Przejdź do treści

udostępnij:

Uwaga, na polskim rynku sztuki nietrudno o zakup sfałszowanego obrazu

Udostępnij

Nad polskim rynkiem sztuki wciąż unosi się widmo fałszerstw. Widmo jest żywe od 30 lat i nic nie wskazuje na to, że w najbliższym czasie zniknie.

Ostatnio pojawił się wywiad o krzyczącym wręcz tytule: „W Polsce wciąż opłaca się fałszować sztukę”, który ukazał się w „Rzeczpospolitej Plus Minus” z dn. 13-14.04.2019. Wojciech Szafrański – prawnik i ekspert rynku sztuki – przypomniał w nim, że zakup falsyfikatu (tzw. falsa) na polskim rynku sztuki niestety nie jest rzadkością.

Ze słów Szafrańskiego wynika, że proceder fałszowania dzieł sztuki ma się dobrze. Przykład? W lipcu 2016 roku policja złapała złodziei, którzy ukradli kolekcję obrazów poznańskiemu kolekcjonerowi. Okazało się, że wśród 87 obrazów tylko... 4 były prawdziwe! Zarówno okradziony, jak i złodzieje nie mieli świadomości, że większość to falsyfikaty.

Zobacz także: Rośnie popyt na polskie akcje, ale nie te giełdowe tylko kolekcjonerskie

Czyje dzieła są najczęściej fałszowane

Najczęściej podrabiane są obrazy artystów, których brakuje na rynku oraz tych, którzy są po prostu łatwi do podrobienia. W tej pierwszej grupie, jak wskazał w cytowanym wywiadzie ekspert, znajdują się obecnie m.in. Jerzy Kałucki czy Zbigniew Makowski. W tej drugiej grupie – artystów, których dzieła są łatwe do podrobienia – są m.in. Stanisław Ignacy Witkiewicz, Nikifor, Kossakowie, Maja Berezowska, Julian Fałat, Tadeusz Makowski, Jan Stanisławski, Henryk Stażewski, Władysław Strzemiński, Zdzisław Beksiński.

- Nie fałszuje się najdrożej sprzedawanych artystów. Bywają i tak skomplikowani od strony technicznej, że wykonanie kopii jest mało opłacalne. Tak jest w przypadku przedwojennych reliefowych obrazów Ludomira Śleńdzińskiego, na których wykonanie potrzeba bardzo dużo czasu – podkreślił Wojciech Szafrański.
 

Wojciech Kossak – oryginał (lewa strona) i naśladowca (prawa strona)

Kossak


Zdzisław Beksiński - oryginał (lewa strona) i naśladowca (prawa strona)

Fals

Czemu polski rynek fałszywkami stoi

Eksperci rynku sztuki wskazują, że polski rynek jest relatywnie młody (ma 30 lat), a uregulowania na nim obowiązujące są bardzo liberalne. Na przykład prawo pozwala de facto antykwariuszom, bez żadnej odpowiedzialności, sprzedawać towar opatrzony ekspertyzami, które tak naprawdę nie dają żadnej pewności kupującemu, że obraz jest autentyczny.

- Polska jest jednym z nielicznych krajów w Europie bez uregulowań rynku eksperckiego. Prawo nie określa u nas kompetencji eksperckich, więc każdy może nim być. Nie obowiązuje także wydanie pisemnej negatywnej opinii na temat autentyczności dzieła sztuki. Wystawia się tylko opinie pozytywne. Im dzieło ma więcej ekspertyz, tym większe wzbudza wątpliwości – zwrócił uwagę Szafrański.

W Polsce nie ma też zwyczaju niszczenia falsów, jak np. we Francji. W Niemczech istnieje internetowa baza podróbek, a w Danii regularnie organizuje się wystawy z falsami, edukując inwestorów i kolekcjonerów. Tymczasem w Polsce falsyfikaty krążą po rynku latami. Jak „Rybak" Leona Wyczółkowskiego, który ostatecznie został zakupiony przez... Muzeum Narodowe w Gdańsku.

Za granicą też można dać się nabrać

Co ciekawe, kupno dzieła sztuki w zagranicznym domu aukcyjnym też nie daje 100-procentowej pewności nabycia oryginału. Czemu?

Po pierwsze, występuje zjawisko „kołowego obrotu falsami”, które polega na tym, że znani polscy malarze są podrabiani w kraju i sprzedawani za granicą. Potem te podróbki trafiają na zagraniczne aukcje i często wracają do Polski jako zakupione przez polskiego kolekcjonera.

Po drugie, niektóre kraje mają osobliwe prawo odnośnie dzieł sztuki. - We Francji, zgodnie z prawem, po śmierci artysty rodzina ma prawo decydować, czy dany obiekt jest prawdziwy, czy fałszywy. Niektórzy spadkobiercy chcą zmniejszyć dorobek artysty. Ale bywa i tak, że zgadzają się na podpisywanie prawdziwości falsyfikatów, by artysta był bardziej obecny – ostrzega Szafrański.

Po trzecie, istniało (i zapewne nadal istnieje) zjawisko tzw. sygnatury miłosierdzia. Mistrz bardzo często ma uczniów. Gdy zaczną oni tworzyć dzieła zbliżone jakościowo i estetycznie do jego dzieł, często zaczyna sygnować je swoim nazwiskiem, by pomóc im finansowo.

Jak uchronić się przed zakupem falsa

Jak kolekcjoner czy inwestor może zabezpieczyć się przed zakupem falsyfikatu na rynku sztuki? Oto kilka porad:

  • Powinien edukować się i „wyrabiać sobie oko”, chodząc po wystawach i galeriach. Powinien stać się prawdziwym ekspertem z zakresu życia i twórczości tych artystów, których dziełami się interesuje.
  • Powinien mieć zaufanego konserwatora dzieł sztuki o dużym doświadczeniu i korzystać z jego uwag przy każdym zakupie.
  • Nie powinien ufać ślepo ekspertyzom, szczególnie tym sprzed wielu lat. Były one fałszowane, nawet jeszcze za życia wystawiających je historyków sztuki.
  • Nie powinien kupować dzieł przez internet (na aukcjach) czy w antykwariatach. Jedynym źródłem zakupu powinien być sam artysta albo renomowany dom aukcyjny czy galeria.

Odnośnie ostatniego punktu, ostrzeżeniem powinna być m.in. historia Joanny F.R., która wraz z mężem w latach 2007-2010 prowadziła na wielką skalę sprzedaż fałszywych dzieł sztuki i antyków przez internet. W dodatku dążyła ona do finalizacji transakcji poza portalami internetowymi, by uniknąć ponoszenia kosztów i płacenia podatków. Oszukała kilkadziesiąt osób na kwotę kilkuset tysięcy złotych.

Źródła ilustracji: rynekisztuka.pl, DmochowskiGallery.net

Zobacz także: Sztuka i wino najlepszymi inwestycjami 2018 roku

Udostępnij