Na spółkach wzrostowych i technologicznych w USA jest już bańka spekulacyjna jak w 2000 roku – twierdzą analitycy firmy GMO
Ponad 60% amerykańskich spółek wzrostowych nie ma zysków, więcej niż na szczycie bańki internetowej – zwracają uwagę analitycy firmy inwestycyjnej GMO.
Obecnie na giełdzie w USA można robić pieniądza na spółkach wzrostowych, które… nie zarabiają – wskazują analitycy GMO w analizie. Ostrzegają, że to klasyczny sygnał wielkiej spekulacji i uformowania się bańki.
Jest bańka na akcjach wzrostowych…
Mamy na amerykańskich spółkach wzrostowych klasyczne oznaki bańki spekulacyjnej – uważają analitycy GMO. „Każda bańka jest wyjątkowa. Otoczenie gospodarcze jest wyjątkowe gdy powstaje bańka, gracze są wyjątkowi, branże i firmy ogarnięte szaleństwem mogą być wyjątkowe. Jednak bańki mają pewne wspólne cechy, bo są zrodzone ze strachu przed utratą zysków, z zazdrości związanej z tym, że inni się bogacą, z chęci nadążania za benchmarkami” – uważają analitycy GMO.
Według nich, jedną z cech baniek jest to, że można zarabiać na akcjach spółek, które… nie zarabiają. „Na giełdzie w trakcie bańki ma miejsce windowanie w górę wycen przedsiębiorstw, które tracą pieniądze - to klasyczna oznaka bańki. Ona już tu jest, pokazała swoje oblicze pod postacią fenomenu SPAC. Poza tym, w tej chwili ponad 60% spółek wzrostowych zgrupowanych w indeksie Russell 3000 nie zarabia pieniędzy. Na tych walorach można było w ostatnich latach świetnie zarabiać i wciąż można, one performują znacznie lepiej, niż walory spółek value, które zarabiają” – wskazują specjaliści z GMO.
Wskaźnik Russell 3000 Growth wzrósł łącznie o 84% w ciągu ostatnich 2 lat do sierpnia 2021 (ponad dwukrotnie więcej, niż jego odpowiednik Value). „Więc inwestorzy zarabiają na firmach, które nie zarabiają – nigdy nie jest to dobry znak. Wszyscy byliśmy świadkami tego samego zachowania spekulacyjnego pod koniec lat 90. i w bańce spekulacyjnej w 2008 roku” – przypominają analitycy GMO.
Odsetek niezyskownych spółek z Russell 3000 Growth Index
Źródło: GMO
Wtóruje im Stephen Yiu, zarządzający funduszu LF Blue Whale Growth. „Znaczna część rynku akcyjnego w USA weszła w terytorium bańki. Gdy przyjdzie głębsza przecena, nawet dobre spółki spadną znacznie na wycenie” – ostrzegł Yiu, cytowany przez portal Trustnet. Dodał, że tego typu spółki otrząsną się z takiej przeceny szybciej, niż słabsze.
Warto zauważyć, że wskaźnik C/Z dla całego amerykańskiego rynku akcji znajduje się na poziomie 38, podczas gdy średnia z ostatnich 15 lat wynosi 23. Z kolei C/Z dla Nasdaq 100 wynosi 35,4, podczas gdy tuż przed szczytem bańki internetowej wynosił 90. „W USA jest obecnie sporo spółek, które przepalają pieniądze, a tymczasem ich wyceny są ekstremalnie wysokie. Dlatego staramy się inwestować tylko w wysokiej jakości spółki, które mają już ugruntowaną pozycję rynkową i pokazują zyski i dodatni cash flow, a do tego mogą silnie i łatwo skalować swój biznes. Idealnym przykładem jest Amazon, który jest największym podmiotem handlu detalicznego na świecie, który w kapitalny sposób wykorzystuje internet” – wskazuje Yiu. „Z drugiej strony, wiele wysoko wycenianych spółek technologicznych cechuje się tak naprawdę niską jakością, wymienię tutaj choćby takie firmy, jak Uber, Airbnb, Tesla, Netflix. Nigdy w te firmy byśmy nie zainwestowali, szczególnie przy ich obecnych wycenach” – dodał.
Zobacz także: Obligacje przeżywają bessę, Polacy tracą na funduszach dłużnych
…czy jej nie ma?
Jednakże wielu znanych inwestorów uważa, że nie widać na razie bańki na spółkach wzrostowych. Słynny Bill Miller w najnowszym liście do inwestorów stwierdza, że nic się nie zmieniło na rynku i wciąż tkwimy w rynku byka, który rozpoczął się w marcu 2009 roku. „To prawda, że wiele walorów jest przewartościowanych. Ale ten rynek byka skończy się wtedy, gdy akcje staną się zbyt drogie w relacji do obligacji, lub gdy zyski spółek zaczną zniżkować w ujęciu rok do roku, a w tej chwili żaden z tych warunków nie jest spełniony” – stwierdził Miller. „Więc gdy ktoś mnie pyta, czym się obecnie martwię, jeśli chodzi o rynek, to odpowiadam, że niczym. Oczywiście, wiele czynników ryzyka ciąży na rynkami, takich jak tapering w wykonaniu Fed, wysoka inflacja czy agresywna polityka rządu Chin, ale za rok te powody do zmartwień będą zapewne inne, ale to nie oznacza, że akcje nie będą drożeć. Obecnie giełda wchodzi w okres, który jest dla niej historycznie bardzo korzystny, a te zmartwienia, które wymieniłem, zapewne zostały zdyskontowane w cenach akcji podczas wrześniowej korekty” -dodał.
Kilka tygodni temu wypowiedziała się na ten temat również Cathie Wood, zarządzająca ARK Invest – firmy która inwestuje właśnie w spółki technologiczne. „Nie jesteśmy w bańce. Uważam, że mamy obecnie moment, w którym rynek zrozumiał jak wielkie możliwości rozwoju ukazują się przed wieloma spółkami technologicznymi. Mówi się, że wiele spółek technologicznych jest przewartościowanych i za przykład podaje się Teslę, a ja odpowiadam, że Tesla jest na bardzo zaawansowanym etapie prac nad sztuczną inteligencją, czyli rozwija z powodzeniem technologię przyszłości” – wskazała Wood.