Nadchodzi kryzys. Rząd musi wdrożyć oszczędzanie energii i gazu oraz listę firm, które dotkną ograniczenia w dostawach paliw
Nadchodzi największy kryzys energetyczno – paliwowy naszych czasów. Tymczasem rząd skupia się na gaszeniu pojedynczych pożarów zamiast przedstawić jasny plan działań mających złagodzić skutki Armagedonu, który uderzy w Europę wraz z pierwszymi chłodami.
Unia Europejska przygotowuje obywateli na energetyczny Armagedon
Coraz więcej sygnałów świadczy o tym, że nadchodząca jesień i zima będą bardzo trudnym testem dla Zachodu.
9 września odbędzie się nadzwyczajna Rada Ministrów ds. energii Unii Europejskiej, która ma podjąć decyzje w zakresie uspokojenia sytuacji na rynkach energii. Sprawujący prezydencję w UE Czesi twierdzą wprost, że „przestały one działać” i konieczna jest interwencja. Jakiego typu?
Mowa przede wszystkim o maksymalnych cenach na gaz ziemny. Propozycje polskie takie jak zawieszenie systemu handlu emisjami EU ETS raczej nie mają szans na powodzenie, mimo że 29 sierpnia lobbował za takim rozwiązaniem premier Mateusz Morawiecki w Paryżu.
Wiele państw nie czeka na decyzje, które zapadną w Brukseli i podejmuje proaktywne działania mające zmniejszyć zużycie energii oraz gazu. Hiszpania i Niemcy odgórnie ograniczyły np. iluminacje zbytków i wprowadziły wygaszanie oświetlenia miejskiego po godzinie 22.00. Hiszpania, Włochy i Grecja podjęły natomiast kroki by zmniejszyć średnią temperaturę ogrzewania w urzędach i szkołach. Francja zakazała natomiast dogrzewania ogródków w kawiarniach.
„Izolujecie domy, izolujecie Putina”. Europa przygotowuje się na sezon grzewczy
Polska nie podejmuje proaktywnych działań w związku z kryzysem
W Polsce rząd podejmuje w związku z nadchodzącym kryzysem jedynie działania reaktywne. Nikt nie ogłasza oficjalnych planów dotyczących zmniejszenia konsumpcji energii czy paliw, ani listy podmiotów, które w pierwszej kolejności mogłyby dotknąć ograniczenia. Władza zarządza jedynie bieżącymi kryzysami i najwyraźniej nie ma energii na dokładne zaplanowanie działań, które będą potrzebne jesienią. Świadczy o tym przebieg szeregu kolejnych kryzysów z ostatnich miesięcy i tygodni.
Gdy pojawiły się pierwsze problemy z dostępnością i ceną węgla zainicjowano skupy interwencyjne za granicą i ogłoszono wprowadzenie dodatku na zakup tego paliwa. Tak naprawdę ten proces się nie zakończył i trwa od wiosny. Jego efekty najwyraźniej nie są zadowalające skoro do rządu według doniesień medialnych ma wrócić Krzysztof Tchórzewski posiadający w partii opinię „człowieka od węgla”. I rzeczywiście według najnowszych szacunków Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla (IGSPW), do końca br. w Polsce zabranie od 4 do 6 mln ton węgla, w tym ok. 2,5 mln ton węgla opałowego. Z wcześniejszych prognoz IGSPW wynikało, że niedobory mogą wynieść pomiędzy 9 a 11 mln ton.
Niejasno sytuacja prezentuje się także w gazie ziemnym. Nowy zarząd PGNiG pod presją czasu próbuje dokontraktować gazociąg Baltic Pipe, a na światło dzienne wychodzą zaniechania poprzednich prezesów spółki. Część komentatorów wiąże trudną sytuację gazową w Polsce z dymisją Piotra Naimskiego, który choć pełnił nadzór jedynie nad spółkami operatorskimi, to jednak pełnił w partii nieoficjalną funkcję „człowieka od gazu”. Był też koordynatorem zespołu ds. Baltic Pipe, a więc nadzorcą wszystkiego co dotyczy tego projektu.
Widać również coraz wyraźniej, że wstrzymanie produkcji przez Grupę Azoty i Anwil nie było jednak zainicjowanym przez rząd ograniczeniem zużycia gazu celem racjonowania tego paliwa. Anwil już następnego dnia wznowił produkcję, gdy branża spożywcza zaczęła szeroko informować o swoich problemach (brak suchego lodu i dwutlenku węgla). Działania doraźne podjął zarząd spółki, a przecież powinno to zrobić ministerstwo klimatu i środowiska. Nie jest jasne jak dużą cenę zapłaci spółka za stabilizację krajowej gospodarki i jej podstawowych potrzeb, ani czy zostanie jej to zrekompensowane?
W zasadzie jedynym quasi-rządowym działaniem proaktywnym w przededniu kryzysu był apel prezesa państwowej spółki PGE, Wojciecha Dąbrowskiego, związany z koniecznością oszczędzania energii. To zdecydowanie zbyt mało by przygotować społeczeństwo do wyrzeczeń, które należy podjąć w związku z wojną na Ukrainie.
Co z tego wynika?
Rząd uspokaja obywateli zamiast w odpowiedzialny sposób ostrzegać ich przed ryzykiem jakie niesie jesień i zima w obliczu największego kryzysu energetycznego ostatnich dekad. Z pewnością wpływa na to okres przedwyborczy (w 2023 r. odbędą się wybory parlamentarne).
Większość działań osłonowych ma charakter reaktywny i wynika z pojawiania się problemów, które stanowią zaledwie preludium wyzwań z jakimi kraj i społeczeństwo będą musiały się zmierzyć w okresie pierwszych chłodów.
Rząd powinien jak najszybciej wdrożyć plan systemowego oszczędzania gazu i energii oraz opracować listę podmiotów, które w pierwszej kolejności są uprawnione do otrzymywania pomocy w postaci rekompensat finansowych (branża energochłonna). Rozmowy z KE dotyczące pomocy publicznej powinny toczyć się już od dłuższego czasu.
Władza musi także zaplanować w jaki sposób skategoryzować podmioty gospodarcze na wypadek konieczności wdrożenia ograniczeń w dostawie gazu bądź energii. O wszystkim należy poinformować opinię publiczną.