„Blackout”: książkowa fikcja, która staje się rzeczywistością
Jeszcze kilka lat temu czytelnicy „Blackoutu” Marka Elsberga z wypiekami na twarzy śledzili, jak Europa w kilka godzin pogrąża się w ciemności. Kiedy włoski haker Piero Manzano odkrywał sabotaż sieci energetycznej, a szpitale, sklepy i miasta przestawały funkcjonować, wydawało się to spektakularnym scenariuszem katastroficznym – ostrzeżeniem, które miało zostać na kartach powieści. Wydawało się aż do dziś…
W poniedziałek, około południa, Hiszpania przeżyła prawdziwy energetyczny szok: zużycie prądu spadło o połowę, lotniska w Madrycie i Lizbonie zostały zamknięte, metro stanęło, a numery alarmowe załamały się pod lawiną zgłoszeń. Prąd, którego obecność bierzemy za pewnik jak oddychanie, nagle zniknął, a tysiące ludzi utknęło – w domach, w metrze, na ulicach.
Przyczyny awarii nie są jeszcze do końca znane. Mówi się o pożarze w południowo-zachodniej Francji, który miał uszkodzić linie przesyłowe. Padają również słowa, które w dzisiejszych czasach brzmią jak wyjęte prosto z thrillera: cyberatak. Śledztwo trwa.
Czytelnicy Elsberga mogą pamiętać scenę z „Blackoutu”, kiedy ludzie masowo ruszają do supermarketów, a zapasy żywności wyczerpują się w ciągu godzin. W Madrycie właściciele sklepów już po jednej godzinie bez chłodzenia obawiali się utraty całych magazynów mięsa i lodów. Stanęły pociągi, opóźniły się loty, w szpitalach włączono agregaty. Zapanował chaos. To nie jest już literatura – to rzeczywistość.
Czy naprawdę musimy przeżyć własny „Blackout”, by zrozumieć, jak krucha jest nasza cywilizacja? W świecie, w którym zielona transformacja postępuje szybciej niż rozbudowa infrastruktury, a uzależnienie od cyfrowych systemów rośnie z każdym rokiem, nawet niewielkie zakłócenie może uruchomić efekt domina.
Elsberg pokazał, jak chaos może ogarnąć cały kontynent w kilka dni. Dzisiejsze wydarzenia w Hiszpanii, Portugalii i Francji są może tylko ostrzeżeniem – pierwszym, poważnym dzwonkiem alarmowym. Ale czy potrafimy wyciągnąć z niego wnioski, zanim fikcja stanie się naszą codziennością?
Bo może czas przestać pytać „czy” taki blackout się wydarzy – i zacząć pytać „kiedy” oraz „jak bardzo będziemy na niego przygotowani”?
Za takim scenariuszem przemawiają nie tylko Rosjanie i cyberataki, ale również luka generacyjna w Polsce. Oddajemy zbyt mało nowych mocy, a zarządzanie siecią, w której jest coraz więcej energii z OZE staje się coraz trudniejsze. Ponadto nadal szwankuje centralizacja mocy wytwórczych i zbyt mała integracja z rynkami europejskimi.
Póki co, operator systemowy, spółka PSE, uspokaja – na Polskę hiszpański blackout nie ma wpływu…