Przejdź do treści

udostępnij:

Inflacja w Polsce może utrzymać się na dwucyfrowym poziomie do końca '23 - Kurtek, Pocztowy (wywiad)

Do końca 2022 r. inflacja w Polsce prawdopodobnie utrzyma się powyżej 18 proc. rdr i choć po szczycie w lutym przyszłego roku wskaźnik cen powinien się obniżać są małe szanse, że zejdzie do jednocyfrowego poziomu do końca 2023 r. - ocenia główna ekonomistka Banku Pocztowego Monika Kurtek. Ścieżka dla inflacji w dłuższym horyzoncie będzie mocno zależna od decyzji rządu i sytuacji na rynku surowców.

"Wydaje się, że inflacja w październiku może znaleźć się w okolicy 18 proc. i nie widzę na razie szans, żeby w najbliższych miesiącach wskaźnik cen mógł zejść na niższe poziomy – raczej utrzyma się na poziomie '18 plus' do końca roku. Jest też duże ryzyko w lutym, przy bardzo niskiej bazie odniesienia z tego roku, że inflacja wyniesie ok. 20 proc. Pierwszy kwartał przyszłego roku będzie ogólnie jeszcze bardzo trudny pod względem inflacji, natomiast od II kw. powinniśmy obserwować już jej delikatne hamowanie" - powiedziała PAP Biznes ekonomistka.

"Nie spodziewam się jednak tego, że skończymy przyszły rok na jednocyfrowym poziomie. Inflacja znajdzie się w okolicach 10 proc. w grudniu 2023 r., to oczywiście będzie zauważalny spadek – z około 20 proc. w lutym – niemniej, niestety może nie udać się zejść na niższe, jednocyfrowe poziomy" - dodała.

Jak podkreśla Kurtek, w nadchodzących miesiącach wciąż rosnąć będą ceny żywności i surowców energetycznych.

"Od kilku miesięcy ceny żywności zaskakują in plus i – szczególnie w miesiącach jesiennych – te niespodzianki mogą być bardzo duże. Dopiero w nadchodzących miesiącach zobaczymy bowiem w cenach żywności koszty, które ponosili w ostatnim czasie i ponoszą teraz przedsiębiorcy, i które przeniesione zostaną na ceny końcowe. Dla żywności istotny też jest oczywiście czynnik sezonowany – o tej porze roku ceny żywności zwykle idą w górę" - powiedziała ekonomistka.

"Jeżeli chodzi o paliwa to wciąż mamy dużą zmienność i niepewność, ale ogólnie można zakładać, że surowce energetyczne będą drogie. I choć będziemy mieli zamrożenie cen dla gospodarstw domowych, to znaczna część firm już odczuwa podwyżki cen energii, co będzie przekładało się na ceny towarów i usług" - dodała.

Ekonomistka wskazuje, że ścieżka dla inflacji w dłuższym horyzoncie będzie mocno zależna od decyzji rządu, w tym przedłużania lub wygaszania obowiązujących obecnie tarcz antyinflacyjnych.

"To, co będzie dziać się z inflacją w dłuższym horyzoncie, w dużej mierze zależy także od tarcz antyinflacyjnych. Zakładam, że zostaną one utrzymana do końca 2023 r., ale jeśli do stycznia 2024 r. rząd zacznie 'odwracać' tarcze, nawet jeśli będzie to stopniowe 'odwracanie', to inflacja znowu będzie podbijana ze względu na podwyżki podatków. To jednak bardzo odległa perspektywa, więc trudno w tym momencie prognozować" - powiedziała PAP Biznes Kurtek.

"Przed nami zimowe miesiące i choć póki co pogoda jest łagodna, a magazyny gazu są zapełnione, to przyszłoroczna zima może być trudniejsza. Zapasy gazu niekoniecznie będą tak duże, jak obecnie. To m.in. jeden z czynników, który będzie powodował, że inflacja w przyszłym roku może utrzymywać się na podwyższonym poziomie" - dodaje.

W ocenie Kurtek, inflacja w Polsce może wrócić do celu NBP dopiero w 2025 r., choć - jak zaznacza - jest to optymistyczny scenariusz.

"W optymistycznym scenariuszu można założyć, że inflacja zejdzie do celu NBP w 2025 r., ale zakładałabym, że może to być jeszcze później, m.in. ze względu na całą transformację energetyczną, która musi dokonać się w Europie i u nas oczywiście również. Wszystkie plany robione przed wojną są już nieaktualne – transformacja musi nastąpić szybciej i po wyższych kosztach, co wszyscy odczujemy" - powiedziała.

"Polska jest też trochę uzależnione od tego, jak szybko z transformacją poradzą sobie bogate kraje Europy, głównie Niemcy. Wydaje się, że gdyby oni przeszli tę transformację w szybszym tempie niż reszta to jest szansa, że ceny surowców energetycznych będą się stopniowo stabilizować lub nawet spadać. Ogólnie rzecz biorąc musimy przygotować się na to, że po wielu latach bardzo niskiej inflacji czy nawet deflacji, przyszedł czas podwyższonej inflacji, który potrwa kilka lat" - dodała.

Główna ekonomistka Banku Pocztowego zakłada, że Rada Polityki Pieniężnej na listopadowym posiedzeniu podniesie stopy procentowe o 25-50 pb. później przejdzie w tryb "wait and see".

"Wsłuchując się w głosy płynące z RPP wydaje się, że większość członków zakłada, że cykl podwyżek stóp się kończy mimo, że inflacja cały czas zaskakuje w górę. Rada jest raczej przekonana, że stopy procentowe powinny zatrzymać się mniej więcej na obecnym poziomie. Być może listopadowa projekcja, w której ścieżka inflacji zostanie zrewidowana w górę, a PKB – w dół, będzie jeszcze ostatnim impulsem, żeby delikatnie podnieść stopy. Spodziewam się ruchu o 25-50 pb. do 7,00-7,25 proc. i wstrzymania cyklu na tym poziomie. Rada zapewne nie ogłosi, że kończy cykl - raczej zakomunikuje przerwę i tryb 'wait and see'" - powiedziała.

Kurtek podkreśla, że choć stopy procentowe w Polscy mogłyby wzrosnąć powyżej prognozowanych obecnie 7,00-7,25 proc., to w obecnej sytuacji makroekonomicznej trudno zakładać, że dużo wyższe stopy byłyby skutecznym narzędziem w walce z inflacją, która jest globalnym zjawiskiem.

"RPP wydaje się być przekonana, że zrobiła tyle, ile mogła i że dalsze podwyżki stóp nie obniżą inflacji, a tylko spowodują recesję. Obrano tu zupełnie inną strategię niż np. Fed, który podwyższa stopy w szybkim tempie i na dużą skalę, oczekuje recesji i spodziewa się, że spadek PKB obniży inflację, ale dzięki temu potem gospodarka szybciej wyjdzie z obecnego kryzysu" - powiedziała.

"Według mnie stopy procentowe mogłyby znaleźć się na wyższym niż 7,00-7,25 proc. poziomie, ale czy aż na takim poziomie, jak inflacja – mam wątpliwości. Na część tej inflacji, której aktualnie doświadczamy, polityka monetarna nie ma po prostu wpływu. Czysto teoretycznie powinniśmy podnosić stopy w ślad za inflacją i czekać aż ona spadnie, niemniej problem jest dużo bardziej złożony. Trzeba wziąć m.in. pod uwagę fakt, że inflacja nie jest aktualnie problemem tylko krajowym, ale niestety ogólnoświatowym" - dodała.

Patrycja Sikora (PAP Biznes)

pat/ ana/

udostępnij: