Przejdź do treści

udostępnij:

Potrzeby pożyczkowe '24 wysokie, ale MF ma pole manewru, żeby dobrze zarządzić emisjami - Benecki, ING (wywiad)

Potrzeby pożyczkowe netto w 2024 r. mogą sięgnąć 7,5 proc. PKB, ale resort finansów ma pole do manewru, żeby dobrze zarządzić emisjami i sfinansować się na rynku bez skoku rentowności - ocenia główny ekonomista ING Banku Śląskiego, Rafał Benecki. Jego zdaniem, napływ zagranicznego kapitału na polski rynek może przyspieszyć.

"W kontekście finansów publicznych zachowujemy ostrożny optymizm. Założyliśmy, że tylko część obietnic nowej koalicji zostanie wdrożona, stąd do poprzedniego projektu budżetu na 2024 r. dodaliśmy ok. 1-1,5 proc. PKB deficytu w sektorze finansów publicznych, który łącznie może wynieść ok. 5,5-6 proc. PKB. W połowie to wyższe wydatki a druga część to nasz ostrożniejszy szacunek dochodów niż zakłada MinFin. Skorygowany projekt budżetu na 2024 rok pokazuje, że tak się dzieje z wydatkami, chociaż mamy świadomość, że to nie koniec prac nad nim. Potrzeby pożyczkowe netto mogą sięgnąć 7,5 proc. PKB. To bardzo duże potrzeby, ale uważamy, że MF ma pole do manewru, żeby dobrze zarządzić emisjami i sfinansować się na rynku bez skoku rentowności. A wręcz przeciwnie – jest miejsce, żeby pozytywne zaskoczyć inwestorów" - powiedział PAP Biznes Benecki.

"Po naszych ostatnich spotkaniach z inwestorami widać, że ich podejście jest umiarkowanie optymistyczne. Widać, że lubią złotego i polską giełdę, ale ostrożnie podchodzą do długoterminowych obligacji – mają świadomość bardzo dużych potrzeb pożyczkowych. Niemniej zbyt wielu inwestorów zagranicznych czeka, aż będzie można kupić taniej polski dług i to jest okazja dla MF, żeby pozytywnie zaskoczyć" - dodał.

W ocenie ekonomisty, resort finansów nie powinien mieć problemów ze sfinansowaniem rekordowo wysokich potrzeb pożyczkowych, pod warunkiem prowadzenia odpowiedniej polityki budżetowej.

"Po pierwsze krajowe finansowanie potrzeb pożyczkowych może być wyższe niż dotychczas zakładano – w trzecim kwartale depozyty w sektorze bankowym były wyższe od kredytów o 67 mld zł. Przyrost oszczędności w sektorze bankowym w drugiej połowie 2023 r. jest bardzo wysoki. Krajowe banki mogą zatem kupić sporo obligacji skarbowych w przyszłym roku. Po drugie MF może zejść z bardzo wysokiej rezerwy gotówkowej, a posiłkować się zaliczkami ze środków unijnych, które napływają szybciej od oczekiwań i krótkoterminowo stanowią rezerwę płynnościową. Po trzecie, MinFin może zwiększyć emisje obligacji w walutach, bo tam chłonność rynku jest duża. Po czwarte, i to chyba najważniejsze ostatnie tygodnie przyniosły totalne odwrócenie sytuacji na globalnych rynkach długu, spadek rentowności obligacji w USA i Eurolandzie o 100 pb, zapowiedzi cięć Fed, za tym podążyły rentowności obligacji w Polsce a to bardzo sprzyja finansowaniu potrzeb pożyczkowych" - ocenił Benecki.

"2024 będzie rokiem obligacji a to oznacza, że łatwiej będzie nam sfinansować własne potrzeby, oczywiście pod warunkiem prowadzenia odpowiedniej polityki budżetowej. Zostają także takie niestandardowe instrumenty jak FCL, tzw. elastyczna linia kredytowa. Dzisiaj już niepotrzebna, ale nawet wspomnienie na rynku o tzw. FCL może pomóc. To jest instrument dla krajów o mocnych fundamentach, który może być relatywnie tanim ubezpieczeniem" - dodał.

Zdaniem głównego ekonomisty ING Banku Śląskiego, napływ zagranicznego kapitału na polski rynek może przyspieszyć.

"Pamiętajmy także, że portfel zagranicznych inwestorów w polskich obligacjach jest wyjątkowo niski – obecnie wynosi ok. 15 proc., a w regionie to poziom ok. 30 proc. Na razie inwestorzy nie spieszą się, żeby kupować polskie obligacje, ale jeżeli ministerstwo dobrze zarządzi emisjami, pokaże, że nie ma desperacji, że są alternatywne formy finansowania, a dodatkowo jeśli inwestorzy zobaczą lepsze perspektywy dla wzrostu i inflacji, to napływ zagranicznego kapitału może przyspieszyć" - powiedział ekonomista.

W rozmowie z PAP Biznes Benecki zaznaczył, że zmiana polityczna powoduje, że Polska wraca do grupy krajów, którymi inwestorzy mocno interesują się.

"W ostatnich paru latach inwestorzy zagraniczni jednak nas omijali, a dziś widać, że powoli wracają – widać to już na rynku FX i giełdzie, powoli będziemy to też obserwować na rynku obligacji" - powiedział.

W ocenie ekonomisty zmiana polityczna może też mieć istotne przełożenie na gospodarkę.

"Widzimy trzy obszary, które rząd może wykorzystać, aby trochę przemodelować politykę gospodarczą. Po pierwsze – odblokowanie inwestycji prywatnych, które w ciągu ostatnich lat były zaskakująco słabe. Pod tym względem odstajemy od historycznych danych w Polsce i od regionu. Zakładamy, że większa stabilność instytucjonalna będzie sprzyjać odbudowie inwestycji – i chodzi tu nie tylko o powrót do 'rule of law', ale też np. o stabilność systemu podatkowego. Firmy mają bardzo dobre wyniki, dużo depozytów i odłożony kapitał, żeby inwestować, potrzebują tylko stabilnych warunków do działania" - powiedział PAP Biznes Benecki.

"Drugi element to pieniądze unijne. We wcześniejszym scenariuszu zakładaliśmy, że napływ netto środków unijnych z grantów w 2024 r. może być zbliżony do zera, że nasza składka zrównoważy się z otrzymanymi środkami, bo 2024 r. to przejściowy rok między unijnymi budżetami. Przy obecnych warunkach zakładamy jednak, że netto napływ środków z UE może wynieść 1,3,1-5 proc. PKB, czyli podobnie jak w 2023 r., znacznie więcej niż w scenariuszu kreślonym przed wyborami parlamentarnymi w Polsce. Dodatkowo Polska otrzyma pożyczki z UE" - dodał.

Jak wskazał ekonomista ING, trzecim elementem są bezpośrednie inwestycje zagraniczne.

"Już dziś słyszymy od niemieckiego biznesu, że przygotowuje się na nowy porządek w handlu międzynarodowym. Niemcy sygnalizują, że gdyby ich biznes stracił dziś dostęp do azjatyckich producentów, to jest to dla nich 10-ktornie większy problem niż zakręcenie kurka z rosyjskim gazem" - powiedział Benecki.

"W związku z tym niemieckie firmy chcą przenosić produkcję bliżej swoich granic, a dla nas to bardzo duża okazja. Przyciąganie zagranicznych inwestycji będzie możliwe w dużej mierze dzięki bardziej prounijnej polityce obecnego rządu i powrotowi do praworządności" - dodał.

Patrycja Sikora (PAP Biznes)

pat/ osz/

udostępnij: