Przejdź do treści

udostępnij:

Kategorie

Inwestorzy appki Robinhood są uznawani za ryzykantów. Powstało narzędzie pozwalające śledzić ich poczynania

Udostępnij

„Robinhoodziarze” potrafią rzucić się nawet na akcje bankruta. Powstały narzędzia, które pozwalają śledzić ich poczynania.

Wielu komentatorów giełdowych nazywa hossę, którą widać na giełdach od połowy marca, hossą imienia Robinhooda. Chodzi o aplikację służącą do inwestowania na amerykańskim rynku, która nie pobiera prowizji i opłat za składanie zleceń. Klientami Robinhooda są oczywiście w znacznej większości młodzi ludzie, którzy nie mają wielkiego doświadczenia w inwestowaniu, a lubiący ryzyko.

Akcje bankruta w cenie

Finansowy Twitter patrzy na poczynania „robinhoodziarzy” mieszając podziw z niedowierzaniem i drwinami. Wśród starych rynkowych wyjadaczy panuje przekonanie, że kupująca wszystko jak leci młodzież musi zostać w końcu „wyleszczona” przez giełdowe rekiny. Krąży mnóstwo żarcików na temat świeżaków giełdowych. A to że szkoły myślą o zablokowaniu dostępu do appki Robinhood poprzez szkolne wifi, a to że na giełdach przed południem marazm, bo „robinhoodziarze” jeszcze nie wstali z łóżek. To tylko dwa przykłady z ostatnich dni, tego jest o wiele więcej.
 


Szczególnie głośnym echem odbiła się sprawa inwestycji „robinhoodziarzy” w spółkę Hertz, już po tym jak ogłosiła ona upadłość 23 maja br. Od tamtego momentu liczba użytkowników appki Robinhood posiadających jej akcje zwiększyła się z 44,8 tys. do około 160 tys. obecnie. W okresie 23 maja – 9 czerwca kurs akcji spółki wzrósł o 94%, z 2,84 USD do 5,53 USD (teraz znów jest na poziomie 2 USD). Władze spółki najpierw były w szoku - tak jak cały rynek - z uwagi na to, co stało się z kursem. Potem wpadły na pomysł, że… wyemitują akcje. Hertz uzyskał na to zgodę sądu. Być może dojdzie do najbardziej absurdalnej oferty publicznej w historii…
 

Notowania spółki Hertz (linia różowa) na tle liczby użytkowników appki Robinhood posiadających jej akcje w portfelu (linia zielona) – 2020 rok

hertz

Źródło: Robintrack

Jak zarobić na „robinhoodziarzach”?

Robinhood próbuje zarabiać na popularności, jaką zdobył, w różnoraki sposób. Niedawno uruchomił usługę, która pozwala na zakup cząstki jednej akcji (niektóre papiery kosztują ponad 1 000 USD, więc mogą nie być w zasięgu finansowym młodych inwestorów). Poza tym od dawna wiadomo, że sprzedaje wielkim firmom finansowym informacje o ruchach swoich klientów.
 


Właściciele appki powinni kuć żelazo póki gorące, bo być może ciężkie czasy dla jej użytkowników właśnie się zaczęły. W serwisach informacyjnych pojawiła się wiadomość, że 20-letni inwestor, który korzystał z niej, popełnił samobójstwo, gdy zobaczył, że ma 730 tys. USD straty.
 

Zobacz także: Dziecko hossy imienia Robinhooda nazwało Warrena Buffetta idiotą! To może być ważny sygnał ostrzegawczy, jak w 1999 roku

Czy „robinhoodziarze” to wskaźnik kontrariański?

Co ciekawe, pojawiają się także podmioty, które próbują zarabiać na… zainteresowaniu appką Robinhood. Na przykład serwis Robintrack oferuje dane, pokazujące ilu jej użytkowników ma akcje danej spółki. „Nasze dane aktualizujemy co godzinę, pobierając je prosto z Robinhood API. Dzięki nim możecie analizować trendy inwestycyjne” – chwali się Robintrack.

Robintrack pozwala sprawdzić, jakie spółki cieszą się obecnie największą popularnością wśród „robinhoodziarzy”. Na dzień 18 czerwca br. były to: Ford, GE, American Airlines.
 

10 najpopularniejszych spółek wg inwestorów korzystających z aplikacji Robinhood

pop


A także to, które spółki najbardziej zyskują na popularności w danym okresie. W ciągu ostatniego miesiąca „robinhoodziarze” kierowali swoje zainteresowanie na spółki Genius Brands, Nikola czy American Airlines.
 

10 najbardziej zyskujących na popularności spółek w aplikacji Robinhood (1 miesiąc od 18.06.2020)

10 pop


Na razie trudno stwierdzić, czy użytkownicy appki Robinhood mogą służyć jak wskaźnik kontrariański. Wedle teorii tak powinno być, bo młodzi i niedoświadczeni inwestorzy, którzy weszli na rynek mocno po 11-letniej hossie powinni posłużyć za „mięso armatnie” giełdowym wyjadaczom. Problem w tym, że historia ich dużej aktywności na giełdzie poprzez appkę Robinhood jest krótka i nie mówi wiele. Spójrzmy choćby na poniższe wykresy, prezentujące ich zainteresowanie spółkami Ford i Apple na tle kursów. Niewiele z tego zestawienia wynika. Można tylko dokonać konstatacji, że „robinhoodziarze” rzeczywiście wyczuli moment na zwiększenie zaangażowania – w trakcie i po marcowym krachu.
 

Notowania spółki Ford (linia różowa) na tle liczby użytkowników appki Robinhood posiadających jej akcje w portfelu (linia zielona) – 2 lata

ford

Notowania spółki Apple (linia różowa) na tle liczby użytkowników appki Robinhood posiadających jej akcje w portfelu (linia zielona) – 2 lata

apple


Należy również pamiętać, że „robinhoodziarze” nie są tak naprawdę odpowiedzialni za trwającą od połowy marca hossę. Oczywiście, dokładają swoją małą cegiełkę do wzrostów, plasując się po stronie popytowej, ale ich kapitały mają – wobec ogromu rynku – marginalne znaczenie. A to, czy są wskaźnikiem kontrariańskim – to się dopiero okaże, za kilka miesięcy.

Udostępnij