Przejdź do treści

udostępnij:

Byliśmy w KGHM, zeszliśmy 1100 metrów pod ziemię - relacja

Udostępnij

Byliśmy w KGHM, zeszliśmy 1100 metrów pod ziemię - relacjaW środę, 27 maja 2015 r. na zaproszenie KGHM S.A. wyruszyliśmy na organizowany we współpracy ze Stowarzyszeniem Inwestorów Indywidualnych Dzień Inwestora ze spółką. Chcieliśmy lepiej poznać spółkę, zobaczyć jej siedzibę i zejść pod ziemię, aby z bliska zobaczyć proces wydobywania rudy miedzi. Wizyta przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. Przedstawiamy relację z tego, jak się okazało niezwykłego wydarzenia.

KGHM to bez dwóch zdań perła w koronie GPW. Jest jedną ze spółek budzących największe emocje inwestorów i przynosząca im w przeszłości jedne z większych zysków. Na pewno każdy mocniej zaangażowany w giełdę inwestor indywidualny chciałby zobaczyć ten konglomerat z bliska. Nic więc dziwnego, że gdy tylko dowiedzieliśmy się, że dział relacji inwestorskich spółki wspólnie ze Stowarzyszeniem Inwestorów Indywidualnych organizuje dzień otwarty dla inwestorów indywidualnych, którego kulminacyjnym punktem jest wizyta w kopalni miedzi, to od razu zdecydowaliśmy, że się tam wybierzemy i zobaczymy jak to wszystko wygląda z bliska. Przeżycie niesamowite i niezwykle pouczające, ale o tym za chwilę. Zacznijmy od początku.

Ruszamy do Lubina

Autokar, piękny biały nowiutki autosan z tabliczką KGHM, czekał na nas pod Pałacem Kultury w Warszawie. Zbiórka o 9:30 i ostateczny odjazd o godzinie 10.00. Na pokładzie około 20 osób, w tym oprócz nas jeszcze jeden członek Strefy Inwestorów. W takim składzie ruszyliśmy do Wrocławia, gdzie mieliśmy odebrać kolejną grupę inwestorów. Podróż minęła szybko, praktycznie przez cała drogę jechaliśmy autostradą. Trochę problemów było we Wrocławiu, chyba jednak mają większe korki niż w Warszawie, ale odebraliśmy drugą grupę inwestorów, w gronie których była druga osoba od nas, tym razem Strefowiczka i ruszyliśmy do Lubina. Znowu zatrzymały nas korki na wyjeździe z Wrocławia i na miejsce dotarliśmy przed 18-tą. My akurat mieliśmy nocleg w hotelu Europa w Lubinie. Bardzo przyjemny nowy hotel ze wszystkim co potrzebne. O 19-tej zbiórka i wyjazd na kolację.

Przyjemne powitanie

Podczas kolacji mieliśmy pierwszy kontakt z przedstawicielami KGHM. Organizacją przedsięwzięcia zajmowały się dwie panie z działu relacji inwestorskich. Na kolacji natomiast przywitał nas dyrektor odpowiedzialny za relacje inwestorskie Pan Artur Tarnowski. Podkreślił, że inwestorzy indywidualni są „solą naszego rynku giełdowego” i bez nas by on nie powstał. Nie ukrywam, że to było miłe, bo prawdziwe. Szkoda, że inni o tym zapominają, ale mniejsza o to. Dlatego spółce zależy na tym, żeby utrzymywać z nami dobre relacje i temu ma służyć dzień inwestora indywidualnego. Po przywitaniu rozpoczęła się kolacja i zażarte dyskusje pomiędzy inwestorami. My zebraliśmy się naszą Strefową ekipą i dyskusja by trwała i trwała, gdyby nie fakt, że trzeba było rano wstać. Podczas powrotu do hotelu kierowca szybko przewiózł nas po Lubinie, aby go nam pokazać. Zbytnio nie rozwlekając się należy powiedzieć, że pierwszy raz tu byłem i miasto zrobiło na mnie duże wrażenie. Lubin ma około 80 tys mieszkańców, jest bardzo zadbany, posiada świetne drogi, infrastrukturę i tereny zielone. Stadion miejski drużyny Zagłębie Lubin zrobił na mnie duże wrażenie. Na każdym kroku widać, że KGHM jest największym pracodawcą w regionie i odgrywa w mieście dużą rolę.

Ruszamy do kopalni

Biuro kopalni ZG Rudna
Biuro kopalni ZG Rudna

Następnego dnia musieliśmy wstać przed szóstą. Na śniadanie zeszliśmy około 6:30, a o 7-mej byliśmy już w autobusie i ruszyliśmy do kopalni. Cała grupa została rozbita na dwie kopalnie, my pojechaliśmy do ZG Rudna, największej kopalni miedzi w Europie. Na miejscu ponownie zostaliśmy podzieleni na dwie grupy po 8 osób. Każda schodziła pod ziemię innym szybem.

Nasza grupa trafiła akurat na pierwszy szyb kopalni, który został wybudowany jeszcze w latach 70-tych. Warto dodać, że złoża miedzi w tym miejscu odkrył Jan Wyrzykowski, którego piękny pomnik stoi w Lubinie, i od tego wszystko się zaczęło. Na miejscu przeszliśmy szkolenie BHP. Wyświetlono nam też film, prezentujący kopalnię, który nasz przewodnik opatrywał jeszcze dodatkowym komentarzem.

Już w tym momencie zorientowaliśmy się jak wysoka jest kultura pracy w kopalni. Wszystko świetnie zorganizowane, procedury bezpieczeństwa i higieny pracy. Przekonaliśmy się, że KGHM to spółka w pełni rynkowa, nastawiona na maksymalną efektywność. Górnicy pracują na 4 zmianach, a produkcja trwa 24 godziny na dobę. Kopalnia pracuje nawet w soboty, przy czym praca w tym dniu jest dobrowolna. Cały czas wprowadzane są usprawnienia, a takie słowa, jak koszty, opłacalność, amortyzacja i efektywność przewijały się już przez cały nasz pobyt w kopalni. W sumie pod ziemią są dziesiątki kilometrów korytarzy, a wszystkie trzy okoliczne kopalnie są ze sobą połączone podziemnymi tunelami. Wielkość tego przedsięwzięcia naprawdę zrobiła na nas duże wrażenie.

Schodzimy 1100 metrów pod ziemię

Po przeszkoleniu zostaliśmy oddelegowani do szatni, gdzie otrzymaliśmy odzież, gumiaki, kask i pas na latarkę. W stroju bojowym udaliśmy się po aparaty tlenowe, które każdy schodzący pod ziemię ma obowiązek ze sobą mieć. To na wypadek zadymienia. Gdy wystąpi należy ich użyć i uciekać ze strefy zagrożenia.

Lampownia - stąd górnicy pobierają latarki (lampy) i aparaty tlenowe
Lampownia - stąd górnicy pobierają latarki (lampy) i aparaty tlenowe

Poszliśmy na szyb, weszliśmy do klatki i ruszyliśmy pod ziemię z prędkością maksymalną około 12 metrów na sekundę. W sumie zjazd klatką trwał dokładnie 2:10 min. To było bardzo ekscytujące: ciemno, my w całym rynsztunku z okularami ochronnymi pędzimy na dół. Na dole czkał na nas samochód, Land Rover przystosowany do jazdy w kopalni, np. poprzez ograniczenie emisji spalin. Załadowaliśmy się na pakę, ja uderzyłem głową w klatkę, przydał się kask :) i ruszyliśmy.

Land Rover, którym poruszliśmy się po kopalni
Land Rover, którym poruszaliśmy się po kopalni

Szybko zrobiło się ciemno i duszno, a my poruszaliśmy się po korytarzach ze stosunkowo dużą prędkością. I tutaj dopiero zrozumieliśmy jaki jest ogrom tego przedsięwzięcia. Na mapie wyglądało, że mamy mały kawałek do przejechania, ale w praktyce trwało to kilka minut.

Schemat kopalni ZG Rudna - planujemy trasę zwiedzania
Schemat kopalni ZG Rudna - planujemy trasę zwiedzania. Odległość od dwóch najbardziej oddalonych od siebie punktów kopalni to blisko 40 km!

Praca w kopalni Rudna

We wszystkich polskich kopalniach KGHM wydobywa się urobek ładunkami wybuchowymi. Skała jest zbyt twarda, żeby to robić inaczej. Cały proces, w dużym uproszczeniu wygląda następująco.

Szablony - tzw. metryki - służące do prawidłowego nawiercania skał i rozmieszczania ładunków wybuchowych
Szablony - tzw. metryki - służące do prawidłowego nawiercania skał i rozmieszczania ładunków wybuchowych

Specjalna maszyna robi odwierty w ścianie o głębokości około 3 metry. Układ wierceń zależy od tego jaka jest skała. Pokazano nam całą książeczkę, tzw. metrykę z układami wierceń. To najważniejsza część całego procesu. Jeżeli ściana zostanie błędnie zdiagnozowana, a dziury źle wywiercone, to ładunki nie zdołają rozbić skały. Nawiercenie jednej ściany trwa około 1 godzinę. Potem montowane są ładunki, a ich detonacja, czyli „strzelanie” ze względów bezpieczeństwa odbywa się tylko o ustalonej porze. W sumie na jednej zmianie następują dwa wybuchy. Wszystko jest dokładnie uregulowane i zaplanowane. Górnicy są rozliczani z planów w okresach dziennych, a cały oddział pod koniec miesiąca. Nic nie może się marnować, a maszyny muszą pracować cały czas.

Stacja naprawy wozów i maszyn górniczych
Stacja naprawy wozów i maszyn górniczych

To co nas zaskoczyło to fakt, że KGHM korzysta w dużej mierze z maszyn polskiej produkcji - Mine Master i innych marek. W maszynowni główny mechanik powiedział nam, że to dobry sprzęt, który dobrze znają i dzięki temu udało im się wydłużyć jego eksploatację do 5 lat. Wyobraźcie sobie, każda maszyna, nie licząc awarii i niedziel, pracuje 24 godziny na dobę przez 5 okrągłych lat! Co jakiś czas oczywiście sprzęt jest modernizowany. Wszystko po to, aby pracować jeszcze efektywniej.

Wyładunek urobku, ważącego ok. 38 ton. Z takiej ilości powstaje około 500 - 600 kg miedzi.
Wyładunek urobku, ważącego ok. 38 ton. Z takiej ilości powstaje około 500 - 600 kg miedzi.

Po wybuchu na urobisko wjeżdża łyżka, która wybiera urobek i ładuje na ciężarówkę – największe podziemne pojazdy mogą przewieźć blisko 40 ton na raz. Ciężarówka wiezie urobek na miejsce zrzutu tj. na taśmę, gdzie specjalny sprzęt rozdrabnia największe grudy. W sumie w kopalni Rudna są dziesiątki kilometrów taśmociągów. To najlepszy, najefektywniejszy :), sposób transportu urobku. Taśmą urobek jest transportowany do miejsca, z którego jest wywożony na górę.

Taśmociąg - jeden z wielu, których w kopalni są dzisiątki kilometrów. To za jego pomocą urobek trafia do szybu, gdzie następnie.
Taśmociąg - jeden z wielu, których w kopalni są dziesiątki kilometrów. To za jego pomocą urobek trafia do szybu, skąd następnie transportowany jest na powierzchnię.

Po wywiezieniu urobku z dziury i oskrobaniu łyżką stropu na miejsce wjeżdża kotwiarka. Jej zadanie jest proste, musi wzmocnić strop, aby można było dalej kontynuować eksplorację. To jedno z najcięższych zadań, bo kotwiarz siedzi w kabinie pod samym sufitem. Wierci dziury głębokości 1,8 m i wbija w nie pręty z klejem, aby następnie wzmocnić strop kotwami. Spędziliśmy około 15 minut patrząc na to jak pracuje kotwiarz i co prawda nie byliśmy głęboko, ale zaduch i upał był niemiłosierny. Na głębszych poziomach temperatura sięga nawet 38 stopni Celsjusza, do tego dochodzi mała ilość powietrza i miejscami spore zapylenie, co utrudnia oddychanie i łatwo już sobie wyobrazić jak ciężki jest to kawałek chleba.

Montaż kotew to jedna z najcięższych prac w kopalni
Montaż kotew to jedna z najcięższych i najbardziej ryzykownych prac w kopalni

Temat powietrza to też dość ciekawa kwestia. Są szyby odprowadzające zużyte i doprowadzające świeże powietrze. W samej kopalni są metalowe grodzie, które czuwają nad tym, aby zużyte powietrze nie mieszało się ze świeżym. Im dalej od szybu ze świeżym powietrzem tym warunki są cięższe.

Sama eksploracja tuneli odbywa się ściśle z planem i według specjalnej procedury. Plan pracy jest przygotowany na lata. Złóż do wydobywania jest na kilkadziesiąt lat do przodu, wszystko zaplanowane i rozrysowane na mapach. Początkowe złoża zawierały w urobku około 4% miedzi. Obecnie średnia zawartość oscyluje na poziomie 1,6%, ale to i tak dużo. W przypadku kopalń odkrywkowych zawartość miedzi oscyluje na poziomie 0,6%.

W sumie pod ziemią spędziliśmy ponad 2 godziny. Nie pracowaliśmy przy maszynach tylko spacerowaliśmy, jeździliśmy samochodami i słuchaliśmy osób, które nas oprowadzały, a i tak czuć już było duże zmęczenie. To mi uświadomiło, jak ciężką pracę wykonują osoby schodzące pod ziemię. Duże ukłony należą się panom którzy zajmowali się nami pod ziemią. Pierwszy z nich spędził w Rudnej 33 lata, a drugi 8 lat w kopalni węgla i resztę zawodowej kariery w KGHM. Do emerytury pozostały mu już tylko 3 lata. Bardzo profesjonalnie się nami zajmowali, dokładnie pokazali kopalnie, odpowiadali na każde, nawet nie do końca mądre pytania. Wykazali się iście anielską cierpliwością, bo, powiedzmy sobie szczerze, z tymi zdjęciami to przesadzaliśmy. Normalnie na całym obiekcie Rudna jest zakaz fotografowania i dlatego duży ukłon należy się centrali, że udzieliła specjalnego pozwolenia naszej wycieczce.

Na koniec kilka słów o mitycznych zarobkach w KGHM. Nie pytałem się nikogo bezpośrednio, ale moim zdaniem te wartości, które się pojawiają w prasie są mocno zawyżone. Kierownik wytłumaczył nam, że w kopalni został wprowadzony motywacyjny system płac. Wszystko zależy od efektów pracy i stanowiska. Na tej samej zmianie osoba pracująca na urobku zarabia więcej niż kierowca go wożący itp. Bardzo duże znaczenie mają warunki, a praca powiedzmy sobie szczerze jest bardzo ciężka. Mimo wszystko w przypadku górnictwa wciąż jest rynek pracodawcy – na jedno stanowisko przesyłane jest nawet 80 zgłoszeń.

Powrót na powierzchnię

Winda, którą przyjechaliśmy do kopalni i wróciliśmy na powierzchnię
Winda, którą przyjechaliśmy do kopalni i wróciliśmy na powierzchnię

Po 2 godzinach spędzonych pod ziemią wróciliśmy samochodami do szybu. Z ciekawości wyciągnąłem stoper i dokładnie zmierzyłem czas wjazdu na górę. Trwał tyle samo, co zjazd. Szybko, bo uszy się przytkały. Potem zdaliśmy sprzęt wypisaliśmy się, wzięliśmy prysznic, przebraliśmy się i byliśmy gotowi do wyjazdu. Wszyscy otrzymali imienny certyfikat, potwierdzający pobyt pod ziemią :).

Byłem w kopalni KGHM i mam to na piśmie :)
Byłem w kopalni KGHM i mam to na piśmie :)

Wizyta w centrali KGHM

P5280829
Centrala KGHM w centrum Lubina

Z kopalni ruszyliśmy na obiad. Na miejscu powitał na wiceprezes zarządu Marcin Chmielewski, który przywitał się z każdym z uczestników i w trakcie posiłku odpowiadał na głos na wszelkie pytania. Pytań jak zwykle w przypadku KGHM było dużo i odpowiedzi były bardzo ciekawe, ale to już inny temat. Po obiedzie pojechaliśmy do centrali KGHM w Lubinie. Bardzo fajna i klimatyczna siedziba, zupełnie inna od szklanych biurowców w Warszawie. Zaproszono nas do sali konferencyjnej, która prezentowała się imponująco.

Prezentacje w sali konferencyjnej, w centrali KGHM
Prezentacje w sali konferencyjnej, w centrali KGHM

Na koniec zaplanowane zostały trzy prezentacje kluczowych osób z kadry zarządzającej spółki. Na początku pierwsza, o nowej stronie internetowej relacji inwestorskich KGHM. Pojawiło się kilka nowości, można porównywać wykres notowań KGHM z notowaniami konkurentów na świecie i w interaktywny sposób śledzić wskaźniki finansowe.

Druga prezentacja została poświęcona strategii rozwoju KGHM, a trzecia kwestii zarządzania ryzykiem rynkowym w spółce. Wszystkie prezentacje były zwięzłe, konkretne i bardzo wartościowe. Dostaliśmy zestaw materiałów z ciekawymi informacjami ,którymi być może podzielę się w przyszłości.

Podsumowując, naprawdę jestem bardzo pozytywnie zaskoczony tym wydarzeniem, a zejście do kopalni przerosło moje oczekiwania. Gdybym miał ocenić to daję 5 na 5. Nawet jak bym chciał, to nie można się do niczego przyczepić… a nie jest jedna rzecz! Jak byliśmy w kopalni, to zepsuła się terenówka, którą jeździliśmy. No, ale w sumie wyszło na dobre, bo dzięki temu zobaczyliśmy zrzut urobku z największej ciężarówki, o ładowności 38 ton. No i nowe terenówki tak szybko podjechały, że to nie było nawet odczuwalne i nie mieliśmy żadnych opóźnień.

Podsumowując, jeżeli za rok spółka będzie ponownie organizować taki wyjazd, to zdecydowanie polecam. To świetna i pouczająca przygoda. Dzięki niej tylko utwierdziłem się w tym, że KGHM to perła w giełdowej koronie Polski.

Udostępnij