Kim był Ben Graham przez wielu nazywany Einsteinem Inwestowania
Wiele postaci związanych z rynkiem kapitałowym może poszczycić się barwnym i ciekawym życiem. O postaciach pokroju Jessego Livermora, Jordana Belforta czy George’a Sorosa powstawały książki i filmy. A jaki był Benjamin Graham? Cóż, jego życie na pewno nie przypominało żywota Wilka z Wall Street, choć akcenty dramatyczne przewijały się w nim równie często. Zapraszamy do lektury drugiego artykułu z cyklu Sylwetki 'legendarnych inwestorów' poświęconego Benowi Grahamowi – serdecznemu przyjacielowi i wielkiemu aktywiście.
Pogmatwane życie młodego geniusza
Dziekan Wall Street, Legenda Rynku Finansowego, Einstein Inwestowania – tak określamy go dziś. Benjamin Grossbaum, bo tak brzmiało jego pierwotne nazwisko, zmienione by lepiej wpasować się w środowisko Amerykanów i uniknąć prześladowań, urodził się w ostatniej dekadzie XIX jako członek dość zamożnej rodziny żydowskich imigrantów. Szczęście Bena nie trwało długo, wkrótce po przeprowadzce do Stanów Zjednoczonych jego ojciec zmarł, a matka straciła rodzinny majątek w wyniku źle przemyślanych inwestycji. Graham wielokrotnie przyznawał, że okres dorastania w ubóstwie nauczył go ostrożności i rozważnego dysponowania kapitałem, a więc planowania i dokonywania inwestycji tylko wtedy, gdy wszystkie argumenty przemawiają za silnym tak. Doświadczający okres ubóstwa rozpalił w nim pasję do nauki oraz chęć do szybkiego podjęcia własnej działalności, którą Ben rozpoczął zaraz po studiach, zakładając spółkę Graham–Newman Corp.
Nauczyciele Grahama szybko dostrzegli olbrzymi talent młodzieńca, który uczył się najlepiej z całej klasy, niezależnie od tego jaki przedmiot oceniano. Niestety, w kwestii życia osobistego tak doskonale już nie było. Jack Welch mawiał, aby w przestrzeni życia prywatnego brać przykład z tego co mówi, a nie jak sam postępuje. Mam wrażenie, że podobnie powinno być w przypadku Bena, bo jego życie osobiste było… skomplikowane. Pewne źródła wskazują na to, że w latach pięćdziesiątych, po samobójstwie drugiego syna, które prawdopodobnie było spowodowane zespołem stresu pourazowego związanego ze służbą w armii, Graham związał się z partnerką zmarłego dziecka. Najprawdopodobniej to dla starszej od syna o dwadzieścia lat Marii zostawił swoją trzecią żonę, Estelle. Mr. Graham, bo tak Buffett nazywał Bena gdy u niego pracował, miał przynajmniej trójkę dzieci, z czego tylko jedno z nich, Benjamin Graham Jr., dożyło starości. W 1956 roku, po trzydziestu latach prowadzenia Graham–Newman Corp., bohater niniejszego artykułu zakończył karierę inwestora giełdowego i w całości poświęcił się karierze naukowej oraz odpoczynkowi.
Zobacz także: Nauczyciel w cieniu ucznia. Kim był Benjamin Graham, nauczyciel Warrena Buffetta
Przez tyle przygód, przez tak wiele groźnych | Obrotów rzeczy dążymy…
Z pasji Grahama warto wskazać na zamiłowanie do sztuki, przede wszystkim tej wysokiej. W jego publikacjach wielokrotnie przewijały się odwołania do literatury. Ben nader wszystko umiłował sobie antyk, wielokrotnie nawiązując do eposów Homera, poezji Wergiliusza oraz Rozmyślań Marka Aureliusza. Profesor Graham uwielbiał filozofię Arystotelesa i Platona, zaczytywał się także w dziełach Goethego. Nie powinien dziwić nas fakt, że zaraz po skończeniu studiów dostał propozycję wykładania filozofii greckiej i łacińskiej (ale także matematyki i angielskiego) na Columbia University. Ben oczywiście odmówił – jego największą pasją był rynek kapitałowy.
Friedrich von Hayek pisał o pasji wiedzy i niezwykłej kombinacji zainteresowań – właśnie to charakteryzowało Grahama. Dziekan Wall Street złożył w 1962 roku wniosek o opatentowanie usprawnionego suwaka logarytmicznego, wymyślił też łatwy sposób na zapamiętanie kodu Morse’a i napisał broadwayowską sztukę. W dniu śmierci profesor Graham władał przynajmniej siedmioma językami – podobno hiszpańskiego nauczył się tylko po to, aby przetłumaczyć na angielski urugwajską nowelę Mario Benedetti’ego. Swój wkład miał także w kluczowe kwestie porozumienia z Bretton Woods… no i gdyby nie Ben pewnie nie byłoby CFA Institute.
Zobacz także: Posiadacz tytułu CFA musi stać się człowiekiem-orkiestrą, jeśli chce mieć wysokie zarobki w branży inwestycyjnej
Etyka i lata aktywizmu
Jedną z ważniejszych pozycji w publikacjach Grahama stanowiła kwestia etyki. Inwestor, doświadczony losem swojej rodziny, dbał, aby zarządzający kapitałem byli odpowiednio wyedukowani oraz posługiwali się najwyższymi standardami etycznymi – dla ochrony interesu klienta. Dziekan Wall Street wielokrotnie krytykował fundusze pobierające wysokie management fee (jednocześnie promując ETFy, tak jak dziś robi to Buffett), stworzył też kodeks dobrych praktyk przy umowie o zarządzanie kapitałem – zarówno dla analityków, jak i dla konsumentów. Ben walczył także z oszustwami księgowymi, wielokrotnie próbował przeforsować bardziej prokonsumenckie standardy rachunkowości, niestety bezskutecznie – minione lata rządziły się własnymi prawami. W sporach z kierownictwem spółek zawsze wspierał indywidualnych inwestorów, niejednokrotnie udzielał charytatywnej pomocy prawnej oraz inwestycyjnej.
Graham robił co tylko mógł, aby usprawniać ład korporacyjny giełdowych spółek, co najlepiej pokazał przy restrukturyzacji przedsiębiorstwa GEICO. Kilkukrotnie inicjował oddolne ruchy, które miały skłonić kierownictwo firm do wypłacania zysków akcjonariuszom. Najlepiej zapamiętanym incydentem stała się afera Northern Pipeline, dzięki której Ben został okrzyknięty twórcą współczesnego aktywizmu inwestorskiego. Po wyodrębnieniu nowego podmiotu Graham zauważył, że Northern Pipeline, powstała po podziale Standard Oil na kilka mniejszych podmiotów, posiada łatwo zbywalne aktywa płynne o wartości $95 na akcję, podczas gdy cena akcji wynosiła wtedy jedyne $65. Kierownictwo spółki nie chciało się dzielić pieniędzmi z innymi, trzymano je na czarną godzinę. Kluczowym czynnikiem był tu fakt, że owe płynne aktywa w ogóle nie były wykorzystywane do zwiększania wartości przedsiębiorstwa. Ben skupił z rynku dużą liczbę akcji spółki, aby zaproponować zarządowi prokonsumenckie rozwiązanie wypłaty środków akcjonariuszom, jednak nawet po wielu tygodniach rozmów nie był w stanie przeforsować planu spieniężenia aktywów, na które składały się np. akcje spółek kolejowych. Udało mu się jednak przekonać mniejszościowych udziałowców aby wsparli go pełnomocnictwem, dzięki czemu na mocy 37,5% głosów został wybrany członkiem zarządu podmiotu. Mr. Graham wykorzystał to tylko do jednego celu – zmusił zarząd do wypłaty 70 dolarów na jedną akcję. Zrobił na tym świetny interes, ale gdzie tu aktywizm? Otóż Graham, jako jeden z pierwszych inwestorów, pokazał, że prawdziwym właścicielem przedsiębiorstwa jest akcjonariusz, który może wymagać od kierownictwa podjęcia określonych działań niezależnie od tego, czy dla zarządu jest to wygodne. Nieważne, że jest to akcjonariusz mniejszościowy – ważne, żeby kapitał pracował efektywnie. Dziś brzmi to jak oczywistość, jednak kiedyś o takie przywileje trzeba było walczyć.
Dziedzictwo
Najlepszym świadectwem zasług, które Graham po sobie zostawił jest… Warren Buffett, który do dziś kontynuuje publikowanie swoich przemyśleń w listach do akcjonariuszy – listach podobnych do tych, które lata wcześniej podpisywał Ben. W takim razie oddajmy głos Uczniowi. W nocie, która ukazała się w Financial Times na przełomie listopada i grudnia 1976 roku, po śmierci Grahama, Warren Buffett napisał:
Mimo upływu 40 lat od pierwszego wydania książki, która wniosła strukturę i logikę do nieuporządkowanej i pogmatwanej dziedziny analizy papierów wartościowych, nawet trudno wyobrazić sobie kandydata na drugie miejsce w tej dyscyplinie. W branży, w której większość tekstów po kilku tygodniach lub miesiącach od publikacji staje się nieco śmieszna, zasady Bena nadal pozostają aktualne – ich wartość doceniana i rozumiana jest szczególnie wówczas, gdy zaczyna się finansowa zawierucha, która burzy słabsze struktury intelektualne. Jego mądre rady zapewniły niewzruszalność tym, którzy ich przestrzegali – nawet jeśli byli mniej utalentowani, popełnili błąd, czy poszli za bardziej modnymi i błyskotliwymi trendami.
Jeśli chodzi o wielkoduszność, to Ben nie miał sobie równych. Był moim nauczycielem, pracodawcą i przyjacielem. W każdej z tych relacji okazywał całkowitą otwartość i szczodrze dzielił się – podobnie jak ze wszystkimi uczniami, pracownikami i przyjaciółmi – swoimi myślami, swoim czasem i swoim duchem. Jeśli sytuacja wymagała klarowności myślenia, najlepiej było zwrócić się do niego. Ben był zawsze gotów udzielić rady i dodać otuchy, gdy ktoś tego potrzebował.
Walter Lippmann mówił o ludziach sadzących drzewa, pod którymi inni mogą usiąść. Takim człowiekiem był Ben Graham.