Westinghouse wygrywa tam, gdzie decyduje polityka, ale nie radzi sobie w przetargach. Co przykłady Czech i Holandii mówią o polskim atomie?
Wykluczenie „oferty” amerykańsko-kanadyjskiej firmy Westinghouse z przetargu w Czechach i brak postępów w ofertowaniu przez nią w Holandii każą postawić głośno kilka pytań o to, na jakich warunkach to przedsiębiorstwo zostało wybrane jako dostawca technologii dla pierwszej elektrowni rządowego Programu Polskiej Energetyki Jądrowej (PPEJ), a także o jej strategię handlową w Europie i zdolności do budowy elektrowni atomowych.
Po wykluczeniu przez czeski rząd „oferty” amerykańskiego konsorcjum Westinghouse-Bechtel z przetargu na budowę polskie media i eksperci odnotowali jedynie, że podane przez stronę czeską powody dotyczyły „niewskazania podmiotu odpowiedzialnego za jakość wykonania” i „braku wiążącej oferty”. Odpowiadało to mniej więcej treści depesz światowych agencji informacyjnych, na szczęście z pominięciem zawartego w nich zabawnego stwierdzenia, iż Westinghouse uprzednio „wygrał przetarg” w Polsce. Komentujący nie pochylili się jednak bardziej nad tematem i nie zaczęli zadawać pytań o to, co odpadnięcie Amerykanów z wyścigu o czeski atom i jego powody mogą mówić o polskim programie jądrowym.
Źródło: Vogtle Electric Generating Plant
Jak to jest z ofertą Amerykanów w Polsce?
Te pytania należy więc postawić też wobec polskiej oferty Westinghouse i Bechtel. Także w Polsce, gdzie wybrano Westinghouse jako dostawcę technologii dla pierwszej elektrowni jądrowej rządowego programu, a Bechtel jako wykonawcę jej budowy (przypomnijmy – bez postępowania przetargowego lub jakiejkolwiek innej procedury konkurencyjnej) zasadne jest poruszenie kwestii odpowiedzialności za budowę i wiążącego charakteru oferty.
Czy zatem w Polsce Westinghouse i Bechtel jasno określiły kto jest odpowiedzialny za „jakość” budowy, a więc za jej wynik i parametry wybudowanej elektrowni? Wszelkie dostępne dane wskazują na to, że nie. Mimo utworzenia, podobno pod naciskiem strony polskiej, konsorcjum, nic nie wiadomo o tym by było ono solidarne co do odpowiedzialności. Wręcz przeciwnie, mowa jest oddzielnie o odpowiedzialności Westinghouse za projektowanie i dostawę elementów tzw. wyspy jądrowej, i o odpowiedzialności Bechtel za prace budowlane. Zapowiadana jest także „zmiana lidera” pomiędzy Westinghouse i Bechtel w czasie budowy elektrowni. Co może to oznaczać? Jeśli każdy w amerykańskich wykonawców odpowiada jedynie za wycinek prac, to kto bierze odpowiedzialność za całość? Czy inwestor, tzn. spółka Polskie Elektrownie Jądrowe (PEJ)? Czy także inwestor będzie odpowiedzialny za rozsądzanie sporów wynikłych na tzw. „interfejsach”, czyli krańcach zakresów odpowiedzialności poszczególnych wykonawców i ich podwykonawców, co jest znanym problemem dużych inwestycji, a przed czym zabezpiecza inwestora jasne określenie jednego wykonawcy odpowiedzialnego za całość prac i parametry wybudowanej elektrowni?
Zobacz także: Cykl „historia polskiego atomu”. Część pierwsza: elektrownia w Żarnowcu
Dlaczego ważna jest „oferta zintegrowana”
Wracając do Czech, to właśnie po to, aby nie mieć takich dylematów, tak doświadczony inwestor i operator elektrowni jądrowych jak ČEZ postawił twarde wymaganie tzw. „oferty zintegrowanej”, czyli określenia jednego wykonawcy odpowiedzialnego za dostawę technologii (projektowanie), dostawę komponentów, budowę elektrowni, i zgodność jej końcowych osiągów (np. mocy) z umową. Takie właśnie oferty złożył EDF i KHNP, ale nie będący „konsorcjum” jedynie z nazwy amerykański team Westinghouse-Bechtel.
Kontrastuje to wyraźnie z podejściem PEJ, polskiego inwestora niemającego żadnego doświadczenia w budowie i eksploatacji elektrowni jądrowych, dla którego posiadanie po drugiej stronie jednego partnera z jasno określoną odpowiedzialnością nie jest jak widać niczym istotnym. Swoją drogą zabawne są w tym kontekście liczne deklaracje kolejnych menedżerów PEJ o przeprowadzonych pieczołowicie analizach niepowodzeń przy poprzednich budowach elektrowni jądrowych w innych krajach i wyciągniętych z nich wnioskach, tzw. „lessons learned”, które zapewnić mają brak niebezpieczeństwa powtórzenia tych błędów przy budowie w Polsce. Posiadanie naprzeciw inwestora jednego odpowiedzialnego za całość wykonawcy zajmuje wysokie miejsce na wszystkich tego typu listach błędów. Najwyraźniej jednak tę lekcję PEJ ma świadomie zamiar dopiero przetrenować na sobie.
PEJ i poprzedni jego polityczni nadzorcy odważnie zresztą podchodzili do tej pory do kwestii dzielenia się odpowiedzialnością, na własną prośbę przejmując od „konsorcjum” wykonawców jej część już na etapie projektowania elektrowni, dzięki przyjęciu zasady prac w formule tzw. "mixed teams” – mieszanych zespołów pracowników Westinghouse, Bechtel i PEJ. Takie, zapewne nieświadome i wynikające raczej ze względów komunikacji czy PR, działanie w doskonały sposób zdejmuje bowiem odpowiedzialność za prace z wykonawców, a przenosi ją na polskiego inwestora.
Źródło: Vogtle Electric Generating Plant
Wiążącej oferty Amerykanów także nie ma
Drugim zarzutem podniesionym przez Czechów jest brak wiążącej oferty, raz jeszcze w odróżnieniu od dwóch pozostałych konkurentów. Niewiążący charakter oferty na pierwszy z planowanych przez CEZ nowych reaktorów jądrowych nie tylko uniemożliwił porównanie amerykańskiej oferty z innymi, ale też pokazał Czechom, że Westinghouse nie jest gotów zobowiązać się do wybudowania elektrowni w ramach określonego budżetu i wziąć za to odpowiedzialność. A jak jest w Polsce?
U nas, „dla odmiany”, firma Westinghouse została wybrana jako dostawca technologii dla pierwszej elektrowni bez złożenia wiążącej oferty, a jedynie na podstawie studium wykonalności FEED. Oczywiście „oferty” tej polski rząd nie skonfrontował z propozycjami konkurentów w ramach konkurencyjnej procedury (dwie pozostałe oferty zostały złożone „z wolnej ręki”, na podstawie wymagań określonych w paru zdaniach w PPEJ). Koszt elektrowni, zamiast w ofercie i umowie, określony został w momencie wyboru Westinghouse ustnie przez premiera Morawieckiego jako „do 100 mld złotych”. Do dziś zdążył już, jak słychać, znacznie się zwiększyć.
Zamiast umowy z Westinghouse lub solidarnym konsorcjum Westinghouse-Bechtel na budowę elektrowni (z jej zaprojektowaniem, dostawą komponentów, rozruchem, itd.), wybrano u nas zawieranie kolejnych kontraktów na części prac. I tak, we wrześniu 2023 podpisano umowę ESC na projektowanie (obejmującą, za 1,5 mld zł, określoną pulę godzinową prac). Obecnie przedstawiciele Westinghouse usilnie namawiają stronę polską na jak najszybsze zamówienie głównych komponentów tzw. wyspy jądrowej (zbiorników reaktorów, wytwornic pary, itd.) zwanych w żargonie „long lead items”, argumentując to długim oczekiwaniem na ich dostawę.
Należy przy tym mieć świadomość, iż zamówienie takie w zasadzie uniemożliwi stronie polskiej wycofanie się z budowy elektrowni z Westinghouse, i to na etapie, na którym nie poznała ona jeszcze kosztu budowy tej elektrowni. Trzeba o tym pamiętać także w kontekście rozpoczętych z inicjatywy nowego rządu rozmów o zaangażowaniu kapitałowym strony amerykańskiej w finansowanie budowy elektrowni jądrowej na Pomorzu.
Wracając do kontraktowania, w 2025 r. strona amerykańska zamierza podpisać umowę EPC na budowę elektrowni przez Westinghouse i Bechtel. Wtedy jest szansa, że poznamy wreszcie koszty tej inwestycji. Taka strategia kontraktowa pozwala amerykańskim firmom przywiązywać polskiego klienta, bez brania na siebie zobowiązań. Rządowi i PEJ ciężko będzie się wycofać z umów po zafundowaniu Westinghouse projektu reaktora AP1000 dostosowanego do europejskich norm i przepisów (ciekawe, swoją drogą, czy ktoś po polskiej stronie pomyślał o zawarowaniu braku możliwości swobodnego dalszego wykorzystywania przez Westinghouse tego projektu na innych rynkach europejskich) i zakupie od niego głównych komponentów trzech reaktorów.
Westinghouse odstaje nie tylko w Czechach
Wyeliminowanie „oferty” Westinghouse z czeskiego przetargu to jednak nie jedyna ciekawa informacja o europejskich programach jądrowych z ostatnich tygodni. Rząd Holandii zadecydował, w ramach procedury konkurencyjnej (choć nie przetargowej) powierzyć równolegle „zwyczajowym” trzem dostawcom technologii (EDF, KHNP, Westinghouse) sporządzenie szczegółowego technicznego i ekonomicznego studium wykonalności budowy dwóch nowych reaktorów na terenach przyległych do elektrowni jądrowej Borssele. W tym przypadku ciekawa jest informacja o zwłoce ze strony Westinghouse w zawarciu umowy na studium, które jego konkurenci - KHNP i EDF - podpisali odpowiednio w połowie grudnia i na początku stycznia.
Zestawienie informacji z Czech i Holandii pozwala bowiem postawić ogólną tezę co do poziomu zaangażowania i sukcesów Westinghouse na poszczególnych rynkach europejskich. Wszędzie tam, gdzie wymagane są sformalizowane procedury konkurencyjne (przetargi lub równoległe rozmowy w wieloma dostawcami) i jasno określone są wymagania, tak jak w Czechach i Holandii, tam Westinghouse ma najwyraźniej problemy z konkurowaniem. Tam natomiast, gdzie nie ma procedur konkurencyjnych, tam gdzie wybór jest podejmowany wyłącznie na podstawie decyzji politycznej, nie popartej techniczną oceną, tak jak w Polsce, w Bułgarii czy na Ukrainie, tam możliwy jest sukces oferty amerykańskiej firmy.
Zobacz także: Westinghouse nie spełnił wymagań czeskiego rządu i odpada z przetargu. W Polsce firmę czeka twardy audyt w związku z nietransparentnym postępowaniem konkurencyjnym
Dodać tu należy, że są to kraje środkowo i wschodnioeuropejskie, gdzie państwo jest stosunkowo słabe, a dużą rolę może odgrywać amerykańska presja polityczna powiązana z zapewnieniem bezpieczeństwa. Nota bene Czesi, jak się zdaje, zabezpieczyli się przed amerykańskimi działaniami lobbingowymi prowadzonymi poza procedurą przetargową w dwójnasób – ogłaszając z zaskoczenia eliminację Westinghouse z dalszego ofertowania i ogłaszając w tym samym tygodniu podpisanie umowy na zakup z USA samolotów wielozadaniowych F-35. Przy okazji udowodnili też, że możliwa jest rzecz nie do pomyślenia w Polsce, a mianowicie oddzielenie umów dotyczących bezpieczeństwa energetycznego (tu – na budowę elektrowni jądrowych) i militarnego.
Czy w Polsce nie było procedury właśnie po to, by wygrał Westinghouse?
Idąc dalej tym tokiem rozumowania – o uzależnieniu wyboru amerykańskiego atomu od sposobu decyzji o tym wyborze – można nawet dojść do wniosku, iż proces wyboru dostawcy technologii elektrowni jądrowej w Polsce wyglądał tak, jak wyglądał, bo był to jedyny sposób by osiągnąć efekt, o który chodziło jej twórcom. Wniosku, że nie było „przetargu”, bo takiego przetargu mogła nie wygrać, a raczej – nie mogła wygrać – amerykańska spółka lub „konsorcjum”. I to jest coś, co może też powinno być przedmiotem audytu atomowego programu.
Dlaczego więc Westinghouse nie wydaje się być zdolny do uczestnictwa z sukcesem w formalnych procedurach konkurencyjnych? Nie jest to też raczej problem kosztów. W przetargu to oferenci ponoszą (niemałe) koszty przygotowania ofert, podczas gdy studia techniczne są płatne przez klienta. Jak pokazuje przykład Holandii, pieniądze za studium nie są problemem, a najwyraźniej są nim warunki kontraktowe lub brak zasobów pozwalających na jego opracowanie.
Powodem może być też brak zasobów
Na brak odpowiednich zasobów w Westinghouse wskazywać mogą informacje z czeskich mediów. W artykule „Naprawdę zła oferta. Zbadaliśmy, dlaczego rząd wykluczył Amerykanów z przetargu o Dukovany” dziennik „Deník N.” opisał amerykańską ofertę jako nie nadającą się do wykorzystania z powodu zbyt małej ilości podanych informacji. "Brakowało gwarancji, terminów, dat dostaw. Oferta była niewiążąca i zła, nie można było na niej polegać" – przekazało dziennikarzom źródło zbliżone do przetargu. Wydaje się zatem, iż Westinghouse nie przyłożył się do opracowania wiarygodnej oferty, albo mając nadzieję na „poza przetargowe” wyłonienie zwycięzcy czeskiej procedury, albo po prostu ze względu na brak zasobów to umożliwiających.
Wszystkie te ostatnie wydarzenia karzą sobie też postawić jeszcze inne pytanie: czy najwyraźniej ograniczone zasoby Westinghouse są wystarczające by podołać budowie drugiej elektrowni jądrowej rządowego programu w Polsce, jeśli taka będzie decyzja rządu? A może nawet szerzej – czy wystarczą do równoległej realizacji wielu projektów w Europie, tj. w Polsce, w Bułgarii i ewentualnie, po zakończeniu działań wojennych, na Ukrainie? Czesi, którzy nie uznali Westinghouse za wystarczająco wiarygodnego partnera by powierzyć mu opracowanie oferty na budowę czterech reaktorów AP1000, zdają się uważać że nie.