ETF lub fundusz indeksowy na WIG. Czy nadszedł czas aby zacząć poważnie dyskutować o takim rozwiązaniu?
Polscy zarządzający funduszami akcji raczej nie będą o wiele lepsi od tych z Zachodu. Będą mieć problem z konsekwentnym biciem rynku i indeksów. To widać chociażby po wynikach funduszy za pierwsze osiem miesięcy 2017 roku. Powstaje więc pytanie czy stworzenie funduszu kopiującego zachowanie WIG miałoby sens? Czy to nie jest dobry czas, aby powrócić do dyskusji na ten temat? Postanowiliśmy zapytać ekspertów.
Całkiem niedawno pisaliśmy o tym, że wyniki funduszy akcji polskich uniwersalnych są w 2017 roku katastrofalne. Wygląda na to, że wszystkich zarządzających zaskoczyła hossa na dużych spółkach. Zarządzający funduszami z tej grupy nie pobili także indeksu szerokiego rynku WIG.
Dlaczego do tego doszło? Bo w ostatnich latach małe i średnie spółki były przeważane w portfelach funduszy akcyjnych. Generalnie były lepszą inwestycją, niż duże i bardzo płynne podmioty z WIG20.
W tej sytuacji zasadne wydaje się pytanie: czy miałoby sens utworzenie funduszu indeksowego (może w formie ETF-a, czyli funduszu notowanego na giełdzie) odwzorowującego zachowanie WIG?
Fundusz na WIG pozwalałby lepiej zdywersyfikować portfel i płaciłby dywidendy
Dr hab. Tomasz Miziołek, prof. Uniwersytetu Łódzkiego prowadzący portal etf.com.pl uważa, że jak najbardziej sensowne byłoby utworzenie funduszu ETF lub funduszu indeksowego na WIG.
Fundusz taki oferowałby, tak jak sam indeks WIG, szeroką ekspozycję na polski rynek akcji. A zatem pozwalałby lepiej zdywersyfikować portfel niż ETF-y czy fundusze indeksowe dążące do odwzorowania „wąskiego” indeksu typu WIG20 czy mWIG40. Taki produkt zachowywałby się zatem w dłuższym okresie stabilniej, niż produkt oparty tylko na dużych spółkach lub tylko na małych i średnich spółkach. Po drugie, indeks WIG jest indeksem dochodowym, więc wszelkie dochody z tytułu posiadania akcji byłyby przez taki fundusz reinwestowane i powiększałyby wartość tytułu uczestnictwa
Prof. SGH Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI, przyznaje, że nie jest wielkim zwolennikiem funduszy ETF.
Ich działalność jest słabo uregulowana. Poza tym skład ich portfela nie odzwierciedla dokładnie indeksów, które naśladują. Ponadto fundusze te mogą wpływać na przedłużanie się hoss i bess, ponieważ inwestowanie w nie ma niewiele wspólnego z analizą fundamentalną. Zarządzanie tego rodzaju funduszem sprowadza się do zasady: „jest napływ nowych środków, więc musimy kupować, bez względu na poziom cen, a gdy jest odpływ, to musimy sprzedawać, by oddać gotówkę”
ETF na WIG: skomplikowany, drogi i daje mało zarobić firmom inwestycyjnym
Czemu w tej chwili na polskim rynku nie działa fundusz kopiujący zachowanie WIG?
Indeks WIG stracił w ostatnich latach na znaczeniu w stosunku np. do WIG20, który jest flagowym indeksem warszawskiej giełdy, zwłaszcza dla inwestorów zagranicznych. A nie ukrywajmy, że to głównie ze zdaniem inwestorów zagranicznych trzeba się liczyć, oferując taki produkt. Poza tym generalnie znacznie rzadziej tworzy się ETF-y czy fundusze indeksowe replikujące indeksy szerokiego rynku, gdyż jest to bardziej pracochłonne i trudniejsze
Jak tłumaczy prof. Miziołek, zastosowanie pełnego odwzorowania – czyli mowa tu o nabyciu do portfela dokładnie tych samych akcji i w tych samych proporcjach, co w indeksie - rodzi dwie konsekwencje:
- Część spółek, tych o niższej kapitalizacji, charakteryzuje się niewielką płynnością, zatem trudno jest kupować i sprzedawać te walory (a jeśli już, to wiąże się to ze wzrostem kosztów).
- W przypadku takich szerokich indeksów w znacznie większym stopniu, niż w indeksach „wąskich” (jak WIG20) wymieniana jest część portfela, a to z kolei wymaga poniesienia kosztów transakcyjnych i zwiększa ryzyko niedokładności odwzorowania indeksu.
Naśladowanie indeksu szerokiego rynku jest generalnie bardziej kosztowne i wiąże się z potencjalnie większymi kosztami, niż naśladowanie wąskiego indeksu. Co oczywiście nie oznacza, że tego się nie robi. W USA są takie fundusze indeksowe lub ETF-y, które odwzorowują indeksy akcyjne lub obligacyjne liczące po kilka tysięcy walorów, ale wówczas często stosuje się niepełną replikację indeksu
Przy bardzo niskim poziomie opłaty za zarządzanie nie było chętnych do utworzenia i dystrybucji tego rodzaju funduszu. Być może zmieni się to po wejściu w życie MIFID II. Ale i tak jest wątpliwe, by w ciągu najbliższych 5 lat tego typu rozwiązania stały się na polskim rynku czymś więcej, niż tylko produktem niszowym
Był już kiedyś fundusz indeksowy na WIG i umarł śmiercią naturalną
Prof. Miziołek zwraca uwagę, że fundusz indeksowy na WIG już kiedyś istniał. Dawno, dawno temu, gdy Tomasz Lis dopiero szykował się do poprowadzenia „Faktów” TVN, a fundusze inwestycyjne nazywały się powierniczymi, ruszył Akcyjny Indeksowy Fundusz Powierniczy Eurofundusz 4 zarządzany przez Towarzystwo Funduszy Powierniczych Przymierze (było to 25 sierpnia 1997 roku).
Ten innowacyjny produkt na krajowym rynku funduszy rozwijał się bardzo powoli i nigdy nie zdołał zyskać szerszego zainteresowania polskich inwestorów. W grudniu 2002 r. fundusz zmienił swoją politykę inwestycyjną i odtąd dążył do osiągnięcia stopy zwrotu z jednostki zbliżonej do stopy zwrotu indeksu WIG20. Dnia 31 stycznia 2004 r. fundusz Pioneer Indeksowy FIO został połączony z funduszem Pioneer Akcji FIO i w ten sposób pierwszy polski fundusz indeksowy zakończył działalność
Generalnie powstanie funduszu kopiującego zachowanie indeksu WIG byłoby pożądane z punktu widzenia inwestorów. Problem w tym, że tego rodzaju wehikuł jest jeszcze bardziej skomplikowanym i drogim rozwiązaniem, niż ETF. A ile mamy na polskim rynku ETF-ów to chyba każdy wie (tyle co kot napłakał, czyli 3). Nawet gdyby taki fundusz powstał, to zapewne pozostawałby rozwiązaniem niszowym (jak w tej chwili ETF na WIG20). W sytuacji w której w głównej mierze za dystrybucję funduszy inwestycyjnych odpowiadają banki (i oczekują za to sowitego wynagrodzenia) niskokosztowy ETF na WIG nie ma przed sobą dużej przyszłości. No chyba że inwestorzy naprawdę zapaliliby się do idei inwestowania w indeks, tracąc wiarę w umiejętność bicia rynku przez zarządzających. Wydaje się nam, że w USA to już nastąpiło – tam fundusze indeksowe i ETF to prawdziwa potęga.