Przejdź do treści

udostępnij:

Kategorie

Chińskie spółki technologiczne są okazją inwestycyjną, jeżeli tamtejszy rząd nie będzie już agresywny – uważa prof. Aswath Damodaran

Udostępnij

Chiński rząd zawalczył ostatnio o kontrolę nad danymi, stąd atak na chińskie spółki technologiczne – sądzi guru analizy fundamentalnej, prof. Aswath Damodaran.

Jeśli chiński rząd zaprzestanie agresywnego zachowania wobec swoich rodzimych spółek technologicznych, to obecnie mamy mnóstwo okazji inwestycyjnych na chińskim rynku – twierdzi prof. Aswath Damodaran w analizie „China's Tech Crackdown: Its about Control, not Consumers or Competition!”.

Czemu chińskie spółki technologiczne dynamicznie urosły

„Od dwóch dekad Chiny stają się coraz ważniejsze dla światowej gospodarki oraz rynków kapitałowych. Rozbudowują swoją infrastrukturę, co pompuje ceny surowców. Jednakże warto pamiętać, że w niemal każdym przedsiębiorstwie chiński rząd ma udziały lub pośredni wpływ. To oznacza, że zarówno państwowe, jak i prywatne firmy są pod jego przemożnym wpływem. Przedsiębiorcy godzą się z tym faktem i z różnymi obostrzeniami i niedogodnościami, bo chcą działać na wielkim i szybko rosnącym rynku” – zauważa prof. Damodaran. Dodaje, że chińskie akcje mają już około 10% udziału w globalnym rynku, a w 2000 roku ich udział był tak mały, że prawie niezauważalny.

Naukowiec zwraca uwagę, że w ciągu ostatnich miesięcy o sile karzącej pięści w jedwabnej rękawiczce przekonały się chińskie firmy technologiczne: Alibaba, Tencent, Didi. ”Inwestorzy muszą przemodelować swoje podejście do tych firm. Należy zastanowić się, w jaki sposób działania rządu chińskiego mogą wpływać na ich wycenę giełdową” – wskazuje prof. Damodaran. Ostatnia dekada była udana dla firm technologicznych z Państwa Środka. Wśród 15 największych chińskich spółek w 2010 roku tylko 2 (Tencent, Baidu) to były firmy technologiczne, obecnie w tym gronie jest ich 6.

15 chińskich spółek o największej kapitalizacji – rok 2010 i 2020

15 chińskich spółek

Źródło: Musings on Markets

Damodaran postanowił przeanalizować sytuację kilku największych chińskich spółek technologicznych: Tencent, Alibaba, JD.com oraz Didi. „Tencent to konglomerat różnych biznesów technologicznych, w ciągu 10 lat przeżył rozkwit. Alibaba to chiński Amazon, który obsługuje znaczną część tamtejszego handlu internetowego, jednakże dużo w tym modelu Google’a, bo spółka większość przychodów ma od użytkowników platform, a nie z prowizji od kupujących na nich towary. Z kolei JD.com to platforma zakupów online dla handlu typu B2C, która co prawda dynamicznie się rozwija, ale jednak ma problem z generowaniem zysku operacyjnego. DiDi to chiński Uber, który ma większość krajowego rynku, choć nie jest to odzwierciedlone w wynikach finansowych. Mało tego, można nawet powiedzieć, że spółka ta ma nadzwyczajną zdolność do przepalania gotówki” – opisuje naukowiec.

Podkreśla, że te firmy mają wiele dobrych cech, ale najważniejsza z nich to prosty, szeroki dostęp do chińskiego rynku. „Chiny były motorem wzrostu światowej gospodarki w ostatnich latach. Omawiane przeze mnie spółki miały ekspozycję na ten błyskawicznie rosnący, wielki rynek, więc uzyskały premię od inwestorów, ich wyceny są relatywnie wysokie, często nie poparte wynikami finansowymi” – wskazuje prof. Damodaran. „Poza tym, wszystkie cztery firmy niszczą tradycyjnych konkurentów, podkopują pozycję całych branż, naruszają status quo. To właśnie za to uzyskują również premię” – dodaje.

Jednakże, jak zwraca uwagę prof. Damodaran, inwestorzy lubią narracje o wielkim sukcesie na wielkim rynku, po dokonaniu dizrupcji, ale często praktyka odbiega od wyobrażeń. „To, że firma jest duża i działa na rosnącym rynku, nie oznacza jeszcze, że w kolejnych latach odniesie sukces. Poza tym, chińskie firmy często popełniają błąd skupiania się na rynku krajowym, lekceważąc rozwój na rynkach zagranicznych, bo jest to prostsze. Spośród wymienionych dużych firm technologicznych, jedynie Tencent ma znaczącą część przychodów generowaną poza granicami Chin. Alibaba ma takie plany, a JD.com oraz DiDi skupiają się na razie na rodzimym rynku” – podkreśla autor bloga Musings on Markets.

Prof. Damodaran sądzi, że analizowane przez niego spółki wzorowały się na swoich amerykańskich odpowiednikach, ale jednak budowały swój model biznesowy sprytnie i uważnie, biorąc pod uwagę chińskie realia. „Na przykład Alibaba niby działa jak eBay, ale platforma jest swego rodzaju wirtualnym bazarem, oferując system płatności różny od tego znanego z zachodnich platform, bardziej odpowiadający chińskim użytkownikom” – wskazuje Damodaran. „Z kolei Tencent stworzył największą platformę social media na świecie, czyli WeChat, która ma unikalne usługi odpowiadające Chińczykom” – dodaje.

Zobacz także: Producent aut elektrycznych Li Auto raportuje rekordowe dostawy pojazdów. To może stanowić impuls do wzrostu akcje Tesla

Trzy scenariusze dla chińskich spółek

Co ciekawe, prof. Damodaran postanowił podjąć próbę oceny w jakim stopniu chiński rząd może wpływać na wycenę rynkową omawianych spółek. „Chiński rząd może zmieniać bardzo dużo w otoczeniu krajowych spółek. I chiński sąd nigdy nie stanie mu na przeszkodzie, ja o takim przypadku nie słyszałem” – podkreśla prof. Damodaran. „Poza tym, analizowane spółki są bardzo ważne dla chińskiego rządu, jako nośniki informacji wrażliwych o podmiotach i obywatelach” – dodaje.

Prof. Damodaran zwrócił uwagę, że w roku 2021 rynek dość mocno przecenił omawiane spółki. „Powstaje pytanie nie czy miał ku temu rzeczywiście dobry powód, bo miał, ale czy może przereagował, albo niedoszacował tych niepomyślnych faktów? Jak się wydaje, w tym roku inwestorzy zostali zszokowani faktem, że co rząd dał, to może zabrać. Przeanalizowałem trzy scenariusze, w których rząd chiński odgrywa odmienną rolę. W pierwszym rząd jest darczyńcą, w drugim jest neutralny, ale jednak mimowolnie szkodzi, a w trzecim jest agresorem. Założyłem, że efekty działań rządu widać w cash flow, bo restrykcje uderzają w marże i w tempo wzrostu. Okazuje się, że obecnie, wedle moich obliczeń, wycena wszystkich 4 spółek jest zaniżona, w stosunku do wartości fundamentalnej. Najbardziej niedowartościowaną spółką jest Alibaba, o 13%. Najbardziej narażoną na negatywny wpływ działań chińskiego rządu spółką jest DiDi i tutaj można doszukiwać się największego potencjału do dalszego spadku wyceny” – stwierdził Damodaran. „Jeśli wierzymy, że scenariusz rządu adwersarza nie spełni się, warto kupować akcje spółek Alibaba i Tencent” – podsumował.

Wycena spółek Tencent, Alibaba, JD.com oraz DiDi według A. Damodarana

Wycena spółek Tencent, Alibaba

Źródło: Musings on Markets

Na koniec dodał również, że nie wierzy, że działania rządu chińskiego z ostatnich miesięcy mają na uwadze dobro konsumentów czy konkurencji. „Jestem przekonany, że chodzi o kwestię kontroli, o kwestię władzy, między innymi nad danymi. Przecena, jaką widzieliśmy w ostatnich miesiącach na akcjach chińskich spółek technologicznych dowodzi, że inwestorzy boją się ziszczenia się scenariusza rządu adwersarza. Jeśli jednak ten scenariusz się nie spełni, to obecnie mamy mnóstwo okazji inwestycyjnych na chińskim rynku” – stwierdził prof. Damodaran.

Zobacz także: Alibaba, Tencent i Yum China oto trzy chińskie spółki, które po spadkach wywołanych przez regulacje Pekinu mogą być okazją

Udostępnij