Projekt ustawy regulujący kryptowaluty w Polsce jest już procedowany. Licencje, opłaty i surowe kary będą preferować tylko największych
Wspomniany projekt ustawy o kryptoaktywach aktualnie jest na etapie opiniowania. Branżowi eksperci podkreślają, że w obecnym kształcie przepisy wesprą konsolidację rynku pod egidą największych podmiotów.
Projekt ustawy regulującej rynek kryptoaktywów pojawił się na stronach Rządowego Centrum Legislacji w piątek. Jego celem jest wdrożenie europejskiej regulacji Markets in Crypto-Assets Regulation (MiCA) i dostosowanie jej do krajowego rynku.
Ustawa miękkim zakazem
Przypomnijmy, że MiCA wprowadza szereg regulacji m.in. dotyczących bezpieczeństwa środków klientów korzystających z giełd kryptowalut czy obowiązek zyskania licencji na publiczne oferowanie tokenów. W polskim projekcie ustawy do nadzoru nad rynkiem wyznaczono Komisję Nadzoru Finansowego (KNF). Wcześniej prawnicy wskazywali, że jest to dobry i pożądany ruch. Okazuje się jednak, że chyba nie do końca.
|
„Projekt ustawy jest skonstruowany tak, aby odstraszyć podmioty od interesowania się tym rynkiem i ubiegania o licencję, ponieważ nadzór nie ma możliwości przerobowych, aby nadzorować także rynek kryptoaktywów. Cel ten ma być osiągnięty przez wysoki próg wejścia, czyli liczne opłaty. Wśród nich można wymienić m.in. opłatę za nadzór opiewającą na 0,5 proc. przychodów, co jest absurdalne. Dla porównania, opłata za nadzór dla KIP jest na poziomie 0.0075 proc., a MIP – 0.0025 proc. Uważam, że ten projekt ustawy trzeba czytać jako miękki zakaz, a jedyne do czego się przyczyni, to konsolidacji branży, ponieważ na spełnienie restrykcyjnych wymagań stać będzie jedynie największych” komentuje dla Strefy Inwestorów Lech Wilczyński, ekspert rynku kryptowalut, członek zespołu mającego wprowadzić poprawki do projektu krajowej ustawy.
Zobacz także: Cena bitcoina trzyma się powyżej 50 tys. dolarów. I półrocze 2024 r. będzie obfitować w ważne wydarzenia
Więcej problemów
Poza nienaturalnie dużymi opłatami, ważną kwestią jest też stosunkowo krótki okres przejściowy. Przypomnijmy, że jest to czas, w trakcie którego podmioty mogą działać w oparciu o stare zasady, mimo wejścia w życie nowych regulacji.
„Zgodnie z aktualnym kształtem projektu, okres przejściowy zakończy się 31 grudnia 2025 r. Oznacza to, że do tego czasu podmioty będą musiały mieć licencję i być nadzorowane przez KNF, bo w innym wypadku nie będą mogły prowadzić działalności. Tymczasem MiCA na gruncie europejskim dopuszcza działanie nielicencjonowanych podmiotów do lipca 2026 r.” uzupełnia Wilczyński.
Notowania bitcoina w ciągu ostatnich 12 miesięcy
Źródło: CoinMarketCap
Zobacz także: ETF dotyczący bitcoina zatwierdzony przez SEC. Rynkowe oczekiwania zostały spełnione
Surowe kary
Jak mówią nam prawnicy, unijne rozporządzenie MiCA nie daje aż tak dużego pola do ingerencji w kształt przepisów przez poszczególne kraje. Wydaje się jednak, że w tych miejscach, gdzie to krajowy prawodawca miał wolną rękę, np. jeśli chodzi o kary, postawiono na surowe zapisy.
„Przykładem przepisu wymagającego poprawki lub doprecyzowania jest chociażby artykuł 74 projektu ustawy i zawarte w nim przepisy karne związane z prowadzeniem oferty publicznej kryptoaktywów bez odpowiedniej dokumentacji ofertowej. Dokonanie oferty publicznej tokenów powiązanych z aktywami, tokenów będących e- pieniądzem, kryptoaktywa innego niż tokeny powiązane z aktywami lub tokeny będące e-pieniądzem lub ich dopuszczanie do obrotu bez wymaganej przez rozporządzenie MiCA ma się wiązać z takim samym, maksymalnym wymiarem kary. Biorąc pod uwagę zróżnicowanie zakresu obowiązków emitentów poszczególnych rodzajów kryptoaktywów, wprowadzenie jednolitego, maksymalnego wymiaru kary (grzywna do 10 mln zł albo kara pozbawienia wolności do lat 2, albo obie kary łącznie) jest co najmniej kuriozalne” podsumowuje Piotr Żelek, partner zarządzający kancelarii Fin Legal Tech.
Kapitalizacja rynku kryptowalut w ciągu ostatnich 12 miesięcy
Źródło: CoinMarketCap