Amerykańscy inwestorzy boją się, że wojna rozleje się po Europie Środkowej
Putina trzeba zatrzymać na Ukrainie, inaczej zaatakuje Polskę czy Estonię. Taka opinia jest zapewne powszechna wśród amerykańskich inwestorów.
Od kilku miesięcy na GPW marazm i spadki. W ciągu 5 miesięcy WIG zniżkował o -20%. Obroty w maju na rynku głównym spadły o -24,6% r/r, a w okresie styczeń – maj o -5,2% r/r (wyniosły 148 mld zł).
Chyba nikt nie ma wątpliwości, że wielki wpływ na taki stan rzeczy ma wojna w Ukrainie. Odkąd 24 lutego Rosja najechała kraj ze stolicą w Kijowie, zagraniczni inwestorzy przestraszyli się i wycofali się z kapitałem z naszego regionu. A przypomnijmy, że mają oni wielki wpływ na to, co dzieje się na GPW, bo w roku 2021 mieli 57% udziału w obrotach akcjami, o 1 pkt. proc. więcej, niż w 2020 r.
„Amerykańscy chłopcy za kilka lat będą walczyć z rosyjską armią w Polsce”
Z kolei wśród zagranicznych inwestorów na GPW z pewnością przeważają inwestorzy amerykańscy. I oni mają obawy, że wojna w Ukrainie rozleje się na cały region Europy Środkowej. Dowodem może być felieton znanego amerykańskiego inwestora, który ukazał się na łamach Barron’s. Vitaliy Katsenelson jest inwestorem w wartość, szefem firmy inwestycyjnej IMA, autorem książki „Soul in the Game: The Art of a Meaningful Life”.
W jego felietonie kluczowe są dwa akapity, które pokazują postawę zapewne większości amerykańskich inwestorów:
“W tej wojnie nie chodzi o wschodnią Ukrainę, ani nawet o całą Ukrainę. W niej chodzi o zatrzymanie drugiego Hitlera. To jest sytuacja, jak w 1939 roku, gdy po inwazji na Polskę wojna rozlała się po całej Europie.
Tak jak twierdzi znany dysydent Garry Kasparov, Rosja pod rządami Władimira Putina przekształciła się w państwo gangsterskie. Ono żywi się słabością innych, boi się tylko siły. Istnieje wielkie niebezpieczeństwo, że jeśli Zachód przestanie odczuwać skutki wojny w portfelu, to przestanie wspierać Ukrainę na polu walki. Tymczasem Ukraińcy giną tak naprawdę w naszym imieniu. Jeśli nie damy im odpowiedniego wsparcia, nasi amerykańscy chłopcy za kilka lat będą walczyć z rosyjską armią w Polsce albo w Estonii pod flagą NATO.”
Widać tutaj jak na dłoni, że Polska jest traktowana przez Katsenelsona, ale zapewne także przez większość amerykańskich inwestorów, jak kraj przyfrontowy, bezpośrednio zagrożony wojną. Ba, można odnieść wrażenie, że mamy tutaj stwierdzenie: jeśli wojna w Ukrainie nie skończy się zdecydowanym zwycięstwem atakowanych, to agresor pójdzie dalej, będzie chciał więcej.
Pamiętajmy, że ten felieton ukazał się na - czytanym przez dziesiątki, a może i setki tysięcy inwestorów z całego świata – zacnym i opiniotwórczym portalu Barron’s. To nie jest tak, że słowo pisane nie niesie ze sobą konsekwencji, wręcz przeciwnie. I nie nam oceniać, czy Katsenelson ma rację w swojej predykcji, my tylko zwracamy uwagę na jego nastrój, który jest prawdopodobnie papierkiem lakmusowym, jeśli chodzi o nastroje i postawę amerykańskich inwestorów na dziś, w odniesieniu do akcji spółek z Europy Środkowej.
Zobacz także: Spadki na giełdzie jeszcze się nie skończyły – ostrzega Jim Chanos
Putin Wielki, rosyjskie ego, San Francisco i Burgundia
Co ciekawego jeszcze napisał Vitaliy Katsenelson? Zwrócił uwagę, że wbrew propagandzie rosyjskiej, NATO nie sprowokowało Rosji do wojny. No, chyba że zrobiły to USA, skupiając całą swoją uwagę na Chinach i lekceważąc Rosję. „Być może wpłynęło to niezbyt dobrze na ego Rosjan, którzy poczuli się obrażeni. Poczuli, że się nie liczą, że są lekceważeni i że już nikt ich nie szanuje i się ich nie boi” – stwierdza inwestor.
Oczywiście, kolejnym kłamstwem propagandy rosyjskiej jest to o ukraińskich nazistach i narkomanach, od których armia Federacji oswobadza Ukrainę. „Jeśli Putin tak bardzo chce uwolnić świat od narkomanów, powinien zaatakować raczej San Francisco” – podpowiada Katsenelson.
Inwestor słusznie zauważa, że Putin chce być wielki. Chce odbudować ZSRR. „Jeśli Ukraina padnie, następne w kolejce są Mołdawia, Białoruś czy Kirgistan. Potem, gdy już ten istny Frankenstein zostanie zbudzony, ruszy na kraje NATO, które kiedyś należały do tzw. bloku wschodniego. […] Dlatego gotuje się we mnie, gdy słyszę z ust prezydenta Francji, że Ukraina powinna oddać część swojego terytorium. Taki ruch nie zadowoli Rosji, nie powstrzyma jej. Ukraińcy walczą o swój kraj, swój język, swoją kulturę, swoją wolność, o prawo do przynależności do cywilizacji zachodnioeuropejskiej” - stwierdza.
I kończy felieton ze swadą, odnosząc się do prezydenta Francji. „Moja porada dla Macrona: jeśli chcesz pomóc w szybkim zakończeniu wojny, to masz Burgundię, piękną w sierpniu. Rosjanom ona się bardzo spodoba, choć będą musieli zastąpić wino wódką. I będziesz musiał tylko nauczyć Putina popularnego we Francji zwrotu. Poddaję się.”