Przejdź do treści

udostępnij:

Kategorie

Amerykanie i Koreańczycy podzielili atomowe rynki. Czesi jedynymi Europejczykami z koreańskimi reaktorami? [RAPORT]

Udostępnij

Wybór partnera do budowy elektrowni jądrowej to nie jednorazowa decyzja o charakterze komercyjnym, ale związanie się z wykonawcą i państwem, z którego on pochodzi na okres około stu lat. Tyle mniej więcej trwa bowiem cykl życia elektrowni jądrowej. Dostawca technologii ma nie tylko zbudować elektrownię, ale też wspierać jej późniejszą eksploatację. Przy podejmowaniu decyzji o wyborze technologii należy nie kierować się więc wyłącznie zapowiadaną ceną za zbudowanie elektrowni, ale ocenić aspekty takie jak solidność gospodarcza partnera, prawdopodobieństwo jego obecności na pobliskich rynkach przez następne kilkadziesiąt lat, stabilne i trwałe polityczne oraz gospodarcze relacje z państwem, z którego pochodzi, czy nawet różnice kulturowe. O tym, że wybór taki nie polega jedynie na porównaniu tabelek w Excelu przekonują się właśnie w tej chwili Czesi.


W wyniku dwuletniej procedury przetargowej rząd czeski wybrał w lipcu 2024 r. „preferowanego oferenta”, który zbudować ma co najmniej dwa, a najpewniej cztery reaktory jądrowe w elektrowniach Dukovany i Temelin. Negocjacje z koreańskim państwowym koncernem KHNP (Korea Hydro & Nuclear Power) mają zakończyć się w marcu podpisaniem umowy na budowę reaktorów APR1000. Oferta Koreańczyków została oceniona jako technicznie i ekonomicznie korzystniejsza od oferty francuskiego EDF. Amerykańska firma Westinghouse (w konsorcjum z Bechtel), wybrana dwa lata wcześniej w Polsce, została przez Czechów wyeliminowana na wcześniejszym etapie procedury, ze względu na niewiążący charakter oferty i niejasny podział odpowiedzialności ze współkonsorcjantem. Co ciekawe, oba te problemy występowały i występują do dziś z ofertą Amerykanów w Polsce, ale u nas nie uznano ich za blokujące wybór tych dostawców.

 

Czytaj także: Koreańczycy wygrywają przetarg jądrowy w Czechach pokonując Francuzów. Implikacje dla Polski


Co ważne dla dalszego przebiegu wydarzeń, wyboru koreańskiej oferty dokonał ze strony czeskiej operator elektrowni i inwestor, spółka ČEZ, w której państwo czeskie ma większość udziałów, ale która prowadzi, jak słychać, dość niezależną politykę. ČEZ zwracał uwagę przede wszystkim na kwestie techniczne, finansowe, a przede wszystkim – i to zdaje się przeważyło szalę na korzyść Koreańczyków – na ograniczenie swoich ryzyk związanych w budową i przerzucenie ich na wykonawcę. KHNP jako jedyne spełniło te oczekiwania, oferując sztywną cenę, a więc biorąc a siebie ryzyka związane w wydłużeniem czasu budowy i/lub wzrostem jej kosztów, ale też np. z licencjonowaniem swojego reaktora, co ma zostać zrobione pierwszy raz w ogóle dla typu APR1000, pierwszy raz w Europie i pierwszy raz dla „zeuropeizowanej” wersji koreańskich reaktorów, o podniesionym standardzie bezpieczeństwa (poprzednie, koreańskie i emirackie reaktory APR1400 określane są przez niektórych specjalistów jako konstrukcje generacji II+) . Wybór ČEZ został następnie potwierdzony przez decyzję czeskiego rządu i ogłoszony na konferencji prasowej przez premiera Petra Fialę. Na tym etapie zdaje się, że znaczenie miały też koreańskie propozycje rozszerzenia współpracy gospodarczej z Czechami i zapowiedzi inwestycji. 
I to właśnie politycy powinni byli poddać techniczny wybór inwestora elektrowni szerszej ocenie, biorąc pod uwagę „perspektywiczność” wiązania się z Koreą Południową i jej przemysłem na dziesiątki lat. Dziś, nieco ponad sześć miesięcy po tej wiążącej na sto lat Czechy i Koreę decyzji, okazuje się że atrakcyjność budowy reaktorów przez KHNP znacznie wyblakła.

 


Jeszcze pół roku temu…

 

Jeszcze pół roku temu Korea mogła wydawać się perspektywicznym partnerem, ze swoim zaawansowanym technicznie przemysłem, agresywną polityką ekspansji handlowej, rządową koordynacją ofert różnych gałęzi przemysłu, czy łatwym dostępem do finansowania. To ostatnie powodowało zresztą, jak się zdaje, szczególne rozmarzenie u niektórych polskich decydentów z poprzedniej ekipy rządowej, którzy koreańskimi kredytami planowali zastąpić brak wpłat z zablokowanych środków na KPO. Entuzjaści koreańskich rozwiązań pomijali przy tym słabsze strony tego partnera, takie jak oddalenie geograficzne i wynikający z niego inny zestaw interesów w polityce międzynarodowej, poważne różnice kulturowe i biznesowe (w tym związane z brakiem transparentności i korupcją), brak praktyki koreańskiego przemysł w transferze technologii i wykorzystywaniu „local content”, stała możliwość wybuchu konfliktu zbrojnego z Koreą Płn., czy niestabilność polityczna. W branży jądrowej dochodził do tego też brak doświadczenia eksportowego i brak pewności co do praw KHNP do oferowanych przez siebie na eksport reaktorów APR1400 i APR1000.


Co zatem zmieniło się przez ostatnie pół roku? Dwa zdarzenia po stronie koreańskiej mają i mieć będą fundamentalny wpływ na czeski program budowy reaktorów jądrowych. To ogłoszony 3 grudnia 2024 r. przez koreańskiego prezydenta Yoon Suk-Yeoul’a stan wyjątkowy i jego następstwa oraz zawarte 16 stycznia br. pomiędzy KEPCO/KHNP a Westinghouse porozumienie kończące spór o możliwość eksportu koreańskich technologii reaktorowych. 


Zachwianie demokratycznego ustroju Korei Płd. było zaskoczeniem dla światowej opinii publicznej, choć może nie dla specjalistów śledzących na co dzień tamtejszą żywiołową debatę polityczną i dotyczące kolejnych szefów państwa postępowania antykorupcyjne, często zakończone wyrokami skazującymi. Do ogłoszenia stanu wyjątkowego doprowadził bezpośrednio (oprócz spadających notowań prezydenta Yoon’a i toczącego się przeciw niemu śledztwa o korupcję) kryzys polityczny zaistniały po zdecydowanym zwycięstwie centrolewicowej opozycji w wyborach w kwietniu 2024 r. Ogłoszenie stanu wyjątkowego zakończyło się jak na razie „tymczasowym” impeachment’em, aresztowaniem i aktem oskarżenia wobec prezydenta Yoon’a, a także odwołaniem z funkcji dotychczasowego premiera. Mimo starań opozycji koreański prezydent nie został jeszcze formalnie usunięty z urzędu przez tamtejszy trybunał konstytucyjny. Kryzys zostanie zażegnany dopiero jeśli i kiedy taka decyzja zostanie podjęta. Wtedy Koreę czekają przyspieszone wybory prezydenckie i prawdopodobna zmiana kursu w kwestii atomu po przewidywanym zwycięstwie kandydata opozycyjnej Partii Demokratycznej.


Spór o prawo do technologii pomiędzy koreańskim państwowym koncernem energetycznym KEPCO, należącym do niego KHNP a amerykańską spółką Westinghouse, toczył się od października 2022 r., konkretnie od momentu ujawnienia projektu budowy „prywatnej” elektrowni jądrowej w Pątnowie przez KHNP, ZE PAK i PGE. Zaostrzył się on po wyborze KHNP przez Czechów w 2024 r. Równolegle do toczącego się arbitrażu w Korei i procedury sądowej w USA, Westinghouse zaskarżył wynik przetargu do lokalnego urzędu konkurencji twierdząc, iż koreański koncern nie mógł w tym przetargu uczestniczyć, skoro nie posiadał praw do oferowanej technologii, co było jednym z formalnych warunków czeskiej procedury. Argumenty te nie znalazły jednak posłuchu wśród czeskich urzędników, tak jak i zresztą protest trzeciego konkurenta – francuskiego EDF. W tym samym czasie toczyły się już między Koreańczykami a Amerykanami rozmowy o kompromisie, które zakończyły się ogłoszonym 16 stycznia br. porozumieniem. Z jednej strony odblokowało ono zdolność KHNP do oferowania swoich reaktorów w Czechach, z drugiej jednak, poprzez stanowiący jego część podział światowych rynków, wpływać będzie znacząco na czeski program jądrowy, niekoniecznie w pozytywny sposób.

 

Czytaj także: [RAPORT] Koreańczycy mogą zredukować udział lokalnych firm w czeskim programie jądrowym. Polsce grozi to samo


Koreańskie zwroty akcji i ich czeskie konsekwencje

 

Jaki dokładnie wpływ będą miały zmiany w Korei na czeski projekt? Jeśli kryzys polityczny zakończy się powołaniem nowego, centrolewicowego prezydenta i rządu, można zakładać powrót antyjądrowej polityki z lat 2017-2022.  Nie zmieni to teoretycznie podejścia Koreańczyków do eksportu technologii jądrowych, który będzie musiał zapewnić dalszą egzystencję koreańskiego przemysłu tej branży, pozbawionego rodzimego rynku. Programy budowy nowych reaktorów w Korei zostaną bowiem zapewne wyhamowane. Nakierunkowanie wyłącznie na eksport będzie oznaczać w najbliższych latach z pewnością promocję przez Koreę i KHNP wykorzystania własnego przemysłu jądrowego do budowy elektrowni w innych krajach. Przemysłu, który jest i będzie potrzebny KHNP do zapewnienia eksploatacji swojej floty reaktorów w Korei, nie mówiąc już o więzach kulturowych czy gospodarczych. To z kolei oznacza brak nacisku na zaangażowanie firm z innych krajów w przyszłe koreańskie eksportowe kontrakty na budowę reaktorów. To zaś bezpośrednio uderzy w czeski przemysł jądrowy, który może już pożegnać się zarówno z obiecywanym przez KHNP – niezobowiązująco, jak się okazało – zaangażowaniem „local content” na poziomie 60% wartości budowy w Czechach, jak i z mrzonkami o kontraktach przy budowie koreańskich reaktorów w innych krajach. 


Trwający wciąż koreański kryzys polityczny oznacza też, i to nie tylko dla władz Czech, ale wszystkich zagranicznych partnerów Korei Płd., że jest to państwo głęboko dziś niestabilne, w którym – i to oprócz stale wiszącej groźby konfliktu zbrojnego z Koreą Płn. – z dnia na dzień ogłoszony może zostać stan wojenny, na ulicach pojawić się wojsko, a ekipa rządowa podejmująca wcześniej międzynarodowe zobowiązania zostać może nagle wymieniona lub znaleźć się za kratami. Nie jest to więc raczej wymarzony partner do strategicznych związków na sto lat, takich jak budowa reaktorów jądrowych. 


Jeszcze ciekawsze będą  konsekwencje porozumienia zawartego przez KEPCO/KHNP z Westinghouse. Jak donoszą koreańskie i czeskie (Forbes) media, dokument ten, którego treść nie została podana do publicznej informacji, zawiera też zapisy o podziale światowego rynku. Amerykanie mieliby, zgodnie z tymi informacjami, mieć w stosunku do Koreańczyków wyłączność na rynkach europejskich – z wyłączeniem Czech. Koreańczycy mieliby zaś skupić się na innych rynkach, w szczególności bliskowschodnich. Taki podział byłby logiczny, biorąc pod uwagę dotychczasowe sukcesy eksportowe Westinghouse – w Polsce, w Bułgarii, na Ukrainie – i KHNP w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.


Co czyni fakt amerykańsko-koreańskiego podziału rynków prawdopodobnym? Otóż w ciągu kilku tygodni po ogłoszeniu porozumienia KHNP wycofało się z promowania swoich wielkoskalowych reaktorów w Szwecji (jak donosi czeska edycja serwisu Forbes), a następnie odstąpiło od oferowania studium wykonalności reaktorów w Słowenii, ze względu na „zmianę priorytetów biznesowych”. Słychać też o możliwości wycofania się KHNP z innej prowadzonej obecnie w Europie procedury selekcji dostawcy technologii – na rozbudowę EJ Borssele  w Holandii. Przy okazji, niedawny anons o rozmowach dotyczących wykupienia przez PGE projektu budowy przez KHNP „prywatnej” elektrowni jądrowej w Pątnowie, co jest de facto jego końcem w tej konfiguracji, także może nie być w tym kontekście przypadkowy.


Konsekwencje takiego podziału rynku mogą nie martwić dziś czeskich decydentów, którzy słusznie wierzyli zapewnieniom Koreańczyków, że „dogadają się” z Westinghouse, a konflikt dotyczący praw do własności i dysponowania technologią nie przeszkodzi w zbudowaniu reaktorów w Dukovananch i Temelinie. Jak się okazało, dogadali się, i nie przeszkodzi. Niestety czescy decydenci nie przeprowadzili najwyraźniej analizy, jakie szersze konsekwencje będzie miało taki „dogadanie się”, a więc porozumienie pomiędzy KHNP a Westinghouse. I tak, Czesi zostaną za kilka lat – zakładając że KHNP rzeczywiście zbuduje im reaktory – jedynymi użytkownikami koreańskich wielkoskalowych reaktorów jądrowych w Europie. Nie oznacza to jedynie braku eksportowych kontraktów dla czeskiego przemysłu przy budowie kolejnych reaktorów na bliskich europejskich rynkach – te reaktory budować będą Amerykanie i Francuzi, z własnymi łańcuchami dostawców, nie mając przy tym żadnego interesu by umieszczać w nim czeskie spółki. Oznacza to przede wszystkim, że najbliżsi użytkownicy podobnych (nie takich samych!) reaktorów, z którymi będzie można wymieniać się doświadczeniami, częściami zamiennymi, czy wspólnie rozwiązywać eksploatacyjne problemy, będą na Bliskim Wschodzie, a pozostali być może w Afryce, na pewno zaś w Azji.


Problemy z dostępnością i ceną części zamiennych oraz doświadczeń z eksploatacji pogłębi fakt, iż użytkowane przez ČEZ reaktory APR1000 będą najpewniej stanowić tzw. „klasę sierocą” (orphan class), to znaczy będą jedynymi reaktorami tego typu zbudowanymi przez KHNP. Dlaczego? Z kilku względów. Jeśli KEPCO i KHNP skupi się na rynkach bliskowschodnich, azjatyckich i może afrykańskich, oferowane tam reaktory będą sprawdzonego w budowie i prostego typu, czyli najpewniej typu APR1400 w wersji z EJ Barakah. Potencjalni klienci (i dotyczy to też Zjednoczonych Emiratów Arabskich!) nie będą potrzebowali ani mniejszej mocy APR1000, ani skomplikowanych systemów bezpieczeństwa, łapaczy korium i podwójnych obudów bezpieczeństwa narzuconych przez europejskie standardy, a podrażających budowę reaktorów i zwiększających ryzyko opóźnień. By móc konkurować na takich rynkach z rosyjskim i chińskimi dostawcami technologii, Koreańczycy będą musieli budować tanio i z wykorzystaniem sprawdzonego, koreańskiego łańcucha dostaw. 


Czy można było to przewidzieć?

 

Wskazywanie tego typu politycznych i gospodarczych zagrożeń należy do zadań zaplecza eksperckiego każdego rządu. W przypadku czeskim nie słychać nic o wątpliwościach co do wyboru Koreańczyków artykułowanych przez te środowiska. O ile ČEZ, będąc spółką prawa handlowego, miał prawo skupić się jedynie na kryteriach technicznych i – przede wszystkim – finansowych (poziomie oferowanych cen, ale też poziomie ryzyk, przeliczalnym na pieniądze),  o tyle finansujący przecież, poprzez nieoprocentowaną pożyczkę, budowę reaktorów czeski rząd powinien był spojrzeć na sprawę szerzej, i uwzględnić ryzyka natury politycznej czy geopolitycznej. 
Zarówno o kryzysie politycznym w Korei Płd., jak i o konflikcie pomiędzy KHNP i Westinghouse i o jego potencjalnych konsekwencjach było już wiadomo w momencie ogłoszenia czeskiej decyzji w połowie lipca zeszłego roku. Nie wiemy, czy czescy eksperci uwzględnili te elementy w swoich rekomendacjach dla tamtejszego rządu. Nie wiemy też czy rząd Petra Fiali w ogóle o takie rekomendacje występował przed podjęciem decyzji, czy też „przyklepał” jedynie techniczny wybór partnera przez ČEZ. 


Podobnie sprawa miała się zresztą z obiecywanym poziomem zaangażowania czeskiego przemysłu („local content”) przez koreańskiego dostawcę technologii. Znając dotychczasowe doświadczenia KEPCO i KHNP w tej materii (ZEA) i styl pracy koreańskiego przemysłu, a także relatywny brak wysiłków podejmowanych przez Koreańczyków wobec czeskich firm na etapie przetargu, można było spodziewać się, że wyniki będą niespecjalnie dobre dla czeskiego przemysłu. I dokładnie takie są, jak słychać zza naszej południowej granicy. 


Oczywiście te wszystkie elementy mogły zostać uwzględnione przez czeskich polityków, a poświęcenie rodzimego przemysłu mogło zostać dokonane świadomie, jak „koszt” sprawnej i taniej budowy reaktorów przez Koreańczyków.

 


Jak jest w Polsce?

 

Po wyciagnięciu w 2022 r. z kapelusza, w ramach wewnątrzrządowej konkurencji, koreańsko-polskiego projektu jądrowego w Pątnowie i okresie mrzonek o szerszym koreańskim zaangażowaniu w polską gospodarkę, projekt KHNP umarł śmiercią naturalną na początku tego roku, wraz z anonsem o rozmowach dotyczących przejęcia rozwijającej go polskiej spółki przez PGE. 


Wyboru partnera dla pierwszej lokalizacji Programu Polskiej Energetyki Jądrowej dokonano ściśle na podstawie kryterium geopolitycznego, wpisując reaktory jądrowe, które mają zbudować z poparciem administracji USA dwie amerykańskie firmy w szerszy kontekst polsko-amerykańskiego partnerstwa strategicznego. Działo się to w myśl wyznawanej m.in. przez P. Naimskiego zasady, że im bardziej Amerykanie zaangażowani będą gospodarczo nad Wisłą, tym bardziej skłonni będą zaangażować się militarnie, jeśli zajdzie taka potrzeba. Czy kalkulacja ta, sprzeczna ze fundamentalnymi zasadami wydawania publicznych pieniędzy (najpierw uzgodnienie warunków i ceny, potem zamówienie) i skutkująca niejako niechcący bardzo wysokim poziomem kosztów budowy tej elektrowni, okaże się słuszna, szczególnie w kontekście czysto transakcyjnego podejścia do dyplomacji nowej ekipy rządowej w USA? 


Przy wyborze partnera dla drugiej lokalizacji decydujące mają być, jeśli ufać ostatnim publicznym wypowiedziom premiera, ministra finansów i pełnomocnika ds. strategicznej infrastruktury energetycznej,  kryteria zaangażowania zagranicznego partnera lub partnerów w finansowanie (co jest pokłosiem kosztów pierwszej elektrowni) i zapewnienia wysokiego poziomu zaangażowania polskiego przemysłu. Najbliższe kilkanaście miesięcy da odpowiedź na pytanie, którego spośród dwóch pozostałych na rynku poważnych dostawców – Westinghouse czy EDF – oferta okaże się lepiej spełniać te kryteria. Oczywiście zawsze może okazać się, że prym w wyborze partnera do kontynuacji polskiego programu energetyki jądrowej wieść będą znów argumenty geopolityczne.
Niezależnie od wyboru dostawcy, czy to z Francji czy z USA, Polska uniknie z pewnością rozterek czeskiego rządu, który postawił na egzotycznego, niesprawdzonego partnera i technologię, czego konsekwencje może jeszcze ponosić przez długie lata.


Jakie lekcje na przyszłość dla zamawiających reaktory?

 

Koreańczycy zbudują zapewne Czechom reaktory. Czy relatywne oszczędności na budowie zrekompensują słabe strony koreańskiej oferty, takie jak brak „local content” i korzyści dla czeskiego przemysłu, ciągłe ryzyko polityczne „zniknięcia” koreańskiego partnera oraz koszty eksploatacji/serwisowania sierocej klasy reaktorów? Czas pokaże. Czas pokaże też, czy propozycje szerszej współpracy gospodarczej ze strony Korei Płd. okażą się realne. Podobne propozycje formułowane były też w Polsce, tak jak i zresztą obiecywany był np. transfer technologii produkcji i serwisowania koreańskiego uzbrojenia, masowo kupowanego w ostatnich latach przez polski rząd. Ani jedno, ani drugie do dziś się nie zmaterializowało. 


Czy oznacza to, że Czesi mają wycofać się z wyboru koreańskiego dostawcy, skoro jeszcze nie podpisali nim umowy? W końcu wszystkie przytoczone tu problemy zaistnieją za wiele lat, więc obecny czeski rząd i ČEZ może się nimi nie przejmować, dyskontując polityczne korzyści z decyzji. Ma też jeszcze trochę czasu, by je uwzględnić i postarać się mitygować ich skutki. Na pewno jednak czescy decydenci powinni postawić sobie pytania o proces wyboru koreańskiego partnera, który stał się , w zaledwie sześciu miesięcy, dużo mniej oczywisty i atrakcyjny, a z którego konsekwencji może będzie jeszcze kiedyś tłumaczyć się będzie trzeba przed swoimi wyborcami.


Biorąc pod uwagę, że konkurencja na europejskim rynku nowych reaktorów jądrowych toczyć się będzie w przewidywalnej przyszłości bez udziału Koreańczyków, czeski projekt jądrowy cieszyć się będzie zapewne mniejszym wsparciem politycznym ze strony koreańskiego państwa, będącego daleko i mającego ograniczone interesy w Europie. Może to oznaczać, że Czesi, niewielkie w skali UE państwo z ograniczonym programem budowy dwóch do czterech reaktorów, stanowić będą łatwy cel różnego rodzaju ataków i nacisków, w tym ze strony dotychczasowych konkurentów i struktur unijnej administracji.


Czeski przykład pokazuje z pewnością zaś dobitnie rządom kolejnych europejskich państw, w tym Polski, coraz liczniej ustawiających się w kolejce po reaktory jądrowe, że w wyborze partnera do strategicznych inwestycji, takich jak elektrowni jądrowe, liczą się wszystkie kryteria, nie tylko cenowe czy gospodarcze, ale też takie jak związek wykonawcy (i jego państwa) z danym rynkiem, prawdopodobieństwo długofalowej obecności wykonawcy na okolicznych rynkach, czy zbieżność interesów geopolitycznych. Wyboru takiego partnera należy zaś dokonać w sposób możliwie transparentny, w tym z wykorzystaniem zaplecza eksperckiego i jego analiz.
 

Udostępnij