Przejdź do treści

udostępnij:

Konieczny system zachęt podatkowych, by przyciągnąć debiutantów na GPW - Papierski, EY (wywiad)

Przy obecnym braku pozytywnej atmosfery wokół rynku, kolejnych debiutantów można przyciągnąć na GPW poprzez system zachęt instytucjonalnych i podatkowych. W przypadku osób fizycznych potrzebne są narzędzia do promowania długoterminowego inwestowania - uważa Jakub Papierski, senior advisor, EY-Parthenon.

"Jeśli zależy nam na rozwoju polskiego rynku kapitałowego, to potrzebny jest impuls regulacyjny np. w postaci zachęt podatkowych, które spowodowałby, że Polakom będzie opłacało się inwestować długoterminowo, a potencjalnym emitentom bardziej będzie się kalkulowało pozyskiwać kapitał na rozwój przez wejście na giełdę. Bez takiego impulsu, ciężko będzie w krótkim czasie poprawić atmosferę wokół polskiego rynku kapitałowego" - powiedział w rozmowie z PAP Biznes Jakub Papierski.

"Przypomnę tylko, że warszawska giełda została stworzona trzy dekady temu jako wynik bardzo świadomej decyzji ówczesnych władz. Należy ubolewać, że nie ma dzisiaj takiego imperatywu, który przyczyniłby się do zbudowania mocnej giełdy i stworzenia dojrzałego rynku kapitałowego, który wspierałby inwestycje w sferze realnej. Dlatego mówię o potrzebie wprowadzania zachęt podatkowych, które są dzisiaj potrzebne, do wyciągnięcia giełdy z kolein, w których od dawna tkwi. Taki impuls jest potrzebny bowiem sama giełda może nie być w stanie się z nich wydobyć" - dodał.

Jego zdaniem, warto rozważyć rozwiązania, które wesprą emitentów i zachęcą ich do pozyskania kapitału na rynku regulowanym.

"Najbardziej szczelne i akceptowalne mogą być rozwiązania związane z ulgą podatkową dotyczącą konkretnych inwestycji, które umożliwiłyby odliczenia podatkowe dla spółki, która pozyskała kapitał na te inwestycje właśnie poprzez giełdę" - powiedział.

"Załóżmy sytuację, w której spółka chce zrealizować projekt inwestycyjny i pozyskała na jego finansowanie 100 mln zł od inwestorów giełdowych. Spółka taka mogłaby mieć prawo do ulgi podatkowej w wysokości np. 200 mln zł, tak aby odzwierciedlić również element finansowania dłużnego. Kwota 200 mln zł mogłaby zostać uwzględniona w rozliczeniu podatkowym spółki np. w ciągu następnych trzech do pięciu lat w postaci ulgi inwestycyjnej przyspieszającej amortyzację i zmniejszającej obciążenie podatkowe. To mechanizm podobny do tego, który przez kilka lat funkcjonował w przeszłości" - dodał.

Senior advisor EY-Parthenon ocenia, że konieczne byłoby uszczelnienie tego mechanizmu poprzez np. ograniczenia dotyczące wypłaty dywidendy czy nabycia istotnych aktywów od powiązanych inwestorów, aby zapewnić że przepływ pieniądza pozyskanego z giełdy rzeczywiście będzie ukierunkowany na nowe inwestycje i rozwój.

"W ten sposób giełda wypełni swoje fundamentalne zadanie czyli zapewni transfer kapitału na rozwój i wzrost gospodarczy, a gdy ten wprost przekłada się na zatrudnienie oraz wpływy z podatku VAT to z perspektywy każdego ministra finansów warto poświęcić temu zagadnieniu chwilę uwagi" - powiedział.

Jego zdaniem, w zakresie zachęt podatkowych dla inwestorów indywidualnych należy rozważyć wprowadzenie narzędzi, które będą promowały długoterminowe formy inwestowania.

"Mam na myśli takie, które niezależnie od wyboru instrumentu będą trwały np. co najmniej trzy lata. Wtedy rzeczywiście możemy bowiem mówić o prawdziwym zaangażowaniu w proces inwestycyjny czyli transmisji oszczędności na długoterminowe inwestycje. Mam nadzieję, że płynąca zewsząd argumentacja dotycząca zastosowania takiego rozwiązania wspierającego długoterminowe inwestycje ostatecznie przekona ministerstwo finansów, dotychczas niechętne zachętom podatkowym wspierającym giełdę" - powiedział senior advisor, EY-Parthenon.

W ocenie Jakuba Papierskiego, obecna sytuacja na rynku kapitałowym jest dość skomplikowana. Są trzy główne powody, które sprawiają, że inwestowanie na giełdzie nie jest modne wśród inwestorów indywidualnych.

"Po pierwsze, stopy procentowe znajdują się na rekordowo wysokim poziomie, ale w porównaniu z inflacją są relatywnie niskie. Sprawia to, że banki przyciągają oszczędności klientów mocniej niż w ciągu kilku ostatnich lat. Wolą oni ulokować gotówkę na 7-8 proc. na rachunkach depozytowych niż podejmować ryzyko związane z inwestowaniem" - powiedział.

Również koszt pieniądza dla firm, które rozważają inwestycje, jest relatywnie wysoki, bo przy wysokich stopach procentowych uruchamianie nowych inwestycji jest zwyczajnie droższe niż miało to miejsce wcześniej. W efekcie, jest relatywnie niewiele atrakcyjnych, rozwojowych projektów, które można by finansować przez giełdę.

Papieski dodał, że giełdowym debiutom nie sprzyja otoczenie makroekonomiczne, a także szeroko rozumiany koszt bycia notowanym na GPW.

"Mam tu na myśli, w szczególności, wymóg pełnego raportowania i transparentności wyłącznie przez spółki giełdowe, bowiem firmy finansowane innym kapitałem, na przykład z funduszu private equity nie mają takiego obowiązku. To aspekt zniechęcający wielu potencjalnych emitentów. Co więcej dla wielu rozważających wybór sposobu finansowania jest to decydujący czynnik sprawiający, że rezygnują oni z wejścia na warszawski parkiet" - powiedział.

"Do tego należy dołożyć daleko posunięte obowiązki informacyjne wynikające z europejskiej dyrektywy MIFID. Koszt tej ‘infrastruktury’ rynku, pomimo szczytnych celów, w tym momencie także nie sprzyja rozwojowi polskiego rynku kapitałowego" - dodał senior advisor, EY-Parthenon.

Jakub Papierski wskazuje też na fundamentalny konserwatyzm polskich klientów, którzy posiadają zasoby pieniężne.

"Przeprowadziliśmy badanie, z którego wynika, że w ciągu ostatnich 15 lat, kiedy zamożność Polaków wzrosła ponad trzykrotnie, oszczędności lokowano - przede wszystkim - w depozyty i produkty powiązane ze stopą procentową, w tym zwłaszcza w obligacje Skarbu Państwa. Tego typu oszczędności wzrosły ponad czterokrotnie, a wszystkie inne zyskały w tym czasie niespełna dwukrotnie. To pokazuje silną tendencję Polaków do lokowania nadwyżek finansowych w bardzo bezpieczny sposób, przy wykorzystaniu do tego celu instrumentów pozagiełdowych" - powiedział.

Tymczasem statystyki z wielu rynków zagranicznych wykazują znacznie większe zaangażowanie klientów w zakup produktów inwestycyjnych, które - zdaniem Papierskiego - również w Polsce powoli powinno postępować. Oznacza to m.in. fundamentalną potrzebę konsekwentnej edukacji polskich klientów w zakresie inwestowania w inne klasy aktywów, inne instrumenty czy rynki.

Zdaniem Papierskiego, propozycje, zgłaszane przez przedstawicieli branży maklerskiej, dotyczące odłączenia domów maklerskich od banków nie przyniosą pozytywnych efektów.

"Wiele lat temu narzekaliśmy, że banki i domy maklerskie mają odrębne bazy klientów i trudno im wzajemnie oferować swoje produkty. Dzisiaj usługa maklerska jest immanentną częścią szeroko rozumianej usługi bankowo-finansowej, którą oferuje nowoczesny bank. Nie do końca widzę argumenty, żeby wyłączać domy maklerskie ze struktur bankowych. Nie ma wyraźnych przewag za jednym lub drugim modelem i wydaje się ponadto, że dzisiejszy stan się ustabilizował i przyjął, więc nie widzę powodów, żeby to zmieniać" - powiedział.

"A to czy dany bank wykorzysta usługi maklerskie do uatrakcyjnienia i uzupełnienia oferty dla klientów, czy mądrze wykorzysta doświadczone kadry z domów maklerskich np. do współpracy z klientami z segmentu affluent lub private banking, zależy od posiadanej kompetencji i pomysłu na biznes, nie zaś od struktury prawnej" - dodał.

Piotr Rożek

(PAP Biznes), #GPW

pr/

Zobacz także: GPW SA - notowania, wyniki finansowe, dywidendy, wskaźniki, akcjonariat

udostępnij: