Przejdź do treści

udostępnij:

Fundusz Eurogeddon Rybińskiego: Od jego startu WIG wzrósł 55%. Czy zamknięcie to sygnał, że czas sprzedawać akcje?

Udostępnij

Inwestorzy to istoty stadne. Mało kto jest w stanie przeciwstawić się panującym na rynku trendom. Nic na to nie poradzimy, bo taka jest natura rynku. To zawsze w rynkowym dołku panuje skrajny pesymizm i większość inwestorów chce sprzedawać. W szczycie panuje optymizm i większość chce kupować. Na te stadne działania inwestorów instytucje finansowe muszą reagować, tworząc różnego rodzaju inicjatywy, które po czasie okazują się być idealnymi punktami zwrotnymi.

Historia funduszu Eurogeddon

Jednym z tego rodzaju wydarzeń było utworzenie przez Opera TFI funduszu Eurogeddon. Jego współautorem był znany polski ekonomista prof. Krzysztof Rybiński. Jako zarządzający zaangażował w nim nawet własny kapitał.

2012: Start funduszu Eurogeddon

Start funduszu Eurogeddon spotkał się z dużym zainteresowaniem mediów. Pomysł trafiał idealnie w nastroje rynkowe. Nazwa miała nawiązywać do armagedonu jaki czeka całą gospodarkę Unii Europejskiej. Strategia funduszu zakładała zarabianie na spadkach europejskich indeksów giełdowych, wzroście cen złota i amerykańskich obligacji.

Zobacz także: Eurogeddon, czyli profesorowie ekonomii nie zawsze mają rację, zwłaszcza na giełdzie

Sala na konferencji prasowej, zapowiadającej start funduszu pękała od dziennikarzy w szwach. Najlepszym świadectwem tego, że uruchomienie Eurogeddonu było marketingowym strzałem w dziesiątkę było to, że Profesorowi Rybińskiemu udało się dostać nawet do międzynarodowego kanału CNBC, aby opowiedzieć o rodzącej się nowej inicjatywie.

Eurogeddon rozpoczyna swoją działalność po kryzysie PIIGS

Nic dziwnego, wystarczy zerknąć na wykres indeksów giełdowych, aby zobaczyć, że moment startu funduszu nie był przypadkowy. Nastroje rynkowe były fatalne, a w Europie rosły niepokoje związane z kryzysem wśród południowych krajów.

Wykres 1: Indeks WIG, lata 2011 - 2017.

Wykres 1: Indeks WIG, lata 2011 - 2017.
Wykres 1: Indeks WIG, lata 2011 - 2017.

Eurogeddon wystartował w lutym 2012 roku, dosłownie pół roku po załamaniu rynkowym wywołanym kryzysem PIIGS. Przez pierwsze trzy miesiące na giełdzie utrzymywała się zła koniunktura giełdowa, co sprzyjała jego wycenom. Potem jednak nastąpił zwrot i większość rynków giełdowych nie była już nigdy niżej (Wykres 1).

2017: Zamknięcie funduszu Eurogeddon

W piątek tuż przed zakończeniem sesji Opera TFI ogłosiła, że planuje zlikwidować fundusz. Powodem są jego słabe wyniki. Jednostki uczestnictwa straciły na wartości ponad 50%. W tym samym okresie indeks WIG zyskał na wartości 55%, a niemiecki indeks DAX aż 82%.

Czy zamknięcie Eurogeddonu to sygnał, że czas sprzedawać akcje?

Bardziej doświadczeni inwestorzy w informacji o tym, że twórcy Eurogeddonu postanowili rzucić ręcznik i zamknąć fundusz upatrują sygnału, że szczyt trwającej hossy może być bliski. Naszym zdaniem, nie ma powodów do paniki. Na pewno nie należy jednak przechodzić obok tego faktu obojętnie. W tej chwili z rynku walutowego, gospodarki napływają praktycznie same pozytywne informacje. Istnieją jednak co najmniej dwa sygnały budzące niepokój.

Sygnał 1. Słabnące budownictwo

Pierwszym z nich jest słabo zachowujący się na giełdzie sektor budowlany.

Wykres 2: Indeks WIG (góra) vs Indeks WIG-budownictwo (dół), lata 2006 - 2017.

Wykres 2: Indeks WIG (góra) vs Indeks WIG-budownictwo (dół), lata 2006 - 2017.

Od wiosny 2017 roku indeks WIG kontynuuje zwyżkę bez udziału sektora budowlanego (Wykres 2). Indeks WIG-budownictwo w tym okresie konsekwentnie traci na wartości. Tego rodzaju dywergencje pomiędzy tymi dwoma indeksami miały miejsce w przeszłości dwa razy. Wcześniej na przełomie 2010 i 2011 roku, tuż przed kryzysem PIIGS i w 2007 roku zaraz przed kryzysem subprime. W obydwu przypadkach kończyło się to załamaniem rynkowym.

Sygnał 2. Pomimo wzrostu indeksów, wyceny na GPW są wciąż ostrożne

Część inwestorów z pewnością może zdziwić to, że wysuwamy taki zarzut. Jeżeli przyjrzymy się historii, to nabierze on jednak sensu.

Wykres 3: Indeks WIG (góra) vs wskaźnik Cena do Zysku dla WIG (dół), lata 2008 - 2017.

Wykres 3: Indeks WIG (góra) vs wskaźnik Cena do Zysku dla WIG (dół), lata 2008 - 2017.

Ostatniej zwyżce na indeksie WIG towarzyszy bowiem znaczący spadek wskaźnika cena do zysku dla niego. To oznacza, że zyski spółek rosną szybciej niż ich kurs akcji. W praktyce można to interpretować jako sygnał, że inwestorzy dość ostrożnie podchodzą do polskiego rynku i dalszej poprawy wyników.

Podobna do obecnej dywergencja pomiędzy indeksem WIG i jego wskaźnikiem cena do zysku miała miejsce w latach 2013 – 2015 oraz 2010 – 2011. W obydwu przypadkach kończyło się to ostatecznie rynkowym załamaniem (Wykres 3).

Podsumowując, zza wzrostów giełdowych, świetnych prognoz dla PKB, dobrych wyników finansowych spółek zaczynają się przebijać pewne sygnały ostrzegawcze. Jednym z nich jest to, że najwięksi pesymiści, jak Eurogeddon pasują. Innym, że koniunktura na rynku jest już rozgrzana. To nie jest oczywiście powód do tego, aby od razu panikować i wszystko sprzedawać, ale na pewno warto wzmóc ostrożność. Wszystko wskazuje bowiem na to, że hossa na giełdzie jest już zaawansowana i nie można o tym zapominać.

Udostępnij