Podwyżka stóp proc. o 40 pb. ma stłumić oczekiwania na dalsze kroki ze strony RPP – Kropiwnicki, RPP (wywiad)
Podwyżka stóp proc. o 40 pb., która znajduje oparcie w mocnych danych makro i w obawie przed rozkręceniem się spirali cenowo-płacowej, ma za zadanie stłumić oczekiwania na dalsze tego typu kroki ze strony RPP – powiedział PAP Biznes członek RPP Jerzy Kropiwnicki. Dodał, że decyzja RPP o podwyżce stóp proc. w październiku była jednomyślna.
"Tym razem postanowiłem zagłosować za podwyżką o 40 pb. a nie za sygnalną podwyżką o 15 pb, ponieważ zdałem sobie sprawę, że mówiąc ‘sygnalna’ wzbudzam oczekiwanie, że po sygnale przyjdzie akcja. Początkowo ten sygnał z RPP miał mieć znaczenie komunikacyjne, że Rada dostrzega problem, ale jeszcze nie wymaga on silnej interwencji, czyli miało to mieć charakter uspokajający. Zorientowałem się jednak, że sygnalna podwyżka odbierana jest przez moich rozmówców, zawodowych, jak i w rozmowach prywatnych, jako zapowiedź dalszego ciągu” – powiedział Kropiwnicki.
"Podnieśliśmy więc stopy o 40 pb. właśnie dlatego, żeby nie było na razie dalszych oczekiwań na podwyżki po sporym ruchu, wyższym od oczekiwań. Mam więc nadzieję, że nie będę do końca swojej kadencji, która upływa w styczniu 2022 r., już zmuszony do interwencji na rzecz wzrostu stóp procentowych, że nastąpi pewnego rodzaju uspokojenie w tym względzie” – dodał.
Członek RPP poinformował, że konieczność podwyżki stóp stała się dla niego oczywista, gdy ostatnio pojawiły się przemawiające za takim ruchem odczyty makro z polskiej gospodarki.
"Po pierwsze, do tej pory otwarte pozostawało pytanie o wysokość inflacji zarówno w ujęciu rdr, jak i mdm, ponieważ przez część obecnego roku porównania cen mogły być uważane za przesadne z uwagi na efekt bazy. Ostatnie odczyty inflacji zaskakiwały jednak nieustannym ruchem w górę. Druga rzecz, która była dla mnie ogromnie ważna, to była stopa bezrobocia, która ostatnio po raz kolejny spadła” – powiedział Kropiwnicki.
Inflacja w ujęciu CPI wzrosła we wrześniu o 5,8 proc. (kolejny w ostatnich miesiącach 20-letni rekord), a stopa bezrobocia spadła do 5,6 proc.
Kropiwnicki zwrócił także uwagę na kwestię wzrostu gospodarczego.
„Efekty bazowe są tutaj jeszcze bardziej istotne niż przy ocenie inflacji, ale mamy już dostępne dane z okresu, który nie charakteryzował się w ubiegłym roku obniżeniem aktywności gospodarczej. PKB znalazł się ponownie na dobrym trendzie w kierunku ożywienia” – powiedział.
„Ponadto, gdy przejrzałem także inne dostępne dane na temat stanu gospodarki, np. dotyczące dynamiki produkcji przemysłowej, czy stanu obrotów zagranicznych, to doszedłem do wniosku, że przyszedł czas, by przynajmniej cofnąć operację, którą Rada podjęła w maju ub. roku, obniżając stopy proc. o 40 pb. Większość z nas uznała ten ruch za konieczny dla silniejszego pobudzenia aktywności gospodarczej. Jak było widać w wynikach głosowań w Radzie byłem wówczas przeciwny takiej decyzji, więc gdy tylko pojawiła się propozycja przywracająca stan uprzedni, to oczywiście niemal entuzjastycznie poparłem taki wniosek” – dodał.
Ekonomista obawia się rozkręcenia spirali płacowo-cenowej.
„Gdy w debatach płacowych pojawia się przede wszystkim kwestia wyrównywania wynagrodzeń względem innych grup zawodowych, wieloletnich zaniedbań, odwoływanie się do poziomu płac w UE i powstrzymanie ewentualnej emigracji zarobkowej, to nie jest bardzo niepokojące, bo nie rozkręca się psychologiczna spirala. Natomiast, gdy wszyscy pracobiorcy reprezentowani przez swoje związki zawodowe, czy przez inne organizacje, jak np. w służbie zdrowia, zaczynają motywować kwestie podwyżki płac drożyzną, spadkiem płac realnych, a następnie pracodawcy tym żądaniom ulegają, a następnie podnoszą ceny, argumentując to wzrostem kosztów, to w warunkach silnego wzrostu gospodarczego tak powodowany wzrost cen towarów i usług może stanowić, choć nie zawsze musi, zainicjowanie spirali cen i płac. Obawiam się, że takie zjawisko mogłoby się pojawić w Polsce, dlatego też zagłosowałem za podwyżkami stóp” – powiedział.
Członek RPP ubolewa, że w Polsce nie ma systematycznych badań dotyczących tego, jak uzasadniane są żądania płacowe, jakie motywacje są zgłaszane przez stronę społeczną i czy to się następnie odbija w deklaracjach dotyczących kosztów oraz cen towarów i usług u tych pracodawców, którzy odpowiedzą pozytywnie na presję płacową.
Jako kolejną przesłankę za podwyżką stóp proc. Kropiwnicki wymienił oczekiwanie, że banki być może zrezygnują z opłat za prowadzenie rachunków bieżących, które wprowadziły w trakcie pandemii.
"Jak się okazało, na obniżonych stopach procentowych banki wiele nie straciły, skoro wszystkie prawie wykazały całkiem solidne zyski za ubiegły rok” – dodał.
Kropiwnicki przyznał, że przy głosowaniu ws. podwyżki stopy rezerwy obowiązkowej miał „moment zawahania”, ale ostatecznie Rada głosowała w październiku we wszystkich punktach jednomyślnie.
„Wszyscy członkowie RPP poparli wniosek o podwyżki stóp procentowych NBP oraz stopy rezerwy obowiązkowej” – dodał.
Wyjaśniając swoją decyzję dotyczącą stopy rezerwy Kropiwnicki wskazał, że takie działanie oznacza bardzo skuteczne cięcie podaży kredytu, ale przy wysokich wskaźnikach inflacji i przy prognozach, że wskaźnik CPI może do końca tego roku jeszcze wzrosnąć, trzeba się nad tym poważnie pozytywnie zastanowić.
Kropiwnicki zwrócił w tym miejscu uwagę, że niektóre z działań w zakresie polityki fiskalnej, które mają charakter bardzo prospołeczny i z tego punktu widzenia je popiera, z pewnością będą miały efekt wzmacniający popyt.
"Jeżeli przy pomocy podatków i wydatków publicznych zmniejsza się dochód do dyspozycji najbogatszych grup, które mają tendencję do oszczędzania i przesuwa się środki w stronę grup o niższych dochodach, które wydają niemal 100 proc. na konsumpcję bieżącą, to presja popytowa na gospodarkę musi wzrastać. Dodatnio na popyt będą także oddziaływały wielkie infrastrukturalne projekty inwestycyjne, które właśnie się rozpędzają” – dodał.
Kropiwnicki poinformował, że nie widzi konieczności dalszego podwyższania poziomu stopy rezerwy obowiązkowej.
Członek RPP przyznał, że nie wie, jak będzie kształtować się inflacja w przyszłym roku.
„Kto rok temu by przypuszczał, że ceny ropy naftowej w tym roku mogą przekroczyć 90 USD/b? Dzisiaj się okazuje, że to jest możliwe. Rok temu nikt nie przypuszczał, że może być kryzys gazowy, że mogą tak pęknąć wszystkie łańcuchy zaopatrzenia. Kolejny problem to rosnąca bezwzględność polityków-ekologów z UE, którzy zupełnie nie uwzględniają faktu, że kraje Europy Środkowej są na dorobku. Kraje zachodnie nie biorą pod uwagę, że rozbudowały swoją energetykę w stronę źródeł alternatywnych przy znacznie wyższym niż u nas poziomie rozwoju gospodarczego, a u nas to dopiero się zaczęło. Nie widać solidarności europejskiej. Nie wiem też wobec powyższego co się może zdarzyć z cenami w przyszłym roku” – skonkludował.
Na październikowym posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej, wbrew oczekiwaniom rynku, podwyższyła stopy procentowe - referencyjną o 40 pb do 0,50 proc., lombardową o 50 pb do 1,0 proc., redyskontową weksli do o 40 pb do 0,51 proc., dyskontową weksli o 40 pb do 0,52 proc. RPP utrzymała stopę depozytową na poziomie 0,0 proc.
Prezes NBP A. Glapiński poinformował w ub. czwartek, że bank centralny będzie dłuższy czas przyglądać się efektom podwyżki stóp procentowych i celowo nie mówi czy podwyżka była jednorazowa, czy to początek cyklu. Dodał, że wycofanie akomodacji monetarnej ma na celu niedopuszczenie do utrzymania się podwyższonej inflacji w średnim okresie.
Ponadto RPP 6 października podjęła decyzję o podwyższeniu podstawowej stopy rezerwy obowiązkowej do 2,0 proc. z 0,50 proc., co ma zastosowanie począwszy od okresu utrzymywania rezerwy rozpoczynającego się w dniu 30 listopada 2021 r.
RPP obniżyła wiosną 2020 r. stopę referencyjną do 0,10 proc., w trzech krokach po 50, 50 i 40 pb., a także obniżyła w marcu ub. roku stopę rezerwy obowiązkowej do 0,50 proc. z 3,50 proc. i ustaliła poziom oprocentowania środków rezerwy na poziomie stopy referencyjnej.
Rafał Tuszyński (PAP Biznes)
tus/ osz/
