Tradycyjna analiza akcji na rynkach autokratycznych nie ma sensu – mówi inwestor, który zbił majątek w Rosji i został deportowany
To, co stało się w ostatnich tygodniach z rosyjskimi akcjami i obligacjami przypomniało, że inwestorzy powinni omijać autokratyczne reżimy z daleka.
Rosyjskie akcje i obligacje straciły niemal całą swoją wartość od początku wojny w Ukrainie. To przypomina, że gdy inwestuje się kapitał na rynku autokratycznym, normalne reguły inwestowania nie mają zastosowania. Na co bowiem analiza fundamentalna, skoro może ona zostać unieważniona w ciągu jednej nocy?
Jakie ryzyko wiąże się z autokracją
Inwestorzy mogą, oczywiście, zarabiać na rynkach autokratycznych. Może się to udawać nawet przez dłuższy czas. Jednak powinni pamiętać, że reguły rządzące danym rynkiem są ustalane przez jedną osobę lub grupę osób i mogą zostać zmienione z dnia na dzień, w imię partykularnych interesów, wzmocnienia władzy czy z powodów ideologicznych.
Dwa najważniejsze czynniki ryzyka, występujące podczas inwestowania na rynkach autokratycznych, to ryzyko geopolityczne oraz ryzyko zmiany prawa. Atak Rosji na Ukrainę to właśnie materializacja tego pierwszego czynnika. Przez jakiś czas większość inwestorów będzie o nim pamiętała i będzie wyczulona na ten czynnik.
Jednak o wiele częściej materializuje się ten drugi czynnik. Rządy prawa w autokracjach są iluzoryczne. Prawo potrafi być zmieniane w nocy, albo po prostu gwałcone przez przedstawicieli władzy dysponujących bronią palną i innymi środkami przymusu. Najlepiej wie o tym Bill Browder – słynny zarządzający funduszem hedge, który zbił fortunę w Rosji, ale który został stamtąd deportowany. Jego prawnik został aresztowany i zmarł w więzieniu.
“Możesz zrobić analizę sektora, analizę fundamentalną spółki, analizę makroekonomii danego państwa. Wszystko może się wydawać w porządku. Ale przychodzi dzień, że ktoś przychodzi i daje Ci w twarz, daje Ci kopa, a ty nie masz gdzie szukać pomocy. Media o tym nie napiszą, bo nie są wolne. W sądzie nie masz szans. Puszczają Cię z torbami, a ty nie możesz nic zrobić” – ostrzega Browder.
Jeśli już inwestorzy upierają się, by kupować akcje spółek z krajów autokratycznych, to powinni unikać spółek strategicznych, powiązanych z rządem, takich jak spółki energetyczne, surowcowe czy paliwowe – radzi Browder. „Problem w tym, że na takich rynkach spółki, które nie są powiązane z państwem, mają problem z zarabianiem. Czyli trudno trafić na prywatną perełkę, która dynamicznie się rozwija albo płaci sowite dywidendy” – ostrzega Browder.
Notowania indeksu RTS – 5 lat
Źródło: TradingView
Zobacz także: Wojenny krach przyniósł wiele okazji inwestycyjnych na rynkach wschodzących – przekonują analitycy Lazard Asset Management
Dogłębna analiza nic nie da
Wiele firm inwestycyjnych wysyła swoich analityków na rynki, na których inwestuje. Nazywają to strategią “boots on the ground". Chodzi o to, by analitycy w terenie – a nie zza biurka – ocenili perspektywy danego rynku. Problem w tym, że ta strategia nie zawsze przynosi dobre rezultaty.
Świetny jest przykład „wtopy”, jaką zaliczył zespół BlackRock ds. rynków wschodzących. Wizytował on Rosję na przełomie stycznia i lutego tego roku. I tenże zespół 16 stycznia opublikował notę dla inwestorów, w której podtrzymał pozytywny outlook dla rynku ze stolicą w Moskwie, mimo że Federacja Rosyjska zgromadziła wtedy 150 000 żołnierzy przy granicy z Ukrainą. Wynikało to m.in. z niskich wycen aktywów rosyjskich.
Oczywiście, wielu ekspertów od geopolityki nie spodziewało się, iż Rosja rzeczywiście najedzie Ukrainę. A eksperci BlackRock nie mają szklanej kuli ani znajomości w rządzie Federacji. Jednak ten przykład kapitalnie ilustruje problem z autokracjami: brak przewidywalności. Warto pamiętać, że mają one problem nie tylko z rządami prawa, ale też z poziomem społecznej uczciwości – ludzie są zazwyczaj przyzwyczajeni do kłamania, mataczenia, nie dotrzymywania umów. W Europie można wymienić co najmniej dwa inne rynki, które są autokratyczne, choć jeden w większym (Turcja), a drugi w mniejszym (Węgry) stopniu.
Rentowność rosyjskich obligacji skarbowych 10-letnich
Źródło: Trading Economics
Warto podkreślić, że Rosja – mimo że ważna na mapie świata – w portfelach inwestorów stanowi niszę. Tymczasem istnieje inna autokracja, która zajmuje w nich sporo miejsca. Zwrócił na to uwagę ostatnio Perth Tolle, zarządzający Freedom 100 Emerging Markets ETF. Powiedział w wywiadzie dla portal Morningstar: “Rosja nie jest zmartwieniem, bo stanowi 3% naszego portfela. Głowa nas boli o Chiny, bo one stanowią 30% portfela. To oznacza, że fundusze rynków wschodzących są generalnie mocno skoncentrowane na Państwie Środka.
Chiny w ostatnich miesiącach nałożyły nowe regulacje na spółki technologiczne, pokazując im, kto rządzi. Poza tym, mają na celowniku Tajwan – istnieje zagrożenie, że go zaatakują, lub w jakiś sposób uderzą w jego gospodarkę (np. izolując od świata). Zachowanie Chin sprawia, że nie mogą być postrzegane na równi z rynkami rozwiniętymi i demokratycznymi. Sprawia ono również, że są okresy, gdy na chińskich akcjach można bardzo dobrze zarobić, a potem przychodzi okres, kiedy stają się one dosłownie rynkowym „śmieciem”. Nie każdy inwestor jest w stanie znieść tak dużą zmienność.
Notowania Shanghai Stock Exchange Composite Index – 25 lat
Źródło: Trading Economics
Podsumowując, warto się kilka razy zastanowić, zanim położy się pieniądze na rynku autokratycznym. Nawet jeśli jego gospodarka kwitnie, nawet jeśli spółki płacą sowite dywidendy, nawet jeśli wiele z nich korzysta na wzroście cen surowców – należy pamiętać o tym, że na takim rynku jutro jest o wiele mniej pewne, niż na rynku demokratycznym.