Przejdź do treści

udostępnij:

Kategorie

Amerykanie boją się inflacji. Obligacje USA tanieją, o wiele szybciej niż europejskie, a to wywołuje niepewność na rynku akcji

Udostępnij

Obserwujemy wzrost rentowności amerykańskich 10-latek z 0,55% w sierpniu 2020 do 1,55%, czyli o 200%. Inwestorzy pozbywają się aktywa, które nie da ochrony przed nadchodzącą wysoką inflacją.

Trzykrotny wzrost oprocentowania 10-letnich obligacji skarbowych USA od sierpnia ub.r. to trend, który w końcu wzbudził niepokój na rynkach i wywołał wczoraj i dziś głęboką gwałtowną korektę na giełdach. Amerykańskie papiery dłużne tanieją o wiele szybciej, niż europejskie, bo w tym samym czasie oprocentowanie 10-letnich obligacji Niemiec wzrosło tylko z -0,4% do -0,27%.

Rentowność 10-latek amerykańskich - 12 miesięcy

rent
Źródło: CNBC

Rynek uwierzył w inflacyjne story

Wzrost rentowności obligacji USA (czyli spadek ich cen) przyspieszył w styczniu, gdy administracja nowego prezydenta USA Joe Bidena zapowiedziała realizację planu stymulacyjnego dla gospodarki wartego 1,9 bln USD. Przy tym szef FED Jerome Powell nic nie mówił o możliwości łagodzenia wzrostu oprocentowania długu (czyli kontroli rentowności), za to w ciągu ostatnich dni stwierdził publicznie, że „gospodarka potrzebuje wsparcia, a Fed jest przywiązany do obecnego stanowiska w sprawie polityki finansowej”.

Nieco inaczej wygląda sytuacja obligacji na Starym Kontynencie. „W Europie wzrost rentowności obligacji nikomu może nie być na rękę, ponieważ dopiero trwa przygotowywanie potężnej emisji obligacji, która miałaby sfinansować program odbudowy europejskiej gospodarki po pandemii. Już w tym tygodniu Europejski Bank Centralny zaznaczył, że będzie uważnie monitorować silny wzrost oprocentowania długu. Istnieją zatem większe szanse, że to w Europie, nie zaś w USA, zwyżki rentowności mogą zostać stłumione. To z kolei może prowadzić do zwiększenia się spreadów między strefą euro a USA” – wskazuje Daniel Kostecki, główny analityk spółki Conotoxia.

Dr Przemysław Kwiecień, analityk XTB, wskazuje, że inwestorzy zaczynają wykazywać oznaki szoku, gdyż okazuje się, że przed wysoką inflacją nie będzie ucieczki. „Wielokrotnie podkreślałem, kluczowa będzie wiosna, gdzie wraz z otwieraniem się gospodarek tendencje inflacyjne mogą się utrwalić. Jednak pamiętajmy - rynek nigdy nie czeka. Uwierzył w inflacyjne story już teraz i zabezpiecza się na tę okoliczność. Efekt? Wzrost rentowności amerykańskich 10 latek z 0,55% w sierpniu 2020 do 1,55% dziś w nocy. Cały punkt procentowy. Niby to nadal niewiele w kontekście historycznym, ale jakby nie było jest to wzrost o niemal 200%. Ruch ten nie ogranicza się jedynie do USA. W Australii rentowności od listopada wzrosły o 115 punktów bazowych, gdyż kraj ten korzysta na surowcowym boomie. Wczorajsze dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku w USA, których wartość powróciła do poziomów sprzed pandemii, wpisują się w tę narrację” – wskazuje dr Kwiecień. „Jak zatem interpretować słowa szefa Fed, który w środę stwierdził, że realizacja celu inflacyjnego może zająć ponad 3 lata? Czyżby rynek przestawał wierzyć bankom centralnym?” – pyta.

Zobacz także: Fundusze znowu zaczęły szortować Gamestop, a inwestorzy z Reddita znowu zaczęli kupować akcje

Taniejące obligacje uderzają w spółki growth, mogą uderzyć we franka czy euro

Czwartkowe zawirowania na giełdach miały miejsce, mimo że Powell apelował, by wzrostu rentowności nie interpretować jako zwiastuna zacieśniania monetarnego, a jedynie jako oznakę poprawy sytuacji gospodarczej. „Rosnące rentowności zaczynają ciążyć cenom akcji, szczególnie spółek technologicznych. Dla wycen takich spółek ważne są przyszłe zyski, a wzrost rentowności oznacza wyższą stopę dyskonta i przez to spadek modelowej wyceny” – tłumaczy Kwiecień.

„Wygląda jednak na to, że bez bezpośrednich werbalnych interwencji hamujących stromienie krzywej dochodowości przekaz Fed jest niewystarczający. Doszło do tego, że wycena 1-rocznej stopy procentowej za 5 lat przekroczyła 2%, co oznacza, że rynek zakłada zrównanie stopy Fed z celem inflacyjnym już w 2026 r.! To niedorzeczne, ale idealnie pokazuje, jak zagubieni są inwestorzy i jak bardzo ceny oderwały się do racjonalnej analizy. Jednocześnie jest to dowód, że Fed musi zrobić więcej, by ustabilizować rynek. Problem w tym, że nie będzie łatwo poprawić wiarygodność, jeśli teraz będzie się wyrażać zakłopotanie wzrostem rentowności, kiedy dopiero co dwa dni temu twierdziło się, że problemu nie ma” – mówi Konrad Białas, analityk DM TMS Brokers.

Jakie mogą być dalsze następstwa istotnych różnic oprocentowania obligacji w USA oraz w strefie euro? „Taka sytuacja może bardzo istotnie wpływać na kursy walut. Jeśli rentowności w Stanach Zjednoczonych będą rosnąć szybciej, niż w Europie, może to być niekorzystne dla euro. Co więcej, byłoby to na rękę Europejskiemu Bankowi Centralnemu, który nie akceptuje kursu EUR/USD w okolicach 1,23-1,24. Wzrost różnicy spreadów między USA i innymi krajami, w tym Japonią czy Szwajcarią, może również powodować wyprzedaż franka szwajcarskiego czy jena, ale także i być może niedługo euro. To wszystko może się dziać do momentu, gdy Fed powie stop wzrostowi oprocentowania amerykańskich obligacji” – prognozuje Kostecki.

Zobacz także: Miliarder Ken Griffin od lat spekuluje na funduszu ETF iShares MSCI Poland

Udostępnij