Londyńska giełda i brytyjskie banki na celowniku terrorystów
Atak chemiczny w londyńskiej dzielnicy szklanych biurowców Canary Wharf. Ofiarami padają m.in. ludzie pracujący w centralach potężnych instytucji finansowych, takich jak HSBC i Barclays. Chaos opanowuje europejskie centrum finansowe. Londyńska giełda zostaje zamknięta na kilka dni. Ze słów ministra ds. bezpieczeństwa wewnętrznego Wielkiej Brytanii wynika, że to coraz bardziej realny scenariusz, który inwestorzy powinni uwzględniać w 2017 roku.
„Grupy terrorystów powiązanych z Państwem Islamskim planują atak chemiczny w Wielkiej Brytanii. Nie będą miały oporów moralnych, by go dokonać”
Wallace podkreślił, że brytyjskie służby odbyły już w ramach operacji Strong Tower szereg ćwiczeń, w tym symulację ataku chemicznego na Canary Wharf.
Co jest w dzielnicy Canary Wharf i dlaczego to tak ważne miejsce dla rynków finansowych?
W tej biurowej dzielnicy Londynu, wypełnionej po brzegi nowoczesnymi budynkami, znajdują się nie tylko główne siedziby banków HSBC i Barclays, ale także m.in. europejski oddział banku Morgan Stanley, brytyjski oddział koncernu paliwowego Shell, czy firm doradczych EY i KPMG.
Nie można mieć większych wątpliwości co do tego, że w przypadku ataku chemicznego na ten angielski „Mordor” wiele innych instytucji finansowych mających siedzibę w Londynie przestałoby, na jakiś czas, funkcjonować. Wśród nich zapewne znalazłaby się London Stock Exchange, która ma siedzibę około 4 km w linii prostej od Canary Wharf.
Co może oznaczać zamach terrorystyczny na centrum finansowe Europy?
Zamach chemiczny w Londynie byłby wydarzeniem na podobną skalę, co atak na nowojorskie wieże World Trade Centre z 11 września 2001 r. Po tym, jak samoloty porwane przez terrorystów wbiły się w biurowce, władze NYSE i Nasdaq zamknęły parkiety, by uniknąć paniki. Wall Street nie funkcjonowało od 11 do 17 września i to była najdłuższa przerwa od 1933 roku.
Zamknięcie giełd na cztery spusty nie uchroniło jednak inwestorów przed stratami. W trakcie kilku sesji po otwarciu główny amerykański indeks S&P500 spadł o niemal 12%.
Ucierpiały notowania zwłaszcza linii lotniczych. Na pierwszej sesji po uruchomieniu giełd wycena United Airlines spadła o 42%, a American Airlines o 39%. I tutaj niezwykle ciekawa kwestia: niektórzy badacze i publicyści wskazują, że osoby powiązane z terrorystami zarobiły krocie obstawiając spadki notowań tych spółek (a także spadki i wzrosty kursów innych aktywów), mimo że raport komisji rządowej wykluczył taką możliwość (patrz rozdział 5, przypis 130, s. 499).
Czy islamscy terroryści zagrają na spadki kursu HSBC czy Barclays? A może tylko otworzą pozycje na zniżkę indeksu FTSE100?
Mniej spektakularne zamachy nie robią wrażenia na inwestorach
Co ciekawe, mniejsze ataki terrorystyczne – takie, w których ginie kilkanaście, nawet kilkadziesiąt osób, ale które nie mają negatywnego wpływu na funkcjonowanie dużych giełdowych spółek – już nie robią wielkiego wrażenia na inwestorach. Nawet jeśli są przeprowadzane w stolicach, gdzie siedziby mają giełdy działające w danym kraju.
Widać to choćby po reakcji francuskiego indeksu CAC40 na zamachy w Paryżu w listopadzie 2015 roku. Do tragicznych zdarzeń doszło co prawda w piątek wieczorem, już po sesji - a potem przyszedł smutny (ale jednocześnie spokojny) weekend – ale i tak reakcja indeksu może zaskakiwać. CAC40 podczas sesji 16 listopada spadł o 0,1%, ale podczas następnej... urósł o 2,8%. Potem przyszło co prawda kilka spadkowych sesji, ale trudno je już wiązać z krwawymi wydarzeniami.
![]()
Wykres 2: CAC40, lata 2015 - 2016.
Paniki nie było widać również na belgijskim indeksie BEL20 po zamachach w Brukseli. W tamtym feralnym dniu, czyli 22 marca 2016 roku, wskaźnik urósł o 0,2%, a w następnym o 0,1%.
![]()
Wykres 3: BEL20, lata 2015 - 2016.
Zamachy terrorystyczne w Paryżu i Brukseli nie mają wpływu na moją chęć inwestowania w akcje – tak odpowiedziało aż 80% ankietowanych przez portal Bankrate w kwietniu 2016 roku.
Rynki finansowe na celowniku terrorystów, czyli historia lubi się powtarzać
Giełdy i rynki finansowe niemal od zawsze były w kręgu zainteresowania terrorystów. Gdy w czwartek 16 września 1920 roku na Wall Street w samo południe wybuchła bomba, zabijając 38 osób (do dziś nie wiadomo, kto stał za zamachem), władze giełdy natychmiast zawiesiły notowania. W obawie o to, że inwestorzy w panice zaczną wyprzedawać akcje.
Jednak już 17 września wznowiono notowania. I żadnej paniki nie odnotowano. Wręcz przeciwnie – to była udana sesja dla wielu spółek, które – jak widać w notce z „The New York Times” z 18 września 1920 roku – urosły o 1 do 3% (a Mexican Petroleum nawet o 10%).
![]()
Notka z "The New York Times" z 18 września 1920 roku
Terroryści muszą naprawdę się postarać, by przestraszyć inwestorów. Oczywiście mamy nadzieję, że do takich zdarzeń będzie dochodziło niezwykle rzadko, a najlepiej w ogóle...ale to jest jedno z coraz większych ryzyk, które należy uwzględniać w 2017 roku. Terroryści będą poszukiwać coraz bardziej newralgicznych i spektakularnych miejsc do ataku.
