Przejdź do treści

udostępnij:

Kategorie

Inwestor indywidualny vs instytucjonalny - wbrew pozorom powszechnie bagatelizowany detal nie stoi na straconej pozycji

Udostępnij

Czy inwestor indywidualny stoi na straconej pozycji w starciu z instytucjonalnym? Niekoniecznie, bo dysponuje kilkoma przewagami. Może inwestować spokojniej, nieskrępowany żadnymi przepisami i bez presji związanej ze ściganiem się z konkurencją czy benchmarkiem.

Często słyszy się opinie umieszczające inwestorów indywidualnych na zdecydowanie gorszej pozycji w stosunku do instytucjonalnych. Inwestorzy indywidualni, nazywani często bardzo nielubianym przez nas stwierdzeniem drobnica, nie mają szans w starciu z rekinami giełdy, czyli wielkimi instytucjami posiadającymi działy analiz, góry kapitału i dostęp do nowoczesnych technologii.

Tymczasem w ostatnim czasie to właśnie inwestorzy indywidualni decydują o losach spółek i powodzeniach lub niepowodzeniach. Weźmy chociaż pierwszy z brzegu przykład ostatniego IPO spółki BoomBit, które gdyby nie inwestorzy indywidualni to do skutku by najprawdopodobniej nie doszło.

Zobacz także: Cena akcji BoomBit ustalona na 19 zł. Redukcja w transzy inwestorów indywidualnych może wynieść nawet 59%

Inwestorzy indywidualni posiadają pewne przewagi nad instytucjonalnymi. To nie jest tak, że instytucja może wszystko. Nie może. A czasami, w określonych sytuacjach, indywidualny może więcej. Na 10 przewag inwestorów indywidualnych nad instytucjonalnymi zwrócił ostatnio uwagę Joe Wiggins na blogu Behavioural Investment.

1. Inwestor indywidualny nie musi sprawdzać swoich pozycji i portfela codziennie. Z jednej strony trzeba kontrolować swoje pozycje, sprawdzać co się dzieje w spółkach, których mamy akcje itd. Z drugiej strony zbyt częste kontrolowanie może wywoływać reakcje emocjonalne, na podstawie np. wiadomości w TV. Trzeba więc znaleźć jakiś złoty środek i kontrolować portfel od czasu do czasu, na przykład co kilka dni lub tygodni (w zależności od tego, co w nim jest). To jest komfort, na jaki może sobie pozwolić inwestor indywidualny. Inwestor instytucjonalny jest skrępowany przepisami zewnętrznymi i wewnętrznymi i jest zmuszony do codziennej kontroli portfela. To zwiększa prawdopodobieństwo pojawienia się różnego rodzaju błędów behawioralnych bazujących na emocjach.

2. Inwestor indywidualny sam wybiera horyzont inwestycyjny. Może inwestować z myślą o zakupie nowego telewizora (krótki termin), auta (średni), sfinansowaniu dziecku drogich studiów za granicą lub zakupie mieszkania (długi termin). Tymczasem instytucje zazwyczaj nie mają takiej swobody. Przeważnie znajdują się w swego rodzaju potrzasku. Muszą wykazywać się dobrymi wynikami zarówno w krótkim, średnim, jak i długim terminie. To powoduje, że nie mogą inwestować ze spokojem, przyjmując jeden horyzont.

3. Inwestor indywidualny ma jasny cel. To jest ten cel, który sam sobie wyznaczy. Tymczasem w przypadku instytucji jej cele mogą stać w sprzeczności z celami zarządzających. Instytucja może mieć cele długoterminowe, a zarządzający krótkoterminowe (bo np. walczą o premie). Ten wewnętrzny konflikt z pewnością wpływa negatywnie na wyniki.

4. Inwestor indywidualny może… nic nie robić. Tak, może po prostu zająć pozycje i trwać na nich rok, dwa, pięć. To jest nie do przyjęcia w przypadku inwestora instytucjonalnego. Z dwóch powodów. Przede wszystkim dlatego, że komitety inwestycyjne czy zarządzający chcą się wykazać, by mieć “podkładkę” pod pobieranie sowitych pensji. Przecież nie mogą nic nie robić, prawda?

5. Inwestor indywidualny nie musi „gonić wyniku”. Nie musi mieć świetnego track recordu. Bo nie musi się nikomu spowiadać z tego, jakie ma wyniki. Tymczasem zarządzający muszą mieć dobre wyniki, jeśli chcą przyciągać nowych klientów i utrzymywać starych. Ta presja – jak to presja – powoduje często, że tych wyników brak.

6. Inwestor indywidualny nie musi „stroić okienek”. Window dressing to niejako sztuczne podwyższenie wartości papierów w portfelu pod koniec okresów rozliczeniowych w celu poprawy wyniku inwestycyjnego. Jest to pół-legalny proceder uwielbiany przez fundusze inwestycyjne, które np. nabywają aktywa niezgodne z ich polityką inwestycyjną, by podciągnąć wartość portfela, a potem pozbywają się ich przed końcem okresu, za który muszą sporządzić raport. Taka „zabawa” nie ma żadnego sensu w przypadku inwestora indywidualnego.

7. Inwestor indywidualny nie musi mieć poglądu na aktualną sytuację makroekonomiczną. Zarządzającemu nie wypada powiedzieć „nie wiem, co się będzie działo”, „nie mam opinii w tej kwestii”. Musi więc poświęcać czas i siły na analizowanie informacji i wypracowanie swojego stanowiska. Tym bardziej, jeśli jest znanym ekspertem i jego wypowiedzi pojawiają się w mediach. Tymczasem inwestor indywidualny nie musi być alfą i omegą, więc nie musi poświęcać czasu na dogłębne analizowanie bieżącej sytuacji.

8. Inwestor indywidualny nie musi ścigać się z benchmarkiem. Wiele funduszy ma benchmarki, czyli wskaźniki, do których powinny się porównywać i którym powinny co najmniej dorównywać. To zmusza często zarządzających do podejmowania szybkich i ryzykownych decyzji, jeśli wyniki funduszu którym kierują zbytnio oddalają się od wyników benchmarku. Takiego zachowania unika inwestor indywidualny, który przecież nie ściga się z żadnym wskaźnikiem. Ale oczywiście dobrze by było, gdyby miał wyniki lepsze niż rynek, czyli niż indeks szerokiego rynku (w Polsce WIG).

9. Inwestor indywidualny nie musi być gwiazdą. Nie musi co roku bić rynku. Nie musi co jakiś czas wykazać się niekonwencjonalnym zagraniem. Nie musi szukać poklasku. Inaczej sprawa wygląda w przypadku zarządzających – oni powinni wyróżniać się czymś na rynku, jeśli chcą by ich kariera toczyła się wzorowo.

10. Inwestor indywidualny nie musi się martwić o to, co robią inni. Jeśli jego sąsiad inwestuje w spółki biotechnologiczne, on nie musi tego robić. Inaczej sprawa wygląda w przypadku zarządzających. Jeśli panuje moda na kupowanie akcji spółek biotechnologicznych, zarządzający który nie będzie jej naśladował zostanie zasypany pytaniami czemu tak postępuje i być może ulegnie presji na podążanie za tłumem innych zarządzających.

Jak widać, na inwestorach indywidualnych nie ciąży taka presja, jak na instytucjonalnych. Indywidualnym powinno, więc być łatwiej uniknąć poważnych błędów behawioralnych. Niestety, często na własne życzenie dołączają oni do wyścigu, w którym liczą się tylko dwucyfrowe stopy zwrotu. W dodatku niepotrzebne oglądają telewizję, co skłania ich do podejmowania pochopnych, emocjonalnych decyzji. Kluczem do sukcesu zazwyczaj bywają jasne zasady, konsekwencja i nastawienie na cel długoterminowy.

Zobacz także: Najlepszy fundusz inwestycyjny na świecie zmienia strategię. Odchodzi od algorytmów i stawia na ludzi i analizę fundamentalną

Udostępnij