Ukraina zmaga się z deficytem ropy. Po wojnie Polska może pomóc jej budując rurociąg eksportowy do miejscowości Brody
W wyniku wojny Ukraina zmaga się z deficytem ropy, którą dotąd importowała w dużym stopniu z Rosji. W przypadku wyciszenia konfliktu taka sytuacja może sprzyjać budowie rurociągu Brody – Płock i eksportowi surowca z terminalu naftowego w Gdańsku.
Stabilizacja sytuacji na Ukrainie może przynieść powrót wielu koncepcji energetycznych, które z różnych powodów nie doczekały się finalizacji w poprzedniej dekadzie. W marcu do dyskursu medialnego powrócił pomysł odnowienia i uruchomienia linii energetycznej 750 kV Chmielnicki – Rzeszów (chęć zaangażowania się w tę inwestycję wyraził ZE PAK). Niewykluczone, że niebawem rozpocznie się dyskusja nad drugą z wielkich idei paliwowo – energetycznych ostatnich lat, dotyczących pogranicza polsko – ukraińskiego.
Zobacz także: Wojna może wskrzesić projekt mostu energetycznego Polska - Ukraina. „To był sen Kulczyka”
Mityczny projekt Odessa – Brody – Płock
Projekt Sarmatia zakładał import azerskiej ropy przez Azerbejdżan, Gruzję, Morze Czarne i Ukrainę do Polski. Kluczowym elementem tej inwestycji miało być połączenie polskiego i ukraińskiego systemu przesyłowego poprzez budowę ropociągu Odessa – Brody – Płock. Ostatecznie ta inicjatywa nie została nigdy zrealizowana, bo choć zwiększałaby bezpieczeństwo energetyczne regionu, jej opłacalność finansową poddawano w wątpliwość (wielokrotne przeładunki ropy podbijały koszty logistyczne).
Z czasem projekt Sarmatia przestał też interesować polskie spółki, które skupiły się na pozyskiwaniu ropy z rozbudowywanego terminalu w Gdańsku. Ostatni raz PKN Orlen spoglądał na Ukrainę i jej system rurociągowy w 2016 r. analizując ewentualne możliwości dywersyfikacji dostaw paliw do swoich rafinerii w Czechach. Kolejne lata naznaczyła cisza i o projekcie Odessa – Brody – Płock wspominali już tylko najwięksi pasjonaci historii ekonomicznej Europy Środkowo – Wschodniej.
Zobacz także: Do końca 2022 roku Polska zrezygnuje z kupowania gazu i ropy z Rosji - zapowiada premier
Wojna na Ukrainie może tchnąć życie w Brody – Płock
Atak Rosji na Ukrainę istotnie zmienił sytuację w regionie. Państwo ukraińskie prawdopodobnie zdoła zachować niepodległość, choć być może kosztem części swojego terytorium. Moment względnej stabilizacji konfliktu wymusi działania normalizujące procesy gospodarcze. Potrzebna będzie m.in. ropa, która przed 2022 r. trafiała na Ukrainę głównie z Rosji. Będzie to więc dobry moment by powrócić do idei połączenia ropociągu Odessa – Brody z polskim systemem przesyłowym.
Taki rurociąg działając w ujęciu rewersowym mógłby dostarczać surowiec przypływający do terminalu naftowego w Gdańsku na terytorium ukraińskie. Dla Polski byłby to oczywisty zysk gospodarczy i polityczny, dla Ukrainy bezpieczny szlak naftowy w sytuacji kompletnej destabilizacji kierunku rosyjskiego oraz żeglugi na Morzu Czarnym.
Dodatkowa korzyść
Dodatkową korzyścią z powstania magistrali Brody – Płock byłoby uzyskanie dostępu do czeskich rafinerii PKN Orlen dla dostaw realizowanych do terminalu naftowego w Gdańsku. Do tej pory zakłady w Litvinowie czy Kralupach na wypadek zatrzymania dostaw z Rosji są skazane na rurociąg IKL, który ma swoje ograniczenia (rosyjski kapitał jest współwłaścicielem terminalu w Trieście i ma dostęp do wiedzy dotyczącej harmonogramu dostaw).
Czas na działanie
Polska powinna już dziś przygotować strategie biznesowe, które pozwalałyby zarabiać krajowym podmiotom przy jednoczesnym wsparciu ukraińskiej niepodległości na wypadek stabilizacji konfliktu na Ukrainie. Dyskusja o projektach takich jak linia elektroenergetyczna Chmielnicki – Rzeszów czy ropociąg Brody – Płock powinna odpowiednio wybrzmieć i zostać przeanalizowana na najwyższym szczeblu.