Ciekawa biografia Jana Kulczyka, ale niezwykle słabo zrealizowana | StrefaInwestorow.pl
Obrazek użytkownika Paweł Biedrzycki
28 lis 2015, 08:30

Ciekawa biografia Jana Kulczyka, ale niezwykle słabo zrealizowana

Dzisiaj w #StrefaNaWeekend kilka słów o biografii Jana Kulczyka, która pojawiła się na półkach w księgarniach, w pierwszej połowie listopada 2015 r. W takich chwilach czuję rozdarcie. Bo piszę o biografii niezwykle interesującej osoby, z punktu widzenia polskiego rynku kapitałowego, którą powinien moim zdaniem znać każdy inwestor giełdowy, a z drugiej strony sama książka jest tak marnie zrealizowana, że szkoda ją polecać. Może zacznijmy więc od pozytywnych jej stron.

Historia Jana Kulczyka, najbogatszego Polaka

Przede wszystkim historia budowy imperium finansowego Jana Kulczyka jest niezwykle interesująca. Okazuje się bowiem, że Jan nie zaczynał od niczego, bo jego ojciec Henryk Kulczyk był znanym PRL-owskim biznesmenem, który zajmował się handlem z Niemcami. Swojemu synowi, oprócz kapitału na start, zostawił też szeroką listę kontaktów oraz wprowadził go na biznesowe salony.

Dzięki kapitałowi i kontaktom ojca z Niemiec Jan Kulczyk został oficjalnym dealerem Volkswagena na Polskę w 1988 r. i trafił idealnie, bo Polacy byli w przededniu przesiadania się z maluchów, polonezów i dużych fiatów na zachodnie samochody. To był pierwszy duży biznes Kulczyka. Dzięki kontaktom potrafił też wywalczyć swojej firmie kontrakty państwowe na dostarczenie floty aut.

Kulczyk miał niezwykłe szczęście albo genialny nos inwestycyjny. Trzecia opcja jest taka, ale o tym nikt w książce nie pisze, że miał dobrych informatorów. Sukces budowy swojego imperium zawdzięcza temu, że wchodził w biznes w odpowiednim momencie i w odpowiednim momencie swoje przedsięwzięcia sprzedawał. Wszystkie biznesy realizował też praktycznie zawsze z kimś, a nie sam. Przy każdej większej transakcji posiadał partnerów. Tak było zawsze, w przypadku prywatyzacji TP SA był to France Telecom, w Orlenie był to Rząd Polski, czy w przypadku prywatyzacji Browarów Tyskich grupa SAB Miller.

Chyba najciekawszą transakcją i tą która z perspektywy czasu przyniosła mu największe zyski była prywatyzacja Browarów Tyskich. Kiedy trwał proces prywatyzacji browarów Kulczyk do prywatyzacji podchodził z przegranej pozycji. Co prawda posiadał już Browary Wielkopolskie, ale Browarem Tyskim interesował się też Heineken, którego wtedy Kulczyk w żaden sposób nie był w stanie przebić. Jan Kulczyk miał niezwykłe szczęście, że znalazł partnera jakim była południowoafrykańska grupa SABMiller. W RPA trwały bowiem zamieszki i do władzy dochodzili radykałowie. Zarząd spółki bojąc się nacjonalizacji chciał za wszelką cenę wyprowadzić majątek za granicę. Jedyną opcją na transfer pieniędzy, której nie zabraniało prawo RPA, były inwestycje zagraniczne. Szczęście niezwykłe, bo firma z RPA była w takiej sytuacji, że musiała za wszelką cenę kupować, a Jan Kulczyk sprytnie to wykorzystał.

Wymyślił pomysł stworzenia Kompanii Piwowarskiej, w skład której miał wchodzić Browar Wielkopolski i Browary Tyskie. Jego wkładem był Browar Wielkopolski - 60% i Browar Tyski ze strony SABMillera - 40%. Łatwo policzyć, że im więcej SABMiller zainwestował w akcje Tyskiego tym więcej wart był jego udział w całej Kompanii. Sprytne, bardzo sprytne! Ostatecznie przebili ofertę Heinekena o kilkadziesiąt procent. Potem Kulczyk znowu przycisnął SABMillera w 2001 r., kiedy w czasie kryzysu spółka potrzebowała dywidendy z Kompanii Piwowarskiej. Kulczyk, który miał 60% nie chciał się zgodzić na wypłatę zysków. Ostatecznie Afrykańczycy tak bardzo potrzebowali gotówki, że musieli mu dać około 6% akcji całego Saba Millera, aby zgodził się na wypłatę dywidendy.

Książka zawiera wiele takich historii biznesowych Jana Kulczyka, jakie toczyły się przy okazji prywatyzacji TP SA, Orlenu czy Ery GSM. Jeżeli ktoś lubi tego rodzaju historie i chce przypomnieć sobie ważne wydarzenia dla polskiego rynku kapitałowego, to książka na pewno przypadnie mu do gustu i z tego punktu widzenia na pewno warto ją przeczytać.

Pośpiech, marne wykonanie, przeklejanie wywiadów z prasy oraz stenogramów

Sama realizacja książki jest jednak niestety na żenującym poziomie. Jeden wielki chaos i brak jakiejś logicznej kontynuacji rozdziałów. Widać gołym okiem, że wszystko było składane w całość w pośpiechu, najprawdopodobniej już po śmierci Jana Kulczyka. W sumie ta książka nie powinna się nazywać biografią tylko sklejką wywiadów i doniesień prasowych, jakie pojawiły się w mediach na temat Jana Kulczyka, w ostatnich latach. Autorzy twierdzą, że pracując nad książką rozmawiali z Janem Kulczykiem, ale tego nie widać. Co chwilę pojawiają się natomiast cytaty przeklejane z wywiadów z Kulczykiem w Gazecie Wyborczej, czy innych periodykach. Autorzy są na tyle sprytni, że aby spulchnić książkę wkleili do jej zawartości 80 stron stenogramów z przesłuchania Jana Kulczyka przed komisją sejmową ws. prywatyzacji Orlenu. Dodatkowo, są załączniki z jakichś raportów i wstęp z pracy doktorskiej Kulczyka.

Technicznie i językowo książka również kuleje. Nie jestem purystą językowym i dla mnie zawsze najważniejsza jest treść, a nie forma. Z resztą Ja nie mam jednak ambicji wydawania książek. Skoro widzę, że w książce pojawiają się błędy i literówki, to czytelnicy, którzy zwracają uwagę na takie szczegóły powinni odpuścić sobie jej lekturę, bo książka może wypalić w tym zakresie oczy.

Ogólnie rzecz biorąc książka zasługuje na niską ocenę. Na pewno historia Jana Kulczyka jest niezwykle interesująca, reszta to jeden wielki minus. To najsłabsza pod względem technicznym i warsztatowym biografia jaką w swoim życiu czytałem. Zresztą nie nazwałbym tej książki biografią, bo jeżeli to jest biografia, to od dziś możecie na mnie mówić Warren Buffet!

Śledź Strefę Inwestorów w Google News

Sprawdź więcej artykułów i analiz

Więcej praktycznej wiedzy o inwestowaniu na giełdzie, takiej jak analizy, artykuły, czy portfele edukacyjne, znajdziesz w części premium serwisu StrefaInwestorow.pl. Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.