Po co spółkom giełdowym dobre relacje inwestorskie?
Czy ktoś kiedyś zastanawiał się nad tym dlaczego spółka powinna prowadzić relacje inwestorskie? Skoro jest notowana na rynku giełdowym, publikuje komunikaty za pośrednictwem ESPI, obowiązkowo publikuje co kwartał wyniki finansowe, to dlaczego ma robić coś więcej? Jakie korzyści to przynosi, czy jest sens to robić? Jaki wpływ na kurs akcji spółki ma fakt prowadzenia przez nią relacji inwestorskich?
Spółki często błędnie wiążą prowadzenie relacji inwestorskich ze wzrostem kursu akcji i zwiększeniem obrotów. Myślą, że jak udzielą jakiegoś wywiadu, to inwestorzy nagle odkryją ich spółkę i zaczną kupować akcje. Niestety nie tędy droga. Wartość dobrych relacji tkwi w czymś zupełnie innym, a dokładniej w tym, że spółka w pewnym stopniu uniezależnia się od koniunktury giełdowej.
Czym różni się dojrzały rynek giełdowy od niedojrzałego?
Problem jest szeroko badany od przynajmniej lat 90 – tych, kiedy to na świecie pojawiła się większa liczba rynków giełdowych, powstałych w wyniku transformacji wśród gospodarek wschodzących. W tamtym okresie pojawiły się też najciekawsze badania na ten temat. Okazuje się bowiem, że najlepiej stopień dojrzałości rynku giełdowego rozróżnia synchroniczność kursów akcji w stosunku do całej giełdy. Synchroniczność jest to informacja o tym, w jak dużym stopniu zmiana cen na całym rynku wyjaśnia zmienność poszczególnych notowań spółek. Im wyższa wartość synchroniczności dla danego waloru, tym bardziej jego kurs zależy od notowań całego rynku. Odwrotnie, im niższa synchroniczność, tym mniej kurs akcji danej spółki zależy od notowań całego rynku.
Tabela 1. Średnie współczynniki synchroniczności dla rynków giełdowych
w poszczególnych krajach w latach 90-tych. Informują o tym, w jakim
stopniu zmianę kursu akcji wyjaśnia zmiana notowań całego rynku.
Wyniki badań mówią, że na rynkach mało rozwiniętych zmiana notowań całego rynku wyjaśnia nawet 60% zmiany cen akcji na giełdzie (Tabela 1). Krótko mówiąc, na takich rynkach mamy do czynienia z dobrze znanym nam zjawiskiem owczego pędu. Gdy rynek zaczyna rosnąć, to notowania praktycznie wszystkich akcji zyskują na wartości. Kiedy rynek zmienia kierunek i zaczyna spadać, to wszystkie spółki spadają razem z nim. Dla odmiany na giełdzie w Stanach Zjednoczonych wartość synchroniczności nie przekraczała 5%. Kto śledzi rynek amerykański dobrze wie, że wzrost indeksu #SP500 o 2% w ciągu sesji wcale nie oznacza tego, że wszystkie akcje wchodzące w jego skład zyskały mocno na wartości. Zjawisko owczego pędu, co prawda też występuje, ale nie w tak dużym stopniu jak na rynkach mniej rozwiniętych.
Im lepsze relacje inwestorskie, tym mniejsza synchroniczność
W 2010 roku w Stanach Zjednoczonych zostało przeprowadzone badanie, w którym autorzy chcieli sprawdzić zależność pomiędzy poziomem relacji inwestorskich, a synchronicznością kursów giełdowych spółek.
Z badań płyną dwa ważne wnioski. Zmienność kursów akcji można rozbić na dwie grupy. Tak zwaną zmienność związaną z szumem, generowanym przez „noise traders”, czyli grupą inwestorów, którzy podejmują swoje decyzje inwestycyjne na podstawie szumu informacyjnego, nie posiadając głębszej wiedzy, odnośnie kwestii fundamentalnych spółki. Druga grupa jest związana z fundamentami, czyli grupą inwestorów „lepiej poinformowanych”, opierających swoje inwestycje na głębszej wiedzy, odnośnie sytuacji fundamentalnej spółki.
Wyniki pokazały, że w przypadku spółek, które prowadziły klarowną i szeroką politykę informacyjną (dobre relacje inwestorskie), dużo większy udział w ich obrocie miała druga grupa inwestorów, czyli osoby bardziej zaangażowane w sytuację spółki, posiadające większą wiedzę na jej temat. Dzięki temu notowania spółki były dużo mniej podatne na szum informacyjny, a przez to temu synchroniczność kursu ich akcji była dużo mniejsza. Notowania spółek, które nie prowadziły klarownej polityki informacyjnej były natomiast dużo bardziej podatne na szum informacyjny, a na ich notowania dużo mocniej wpływała atmosfera na całym rynku.
Przełomowy 2012 rok na polskiej giełdzie
Od przynajmniej 12 lat codziennie obserwuję polski rynek giełdowy. Z moich obserwacji wynika, że przez większość tego czasu synchroniczność kursów akcji na naszej giełdzie była bardzo duża.
Wykres: 1 Indeks WIG, lata 1991 - 2015
Przełom nastąpił dopiero w 2012 roku, po kryzysie PIIGS. Dopiero wtedy polski rynek giełdowy zmienił swój charakter i efekty stadne na naszej giełdzie zaczęły zanikać. Duży udział w tym zjawisku miał kryzys z 2011 roku, który sprawił, że obroty na giełdzie mocno spadły, a na rynku pozostali najbardziej doświadczeni inwestorzy. Od tego momentu premiowane są spółki, które mogą się pochwalić dobrymi wynikami i robią to konsekwentnie, budując swój wizerunek i wiarygodność. Takie spółki, w pewnym stopniu, uniezależniły się od giełdy. Ich los leży w ich własnych rękach. Poprzez odpowiednią komunikację i zdobytą wiarygodność pozyskały odpowiednią grupę poinformowanych inwestorów, którzy stabilizują ich notowania i dzięki świadomym decyzjom inwestycyjnym odpowiednio je wyceniają. To oczywiście nie oznacza jedynie wzrostów kursu. Czasem dobra komunikacja wymaga też tego, aby rzetelnie i wyczerpująco poinformować inwestorów o niepowodzeniach. Niemniej jednak, to też jest doceniane. Dzięki konsekwencji i wychodzeniu naprzeciw inwestorom los spółek leży w ich własnych rękach i zaczynają być niezależne od szumu informacyjnego i nastrojów giełdowych.
Czas na uczciwe relacje
Na koniec warto wspomnieć o ważnej kwestii. Jeżeli nasz rynek giełdowy ma dalej dojrzewać, to potrzebujemy tego, aby coraz więcej spółek prowadziło dobre relacje inwestorskie. I tutaj niestety nie wystarczą napisane surowym językiem prawniczym komunikaty z ESPI i raporty okresowe. Założenie, że każdy inwestor jest w stanie to śledzić można porównać do tezy, że każdy obywatel musi śledzić wszystkie zmiany legislacyjne, opracowywane w Sejmie. To założenie utopijne i niemożliwe do zrealizowania. Na rynku jest notowane, łącząc New Connect i rynek główny GPW, prawie 1000 spółek i naprawdę trzeba zabiegać o uwagę. Informacja skierowana do inwestorów musi być zwięzła, klarowna, uczciwa i przedstawiona w atrakcyjny sposób. To oczywiście wymaga wysiłku, ale mimo to warto to robić, zwłaszcza gdy spółka nie ma nic do ukrycia i szanuje swoich akcjonariuszy.
Dzięki temu spółka pomaga sobie, ale też i inwestorowi, który z czasem nabiera do niej zaufania. Takie uczciwe relacje sprawiają, że inwestorom łatwiej podjąć świadome decyzje inwestycyjne, a zarząd spółki w większym stopniu uniezależnia się od koniunktury na giełdzie. Łatwiej wtedy o prawidłową wycenę spółki i pozyskiwanie nowego kapitału z rynku. Dzięki temu przyszłość giełdowa spółki i wynik inwestycyjny inwestorów zależy tylko i wyłącznie od pracy zarządu i całej spółki, a nie wahań nastrojów na giełdach. To relacja WIN – WIN, którą zaczyna rozumieć coraz więcej spółek.