Przejdź do treści

udostępnij:

Kategorie

USA wracają do węgla - to może być zła informacja dla polskich kopalń

Udostępnij

8 kwietnia 2025 r. administracja prezydenta Stanów Zjednoczonych ogłosiła radykalną zmianę kursu w polityce energetycznej. Węgiel został oficjalnie uznany za surowiec strategiczny, który ma stanowić fundament amerykańskiego bezpieczeństwa energetycznego i gospodarczego. Decyzja ta oznacza odejście od dotychczasowej polityki neutralności klimatycznej i wywołuje silne kontrowersje na arenie międzynarodowej.

Nowe zarządzenie: pełna rehabilitacja węgla

Podpisane przez prezydenta zarządzenie wykonawcze znosi dotychczasowe ograniczenia w wydobyciu węgla na ziemiach federalnych oraz upraszcza procedury środowiskowe dla nowych projektów. Rządowe agencje otrzymały polecenie wycofania polityk „zniechęcających” do produkcji i wykorzystania węgla.

Co więcej, węgiel ma być aktywnie promowany na rynkach międzynarodowych. Amerykańskie instytucje finansowe otrzymają nowe uprawnienia do wspierania projektów węglowych poza granicami kraju – co stanowi jawne odejście od dotychczasowych zobowiązań w ramach G7 oraz porozumienia paryskiego.

Jednym z najbardziej kontrowersyjnych elementów nowej polityki jest plan powiązania sektora węglowego z rozwojem infrastruktury dla sztucznej inteligencji. Rząd deklaruje, że elektrownie węglowe będą mogły zasilać centra danych i obliczeniowe AI – sektor postrzegany jako kluczowy dla strategicznej pozycji USA, ale również wyjątkowo energochłonny (wcześniej widziano w tej roli energetykę jądrową).

Zwolnienia z norm emisji dla kilkudziesięciu elektrowni

Administracja ogłosiła także tymczasowe zwolnienia z rygorystycznych przepisów dotyczących emisji dla 47 elektrowni węglowych. Jednostki te – w tym Colstrip w stanie Montana, uznawana za jedną z najbardziej zanieczyszczających w kraju – będą zwolnione z przestrzegania norm emisji rtęci i innych toksycznych zanieczyszczeń w okresie od lipca 2027 do lipca 2029.

Wśród firm objętych tym przywilejem znalazły się Ameren Corp., Dominion Energy, NRG Energy, Entergy Corp. oraz Minnkota Power Cooperative. Łącznie ponad 60 jednostek wytwórczych ma zostać czasowo wyłączonych z obowiązujących standardów środowiskowych.

Nowy kurs energetyczny USA ma także wymiar społeczny i polityczny. W czasie ogłaszania zarządzenia prezydent Donald Trump zapowiedział, że jego administracja przywróci zatrudnienie w sektorze górniczym, które w ciągu dekady spadło z 70 000 do około 40 000 miejsc pracy (czyli zachodzą w nim podobne procesy jak w Polsce).

– Przywrócimy górnikom pracę – powiedział Trump, nawiązując do hasła swojej pierwszej kampanii z 2016 roku. Przeciwnicy tej narracji wskazują jednak, że spadek zatrudnienia w górnictwie to efekt przede wszystkim automatyzacji oraz konkurencji ze strony gazu i OZE – a nie tylko polityk klimatycznych.

Czytaj także: Trump eskaluje presję handlową. "Surowce za wysokość ceł" [komentarz]

Węgiel w amerykańskim miksie energetycznym

Pomimo narracji o renesansie węgla, jego znaczenie w amerykańskiej energetyce systematycznie spada. Obecnie elektrownie węglowe wytwarzają mniej niż 20% energii elektrycznej w USA, podczas gdy w 2000 roku udział ten wynosił aż 50% – wynika z danych Energy Information Administration (EIA). Spadek ten związany jest z dynamicznym rozwojem gazu ziemnego, którego wydobycie gwałtownie wzrosło dzięki technologiom szczelinowania hydraulicznego. Coraz większy udział w miksie mają także odnawialne źródła energii, przede wszystkim energia słoneczna i wiatrowa, które ograniczają popyt na węgiel.

Warto podkreślić, że Stany Zjednoczone to państwo federalne, w którym poszczególne stany prowadzą własną politykę energetyczną. Przykładem może być Kalifornia, która od lat inwestuje w odnawialne źródła energii, technologie zeroemisyjne i politykę dekarbonizacji. Wiele stanów może więc utrzymywać kurs klimatyczny niezależnie od decyzji Waszyngtonu.

Otwartym pytaniem pozostaje zatem, w jakim stopniu nowe regulacje federalne zostaną wdrożone w praktyce i czy spotkają się z oporem ze strony władz stanowych?

Globalne reperkusje: uderzenie w polskie górnictwo?

Choć decyzja Białego Domu może być postrzegana jako szansa dla polskiego górnictwa, paradoksalnie może okazać się dla niego złą wiadomością.

Po pierwsze, otwarta promocja eksportu amerykańskiego węgla i zwiększenie amerykańskiej produkcji mogą doprowadzić do spadku globalnych cen.

Po drugie, Polska jako importer węgla na potrzeby energetyki i ciepłownictwa, już teraz odczuwa skutki taniego importu. W portach ARA (Amsterdam–Rotterdam–Antwerpia), które stanowią benchmark cenowy dla rynku europejskiego, cena węgla spadła z 120,55 USD za tonę sześć miesięcy temu do 101,9 USD obecnie. Napływ tańszego surowca ze Stanów Zjednoczonych może pogłębić ten trend i dodatkowo obniżyć rentowność polskich kopalń, które już teraz funkcjonują pod presją kosztową.

Oczywiście istnieją głosy, że polityka klimatyczna UE może w przyszłości ulec liberalizacji pod presją działań administracji Trumpa, np. poprzez rozluźnienie zasad unijnego systemu handlu emisjami (EU ETS). Postuluje to od niedawna np. Francja. Jednak prawdopodobieństwo takiego scenariusza jest obecnie dużo mniejsze niż ryzyko zwiększenia presji importowej. Tym bardziej, że Komisja Europejska, mimo globalnych zawirowań, nie zdecydowała się dotychczas na drastyczne modyfikacje swoich założeń klimatycznych.

 

Udostępnij