"Lotos jest wart 0 zł" – czyli przypominamy, jak bardzo mogą się czasem mylić analitycy
To, że ktoś jest inteligentny, wykształcony i pracuje jako analityk w poważnej instytucji finansowej nie oznacza wcale, że się nie myli wydając rekomendacje dla spółek giełdowych. Warto o tym pamiętać, czytając dokumenty publikowane przez domy maklerskie.
Nikt nie jest nieomylny. Nawet analitycy domów maklerskich legitymujący się najróżniejszymi tytułami, od CFA począwszy na MBA skończywszy. W środę opublikowaliśmy tekst, który dobitnie to pokazał. Piotr Kwestarz udowodnił, że pozytywne rekomendacje sprawdzają się rzadziej niż w połowie przypadków.
Zobacz także: Rekomendacje biur maklerskich mogą być przydatne w inwestowaniu, ale tylko w konkretnym przypadku
Badanie Piotra Kwestarza ujawniło również, że rekomendacje negatywne mają zazwyczaj spore szanse na realizację.
Ale bywają przypadki, kiedy rekomendacje negatywne są bardzo mocno przestrzelone. Chcielibyśmy przypomnieć jedną z nich. Swego czasu było o niej bardzo głośno.
„Widzimy ponad 50-procentowe prawdopodobieństwo, że Lotos może nie przetrwać”
W poniedziałek rano, dnia 24 listopada 2008 roku – w samym centrum kryzysu finansowego – pojawia się rekomendacja dla spółki paliwowej Lotos. Analityk UniCredit Robert Rethy obniża cenę docelową jednej akcji Lotosu do 0 zł (tak, do zera) z 25 zł i podtrzymuje „sprzedaj”. Na początku sesji papier jest wart nieco ponad 13 zł.
Widzimy ponad 50-procentowe prawdopodobieństwo, że Lotos może nie przetrwać w obecnej strukturze, a w takiej sytuacji posiadacze akcji mogą stracić większość lub całość swoich pieniędzy. [...] Teoretycznie Lotos może zbankrutować, ale rząd nie pozwoli mu umrzeć. Mniejszościowi akcjonariusze nie powinni z tym jednak wiązać wielkich nadziei. Banki, z zastawami na całości aktywów, będą miały pierwszeństwo -
Akcje Lotosu nurkują o 17 proc. Notowania spółki paliwowej zostają zawieszone. Lotos natychmiast zapowiada wystąpienie na drogę sądową przeciwko UniCredit. Komisja Nadzoru Finansowego wszczyna postępowanie w sprawie manipulacji kursem akcji.
Jak bardzo pomylił się analityk UniCredit? W rok po opublikowaniu jego raportu za jedną akcję Lotosu na giełdzie płacono 30 zł, czyli o 134 proc. więcej. Dziś papier spółki paliwowej jest wart około 54 zł, czyli o ponad 330 proc. więcej, niż w momencie publikacji nieszczęsnej rekomendacji.
Wykres 1. Historia notowań Lotosu
Źródło: Strefa Inwestorów, opracowanie autora
Bardzo nietrafiona prognoza, prawda? Wiecie, jak wielkie to było „pudło”? Gdyby to była piłka nożna, to wyglądało by to mniej więcej tak:
Trzeba jednak przypomnieć, że w tamtym szalonym okresie pojawiały się również inne rekomendacje wyceniające spółki na 0. Holenderski bank Kempen&Co. wycenił w ten sposób austriacką spółkę deweloperską Immoeast, notowaną na GPW – i to była prognoza błędna. Za oceanem na okrągłe zero został wyceniony przez Deutsche Bank koncern General Motors – i to była prognoza trafna (firma według prawa zbankrutowała, ale koniec końców została uratowana przez Departament Skarbu USA).
UniCredit CA IB Securities słono zapłaciło za tą rekomendację
W jakiś czas po wydaniu tej rekomendacji pojawiły się różne głosy, mnożyły się teorie spiskowe. Niektórzy komentatorzy sugerowali, że mogła ona zostać celowo sporządzona w ten sposób...
W każdym razie fakt jest taki, że KNF nie doszukała się manipulacji kursem, ale w lutym 2011 roku nałożyła na UniCredit CA IB Securities karę w wysokości 0,5 mln zł za wydanie rekomendacji. Komisja uznała, że dokument został napisany „bez zachowania należytej staranności i bez zapewnienia rzetelności” (argumentowała, że analityk dokonał wyceny spółki tylko jedną metodą, pominął niektóre składniki majątku i nie przedstawił analizy wrażliwości przyjętych założeń zastosowanej metody wyceny).
Jak się potoczyła kariera analityka, który wycenił Lotos na 0 zł
Zaciekawiło nas to, jak potoczyła się kariera analityka, który wycenił Lotos na 0 zł. Niewątpliwie pomylił się. Ale błądzić jest rzeczą ludzką. Nie myli się ten, kto nic nie robi. Każdy zasługuje na drugą szansę, ale nikt na trzecią. Znacie te przysłowia – prawda?
Instytucje finansowe doszły do wniosku, że nawet jeśli Rethy się pomylił, to zasługuje na szansę. Rethy do grudnia 2010 roku pracował w UniCredit CA IB. Od stycznia 2011 roku zaczął pełnić funkcję szefa działu energetyki w Wood & Company. Potem został szefem całego działu analiz w tej firmie. Od listopada 2015 roku odpowiada za relacje inwestorskie w spółce MOL (źródło: profil Roberta Rethy na portalu LinkedIn).
Mało tego, w jakiś czas po wydarzeniu, gdy kurz już opadł, pojawiły się głosy, że „postępek” Rethy’ego dał pozytywny impuls do przełamania naturalnej niechęci analityków do wychodzenia poza swego rodzaju konsensus rynkowy. Jest bowiem tajemnicą Poliszynela, że analitycy boją się wydawać zbyt optymistyczne i zbyt pesymistyczne rekomendacje. Tymczasem historia pokazuje, że zdarza się, iż kurs spółki w rok nurkuje o 98 proc., albo idzie w górę o 300 proc.
Historia z wyceną Lotosu uczy kilku rzeczy. Po pierwsze, inwestor powinien z najwyższą ostrożnością podchodzić do rekomendacji wydawanych przez domy maklerskie. Po drugie, powinien trzymać rękę na pulsie, gdyż skrajnie optymistyczne lub pesymistyczne rekomendacje mogą wywołać dużą zmianę ceny papieru podczas jednej sesji. Po trzecie, błędy i porażki to tak naprawdę szanse na to, by zacząć od nowa ze znacznie lepszym skutkiem.