Dywidendy są bez znaczenia, gdy szukasz świetnych akcji – twierdzi legendarny inwestor Philip A. Fisher
Nie należy nabywać akcji takich firm, w których kładzie się na wypłatę dywidend taki nacisk, że ogranicza to możliwy do osiągnięcia rozwój – ostrzegał legendarny inwestor i zarządzający Philip A. Fisher w swoim kultowym dziele „Zwykłe akcje, niezwykłe zyski”.
Większość inwestorów uwielbia spółki dywidendowe. Czy jest coś bardziej sympatycznego, niż akcja generująca stały dochód przekraczający stopą zwrotu inwestycję w bankową lokatę? Wielu odpowiada: nie, nie ma nic bardziej sympatycznego.
Generalnie więc zwiększanie wysokości wypłacanych dywidend jest odczytywane pozytywnie, jako działanie korzystne. A zmniejszanie wartości wypłacanych dywidend jest uznawane jako działanie raczej niekorzystne. Co ciekawe, zupełnie inne podejście do dywidend prezentował jeden z najznamienitszych inwestorów giełdowych w historii – Philip A. Fisher, autor książki „Zwykłe akcje, niezwykłe zyski”.
Zobacz także: „Zwykłe akcje, niezwykłe zyski” – Biblia inwestowania we wzrost
Za wypłacanie dywidend płaci się rozwojem
Po pierwsze - jak zwrócił uwagę Fisher we wspomnianej publikacji - wartość rynkowa danej spółki nie płacącej dywidend zawiera zawsze zatrzymywane zyski. To oznacza, że gdy nie są one zatrzymywane w firmie, to akcje są wyceniane niżej, niż gdyby było odwrotnie.
Po drugie, jeśli zyski są zatrzymywane, to mogą stać za tym różne motywy i trzeba się im przyjrzeć. Mogą być zatrzymywane dla zyskania pewności i poczucia bezpieczeństwa - takie postępowanie zarządu nie przekłada się w żaden sposób na dobrobyt akcjonariuszy. Mogą być też zatrzymywane w celu dalszego prowadzenia nieefektywnych działań operacyjnych w nowym zakresie (nowym segmencie biznesowym), co może uzasadniać podwyżki wynagrodzeń kadry zarządzającej – ostrzegał Fisher. Zadaniem wytrawnego inwestora jest rozpoznanie takich sytuacji poprzez zbadanie jakości kadry zarządzającej, czyli podejmowanych przez nią decyzji.
Zatrzymywane zyski mogą być oczywiście przeznaczane na uruchamianie nowych projektów, nowych gałęzi biznesowych, tworzenie nowych produktów, na badania i rozwój, na budowę nowych zakładów produkcyjnych. Jeśli firma zarządzana przez kadrę menedżerską wysokiej jakości nie wypłaca dywidend, bo rozwija się organicznie we właściwym kierunku, to jest to sytuacja bardziej pożądana z perspektywy akcjonariusza, niż otrzymywanie dywidendy – uważał Fisher.
„Zarząd, który zwiększa dywidendy, a tym samym poświęca opłacalne możliwości zainwestowania rosnących zysków, przypomina zarządcę gospodarstwa wywożącego swoje zwierzęta na targ w momencie, gdy może je już sprzedawać, zamiast hodować je do momentu, w którym mógłby uzyskać za nie maksymalną cenę przekraczającą jego koszty. Teraz zarobi on nieco więcej, ale ponosi ogromne koszty” – podkreślał Fisher. „ Nie należy nabywać akcji takich firm, w których kładzie się na wypłatę dywidend taki nacisk, że ogranicza to możliwy do osiągnięcia rozwój” – dodawał.
Zobacz także: Nauczyciel w cieniu ucznia. Kim był Benjamin Graham, nauczyciel Warrena Buffetta
Od dywidend trzeba płacić podatki
Philip A. Fisher nie był zwolennikiem spółek płacących dywidendy także z powodów podatkowych. Przypominał, że od dywidend trzeba uiścić daninę (oraz zazwyczaj trzeba zapłacić prowizję domowi maklerskiemu). A jeśli spółka giełdowa nie dzieli się zyskiem, tylko go reinwestuje, to akcjonariusz powinien po czasie zwiększyć swój stan posiadania, bo jej akcje podrożeją, ale on nie zapłaci od tego podatku (dopóki nie sprzeda akcji).
Jeśli już musimy (bardzo chcemy) inwestować w spółki dywidendowe, to warto wybierać te, które mają ustaloną i od lat nie zmienianą racjonalną politykę dywidendową. Według Fishera firma, którą stać na wypłacanie zysku akcjonariuszom, powinna przeznaczać na dywidendy nie więcej niż 40% zysku. Fisher wskazywał, że jednorazowe zwyżki lub zniżki w zakresie poziomu wypłacanej dywidendy świadczą o niedojrzałości zarządów, bo takie ruchy nie wpływają stałego wpływu na cenę rynkową akcji. „Dopóki stosowana polityka w zakresie dywidend jest konsekwentna, tak że inwestor może czynić plany z pewną dozą pewności, kwestia dywidend jest znacznie mniej ważnym aspektem inwestowania, niż możnaby sądzić na podstawie częstych sporów” – uważał autor książki „Zwykłe akcje, niezwykłe zyski”.
Podsumujmy ten tekst o poglądach Philipa A. Fishera na dywidendy obszernym cytatem z jego najważniejszego dzieła: „Osoby pragnące wybrać doskonałe akcje do portfela powinny poświęcać kwestii dywidend nie najwięcej, ale najmniej uwagi. [...] Wyniki osiągane z działalności prowadzonej przez wyjątkowo dobre zarządy są zazwyczaj tak korzystne, że choć wciąż wypłacają one jedynie niewielką część aktualnie osiąganych zysków, to faktyczna kwota wypłacana w formie dywidend przekracza zyski, jakie można by osiągać z akcji o wysokiej procentowej stopie dywidendy w przypadku gorzej zarządzanych firm”. Czyli najważniejsze to szukać rozwojowych firm zarządzanych przez świetną kadrę, bo stopa dywidendy to kwestia drugorzędna, jeśli chodzi o inwestowanie w spółki giełdowe – twierdził Philip A. Fisher.