Przejdź do treści

udostępnij:

Kategorie

Zakaz handlu w niedzielę – które spółki z GPW mogą na nim zyskać, a które stracić

Udostępnij

Zakaz handlu w niedzielę będzie neutralny dla spółek handlowych. W pewnym stopniu mogą na nim skorzystać spółki paliwowe, które mają stacje benzynowe i handlują na nich artykułami spożywczymi. Ucierpieć mogą natomiast spółki odzieżowe.

Od kiedy będzie obowiązywał zakaz handlu w niedzielę?

W ubiegły piątek posłowie zdecydowali, że od 1 marca 2018 r. do końca roku będą dwie niedziele handlowe w miesiącu. Przez cały 2019 rok ma być tylko jedna niedziela handlowa, a pełny zakaz będzie obowiązywał od 2020 roku. Przy czym nie będzie on powszechny, bo ma nie obejmować m.in. stacji benzynowych i piekarni.

Na razie projekt jest jeszcze w czytaniu, nie jest obowiązującym prawem. Dużo się w nim jeszcze może zmienić. Ale już dziś warto zastanowić się, jak zbliżający się zakaz handlu w niedzielę wpłynie na fundamenty spółek z GPW, a szczególnie tych handlowych (Dino, Emperia, Eurocash), paliwowych które mają duże sieci stacji (Orlen, Lotos) oraz odzieżowych (Vistula, Bytom, Próchnik, LPP, CCC, Wittchen, Monnari, Gino Rossi, Esotiq i inne).

Spółki handlowe: efekt neutralny lub... pozytywny

W pierwszej kolejności rozważmy wpływ zakazu na spółki Dino (7,4 mld zł kapitalizacji), Emperia (1,2 mld zł) i Eurocash (3,9 mld zł). Dino to właściciel sieci supermarketów Dino. Eurocash to właściciel m.in. sieci hurtowni Cash&Carry oraz sieci Delikatesy Centrum. Emperia ma sieć supermarketów Stokrotka.

Kilka miesięcy temu prezes Dino zapewniał, że spółka nie boi się zakazu handlu w niedzielę, gdyż ten dzień jest dla niej niezbyt ważny na tle pozostałych dni tygodnia.

Zobacz także: 4 powody, dla których Dino jest już warte więcej niż Eurocash

Maria Mickiewicz, analityk Pekao Investment Banking, potwierdza, że w przypadku spółek z branży FMCG, produktów szybkozbywalnych, niedziela ma nieduże znaczenie.

- Dla spółek handlujących artykułami FMCG zakaz handlu w niedzielę powinien być w miarę neutralny. Niedziela nie jest dla nich najważniejszym dniem handlowym, ważniejsza jest sobota. W naszej ocenie, znacząca część zakupów powinna się po prostu przesunąć na pozostałe dni tygodnia. Całkowity wolumen transakcji nie powinien ulec dużej zmianie, gdyż ten rodzaj zakupów ma w niewielkim stopniu tzw. charakter impulsowy. Ciężko oceniać, jak na wprowadzenie zakazu odpowiedzą sieci handlowe, ale nie wykluczałabym przykładowo wydłużenia godzin pracy w piątki czy soboty – mówi Maria Mickiewicz, analityk Pekao Investment Banking.

Zdaniem Tomasza Sokołowskiego, analityka BZ WBK Brokerage, zakaz może się okazać nawet lekko korzystny dla Dino, Emperi oraz Eurocashu.

- Jeśli chodzi o handel żywnością, niedziela nie jest kluczowa. Tymczasem w długim terminie te spółki będą mogły zoptymalizować zatrudnienie, tłumacząc ten ruch właśnie zakazem. To nie oznacza, że zwolnią 1/7 pracowników. Pewnie odejdą najpierw ci pracownicy, którzy mogli pracować tylko w niedzielę, a reszta zostanie przesunięta do innych sklepów, na inne dni. Wydaje mi się, że spółki nie będą zwiększać puli nowych pracowników w kolejnych latach, bo trzeba pamiętać, że przecież ciągle się rozwijają – tłumaczy Sokołowski.

Spółki paliwowe: efekt umiarkowanie pozytywny

Według analityków, zakaz będzie miał umiarkowanie pozytywny efekt dla spółek paliwowych, które mają sieci stacji benzynowych. Chodzi tu m.in. o Orlen i Lotos.

- Zakaz handlu w niedzielę może mieć pozytywny wpływ na sprzedaż na stacjach paliw. Problem w tym, że spółki paliwowe nie pokazują rozkładu wolumenów sprzedaży dla poszczególnych dni tygodnia, więc w tej chwili trudno oszacować, jak duży będzie to wpływ. Na pewno ten zakaz nie zaszkodzi spółkom paliwowym – uważa Kamil Kliszcz, analityk DM mBanku.

Maria Mickiewicz radzi jednak, by spółki paliwowe nie dzieliły jeszcze przysłowiowej skóry na niedźwiedziu.

– Zakazem handlu mają nie być objęte m.in. stacje benzynowe, małe sklepy w których za ladą stanie właściciel, czy też wybrane rodzaje placówek, np. piekarnie. Jednak w chwili obecnej nie zakładałabym, że podmioty te będą znaczącym beneficjentem wprowadzenia zakazu dla pozostałych podmiotów. Zakładałabym, że w niedziele w takich placówkach realizowane będą raczej pojawiające się nagle, relatywnie niewielkie potrzeby zakupowe, niż zaplanowane duże zakupy. Jeśli chodzi o finalną listę wyłączeń, czy też definicje poszczególnych placówek podlegających wyłączeniu ,należy pamiętać, że ustawa jest obecnie procedowana i pewne kwestie mogą się jeszcze zmienić – ostrzega analityk Pekao Investment Banking.

Spółki odzieżowe: efekt może być negatywny

Na zakazie handlu w niedzielę mogą nieco stracić spółki odzieżowe, przynajmniej w krótkim terminie, zanim konsument dostosuje się do zmian – uważa Maria Mickiewicz.

- Na zakazie mocniej mogą ucierpieć wolumeny sprzedażowe tych firm, które oferują towary kupowane pod wpływem impulsu. Żywności i dóbr szybkozbywalnych nie kupuje się zazwyczaj pod wpływem chwili, podczas gdy prawdopodobnie część ubrań to zakupy okazjonalne, dokonywane pod wpływem impulsu, podczas niedzielnej wizyty w galerii handlowej – tłumaczy Mickiewicz. - Dla pełnej oceny trzeba wziąć pod uwagę wszystkie implikacje wprowadzenia zakazu handlu w niedziele, gdyż po stronie kosztowej mogą pojawić się pewne oszczędności w obszarze wynagrodzeń, czy też kosztów najmu, choć ciężkie na tym wczesnym etapie do oszacowania – dodaje.

Podczas dysput o zakazie handlu w niedzielę wielu wskazuje na przykład węgierski. Został on całkiem niedawno wprowadzony u naszych „bratanków”. I co? I konsument dość szybko zapomniał o niedzieli jako dniu handlowym. Swoją „aktywność zakupową”, tak to ładnie nazwijmy, przerzucił na pozostałe dni tygodnia i Internet. Wiecie co? Mamy wrażenie, że jak zwykle to z zakazami bywa: najbardziej ucierpią na nich ci, którzy mieli być ich beneficjentem, czyli zwykli Polacy, którzy mieli pracę w marketach i sklepach odzieżowych. Po wejściu w życie zakazu będzie jej coraz mniej (albo nie tak dużo, jak mogłoby być...).

Udostępnij