Polsce nie powinien grozić credit crunch z powodu ograniczeń po stronie kapitałów banków - Szpunar, NBP
Polsce nie powinno grozić limitowanie przez banki podaży kredytu z powodu ograniczeń po stronie ich kapitałów - poinformował PAP Biznes dyrektor Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych NBP, Piotr Szpunar. Dodał, że sektor bankowy w Polsce nie mierzy się z problemami, które spowodowały ostatnie zawirowania w sektorze za granicą.
"W Polsce nie powinno grozić zjawisko credit crunch, definiowane jako limitowanie przez banki podaży kredytu z powodu ograniczeń po stronie ich kapitałów. Co prawda banki poniosły straty na portfelach obligacji w związku z szokiem stóp procentowych, co wpłynęło negatywnie na ich kapitały, natomiast marże odsetkowe również mocno wzrosły i stanowią znaczne źródło dochodów banków. Pierwszą linią buforów na wypadek strat, czy kolejnych rezerw na kredyty frankowe, są zyski banków. Oczywiście pewną niewiadomą jest skala dalszych rezerw na CHF i możliwości emisji instrumentów dłużnych na potrzeby MREL. Jeśli MREL trzeba będzie spełnić kapitałem, to przestrzeń się nieco zawęża" - powiedział Szpunar.
Dyrektor DABE NBP wskazał, że kilka banków już wyemitowało obligacje pod wymogi MREL, a przy plasowaniu emisji pomaga obecność EBOiR, przy czym widać także, że są inwestorzy instytucjonalni, którzy oceniają polskie banki jako stabilne i kupują ich instrumenty dłużne.
"Do uzupełnienia wymogów MREL zostało do końca roku jeszcze kilkanaście miliardów zł i nawet jeżeli nie udałoby się tego uzupełnić emisją długu, to banki spokojnie pokryją to swoim kapitałem, bez problemów dla współczynników kapitałowych" - dodał.
Bankowy Fundusz Gwarancyjny wyraził pod koniec marca oczekiwanie, że polskie banki spełnią wymogi MREL w unijnym terminie, tj. do końca 2023 r. zgodnie z wymogiem ustawowym. Analitycy szacują, że emisje pod wymóg MREL przez giełdowe banki w 2023 r. wynieść mogą około 20 mld zł.
Szpunar zaznacza, że polski sektor bankowy nie mierzy się z problemami, które doprowadziły do problemów Sillicon Valley Bank, czy Credit Suisse.
"Po pierwsze, dywersyfikacja źródeł finansowania w polskim systemie jest o wiele większa. Głównym źródłem finansowania są depozyty klientów, głównie detaliczne, które w ok. 60 proc. są gwarantowane przez BFG. Relacja kredytów do depozytów jest znacznie niższa od 1, więc finansowanie jest niejako nadmiarowe i można powiedzieć, że z tej nadwyżki banki kupiły papiery wartościowe, a szok stopy procentowej doprowadził do ich przeceny" - wskazał Szpunar.
Jak wyjaśnia, część papierów, około połowy portfela sektora, jest trzymana przez banki w portfelu handlowym (available for sale), gdzie zmiany wartości rynkowej markt-to-market są odnoszone na kapitały.
"Ważne jest to, że współczynniki kapitałowe zostały uszczuplone, ale w umiarkowanym stopniu. Co więcej, jeśli banki nie będą sprzedawały tych obligacji, to negatywny efekt wyceny będzie stopniowo odwracany wraz ze zbliżaniem się do terminu wykupu tych obligacji. Około połowa papierów jest trzymana do zapadalności, więc są amortyzowane liniowo i generują stratę tylko przez to, że koszty finansowania wzrosły bardziej niż wynosi średnia rentowność tego portfela" - dodaje.
Szpunar podkreślił, że sektor jest bardzo płynny, a banki posiadają m.in. bony pieniężne NBP o wartości ponad 270 mld zł.
"Ale nawet, gdyby całkiem hipotetycznie, miały pojawić się jakieś problemy z płynnością, to jest jeszcze zawsze możliwe wsparcie ze strony NBP. Dobrym przykładem szybkiej reakcji NBP w sytuacji wzrostu awersji do ryzyka był Pakiet zaufania z 2008 roku. Aby złagodzić napięcia rynkowe NBP błyskawicznie zasilił wówczas banki w płynność zarówno w złotych, jak i w walutach obcych" - dodał.
Rafał Tuszyński (PAP Biznes)
tus/ asa/
