Przejdź do treści

udostępnij:

Kategorie

Wkrótce ruszy Kanał Zero. Czego o start-upach uczy burzliwa historia rozstania w Kanale Sportowym

Udostępnij

Kilka miesięcy temu Krzysztof Stanowski, współzałożyciel popularnego projektu, sprzedał swoje udziały i postanowił stworzyć własną inicjatywę. Na początku lutego premierę będzie miał nowy projekt Stanowskiego, Kanał Zero. Przypadek Kanału Sportowego jednak nie jest na rynku młodych firm wyjątkowy i daje kilka wskazówek jak uniknąć wielu pułapek.

Z tego powodu, wraz z ekspertami, postaramy się stworzyć szereg porad pozwalających uniknąć popularnych błędów, które mogą przytrafić się nawet bardziej doświadczonym przedsiębiorcom.

Zobacz także: Załamanie na rynku venture capital trwa. Nadzieją na poprawę napływ unijnych środków

Historia jakich wiele

Przypomnijmy, że Kanał Sportowy to program poświęcony przede wszystkim tematyce sportowej, przeplatający je treściami dotyczącymi np. nauki czy kultury. Projekt założony został przez weteranów krajowego rynku mediowego: Tomasza Smokowskiego, Michała Pola, Mateusza Borka oraz Krzysztofa Stanowskiego.

Kilka miesięcy temu byliśmy świadkami dość burzliwego odejścia z projektu ostatniego z wymienionych współzałożycieli. Stanowski postanowił sprzedać posiadane udziały Maciejowi Wandzelowi i założyć własny projekt zatytułowany „Kanał Zero”. Zdaniem ekspertów, wspomniana sytuacja nie jest na rodzimym rynku odosobniona.
 


„Przypadek Kanału Sportowego rzadko kiedy jest analizowany jako historia start-upu, uważam że niesłusznie. Mamy tu wszystko: dojrzały rynek, grupę założycieli mających zupełnie nowy pomysł (treści sportowe w oderwaniu od praw telewizyjnych) i niezależność od dużych grup mediowych. Właśnie tak tworzą się innowacje i dało się to zaobserwować w niesamowitej dynamice wzrostu i sukcesie biznesowym projektu. W ciągu kilku lat KS zmienił sposób dotarcia do "cyfrowych" odbiorców, potem w te ślady poszły też inne marki. Z drugiej strony o "start-upowości" projektu świadczy też niedawny konflikt założycieli. Przecież to standardowy przykład sytuacji, w której na etapie founders agreement i umowy spółki nie przygotowano mechanizmów biznesowych, które działałyby zarówno w przypadku sukcesu projektu, jak również konfliktu. Choć bazujemy tu tylko na publicznych wypowiedziach stron - z samej historii można stworzyć podstawy do rodzimego "Sillicon Valley": pomysł, sukces, konflikt z konkurencją, wielka awantura na koniec” komentuje dla „Strefy Inwestorów” Tomasz Kowalczyk, partner w Rebels Valley.

Przede wszystkim zaufanie do wspólników, później umowa

Eksperci wskazują, że w przypadku młodych firm ich najważniejszym aktywem jest tworzący je zespół. Z tego też powodu ważne jest wzajemne zaufanie współtwórców oraz zgoda co do wizji projektu.

„Kluczowa jest szczerość na początkowym etapie projektu i spójna wizja tego, co się chce robić. Nie może być drugiego dna. W osiągnięciu wspomnianej szczerości potrzebna jest dojrzałość emocjonalna, którą wydawałoby się twórcy Kanału Sportowego powinni posiadać” dodaje Grzegorz Kurzyp, dyrektor do spraw rozwoju produktów grupy PWN, od lat wspierający tworzenie start-upów.

Gdy już twórcy spółki ustalą wspólne cele oraz obdarzą się zaufaniem, ważnym aspektem jest również ewaluacja projektu i jego założeń, np. raz w roku. Jak podkreśla Kurzyp, niewykluczone, że po takim czasie koncepcja bądź podejście niektórych osób do prowadzenia firmy zmieniają się i trzeba te kwestie zaadresować.

Oprócz, nazwijmy to „kompetencji miękkich”, w ostateczności pomocna jest odpowiednio spisana umowa między założycielami. Ci, często skupieni na rozwoju samego produktu, traktują kwestię wspomnianego kontraktu po macoszemu.

„Niezależnie od tego, jak innowacyjny i przełomowy pomysł biznesowy ma start-up, ostatecznie największą wartością każdej spółki technologicznej są ludzie. Niestety, zazwyczaj na początku drogi założyciele skupiają się tak bardzo na rozwoju swojego produktu, że zapominają o ustaleniu zasad współpracy między nimi, które nie zawsze są dla wszystkich oczywiste. Brak umowy założycieli (umowy wspólników) lub lekkie potraktowanie tego tematu, może prowadzić do trudności jak m.in. odejście kluczowego personelu, zaangażowanie się przez nich w inny projekt czy zbyt duże rozdrobnienie wspólników (tzw. captable), które sprawia, że start-up staje się nieinwestowalny” podkreśla Paulina Opiełka, partnerka w kancelarii KWKR Konieczny Wierzbicki i Partnerzy.

Istnieją jednak odpowiednie narzędzia zapobiegające tym problemom. Wśród nich prawniczka wyróżnia m.in. uzależnienie posiadanych udziałów od zaangażowania w spółkę czy dokładne określenie zakazów konkurencji.

„Wspomniane uzależnienie liczby udziałów od zaangażowania (tzw. ESOP lub vesting) powoduje, że założyciel, który przestanie pracować na rzecz projektu wbrew woli stron, nie będzie mógł uczestniczyć w puli udziałowej. Oprócz tego warto także precyzyjne i dokładne określić zakazy konkurencji czy przygotować strukturę do inwestycji (rodzaj spółki z o.o. czy prosta spółka akcyjna). Ważnym elementem jest też przemyślany plan exitu, czyli wyjścia z inwestycji. W końcu ostatecznie każdy z założycieli będzie chciał zarobić, opuszczając spółkę” uzupełnia Opiełka.

Zobacz także: Startupy i nowe spółki technologiczne praktycznie przestały powstawać – Jakub Dwernicki, Podcast 21% rocznie

Rynek rozwijający się po cichu

Według raportu za 2022 r., Kanał Sportowy wypracował ponad 24 mln zł przychodów oraz zysk netto opiewający na 5,6 mln zł, wartości wyższe o odpowiednio 54 proc. i 71 proc. niż w 2021 r. Widać więc, że nowe pomysły z gałęzi sports-tech przynoszą spore zyski. Czym jednak jest ta branża?

„Sports-tech to nowe rozwiązania technologiczne, które zwiększają atrakcyjność i efektywność sportu, zarówno z poziomu aktywności sportowców, ale także dużych organizacji jak kluby sportowe. Pamiętajmy, że jesteśmy w samym środku cyfrowej rewolucji, która bardzo mocno oddziałuje na sport. Nadal jednak prawa telewizyjne są jednym z kluczowych składowych miliardowych budżetów w piłce nożnej. A ile osób z najbardziej atrakcyjnych grup odbiorców rezygnuje obecnie z telewizji? Natura nie cierpi próżni - w miejsce wielkich stacji telewizyjnych wchodzą nowe projekty w internecie. A to oznacza zupełnie nowe możliwości wykorzystania danych czy kontaktów z kibicami” uzupełnia Kowalczyk.

Oczywiście na świecie prym w tworzeniu tego typu rozwiązań wiodą Stany Zjednoczone. To kraje europejskie najlepiej zdają się jednak monetyzować nowości.

„Rynek amerykański jest bardzo istotny z punktu widzenia branży sports-tech – dzierży palmę pierwszeństwa chociażby w obszarze liczby nowych start-upów. Natomiast największy udział w zyskach, wynoszący ponad 30 proc., miała w zeszłym roku Europa. Liderami są Wielka Brytania, Niemcy, Hiszpania i Włochy” mówi nam dr hab. Szymon Łukasik, prof. AGH, kierownik pionu sztucznej inteligencji w NASK.

Według różnych szacunków, w Polsce sport odpowiadać ma za około 2 proc. PKB. Póki co jednak innowacje na rodzimym rynku przebijają się bardzo powoli.

„Na polski rynek z największym zainteresowaniem patrzą zagraniczni eksperci. Współpracujemy choćby z ludźmi odpowiedzialnymi za innowację w Manchesterze United, byłymi prezesami klubów hiszpańskiej La Liga czy też inwestorami wyspecjalizowanymi w sporcie. Wszyscy mówią, że Polska z rozwiniętą infrastrukturą cyfrową, silnymi mediami branżowymi i dużym, zasobnym rynkiem to nieoszlifowany diament w skali Europy. Niestety, na krajowym podwórku ciągle nie widać zrozumienia dla globalnych trendów” podsumowuje partner Rebels Valley.

Zobacz także: Kulisy inwestowania funduszy VC i PE. Bankructwo SVB, a kryzys spółek technologicznych - Andrzej Różycki, Podcast 21% rocznie

Udostępnij