większość banków nie spieszy się z zacieśnieniem polityki pieniężnej. Jednocześnie wszystkie prognozy wskazują, że dynamika cen w przyszłym roku się obniży. Oczywiście skala obniżenia inflacji będzie najprawdopodobniej ograniczana m.in. przez kolejne wzrosty cen energii elektrycznej, ale także przez presję popytową, przez co inflacja może nadal utrzymywać się wyraźnie powyżej 2,5 proc. Jak silna i trwała będzie to presja, tego dziś jeszcze nie wiemy.

Najważniejsze z naszego punktu widzenia jest to, jak będzie się kształtowała w przyszłym roku koniunktura, jaki będzie rynek pracy i jak to będzie wpływało na procesy inflacyjne. Jeśli koniunktura będzie nadal bardzo dobra, sytuacja na rynku pracy pozostanie korzystna, a inflacja będzie przekraczała cel inflacyjny NBP, wówczas zasadne stanie się wycofanie akomodacji monetarnej. Na razie, biorąc pod uwagę naturę szoków podbijających inflację, a jednocześnie bardzo wysoką niepewność dotyczącą dalszych losów pandemii i koniunktury, zacieśnienie polityki pieniężnej byłoby bardzo ryzykowne. Tym bardziej nie warto dziś spekulować o możliwym tempie podwyżek stóp lub jakimś docelowym poziomie stóp, a tym bardziej o jakiejś ich „normalizacji”. Wszystko będzie zależało od sytuacji gospodarczej w Polsce oraz inflacji, a także zmian w otoczeniu polskiej gospodarki. O jednym mogę zdecydowanie zapewnić – bank centralny nie ignoruje podwyższonej inflacji i nie dopuści do jej utrwalenia. Natomiast tempo obniżania inflacji musi uwzględniać sytuację gospodarczą i pandemiczną, a także naturę szoków powodujących wzrost cen.

2. Jakie warunki muszą być spełnione do wycofania akomodacji przez NBP? Dlaczego nie podwyższyć stóp procentowych już w tym momencie? Czy NBP widzi oznaki inflacji popytowej?

Prezes NBP: Szybkie obniżanie inflacji, szczególnie podbijanej przez szoki podażowe, kosztem zahamowania dopiero co rozpoczętego ożywienia gospodarczego, byłoby obecnie bardzo kosztownym błędem. Nie mówiąc o tym, że podwyższony obecnie roczny wskaźnik inflacji, który utrzyma się jeszcze jakiś czas, jest w bardzo dużym stopniu wynikiem przeszłych zdarzeń, a zatem jest już w zasadzie dany. Oczywiście, w razie utrwalenia się wyższej inflacji uzasadnione będzie wycofanie akomodacji monetarnej. Reakcja ze strony polityki pieniężnej będzie taka, żeby zapewnić powrót inflacji do poziomu celu w średnim okresie.

W wielu gospodarkach na świecie mamy obecnie inflację najwyższą od wielu lat. W Stanach Zjednoczonych inflacja – podobnie jak w Polsce – przekracza 5 proc., w tym wysoka jest także inflacja bazowa. W strefie euro inflacja wynosi 3 proc. i przekracza cel EBC, a jeszcze pod koniec ubiegłego roku w strefie euro mieliśmy deflację. W samych Niemczech sierpniowa inflacja CPI wyniosła 3,9 proc., tj. najwięcej od 1993 r. Co więcej, sytuacja w tych gospodarkach także się istotnie poprawiła, rynek pracy się poprawia, a jednak mimo tego większość banków centralnych kontynuuje akomodacyjną politykę pieniężną.

Tak jak powiedziałem, to co dziś łączy wiele krajów to to, że inflacja jest podbijana przez globalne zaburzenia pandemiczne, w tym także efekty bazy. Chodzi o ceny surowców, braki wielu półproduktów, co nawiasem mówiąc staje się poważnym problemem ograniczającym produkcję wielu przedsiębiorstw przemysłowych. Braki półproduktów i inne problemy podażowe wraz z drożejącymi surowcami spowodowały, że w Niemczech inflacja PPI w lipcu przekroczyła 10 proc. i była najwyższa od czasu szoków naftowych z lat siedemdziesiątych. W Polsce dodatkowymi czynnikami proinflacyjnymi są wzrosty cen administrowanych – przede wszystkim prądu, gazu czy wywozu śmieci. Oczywiście wyższe ceny to także efekty odbicia popytowego po pandemii, które zderza się z ograniczeniami podażowymi. Widać to nie tylko na rynkach niektórych towarów, ale też w niektórych usługach. Ale bardzo ważne jest odróżnienie przejściowego odbicia od trwałego wzrostu popytu.

Główne pytanie dziś więc brzmi czy presja popytowa po pandemii będzie na tyle trwała, czy będzie rosła na tyle silnie, aby rodzić ryzyko dla trwale wyższej inflacji. Jeszcze raz podkreślam, że jeśli potwierdzą się optymistyczne scenariusze i kolejne fale pandemii nie będą już wywierały dużego negatywnego wpływu na gospodarkę, utrzyma się wysoka dynamika wzrostu gospodarczego, a prognozy będą wskazywały na inflację trwale powyżej celu NBP, to uzasadnione będzie wycofanie akomodacji monetarnej.

3. W jaki sposób NBP stabilizuje inflację w celu, jak podaje RPP w komunikatach, skoro CPI przekracza 5 proc.?

Prezes NBP: Rada mówi zawsze o stabilizowaniu inflacji w celu w średnim okresie, a nie bieżącego wskaźnika. Przypomnę, że cel NBP ma charakter średniookresowy i wynosi 2,5 procent plus/minus 1 punkt procentowy. Od lat w Założeniach polityki pieniężnej wyjaśniamy, iż średniookresowy charakter celu inflacyjnego oznacza, że – ze względu na szoki makroekonomiczne i finansowe – inflacja może okresowo kształtować się powyżej lub poniżej celu, w tym również poza określonym przedziałem odchyleń od celu. Co więcej, wskazujemy explicite, że reakcja polityki pieniężnej na szoki jest elastyczna i zależy od ich przyczyn oraz oceny trwałości ich skutków, w tym wpływu na procesy inflacyjne. W przypadku odchylenia inflacji od celu, Rada w sposób elastyczny określa pożądane tempo powrotu inflacji do celu, ponieważ szybkie sprowadzenie inflacji do celu może wiązać się z istotnymi kosztami dla stabilności makroekonomicznej lub finansowej.

Od początku mojej kadencji na stanowisku Prezesa NBP średnia inflacja wyniosła 2,3 proc., a więc była zgodna z celem NBP. Mieliśmy w tym okresie epizod deflacji, aktualnie mamy inflację przekraczającą górną granicę celu. Dzisiaj wszystkie prognozy wskazują, że inflacja w przyszłym roku się obniży. Oznacza to, że obecnie jej podwyższony poziom jest przejściowy. Jest on wynikiem bezprecedensowego pandemicznego szoku, jaki dotknął globalną gospodarkę.

NBP stabilizuje i będzie stabilizował inflację w średnim okresie na poziomie celu NBP. Natomiast zawsze można postawić pytanie o tempo sprowadzania inflacji do celu. A to tempo, szczególnie przy negatywnych szokach podażowych oraz pandemii, nie może być nadmiernie szybkie, bo może zaszkodzić ożywieniu gospodarczemu. Tak jak powiedziałem, w żadnym razie nie ignorujemy podwyższonej inflacji, ale musimy stosować remedia odpowiednie do jej przyczyn i nie osłabić jednocześnie polskiej gospodarki.

4. Jak w zacieśnienie polityki monetarnej wpisuje się kwestia parametrów stopy rezerwy obowiązkowej, kiedy jej obecne parametry mogą ulec zmianie? Jaki byłby optymalny poziom stopy rezerwy i jej oprocentowania po pandemii? Czy należy dalej obniżać oprocentowanie stopy rezerwy?

Prezes NBP: Głównym celem wykorzystania systemu rezerwy obowiązkowej jest oddziaływanie w kierunku stabilizacji krótkoterminowych rynkowych stóp procentowych. O ile więc system rezerwy obowiązkowej jest istotny dla implementacji polityki pieniężnej, o tyle praktycznie nie ma on znaczenia dla jej restrykcyjności. Być może po pandemii wrócimy do wyższego poziomu rezerwy, ale o konkretnym poziomie będziemy dopiero dyskutować. Odpowiednia stopa rezerwy musi uwzględniać warunki płynnościowe w sektorze bankowym, a jednocześnie wspierać możliwość skutecznego stabilizowania krótkoterminowych stóp na pożądanym przez NBP poziomie.

Jeżeli chodzi natomiast o poziom oprocentowania środków rezerwy obowiązkowej, to zarówno literatura przedmiotu jak i praktyka banków centralnych w krajach rozwiniętych wskazują, że aby rezerwa obowiązkowa pełniła dobrze swoją rolę stabilizatora dla krótkoterminowych stóp procentowych rynku pieniężnego, powinna być neutralna kosztowo dla banków, czyli oprocentowana na poziomie rynkowym. Oznacza to, że optymalnym poziomem oprocentowania środków rezerwy obowiązkowej w naszych realiach jest stopa referencyjna NBP, chyba, że występują przesłanki dla ustalenia tego oprocentowania na innym poziomie.

5. Kiedy NBP mógłby zakończyć program skupu aktywów? Czy po zakończeniu programu NBP będzie reinwestować kapitał z zapadających w bilansie obligacji, czy możliwe są interwencje ad hoc na rynku obligacji, podobnie jak na FX?

Prezes NBP: W ostatnim czasie wielu komentatorów zastanawia się, kiedy Fed czy EBC zaczną zmniejszać skalę skupu aktywów. To naturalne pytanie, biorąc pod uwagę, że banki te dokonują skupu na bardzo dużą skalę. EBC nadal kupuje co miesiąc papiery wartościowe o wartości 100 mld euro, co odpowiada niemal 1 proc. PKB strefy euro. Z kolei Rezerwa Federalna skupuje 120 mld dolarów miesięcznie. Dla porównania NBP w sierpniu zakupił obligacje o wartości zaledwie 1 mld złotych, czyli niespełna 0,05 proc. PKB Polski.

NBP już dawno wyraźnie zmniejszył skalę strukturalnych operacji zakupu obligacji skarbowych i papierów gwarantowanych przez Skarb Państwa. W ciągu ostatnich 12 miesięcy skupiliśmy mniej aktywów niż w samym kwietniu 2020 r., czyli w apogeum pandemicznej recesji. Wszyscy obserwatorzy wiedzą doskonale, że NBP już dawno zmniejszył skalę skupu, w odróżnieniu od głównych banków centralnych. Dlatego my nie musimy ogłaszać teraz żadnego ograniczania skali skupu, żadnego taperingu, bo on de facto już nastąpił. Co więcej, byłoby to niezgodne z przyjętymi przez nas zasadami. Od samego początku naszego skupu konsekwentnie trzymamy się bowiem zasady, że terminy oraz skala prowadzonych działań są uzależnione od warunków rynkowych. Dzięki temu na bieżąco możemy dostosowywać skalę operacji do sytuacji rynkowej, która – jak wiemy – w warunkach pandemii potrafi zmieniać się dynamicznie.

Słowem, nadal utrzymujemy skup, którego skala jest dostosowana do warunków rynkowych. Natomiast jak zaczniemy wycofywać akomodację monetarną i podnosić stopy, to skup się skończy. Co do reinwestycji zapadających obligacji, to możemy to robić, ale nie jest to przesądzone - wszystko będzie zależało od warunków rynkowych w przyszłości.

6. Dlaczego RPP utrzymuje odniesienie do kursu złotego w komunikatach po posiedzeniach? Jaka jest rola kursu walutowego w aktualnie prowadzonej polityce NBP? Jak NBP ocenia bieżący poziom kursu PLN?

Prezes NBP: Kurs walutowy jest ważnym parametrem i amortyzatorem wstrząsów w polskiej gospodarce, o czym wielokrotnie mówiłem. Kurs złotego jest kursem płynnym, czyli kształtowanym przez warunki rynkowe, ale bank centralny może interweniować na rynku walutowym. Obecnie nadal trwa pandemia i utrzymuje się niepewność pandemiczna – o czym już powiedziałem – przez co nie wycofujemy akomodacji monetarnej. W takiej sytuacji, aprecjacja złotego nie wydaje się korzystna dla gospodarki, bo niwelowałaby częściowo efekty akomodacji monetarnej. Dlatego też od jakiegoś czasu przypominamy w komunikacie Rady, że NBP może interweniować na rynku walutowym, a ewentualne interwencje będą zależeć od warunków rynkowych.

7. Jak obecnie kształtują się prognozy NBP dla PKB i inflacji, biorąc pod uwagę ostatnie odczyty GUS (flash inflacji, struktura PKB za II kw.) w perspektywie do końca roku i w dalszych kwartałach? Jaki jest obecnie bilans ryzyk dla PKB i CPI?

Prezes NBP: O tym będziemy dyskutować na najbliższym posiedzeniu RPP. Generalnie dane o PKB i inflacji nie zmieniły zasadniczo samego kształtu ścieżek tych zmiennych w kolejnych kwartałach. Inflacja w krótkim horyzoncie będzie najprawdopodobniej trochę wyższa niż w lipcowej projekcji, ale – tak jak mówiłem – od drugiego kwartału przyszłego roku zacznie się obniżać. To, co mnie osobiście niepokoi, to wzrost cen gazu oraz możliwe kolejne podwyżki cen prądu, bo to znowu będzie negatywny szok podażowy.

Jeżeli chodzi natomiast o perspektywy koniunktury, to wydają się one dobre – pod warunkiem jednak, że następna fala pandemii nie będzie istotnie ograniczać aktywności gospodarczej. Projekcja przewiduje 5-procentową dynamikę PKB przez kolejne 3 lata i to byłby bardzo dobry scenariusz dla polskiej gospodarki. To czy tak będzie zależy jednak od rozwoju sytuacji pandemicznej, a także koniunktury globalnej. Na razie pojawiły się rysy na danych z Chin, a trochę także ze Stanów Zjednoczonych. Również w naszych danych widzimy ostatnio pewne osłabienie popytu na część towarów. Podobnie inwestycje w drugim kwartale okazały się słabsze od oczekiwań.

8. Jak NBP ocenia sytuację na rynku pracy i presję płacową (pojawiają się obawy o spiralę płacowo-cenową) w kontekście prowadzenia polityki pieniężnej? Do jakiego stopnia NBP bierze pod uwagę w swoich działaniach podwyższone obecnie oczekiwania inflacyjne?

Prezes NBP: Można oceniać, że sytuacja na rynku pracy jest ogólnie dobra. Jednocześnie, zgodnie z wynikami naszych badań, presja na wzrost płac w przedsiębiorstwach w II kw. 2021 r. wciąż była niższa niż przed wybuchem pandemii. Musimy też pamiętać, że bezrobocie jest nadal wyższe niż przed pandemią, a zatrudnienie – mimo wzrostu – niższe. Na dodatek państwo wciąż wspiera rynek pracy nadzwyczajnymi środkami, bo część miejsc pracy jest subsydiowana.

Jednocześnie mamy też obecnie wysoki wzrost PKB i szybko rosnącą wydajność pracy. W efekcie w II kw. szacowana dynamika jednostkowych kosztów pracy w gospodarce silnie się obniżyła i prawdopodobnie była nawet ujemna. W przemyśle dynamika jednostkowych kosztów pracy jest już ujemna od wielu miesięcy. Nie widzimy zatem presji kosztowej z rynku pracy, a tym bardziej jakiegoś zagrożenia tzw. spiralą płacowo-cenową. Oczywiście wzrosty funduszu płac oddziałują w kierunku wzrostu presji inflacyjnej, jednak w naszej obecnej sytuacji dzieje się to nie poprzez wzrost jednostkowych kosztów pracy, a bardziej poprzez wzrost popytu na dobra i usługi. Będzie to prowadzić do dość szybkiego domykania się nadal jeszcze ujemnej – według naszych szacunków – luki popytowej w polskiej gospodarce. Oczywiście stanie się tak tylko wówczas, gdy nasz optymistyczny scenariusz dotyczący wzrostu gospodarczego będzie się realizował i nie zostanie zaburzony przez kolejną falę pandemii.

Co do oczekiwań inflacyjnych, to są one oczywiście silnie determinowane bieżącymi odczytami inflacji, ale akurat w sierpniu rozkład oczekiwań konsumentów nieznacznie się poprawił. Profesjonalni progności wiedzą natomiast, że w przyszłym roku inflacja się obniży, co widać w ich prognozach.

9. Jaki może być wpływ Polskiego Ładu na inflację, PKB, rynek pracy?

Prezes NBP: Prace nad zmianami podatkowymi w ramach Polskiego Ładu trwają. W szczególności przedstawiciele rządu zapowiedzieli ostatnio, że projekt będzie zmieniany w zakresie składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. W efekcie, w tej chwili jest za wcześnie na szczegółowe oceny. Myślę, że w momencie finalizowania projekcji listopadowej i formułowania Opinii Rady do projektu budżetu na przyszły rok, będziemy znali już dokładny kształt tego projektu i wówczas odniesiemy się do jego skutków makroekonomicznych.

W ogólnym zarysie, przedstawione propozycje będą oznaczały zwiększenie dochodu do dyspozycji dla większości podatników, zwłaszcza tych z niższych i średnich przedziałów dochodowych. Należy zatem spodziewać się z tego tytułu pewnego impulsu konsumpcyjnego. Z drugiej strony, obniżenie obciążeń podatkowych uczyni aktywność zawodową bardziej atrakcyjną, co poprzez zwiększenie podaży pracy może hamować presję płacową w gospodarce.

10. Jakie znaczenie dla polityki monetarnej NBP ma polityka Fed, który ostatnio zasugerował (vide wystąpienie prezesa Fed w Jackson Hole), że nie będzie się spieszył z taperingiem programu skupu aktywów, a tym bardziej z podwyżkami stóp procentowych?

Prezes NBP: Fed to globalny bank centralny, bank centralny największej gospodarki świata, więc oczywiście uważnie monitorujemy jego politykę pieniężną. Szczególnie, że ta polityka ma dominujący wpływ na globalne rynki finansowe, a przez to także na globalną koniunkturę.

My oczywiście prowadzimy własną politykę pieniężną, natomiast część wyzwań z jakimi się dzisiaj mierzy Fed jest podobna do naszych. W szczególności inflacja w USA jest tak samo wysoka jak w Polsce, PKB wrócił do przedkryzysowego poziomu, a jednocześnie Fed utrzymuje akomodacyjną politykę pieniężną. Nawiasem mówiąc, Fed prowadzi w tej chwili znacznie bardziej akomodacyjną politykę niż NBP, bo nadal na ogromną skalę skupuje aktywa.

Prezes Jerome Powell w Jackson Hole wskazał, że podwyższona inflacja będzie miała najprawdopodobniej przejściowy charakter i wobec tego nie wymaga w tym momencie reakcji, a przedwczesne zacieśnienie mogłoby być dużym błędem, szczególnie w warunkach nasilenia się kolejnej fali pandemii. Zwracał uwagę, że czynniki strukturalne, które w ostatnich dekadach obniżały inflację na świecie, pozostają aktualne i prawdopodobnie po ustaniu zaburzeń pandemicznych będą znowu obniżać inflację. A to oznacza, że Fed nie zapomniał, że główną bolączką większości banków centralnych w poprzedniej dekadzie była zbyt niska inflacja i zdaje sobie sprawę, że ryzyko trwałego kształtowania się inflacji poniżej celu prawdopodobnie wkrótce ponownie może dać o sobie znać.

Jednocześnie zapowiedział, że gdyby jednak podwyższona inflacja miała się utrwalić, to oczywiście Fed zadziała. I my w pewnym sensie mamy podobną optykę. Gdyby pojawiło się ryzyko utrwalenia podwyższonej inflacji, to polityka pieniężna zostanie zacieśniona. Ale na razie jest za wcześnie na takie działanie, niepewność związana z pandemią jest zbyt duża, a naszymi działaniami nie powinniśmy obecnie hamować dopiero co rozpoczętego ożywienia. Prezes Fed w swojej wypowiedzi przekonywał, że inflacja jest podwyższona przejściowo, a nie trwale. Podał pięć ważnych argumentów przemawiających za taką tezą. Ale zapowiedział jednocześnie, że Fed będzie bardzo bacznie obserwować procesy inflacyjne, aby oceniać, czy jednak się nie myli.

My także nie możemy z pewnością wypowiadać się o przyszłości, a zwłaszcza w warunkach tak mocno podwyższonej niepewności. Jednak musimy w tych trudnych warunkach podejmować decyzje dotyczące parametrów polityki pieniężnej. Przy czym brak zmiany tych parametrów to oczywiście jest także decyzja, która ma istotne implikacje dla przyszłej sytuacji polskiej gospodarki. Oceniam, że inflacja będzie się obniżać w przyszłym roku, choć dzisiaj trudno powiedzieć, czy samoistnie powróci do celu. Jeśli nie, to mamy czas na adekwatną reakcję bez ponoszenia zbyt dużych kosztów. Jeśli natomiast pandemia zaburzy ożywienie, to wówczas przedwczesna reakcja polityki pieniężnej byłaby dla polskiej gospodarki bardzo kosztowna. Mam nadzieję, że dostatecznie tłumaczy to dlaczego – podobnie jak wiele innych banków centralnych krajów rozwiniętych – ostrożnie podchodzimy do kwestii wycofania akomodacji monetarnej. (PAP Biznes)

tus/ asa/

udostępnij: