Obawy o recesję uderzają w miedź; fundamenty na razie nie uzasadniają takich spadków cen - DM BOŚ (opinia)
Notowane od kilku miesięcy spadki cen na rynku miedzi wynikają z obaw o globalną recesję, fundamenty ich na razie nie uzasadniają - oceniła w rozmowie z PAP Biznes Dorota Sierakowska, analityk DM BOŚ. Jej zdaniem w najbliższych tygodniach nie można wykluczyć korekcyjnego odbicia, szansą na krótkoterminową poprawę sytuacji jest ożywienie gospodarki Chin.
Po osiągnięciu przez ceny miedzi rekordowych poziomów w marcu, notowania od kilku miesięcy mocno spadają. W drugim kwartale ceny miedzi na LME spadły o 20 proc. i był to najgorszy kwartał na rynku tego metalu od 10 lat.
We wtorek miedź w Londynie staniała ponad 4 proc., do 7.670,00 USD za tonę, najniżej od 19 miesięcy. W środę metal kontynuuje spadki i jest wyceniany już poniżej 7.500 USD za tonę.
"Na początku inwazji Rosji na Ukrainę mieliśmy ruch w górę na metalach przemysłowych wynikający z obaw o ich dostępność. Później strach przechylił wahadło w drugą stronę i zaczęły się pojawiać uzasadnione obawy przed recesją. Spadki na rynku miedzi trwają w zasadzie już od początku marca. Miedź jest wykorzystywana w koniunkturalnych, przemysłowych branżach: transport, budownictwo, elektryka, elektronika. Obawy przed recesją były dominującym czynnikiem, który przeważał na rynkach metali przemysłowych w ostatnich miesiącach" - powiedziała PAP Biznes Dorota Sierakowska, analityk DM BOŚ.
"Do spadku cen miedzi przyczyniły się też lockdowny w Chinach oraz działania inwestorów instytucjonalnych. W ostatnich miesiącach inwestorzy instytucjonalni, fundusze, powiększali swoje krótkie pozycje na rynku miedzi, te pozycje są najwyższe od kwietnia 2020 roku, praktycznie od epicentrum pandemii" - dodała analityczka.
Jak zauważyła, widać duży rozdźwięk między działaniami inwestorów a fundamentami, bo fundamenty nie odzwierciedlają tych spadków cen.
"Patrząc z fundamentalnego punktu widzenia nie mamy póki co do czynienia z nadwyżką miedzi na globalnym rynku. Nie ma ogromnej podaży surowca, która by uzasadniała te spadki cen. Zapasy miedzi są relatywnie niskie, nie ma ogromnych ilości miedzi na rynku. Inwestorzy dopiero tego oczekują w przyszłości, pozycjonują się pod recesję" - oceniła Sierakowska.
"Nie mamy też na razie do czynienia z większym przestojem, jeśli chodzi o popyt na miedź. W kluczowych gospodarkach świata dopiero zaczynamy widzieć oznaki ochłodzenia, spowolnienia gospodarczego. Dopiero w okolicach maja, czerwca zaczęło to być widoczne, ale nie na tyle, by istotnie powiększyły się zapasy, bo podaż miedzi się zmniejszyła. Popyt tylko trochę wolniej rośnie. Mamy względną równowagę" - dodała analityczka DM BOŚ.
Jak wskazała, pojawia się pytanie, czy te spadki cen miedzi nie są przesadzone, czy pesymizm na rynku, największy od dwóch lat, nie jest już mocno uwzględniony w cenach. Oceniła, że krótkoterminowo rynek jest już dość wyprzedany.
"Moim zdaniem w najbliższych tygodniach wiele przemawia za korekcyjnym odbiciem w górę, przede wszystkim z powodu znoszenia lockdownów w Chinach, choć nie wiadomo, czy restrykcje nagle nie wrócą" - powiedziała Dorota Sierakowska.
Dodała, że zamknięcie krótkich pozycji przez kilka funduszy mogłoby doprowadzić do odbicia czysto technicznego, spekulacyjnego.
"W krótkoterminowej perspektywie możemy zobaczyć odbicie od kilku do 10 proc., ale jeśli gospodarka globalna wejdzie w recesję, to ceny miedzi nie będą odbijać na przestrzeni nawet roku. Myślę, że notowania miedzi pozostaną w okolicach, które widzimy obecnie, czyli ok. 8 tys. USD/t, może niżej. To Chiny będą głównym rozgrywającym w najbliższych miesiącach" - powiedziała analityczka DM BOŚ.
(PAP Biznes), #KGHpel/ ana/
