Przejdź do treści

udostępnij:

Tylko 1,5% sesji odpowiada za całe wzrosty indeksu WIG od 2009 roku

Udostępnij

Wszyscy znamy Zasadę Pareta, według której 20% zasobów odpowiada za 80% rezultatów. Okazuje się, że na giełdzie ta proporcja jest jeszcze bardziej wyraźna. Jeśli przeanalizujemy ostatnie osiem lat na rodzimej giełdzie, czyli od dołka w 2009 roku do teraz, odkryjemy, że za całe wzrosty odpowiadało zaledwie 1,5% najlepszych sesji. Jak wyglądałby nasz portfel gdybyśmy przegapili 10, 20 czy 30 najlepszych sesji na rynku? Jakie płyną z tego wnioski dla inwestorów?

Za całe wzrosty od 2009 roku odpowiada tylko 30 sesji

WIG od lutego 2009 r. do maja 2017 r. wzrósł o niemal 190%. Jednak przez ten czas było tylko kilkanaście sesji wyróżniających się silnymi wzrostami. Na 2054 sesji tylko 12 zakończyło się powyżej 4% na plusie i tylko 24 powyżej 3%.

Jeśli byśmy inwestowali tyko podczas najlepszych 30 sesji, osiągnęlibyśmy taką samą stopę zwrotu co WIG w ostatnich 8 latach, a jest to tylko niecałe 1,5% wszystkich dni giełdowych. Odwracając sytuację: jeśli akurat bylibyśmy poza rynkiem przez te kilkadziesiąt sesji - co już jest bardziej prawdopodobne jeżeli ciągle spekulujemy - to nasz wynik byłby bliski zeru!

Nawet jeżeli przegapilibyśmy tylko 10 najlepszych sesji przez ostatnie 8 lat to zważyłoby znacząco na naszym portfelu. WIG po wyłączeniu 10 najlepszych sesji nie osiągnąłby obecnych 61,6 tys punktów, a zaledwie 39,6 tys p. Inwestując w indeks w lutym 2009 roku i pomijając te kilka najważniejszych dni, osiągnęlibyśmy więc stopę zwrotu o ponad połowę niższą niż osoby będące cały czas na rynku. Zamiast 190% zyskalibyśmy ledwo 86%. Zaś pominięcie kolejnych 10 najbardziej wzrostowych sesji obniżyłoby zyski na portfelu już do 31%. Indeks WIG bez 30 najlepszych sesji po ośmiu latach jest na minusie.

Bardzo dobrze widać to na wykresie WIG, w którym odjęliśmy 10, 20 i 30 najsilniejszych sesji:

WIG

Wykres 1. WIG w latach 2009 - 2017 oraz WIG bez 10, 20 i 30 najbardziej wzrostowych sesji.

Jaka z tego płynie nauka dla inwestorów?

Wręcz niemożliwe jest przewidzenie, które sesje na rynku okażą się mocno wzrostowe. Tak jak niemożliwe jest wskazanie tych najbardziej spadkowych. Nie tędy więc wiedzie droga do zysków. Nie przewidzimy przyszłości. Mimo to, podane wyżej statystyki, są pokrzepiające, gdyż znacznie upraszczają inwestowanie.

Jeśli popatrzymy na rozkład zmian WIG podczas jednej sesji (Wykres 2). To łatwo dostrzeżemy, że aż w 90% dni giełdowych spadki, czy wzrosty, nie przekroczyły 1,5%. Oznacza to, że przez osiem ostatnich lat, prawie przez cały czas panował trend boczny i korekty.

 

Wykres 2. Rozkład ilości sesji o danej stopie zwrotu dla WIG w latach 2009 – 2017

Wynika z tego, że nie ma większego znaczenia kiedy się zaangażujemy w trend wzrostowy. Jednak jeśli chcemy faktycznie na nim zyskać, to, po jego zidentyfikowaniu, powinniśmy się go trzymać przez cały czas. Próby unikania korekt, łapanie dołków, czy przeczekiwanie niepewnych czasów poza rynkiem, mogą się ostatecznie źle skończyć dla naszego portfela. Pominięcie tylko kilku najbardziej wzrostowych sesji, w dłuższej perspektywie, potrafi zdewastować ostateczny wynik inwestycji i zabrać nam nawet połowę zysków.

Udostępnij