Polski atom jak statek bez kapitana. Media odwołują ze stanowiska Macieja Bando
Polska stoi przed kluczowymi decyzjami dotyczącymi budowy pierwszej elektrowni jądrowej, a przyszłość pełnomocnika ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, Macieja Bando, staje pod znakiem zapytania.
Media odwołują pełnomocnika rządu
17 października Polityka Insight poinformowała, że Maciej Bando może nie kontynuować swojej misji pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej. „30 września prokurentem w Polskich Elektrowniach Jądrowych przestał być Jan Chadam. Powodem był jego spór z Bando, w tym sprzeciw wobec niektórych forsowanych przez Bandę decyzji, np. wydłużenia aneksem o kilka miesięcy ważności umowy PEJ z Westinghousem i Bechtelem na projektowanie elektrowni w Choczewie. Mówi się, że umowa ta jest niekorzystna dla Polski” – informowano w publikacji.
Z kolei 23 października Rzeczpospolita opublikowała artykuł informujący o tym, że „Maciej Bando oficjalnie wciąż pełni swoje obowiązki. Kancelaria Premiera szuka już jednak następcy. W Alejach Ujazdowskich coraz częściej widywany jest wspominany wcześniej Jan Chadam, do którego Donald Tusk ma duże zaufanie”.
Giełda nazwisk
Wcześniejsze doniesienia mówiły m.in. o Krzysztofie Zamaszu prezesie Veolii, który był już przymierzany do Orlenu czy Dariuszu Marcu, prezesie PGE.
Według moich informacji możliwy jest również scenariusz, w którym na razie nie będzie następny Bando – wszystko można przecież przez dłuższy czas tłumaczyć przenosinami funkcji pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej z resortu klimatu do resortu przemysłu.
Powody kłopotów Macieja Bando
Hipotezy co do upadku Bando są dość jednolite. Najczęstszą jest jego działalność doradcza dla PKN Orlen (poprzez EY), gdy prezesem był Daniel Obajtek, inną popieranie ludzi Piotra Naimskiego w Polskich Elektrowniach Jądrowych (spółce nadzorującej budowę pierwszej elektrowni atomowej). Od siebie dodam, że zestawianie tych dwóch kwestii ze sobą musiałoby świadczyć o niesłuchanej elastyczności Bando. Nie jest dla nikogo tajemnicą szczera nienawiść Obajtka i Naimskiego.
Osobiście szukałbym raczej powodów kłopotów Bando w koincydencji czasowej przecieków o jego odwołaniu i wypowiedzi Donalda Tuska podczas kongresu EFNI, w której premier zasugerował, że Polska weźmie ciężar budowy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej na siebie. Może to de facto oznaczać fiasko negocjacji dotyczących większego zaangażowania kapitałowego Amerykanów w projekt i oskarżenia za to Bando. Być może stąd informacja o jego współpracy z ludźmi Naimskiego, którzy -jak można usłyszeć w branży- mają dość kontrowersyjne stanowisko ws. atomu. Brzmi ono mniej więcej tak: zbudować za wszelką cenę, nie liczyć się z kosztami i local contentem. To zresztą Naimski i jego ludzie odpowiadają za wybór partnera budowy pierwszej elektrowni jądrowej bez ustalenia z nim kwestii finansowych.
Co z tego wynika?
Już wiosną trzeba będzie podjąć decyzję czy aneksować dotychczasową umowę projektową z Westinghouse i Bechtel na korzystnych dla tych firm zasadach, czy przejść do etapu jeszcze twardszych negocjacji tej współpracy. Asertywność może oznaczać zyski dla podatników, ale także opóźnienie projektu. Zapewne z tego względu Tusk w swoim przemówieniu na EFNI poruszył kwestię drugiej elektrowni atomowej, która może pełnić zarówno funkcję marchewki jak i kija w rozmowach z Amerykanami.