Jak wyceniać spółki w erze rewolucji technologicznej firm Google, Facebook, Amazon czy Tesla
Obrazek użytkownika Piotr Rosik
13 sty 2020, 06:30

Jak wyceniać spółki w erze permanentnej rewolucji technologicznej – radzi guru analizy fundamentalnej

Wycena technologicznych spółek wzrostowych nie jest łatwa, wymaga wielkiej wyobraźni i elastyczności, oraz umiejętności powiązania tworzonej narracji z liczbami – wskazuje prof. Aswath Damodaran, guru analizy fundamentalnej.

Żyjemy w czasach permanentnej zmiany. W czasach, w których niemal każdy nowo powstający biznes podkopuje dotychczas istniejący. Określa się to zjawisko jako „disruption”, czyli zakłócenie. Status quo na niemal wszystkich rynkach to już przeszłość. Żadna firma nie może się czuć bezpieczna, niezależnie od tego czy produkuje motocykle, szampon do włosów, czy sznurek do snopowiązałek.

- W pewnym sensie można podzielić wszystkie istniejące i działające w tej chwili firmy na zakłócających i zakłócanych – zwrócił uwagę prof. Aswath Damodaran, guru od wyceny fundamentalnej przedsiębiorstw, podczas CFA Institute Equity Research and Valuation 2019 Conference. – Nieważne w jakim sektorze działasz, zapewne albo dynamicznie się rozwijasz wydając mnóstwo pieniędzy, albo się zwijasz, próbując wiązać koniec z końcem – podkreślił.

Strach w obliczu zmiany paraliżuje inwestorów

Naukowiec ze Stern School of Business na New York University uważa, że to są niezwykle ciężkie czasy dla biznesów, dla właścicieli, zarządów i pracowników, a także dla akcjonariuszy (inwestorów), gdyż życie w permanentnej zmianie nie jest komfortowe.

- W erze ciągłej zmiany ludzie lubią odwoływać się do bóstwa, do siły wyższej, bo szukają spokoju, ukojenia, stabilizacji. Niektórzy są tak przestraszeni, że doznają paraliżu, nie mogą się poruszać. Liczą na to, że gdy zamkną oczy, to sytuacja się zmieni. Podobnie jest z inwestorami, bo oni też są tylko ludźmi – zwrócił uwagę prof. Damodaran.

Zwrócił uwagę, że z badań wynika, iż inwestorzy w obliczu olbrzymiej niepewności stosują skróty mentalne (myślowe) nie mające żadnego podłoża w faktach. Bardzo często popełniają wtedy błąd polegający na ślepym podążaniu za tłumem.

- Wiara w to, że gdzieś na czele stada znajdują się eksperci, którzy wiedzą, co robią, i dokąd je prowadzą, działa kojąco. Ale często ta wiara nie ma podstaw, nie pokrywa się z rzeczywistością – podkreśla prof. Damodaran.

Zobacz także: 3 branże, w które warto zainwestować w najbliższym czasie – radzi legendarny inwestor, Peter Lynch

Niepewność wdziera się w obliczenia

Według prof. Damodarana era ciągłej zmiany niesie ze sobą szereg problemów. Np. określenie wartości fundamentalnej „zakłócaczy” (dizruptorów, atakujących, rosnących) jest niezwykle trudne.

- Powszechna niepewność wdziera się w liczby, w obliczenia. Nie możemy być pewni danych. Pojawia się niepewność, jeśli chodzi o szacunki w zakresie przepływów pieniężnych. Oczywiście, do pewnego stopnia ta niepewność może zostać zredukowana, jednak nie zupełnie. Bo ona ewoluuje wraz z przedsiębiorstwami, które dojrzewają w ramach swojego cyklu życia. Czyli gdy firma jest start-upem niepewność dotyczy potencjału pomysłu na produkt czy usługę. Gdy firma jest mała, pojawia się niepewność co do komercjalizacji na szeroką skalę. Gdy jest średniej wielkości, pojawia się niepewność co do potencjału wzrostowego. Gdy jest duża, pojawia się niepewność co do jakości zarządu – obrazuje naukowiec.

Trudno wycenić młodych „zakłócaczy”

Zdaniem prof. Damodarana, firmy – tak jak ludzie - mają etapy niemowlęce, dziecięce i nastoletniego buntu. I to są bardzo ciężkie do przejścia etapy, w dobie „zakłócania”.

- Na przykład Tesla jest jak nastolatek. Ma wielki potencjał, ale z drugiej strony jej właściciel Elon Musk niemal codziennie rozrabia. Być może ten okres minie, i gdy Tesla stanie się dojrzałą spółką, objawi w pełni swój potencjał. Dorosłe przedsiębiorstwa, które już wykorzystały w pełni swój potencjał, to m.in. Facebook czy Google. Czego się nie dotkną, to zamieniają to w złoto. Jednak ten okres też minie, nadejdzie jesień ich życia, potem się zestarzeją i umrą – opisuje prof. Damodaran.

Wskazuje, że największa niepewność występuje w pierwszych fazach rozwoju przedsiębiorstwa.

- To dlatego o wiele łatwiej wyceniać duże, stabilne firmy. Małe niestabilne, szybko rosnące biznesy są bardzo trudne do wyceny. Ale jeśli ktoś posiądzie tę trudną sztukę, to może liczyć na wielką nagrodę. Wycena spółki Levi Strauss jest łatwo wykonalna, a Ubera jest trudna. Dlatego tak mało ekspertów dokonuje pełnej i dokładnej wyceny takich spółek, na tym polega ich przewaga nad resztą. To ta wycena, która kosztuje dużo wysiłku, jest najcenniejsza – przekonuje prof. Damodaran.

Damodaran podkreśla jednak, że nie każda spółka, która próbuje “zakłócać” inne biznesy jest dobrym aktywem inwestycyjnym. Wielu „zakłócaczy” nie korzysta na tym, że przeciera szlak. Korzystają z ich wysiłku ci, którzy idą ich śladem – wskazuje.

Zobacz także: Akcje spółki Tesla najwyżej w historii. Czy Elon Musk stworzy nowe Apple?

Do właściwej wyceny potrzebna jest wyobraźnia

Jak więc wykonać poprawną waluację „zakłócacza”?

- Prawidłowa wycena takiej spółki jest jak most między przyszłą historią jej rozwoju a liczbami. Najgorszą rzeczą, jaka może się przydarzyć w czasie waluacji, to zawierzenie jej wyniku bożkowi Excelowi. Jeśli chcesz podejmować decyzje inwestycyjne na podstawie swoich obliczeń, nie możesz pozostawać w sferze komfortu, nie możesz nie używać wyobraźni. To właśnie dzięki temu uzyskasz wiarę, iż cena będzie dążyła do poziomu wskazanego na drodze wyceny fundamentalnej – przekonuje naukowiec.

Prof. Damodaran przekonuje, że trzeba wyobrazić sobie przyszłą historię danego biznesu i ocenić, czy ona jest prawdopodobna.

- Najbardziej prawdopodobną narrację trzeba spróbować zmienić na liczby. Trzeba ją umieścić w określonych warunkach rynkowych, w kontekście prognoz, oraz wziąć pod uwagę obecne i przyszłe, także wyobrażone, rodzaje ryzyka. Każdy etap rozwoju musi być opisany liczbami, a każda liczba poparta określonym etapem narracji. Wyobrażona historia przedsiębiorstwa musi się trzymać kupy, musi się spinać, mieć sens. Warto na etapie tworzenia wyceny porozmawiać z ludźmi z branży, którzy znają się na danym rodzaju biznesu, bo to może nas skłonić do wprowadzenia korekty. Trzeba bowiem być elastycznym i pamiętać, że historie mogą się zmieniać, szczególnie w przypadku młodych firm – podsumowuje prof. Damodaran.

Zobacz także: Większość Amerykanów nie zarobiła ani grosza na trwającej od 10 lat hossie na giełdzie!

Śledź Strefę Inwestorów w Google News

Sprawdź więcej artykułów i analiz

Więcej praktycznej wiedzy o inwestowaniu na giełdzie, takiej jak analizy, artykuły, czy portfele edukacyjne, znajdziesz w części premium serwisu StrefaInwestorow.pl. Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.