Przestrzeń do obniżek stóp proc. w Polsce raczej dopiero w II poł. '24 r. - Benecki, ING (opinia)
Przestrzeń do obniżek stóp procentowych w Polsce pojawi się prawdopodobnie dopiero w drugiej połowie 2024 r., gdy realna będzie perspektywa powrotu inflacji do celu w 2025 r. - prognozuje główny ekonomista ING Banku Śląskiego Rafał Benecki. Według prognoz banku, PKB Polski w 2023 r. wzrośnie o 0,5 proc.
"Nie spodziewamy się w najbliższym czasie obniżek stóp procentowych, widzimy je dopiero w drugiej połowie 2024 r. Przez pewien czas nasze podejście było trochę kontrowersyjne, odstające od tego, co zakładał konsensus i wycena rynkowa. Niemniej w ostatnim czasie NBP zmienił swoją retorykę właśnie w tym kierunku" - powiedział Benecki podczas wtorkowego webinaru ING.
"W czasie ostatniej konferencji prezes NBP mówił w zasadzie o ewentualności podwyżek lub braku zmian stóp, a wcześniej zapowiadał cięcia. W ostatnich miesiącach podejście NBP zmieniło się i pomimo spowolnienia gospodarczego bank przestał mówić o cięciach stóp. Zakładamy dosyć późne obniżki - dopiero kiedy uda się zapanować nad inflacją bazową i szoki podażowe będą stopniowo wygasały" - dodał.
Jak wskazał Benecki, choć wskaźnik CPI hamuje, to problemem pozostaje uporczywość inflacji bazowej.
"Szok inflacyjny z ostatnich lat i wewnętrzna polityka gospodarcza wykreowały nam uporczywość inflacji - choć teraz CPI spada, to problemem jest uporczywość inflacji bazowej. Wygasanie tego komponentu będzie powolne. Mamy już dwa kwartały recesji w konsumpcji, a najnowsze dane o inflacji za marzec pokazały, że inflacja bazowa rośnie w tempie zbliżonym do najszybszych wzrostów z 2022 r." - powiedział ekonomista.
"Słyszymy też ze strony firm, że pojawia się bariera popytu, że podnoszenie cen jest trudniejsze, tak też pokazują ankiety NBP. Niemniej, bariera ta jest teraz jednym z mniejszych zmartwień z jakimi borykają się firmy i - patrząc historycznie - nie jest aż takim dużym zmartwieniem" - dodał.
Ekonomista podkreślił, że obserwowane załamanie w konsumpcji nie jest wystarczające, żeby istotnie obniżyć dynamikę inflacji bazowej.
"Wzrost majątku, dochodów w ostatnich latach był bardzo duży, co oczywiście ma swoje pozytywy, ale niestety pech polega na tym, że presja cenowa pojawiła się przed pandemią, a potem pojawiły się dwa duże inflacyjne szoki - pandemia i wojna. Kombinacja tych czynników spowodowała, że inflacja w Polsce mocno wzrosła i dziś wygasa stosunkowo wolno" - powiedział Benecki.
"Choć mamy załamanie w konsumpcji, to jest ono niewystarczające, żeby istotnie poprawić dynamikę inflacji bazowej. Jesteśmy jeszcze bardzo daleko od celu inflacyjnego. Co więcej, kiedy w 2024 r. pojawi się ożywienie, będzie trudno zapanować nad inflacją" - dodał.
ING Bank Śląski prognozuje, że dynamika PKB Polski w 2023 r. wyniesie 0,5 proc., a wśród głównych czynników spowolnienia gospodarczego w Polsce główny ekonomista banku wskazuje na załamanie konsumpcji.
"Oczekujemy w tym roku wzrostu PKB o 0,5 pkt. proc. Główny powód spowolnienia gospodarczego w Polsce to zatarcie się głównego silnika wzrostu, którym była konsumpcja. Tempo funduszu płac w sektorze przedsiębiorstw jest negatywne, inflacja zaczęła rosnąć szybciej od płac, a nawet od całego funduszu płac, więc konsumpcja się pogorszyła. W ciągu ostatnich paru lat konsumpcja była dominującym elementem koniunktury, dziś w naszych przewidywaniach na 2023 r. wkład konsumpcji jest zbliżony do zera" - powiedział Benecki.
"Zatarł się główny silnik i to pokazuje, że jednak polityka gospodarcza, która mało myśli o przyszłej inflacji, w którymś momencie zaczyna działać negatywnie. Oczywiście mieliśmy pecha, że pojawiły się dwa szoki - pandemiczny i wojenny - ale trzeba przyznać, że w ostatnich latach polityka gospodarcza była mocno ekspansywna, szczególnie przed i w czasie pandemii. To spowodowało, ze zewnętrzne szoki inflacyjne bardzo mocno rozlały się po polskiej gospodarce i teraz widzimy tego efekty uboczne" - dodał.
Choć w drugiej połowie 2023 r. konsumpcja powinna odbić, to - w ocenie Beneckiego - nie będą to wzrosty zbliżone do notowanych przed pandemią.
"Zakładamy, że możemy doświadczyć trzech kwartałów spadku konsumpcji w ujęciu rok do roku - to coś, czego nie widzieliśmy od paru dekad w polskiej gospodarce. Zakładamy jednak, że w drugiej połowie roku może nastąpić zmiana. Konsumpcja odbuduje się, ale nie będzie rosła aż tak bardzo jak przed pandemią i jak podczas odbicia popandemicznego" - zaznaczył ekonomista.
W 2024 r. ING spodziewa się wzrostu PKB Polski o niecałe 3 proc. - z ryzykami odchylonymi w jedną i drugą stronę.
EWENTUALNA EKSPANSJA FISKALNA PRZED WYBORAMI RYZYKIEM DLA INFLACJI
Zdaniem Rafała Beneckiego z ING, choć obecnie rząd sygnalizuje zachowawcze podejście do polityki fiskalnej, zbliżające się wybory rodzą ryzyko wzrostu wydatków, co może pogorszyć perspektywy dla inflacji.
"Dziś rząd prowadzi ostrożną politykę budżetową, pokazuje bardziej zachowawcze podejście. Deficyt za 2022 r. był trochę niższy od naszych oczekiwań, duża część potrzeb pożyczkowych jest już sfinansowana, ale jednak w najbliższym czasie budżet ma kilka dużych wyzwań - ogromne wydatki na obronność, transformację energetyczną i zbliżające się wybory" - powiedział Benecki.
"W czasie tych wyborów mogą wydarzyć się różne rzeczy, sugeruje to chociażby ostatnia, szybka decyzja o wstrzymaniu importu ukraińskiego zboża przez Polskę. To pokazuje, że jednak rok wyborczy może obfitować w różne, zaskakujące zwroty akcji i również ta sytuacja budżetowa i ostrożne podejście do wydatków może się zmienić. W efekcie przebieg konsumpcji może być lepszy niż obecnie prognozujemy, a inflacji - gorszy" - dodał.
W ocenie Beneckiego, ewentualne zwiększone wydatki przed wyborami mogą spowodować, że inflacja pozostanie wysoka przez dłuższy czas.
"Patrząc na zagrożenia ze strony polityki budżetowej, to choć dług dosyć szybko schodzi - tu Polska wygląda całkiem dobrze w porównaniach międzynarodowych - to jednak inwestorzy są bardzo ostrożni. W ciągu ostatniego półtora roku do Polski napłynęło bardzo mało świeżego kapitału" - powiedział Benecki.
"Inwestorzy zagraniczni są ostrożni i widzą różne scenariusze związane z wyborami. W związku z tym polityka budżetowa powinna być wciąż ostrożna. Obawiamy się jednak, że przed wyborami mogą pojawić się jakieś spore wydatki, co będzie oznaczało lepszą koniunkturę, ale również dłuższy okres wysokiej inflacji" - dodał. (PAP Biznes)
pat/ asa/
