Przejdź do treści

udostępnij:

Kategorie

Chiny atakują swoje własne spółki technologiczne, wypędziły bitcoinowych „górników”

Udostępnij

Chiny podstawiają nogę swoim rodzimym biznesom technologicznym. Chcą je lepiej kontrolować. Wypędziły też bitcoinowych „górników”, czyszcząc pole pod e-juana.

Waszyngton czy Bruksela wyrażają zaniepokojenie rosnącą potęgą firm technologicznych. A Chiny zamiast utyskiwać – działają.

Chiny pokazują Big Techom kto tu rządzi…

Pierwsze sygnały świadczące o tym, że zaostrza się kurs Chin wobec spółek technologicznych, pojawiły się na jesieni 2020 roku, gdy regulator wstrzymał debiut giełdowy spółki finansowej Ant Group. Miał to być największy debiut w historii, o wartości 37 mld USD (a tak, jest nim wciąż debiut Saudi Aramco o wartości 25,6 mld USD). Miesiąc później, chińskie urzędy wszczęły postępowanie antymonopolowe wobec Ant Group, a jej założyciel Jack Ma zniknął na kilka tygodni.

W marcu tego roku chiński regulator ukarał spółki technologiczne Meituan, Pinduoduo, Tencent Holdings, Alibaba Group oraz Didi Chuxing za „niewłaściwe zachowanie w zakresie ustalania cen usług”. Każda z firm otrzymała po 230 tys. USD kary.

To był jednak tylko wstęp do czegoś wielkiego. W kwietniu 2021 roku chiński regulator nałożył na inną spółkę Jacka Ma – giganta handlu internetowego Alibaba – karę sięgającą 2,8 mld USD. Za co? Za „nadużywanie pozycji dominującej”. Jednak nie tylko spółki Jacka Ma znalazły się na celowniku, bo chwilę potem wszczęto postępowanie wobec spółki Meituan (platforma do zamawiania jedzenia przez internet).

To jeszcze nie koniec. Na początku lipca chiński regulator nakazał usuwanie aplikacji firmy DiDi ze sklepów internetowych. Według niego, firma ta – zwana chińskim Uberem – konkuruje nieuczciwie, gromadząc dane osobowe w nielegalny sposób.

Co się dzieje? Czemu Chiny zwracają się przeciwko własnym firmom? „Regulacja spółek technologicznych to jest trend, który rodzi się we wszystkich najważniejszych krajach na świecie. Chiny są silnym państwem, lubią działać zdecydowanie. Pokazują, że trzymają krótko firmy, które podlegają ich nadzorowi” – tłumaczy Alistair Way, szef działu akcji w Aviva Investors. „Pekin próbuje zbalansować interes rodzimych Big Techów oraz interesy Państwa Środka i chińskiego społeczeństwa. Pokazuje też, kto tu rządzi, bo nie chce, żeby właściciele firm technologicznych zyskiwali na znaczeniu. Pekin troszczy się także o stabilność chińskiego systemu finansowego oraz o zdrową konkurencję” – dodaje Way.

„Big Techy mają wielką władzę, bo mają dane i kontrolują kanały ich przepływu. Chiny chcą z jednej strony trzymać je pod butem, ale z drugiej chcą, by mogły konkurować z firmami technologicznymi z innych krajów” – uważa Kendra Schaefer, ekspert firmy analitycznej Trivium China.

Zobacz także: Aplikacja Didi zablokowana. Chinom nie podobają się IPO spółek technologicznych w USA

Jednakże wielu amerykańskich analityków uważa, że Chiny są po prostu zaniepokojone rosnącą liczbą chińskich spółek notowanych na amerykańskiej giełdzie. USA są głównym rywalem Chin. Wskazuje się, że np. uderzenie w DiDi tuż po IPO tej firmy w USA – co przełożyło się na dynamiczną przecenę akcji tej spółki - to zemsta, która ma zarazem odstraszyć potencjalnych inwestorów od chińskich firm.

Co z tego wynika dla inwestorów? Otóż rzeczywiście chińskie spółki okazują się aktywami o dużej zmienności, wrażliwymi na działania regulacyjne. Kurs akcji spółki Alibaba zareagował negatywnie na informację o odwołaniu IPO spółki – córki Ant Group i od szczytu z końca października (320 USD) spadł już o jedną trzecią. Działania, jakie podjął chiński nadzorca wobec rodzimych spółek technologicznych odbiły się czkawką na notowaniach – wystarczy popatrzeć na Hang Seng Tech Index.

Notowania Alibaba na tle Nasdaq Composite (linia niebieska) – 12 miesięcy

ali

Źródło: Barron’s

Notowania Hang Seng Tech Index – 12 miesięcy

Hang Seng Tech Index

Źródło: HKEX

…i wypędzają bitcoinowych „górników”

Na koniec warto dodać, że Chiny „wzięły się” także za kryptowaluty. Jeszcze na początku tego roku szacowano, że około 65% bitcoinów jest „kopanych” w Chinach. Nie spodobało się to chińskiemu rządowi, który na wiosnę ruszył z krucjatą wymierzoną w „górników”. Pod koniec czerwca chiński bank centralny nakazał firmie płatniczej Alipay oraz kilku dużym chińskim bankom komercyjnym podjęcie działań w zakresie ograniczenia handlu kryptowalutami.

Czemu chiński rząd tak postępuje? Ponieważ cryptos są realnym zagrożeniem dla cyfrowego juana (eCNY), który praktycznie już działa (jest w fazie twardych testów). Chiny mogą być pierwszym dużym graczem, który wprowadzi do obrotu cyfrową walutę banku centralnego (CBDC), na zasadach legalnego środka płatniczego.

Krucjata anty-bitcoinowa chińskiego rządu wywołała krach na BTC i innych kryptowalutach – nie pierwszy raz w historii (bitcoin w ciągu 3 miesięcy stracił 45%). Inwestorzy kupujący ryzykowne aktywa – jak akcje czy kryptowaluty – powinni więc pamiętać, że postępowanie Chin ma coraz większe znaczenie dla ich portfeli.

Autor korzystał z raportu „China’s Big Tech Crackdown”.

Zobacz także: Apple zbliża się do 2,5 biliona USD, analitycy liczą, że akcje producenta iPhone`a będą dalej rosły

Udostępnij