Grzegorz Zambrzycki, prezes Mennica Polska - Przeprowadzamy dd kopalni złota w RPA, jeśli wszystko pójdzie dobrze kupimy ją w tym roku
Mennica Polska kontrolowana przez Zbigniewa Jakubasa jest obecnie wyceniana na około 1,14 mld zł – najwięcej w historii. Spotkaliśmy się z prezesem tej spółki Grzegorzem Zambrzyckim, by zapytać się o powody popularności waloru oraz o perspektywy rozwoju biznesu we wszystkich trzech segmentach: menniczym, płatności elektronicznych i deweloperskim.
Mennica Polska jest notowana na GPW od 7 kwietnia 1998 roku – czyli niedługo minie 20 lat! W tym czasie akcje spółki podrożały o około 1037%. Zachowały się więc znacząco lepiej od indeksu WIG (+258% w tym okresie).
Obecnie Mennica Polska – której 49,24% akcji ma znany polski inwestor Zbigniew Jakubas - jest wyceniona przez rynek na około 1,14 mld zł – najwyżej w historii. Uznaliśmy, że ten fakt, oraz zbliżająca się 20 rocznica IPO, to dobre powody by spotkać się z prezesem spółki Grzegorzem Zambrzyckim i porozmawiać o planach biznesowych.
------------------------
Piotr Rosik: Panie Prezesie, po pierwsze gratuluję, bo wycena Mennicy Polskiej jest obecnie najwyższa w historii, sięga 1,14 mld zł. No i pytanie: dlaczego teraz?
Grzegorz Zambrzycki (prezes zarządu Mennicy Polskiej): Dziękuję. Mennica jest stabilną spółką o silnych fundamentach i myślę, że rynek to docenia.
Czy może Pan zdradzić jaki będzie wynik netto spółki za rok 2017? Rekord to 120 mln zł z 2012 r., czy zostanie pobity? Jeśli tak, jakiej wysokości będzie dywidenda, ile sięgnie stopa dywidendy? W ostatnich latach regularnie były to okolice 3%.
Z oceną całościowych wyników za 2017 rok musimy zaczekać do publikacji wyników rocznych. Przypominam jednak, że wynik z roku 2012 był efektem skonsolidowania wyniku spółki zależnej Mennica Metale Szlachetne, która wtedy zarobiła prawie 80 mln zł. Jednak organy skarbowe zabrały tej spółce w kolejnych latach 167 mln zł VAT-u, o którą to kwotę toczy się spór.
Jeśli chodzi o dywidendę, to oczywiście jest to decyzja walnego zgromadzenia akcjonariuszy. Przypomnę tylko, iż w tym zakresie spółka ogłosiła swoją politykę, jasno deklarując, że będzie rekomendować wypłaty dywidend.
A jaka jest sytuacja, jeśli chodzi o ten spór z urzędem skarbowym, o którym Pan wspominał?
Na bieżąco informujemy o tym rynek. Czekamy na rozstrzygnięcia sądów, w tym NSA.
Z którego segmentu jest Pan najbardziej zadowolony, jeśli chodzi o ostatnie 12 miesięcy?
Każdy segment prowadzonej przez nas działalności to powód do dumy. Przy czym udało się nam zrealizować plan przychodów i zysków, głównie dzięki świetnemu zachowaniu segmentu menniczego. A dokładnie rzecz biorąc, dzięki zleceniu od banku centralnego Tajlandii na wykonanie łącznie 149 tys. złotych medali pamiątkowych, z czego większość (63 tys. sztuk) została dostarczona w 2017 roku, zatem będzie widoczna w wynikach za ubiegły rok. Natomiast pozostała część – w wynikach za rok bieżący.
Innym, jednorazowym i pozytywnym zdarzeniem, które wpłynęło na wynik za 2017 r., była oczywiście sprzedaż akcji Netii. Trafiło do nas 365 mln zł.
Ale czemu Mennica wyszła z Netii, skoro jeszcze kilka miesięcy wcześniej mówił Pan: „Nie inwestowaliśmy w Netię jako w wehikuł dywidendowy. Patrzymy na nią jak na spółkę infrastrukturalną, która będzie zyskiwać na wartości dzięki modernizacji sieci i restrukturyzacji procesów w celu zwiększania efektywności sprzedażowej”.
Dodawałem też, że wszystko się może zmienić, jeśli przyjdzie ktoś i złoży nieprzyzwoicie kuszącą ofertę. I tak się stało. Nie jesteśmy spekulantem, ale nie mogliśmy nie skorzystać z okazji, która zapukała do drzwi.
Czy Mennica Polska nadal rozważa zaangażowanie kapitałowe w kopalnię złota w RPA? Czy ten projekt będzie realizowany, czy można poznać szczegóły?
Ten temat już od 3 lat jest aktualny. Obiekt, którym się interesujemy, jest bardzo ciekawy, ale część formalno-prawna tej inwestycji okazała się ciężkim orzechem do zgryzienia. Powoli wszystko porządkujemy, teraz przeprowadzamy due diligence, i jeśli wszystko pójdzie dobrze, sfinalizujemy transakcję w tym roku.
Kopalnia znajduje się około 300 km na południowy zachód od Johannesburga, w pasie Amelia Belt. Koszty wydobycia w tej kopalni nie będą duże, bo nie będzie trzeba kopać głęboko. Infrastruktura, którą ta kopalnia w tej chwili dysponuje, pozwala na wydobycie około 100 kg złota miesięcznie. I w takie wydobycie będziemy celować.
Rozumiem, że macie stałe zlecenia z NBP?
Tak, mamy kontrakt, który daje nam średnio 9 mln zł przychodów miesięcznie.
A jakie są plany jeśli chodzi o segment menniczy?
Jesteśmy bardzo aktywni na rynkach międzynarodowych, co plasuje nas w gronie 4-5 mennic z całego świata, które są zawsze zapraszane do ważnych przetargów. Produkujemy do 2 mld monet w skali roku i chcielibyśmy ten poziom utrzymać. Nie myślimy natomiast o akwizycjach, bo i nie ma czego kupować. Mennice są wystawiane na sprzedaż albo prywatyzowane niezmiernie rzadko.
A czy dla spółki Mennica Polska notowania złota mają jakieś znaczenie?
Mają w tym sensie, że lepiej dla nas, gdy cena nie stoi w miejscu, gdy coś się dzieje na rynku. Ale nie spekulujemy na złocie, dlatego cena uncji w Londynie ma dla nas neutralne znaczenie.
A co się dzieje w segmencie płatności elektronicznych? Jak rozwija się projekt Open Payment System? Czy może Pan wyjaśnić czytelnikom Strefy Inwestorów na czym on polega i czemu ma być bardziej atrakcyjny od systemów już istniejących?
Open Payment System to system wnoszenia opłat za przejazdy środkami transportu publicznego bezpośrednio w pojazdach i przy użyciu bankowej, zbliżeniowej karty płatniczej. Nie wymaga on zatem od pasażerów wcześniejszego poszukiwania punktów sprzedaży biletów i ich kupowania.
Ponadto, w tym segmencie tkwi olbrzymi potencjał rozwoju. Większość polskich miast posiada systemy płatności elektronicznych za bilety komunikacji miejskiej, ale są to rozwiązania bazujące na tzw. karcie miejskiej. To oznacza, że przed skorzystaniem z takiego rozwiązania pasażer jest zobowiązany do wcześniejszego wyrobienia takiej karty.
Open Payment System nie wymaga żadnych dodatkowych działań ze strony pasażera przed rozpoczęciem podróży. Wystarczy wsiąść do pojazdu, zbliżyć kartę płatniczą do czytnika w pojeździe i można rozpoczynać podróż. Taki system wnoszenia opłat za przejazdy jest zatem bardzo wygodnym rozwiązaniem dla wszystkich pasażerów.
Co więcej, jesteśmy bardzo zadowoleni z rozwoju segmentu płatności. Obecnie nasz system płatności za bilety komunikacji miejskiej Open Payment System działa w Jaworznie i Łodzi, a za kilka dni będzie uruchomiony we Wrocławiu. Dzięki wdrożeniu tego innowacyjnego systemu, stolica Dolnego Śląska awansuje do ścisłej czołówki najnowocześniejszych pod względem dystrybucji biletów miast na świecie wyprzedzając niektórymi rozwiązaniami nawet Londyn. A brytyjska metropolia była dotychczas uważana za wzór w tym aspekcie transportu miejskiego. Prowadzone są też rozmowy w sprawie uruchomienia pilotażowych systemów w kilku kolejnych miastach. Poszukujemy również klientów poza granicami Polski.
Nasz system OPS ma po prostu przewagę funkcjonalną nad innymi rozwiązaniami typu bilet papierowy czy karta miejska. OPS jest systemem otwartym. Zakładamy, że w niedalekiej przyszłości karta bankowa stanie się również identyfikatorem dla biletów okresowych.
Jeśli uda wam się rozwinąć system OPS, to jaki będzie wzrost przychodów i zysków?
Co do zasady nie publikujemy prognoz. Przy czym na tym etapie nawet ciężko byłoby je sporządzić, bo system jest ciągle rozwijany i pojawiają się coraz to nowe możliwości wdrożenia. Proszę jednak popatrzeć, że wartość sprzedaży biletów w Warszawie to 1 mld zł brutto w skali roku. W stolicy mamy połowę rynku. Oczywiście, Warszawa to polski gigant, w innych miastach rynek nie jest już aż tak duży.
Będziecie „atakować” największe polskie miasta?
Duże miasta są raczej opanowane. Nie ukrywam, że chcemy „zaatakować” mniejsze miasta, w których przychody z biletów w skali roku zaczynają się od około 10 mln zł. Takich miast jest w Polsce 40. Mamy nadzieję, że nasz produkt będzie dla nich dostępny cenowo, a my robimy wszystko żeby tak było.
A może Pan dokładniej wyjaśnić, skąd opóźnienia w projekcie Mennica Residence I?
Zobowiązaliśmy się do ostatecznej sprzedaży mieszkań do końca marca 2018 r. i to się dzieje. Już przekazujemy mieszkania właścicielom, w marcu będziemy podpisywać finalne akty notarialne. Ze 189 mieszkań, na dziś tylko 3 są niesprzedane. Zatem opóźnień nie ma, z zastrzeżeniem że faktycznie w ubiegłym roku na fali entuzjazmu planowaliśmy przyspieszenie tego procesu i zakładaliśmy że pierwsze istotne wyniki ze sprzedaży pojawią się w wynikach 2017 roku. Tak się jednak nie stało.
Jeśli chodzi o Mennica Residence II, to budowa już się rozpoczęła. Z około 335 mieszkań mamy już sprzedane około 270. Ta inwestycja powinna się zakończyć w 2019 r.
Nasz trzeci projekt to Dolina Wisły, 27 hektarów przy ul. Jagiellońskiej, na praskiej stronie Warszawy. Prace dotyczące tej inwestycji nabrały rozpędu i już w tym roku rozpoczniemy realizację. Ten projekt powinien trwać około 5 lat.
Kolejny projekt to dwa biurowce Mennica Legacy, które realizujemy z firmą Golub Gethouse. Jeden z nich powinien być gotowy w grudniu tego roku. Drugi, w połowie przyszłego roku. I te terminy nie są zagrożone.
Nie ma Pan wrażenia, że na warszawskim i polskim rynku nieruchomości narasta bańka? Gdy popatrzy się na ceny mieszkań na obrzeżach Warszawy, trudno nie złapać się za głowę...
Rzeczywiście, zainteresowanie nieruchomościami jest bardzo duże, co jest zastanawiające. Może po prostu Polacy traktują nieruchomości jako bardzo dobrą i bezpieczną lokatę kapitału.
Oczywiście, to zainteresowanie kiedyś minie. Na rynku nieruchomości też występuje sinusoida koniunktury, jak w każdej branży. Można już usłyszeć takie opinie, że w latach 2020-22 ceny nieruchomości zaczną spadać. Przy czym należy pamiętać, że jeśli ceny nieruchomości spadają, to nie wszystkich w taki sam sposób. Najszybciej tanieją apartamenty, nieruchomości luksusowe oraz mieszkania masowe, a najwolniej segment średni w dobrej lokalizacji, na którym my się skupiamy.
Co może być zagrożeniem w długim terminie dla spółki Mennica Polska? Czy realne jest zastąpienie pieniądza papierowego elektronicznym, o czym myśli głośno Szwecja?
Niemałym zagrożeniem dla świata polskiego biznesu jest obecny ustawodawca. Pojawiają się kolejne wymogi typu jednolity plik kontrolny, czy te związane z RODO, czyli unijnym rozporządzeniem dotyczącym ochrony danych osobowych. Do tego dochodzi drapieżna polityka fiskalna.
Jeśli chodzi o rozwój technologii, to wielu mówi, że pieniądz w tradycyjnej formie już się kończy. Uważam, że to niewłaściwe myślenie. Nawet nasze wnuki będą się posługiwały tradycyjnym pieniądzem. Gdy popatrzymy na wskaźniki nasycenia gospodarki pieniądzem, to okazuje się, że potrzeba go wciąż więcej i więcej. Oczywiście, duże transakcje już w tej chwili przeważnie są dokonywane w formie elektronicznej, ale miejsce dla bilonu zawsze będzie.
Tak naprawdę, jedynym zagrożeniem dla naszej spółki są po prostu konkurenci. Wielu z nich jest większych od nas, ale staramy się być szybsi i efektywniejsi.
Dziękuję za rozmowę.
Grzegorz Zambrzycki - prezes Mennicy Polskiej, w jej zarządzie zasiada od 2011 roku. Wcześniej kierował spółkami Bioeton i J&S Energy. Absolwent SGGW, dyplom MBA uzyskał na University of Bristol / Ecole Nationale des Ponts et Chaaussees.