Przejdź do treści

udostępnij:

Podatek od aktywów bankowych – historia prawdziwa

Udostępnij

Obóz rządzący, wprowadzając w Polsce podatek od aktywów bankowych wymieniał dwa główne argumenty, przemawiające za takim rozwiązaniem. Pierwszym było szerokie poparcie społeczne dla takiego podatku. Drugim fakt, że za jego pośrednictwem zostaną sfinansowane obietnice wyborcze m.in. program socjalny 500+. Czy te dwa argumenty są wystarczające, aby uznać, że ostatecznie podatek będzie dobry dla Polski?

Luty 2016 roku jest pierwszym miesiącem za, który banki muszą odprowadzić nową daninę. W tym artykule postaram się szerzej omówić kwestię tego, czym, z ekonomicznego punktu widzenia, jest nowy podatek od aktywów bankowych i do powstania jakich mechanizmów doprowadzi w naszej gospodarce. Zastanowimy się też nad tym, jakie są alternatywy, aby zmniejszyć jego negatywne skutki dla polskiej gospodarki.

Biznes nudny niczym bankowość

Dzisiaj mało kto o tym pamięta, ale jeszcze do początku lat 60-tych XX wieku bankowość była nudnym i nieatrakcyjnym biznesem. Raczej kojarzyła się z urzędem, gdzie czas płynie wolno, niż z miejscem, do którego lgną jak muchy najlepsi absolwenci uniwersytetów, w poszukiwaniu szybkich i dużych pieniędzy. Przełom dla branży bankowej rozpoczął się dopiero w latach 70-tych XX wieku.  

Dlaczego bankowość do 1970 roku była nudnym biznesem?

Powody takiego stanu rzeczy były dwa. Pierwszym z nich było to, że depozyty w bankach nie były ubezpieczone tak, jak jest teraz. Każdy bank był narażony właściwie w każdej chwili na „run na bank”, czyli nagły odpływ depozytów od klientów i utratę płynności, w przypadku gdy opinia publiczna straciłaby do niego zaufanie.

Wykres 1: Aktywa sektora bankowego jako % PKB Wielkiej Brytanii, w latach 1880 - 2006.
Wykres 1: Aktywa sektora bankowego jako % PKB Wielkiej Brytanii, w latach 1880 - 2006.

Drugim powodem było to, że dopiero około 1970 roku bankowcy wymyślili powszechny kredyt hipoteczny. Do tego czasu banki finansowały głównie działalność przedsiębiorstw i w związku z tym udzielone kredyty (czyli aktywa) wahały się wraz z koniunkturą w gospodarce tj. PKB. Dopiero w 1970 roku nastąpił boom! Banki zaczęły udzielać kredyty hipoteczne na zakup nieruchomości, których zabezpieczenie stanowiły same nieruchomości. Biznes zaczął się kręcić wyśmienicie, bo zaufanie depozytariuszy do banków rosło. Głównie dzięki temu, że kredyty były zabezpieczone zakupionymi nieruchomościami, których ceny rosły. To powodowało, że aktywa bankowe, czyli to na czym bank zarabia, eksplodowały. W przypadku najstarszego współczesnego systemu bankowego na świecie, jakim jest system w Wielkiej Brytanii, mówimy o wzroście aktywów sektora bankowego z około 50% PKB w 1970 roku do 550% w 2006 roku (Wykres 1).

Zyski w górę, ale ryzyko też

Wraz z aktywami banków w latach 70-tych XX wieku poszybowały w górę również ich zyski.

Wykres 2: Średnie ROE sektora bankowego w Wielkiej Brytanii, w latach 1920 - 2006.
Wykres 2: Średnie ROE sektora bankowego w Wielkiej Brytanii, w latach 1920 - 2006.

Średnie ROE (czyli rentowność z kapitału własnego) w bankach brytyjskich do 1970 roku oscylowało na poziomie 7% i charakteryzowało się małą zmiennością (Wykres 2). To był naprawdę nudny biznes, bo banki zarabiały mało i regularnie. Wraz z rozwojem kredytów hipotecznych wzrosły zyski. ROE banków praktycznie się potroiło i skoczyło ze średniej 7% do około 20% rocznie w latach 1970-2006 (Wykres 2). Z zyskami zwiększyła się ich zmienność, co przełożyło się na to, że wprowadzone zostały regulacje i docelowo Państwa podjęły decyzję o przymusowym ubezpieczeniu depozytów w sektorze bankowym.

Ceny nieruchomości również w górę

Boom kredytów hipotecznych miał też inne konsekwencje. Fakt, że obywatel mógł kupić nieruchomość nie posiadając pieniędzy, tylko na konto swoich przyszłych dochodów spowodował wzrost popytu na nieruchomości i ich wartość. Ceny rosły, co uspokajało depozytariuszy banków, którzy finansowali ekspansję kredytową.

Wykres 3: Indeks cen nieruchomości w Wielkiej Brytanii, w latach 1970-2006. Źródło: FRED
Wykres 3: Indeks cen nieruchomości w Wielkiej Brytanii, w latach 1970-2006. Źródło: FRED

W 1970 roku indeks cen nieruchomości w Wielkiej Brytanii oscylował na poziomie 20, a zaledwie 36 lat później był ponad 5 razy wyższy i znajdował się na poziomie 115. Wraz z kredytami hipotecznymi eksplodowały ceny nieruchomości. To oczywiście było na rękę bankom, bo każdy kolejny kredyt hipoteczny był brany na coraz większą wartość nominalną, co przekładało się na zyski banku.  

Dlaczego Państwa pozwoliły na taką ekspansję sektora bankowego?

Kredyt hipoteczny rozprzestrzenił się na cały świat i jest obecny praktycznie w każdym kraju rozwiniętym gospodarczo. Wszędzie przekładało się to na rozrost sektora bankowego, wzrost cen nieruchomości, duże zyski banków i skokowy wzrost ryzyka w tym sektorze. W pewnym momencie banki w USA czy Wielkiej Brytanii stały się „zbyt duże, aby upaść”. Warto zastanowić się nad tym dlaczego Państwa, czyli politycy na to pozwolili?  

Oczywiście, na pewno duże znaczenie miały różne grupy interesów, które sprzyjały coraz silniejszemu i bardzo zyskownemu sektorowi bankowemu. Niemniej jednak, to nie dlatego pozwolono im na taki wzrost. Prawdziwym powodem było to, że Banki rozwiązywały problem mieszkaniowy, zamiast Państwa. Gdyby nie było kredytów hipotecznych, kraje same musiałyby w jakiś sposób rozwiązać problemy mieszkaniowe swoich obywateli. Najprawdopodobniej oznaczałoby to jeszcze większy wzrost zadłużenia budżetów Państw, co naturalnie nie było politykom na rękę. W związku z tym woleli nie przeszkadzać bankom w ekspansji i nie mieć kolejnego problemu na swojej głowie.  

Banki rozwiązywały problem mieszkaniowy w Polsce

Do tej pory to głównie banki zajmowały się rozwiązywaniem problemów mieszkaniowych w Polsce, co oczywiście było politykom na rękę. Co więcej, poprzez program „Rodzina na Swoim” Państwo Polskie nawet pomagało bankom. Same banki dobrze na tym zarabiały i dzięki temu ekspansja kredytowa trwała. Najpierw miała miejsce ekspansja walutowych kredytów hipotecznych, gdy Polacy mieli małą zdolność kredytową i małe oszczędności, a potem szybki wzrost kredytów hipotecznych w walucie krajowej sprawiły, że wiele, zwłaszcza młodych małżeństw, mogło wyprowadzić się "na swoje". Oczywiście, musieli za to zapłacić swoimi przyszłymi przychodami. Kosztem było zadłużenia siebie na lata, ale mieli taką możliwość i robili to świadomie. W tym momencie dalsza tak silna ekspansja kredytowa banków stoi jednak pod znakiem zapytania.

Nowy dylemat dla banków: dywidenda albo kredyt

Nowy podatek od aktywów odbiera część zysków banków i sprawia, że zyskowność tych kredytów hipotecznych, które przez ostatnie 10 lat zostały udzielone mocno spadła. W tym momencie banki muszą się ratować podwyżką opłat i marż od kredytów, jakie będą udzielać w przyszłości. Niestety, to może nie wystarczyć do tego, aby zachęcić je wystarczająco do dalszego udzielania kredytu.

Banki, aby móc wypłacić dywidendę muszą spełniać odpowiednie wskaźniki adekwatności kapitałowej, czyli posiadać odpowiednią wielkość kapitału własnego w stosunku do aktywów. Każdy udzielony kredyt to dodatkowa kwota wymaganego zabezpieczenia. Jeżeli jej nie wystarcza to nadzorca, czyli w tym przypadku KNF, blokuje wypłatę dywidendy nawet jeżeli bank ma zyski. Niestety, nowy podatek być może na tyle ograniczy zyski banków, że nie będą one w stanie udzielać kredytów i wypłacać dywidend jednocześnie i z czegoś będą musiały, przynajmniej na jakiś czas, zrezygnować. Tym czymś będzie oczywiście ograniczenie udzielania kredytów, co w literaturze nosi nazwę Credit Crunch. Niewykluczone, że w najbliższym czasie może wystąpić problem z popytem na nowe mieszkania i nie pomoże w tym program 500+, ani MDM, bo banki po prostu przy takiej rentowności udzielonych w przeszłości kredytów nie będą w stanie wysupłać kapitału na nowo udzielone kredyty.  

Jakie są możliwości radzenia sobie z problemem?

Problem mieszkaniowy w Polsce, wbrew powszechnej opinii, dalej istnieje. Mamy relatywnie jedną z najmniejszych powierzchni mieszkań przypadającą na osobę, bo około 24,7 m2 w Europie. Z drugiej strony, w Polsce wraz z rodzicami mieszka prawie 44% osób pomiędzy 25 a 34 rokiem życia. Jeżeli banki ograniczą ekspansję kredytów hipotecznych, to Polakom będzie trudniej kupować większe mieszkania i wyprowadzać się od rodziców. Nawet jeżeli banki udzielą im kredytu, to będzie on od tej pory odpowiednio droższy, być może o dużo wyższej marży, niż tylko o wynikające z podatku 0,4%. W tej sytuacji będzie musiało wkroczyć państwo i są dwa sposoby jak może to zrobić. Obydwa rozwiązania już funkcjonują na innych rynkach.

Sposób 1: Powołanie Polskich Fannie Mae i Freddie Mac

Jednym z ciekawszych pomysłów jest powołanie przedsiębiorstw wspierających politykę mieszkaniową, czyli udzielających kredytów hipotecznych, które mają gwarancje rządowe - tak jak to miało miejsce w USA. Oczywiście niekontrolowana ekspansja kredytowa tamtych agencji w końcu doprowadziła do kryzysu w 2008 roku, ale przyczyną była niekontrolowana sekuratyzacja. Mało kto zwraca uwagę na to, że Feannie Mae powstało w 1938 r., a Freddie Mac w 1970 roku. Przez lata obydwie agencje masowo wspierały politykę własnego domu w USA.

Sposób 2: REITY czyli Real Estate Investment Trust

Drugim sposobem jest upowszechnienie w Polsce REIT-ów i wprowadzenie ich jako instrumentu, umożliwiającego odkładanie pieniędzy na emeryturę w ramach II i III filara emerytalnego. Specjalne fundusze inwestycyjne ze zgromadzonych środków będą budować mieszkania, które pójdą na wynajem. Wynajmując mieszkanie od takiego funduszu i oszczędzając za jego pośrednictwem na emeryturę w pewnym sensie płacimy sami sobie. Plusem jest też to, że klient nie jest przytłoczony długiem hipotecznym. Takie rozwiązanie jest rozpowszechnione w USA, ale i Niemczech gdzie właśnie m.in. dlatego rozpowszechnione jest mieszkanie w lokalu wynajmowanym, zamiast własnościowym.  

Podsumowując, nowy podatek od aktywów bankowych jest z ekonomicznego punktu widzenia opodatkowaniem sposobu w jaki do tej pory był rozwiązywany problem mieszkaniowy w Polsce i z tego punktu widzenia budzi największe wątpliwości. Jak to bywa z podatkami utrudni on dalsze prowadzenie biznesu bankom i ograniczy też dostęp Polaków do własnego mieszkania. Niestety, problemy mieszkaniowe w Polsce nie zostały jeszcze całkowicie rozwiązane i z tego punktu widzenia objęcie podatkiem kredytów hipotecznych wydaje się przedwczesne. Kolejnym minusem podatku jest ograniczenie finansowania gospodarki. Jeżeli jednak w miejsce zajmowane do tej pory przez banki wkroczy Państwo, to nic wielkiego się nie wydarzy. Pytanie tylko, czy tak się stanie. Ja mam co do tego spore wątpliwości.  

Udostępnij