Konflikt w Izraelu może wstrząsnąć rynkami naftowymi. „Rosja fetowała przywódcę Hamasu w Moskwie”
Notowania ropy Brent reagują na niespodziewany atak organizacji terrorystycznej Hamas na Izrael w 50 rocznicę wojny Jom Kipur. 6 października za baryłkę płacono 84 dolary, dziś jest to już prawie 87 dolarów. Wszyscy zadają sobie pytanie czy możliwa jest powtórka z historii? Pięć dekad temu konflikt w Ziemi Świętej zakończył się poważnym kryzysem naftowym.
Izrael, w którym wprowadzono stan wojenny w związku z atakiem operującej w Strefie Gazy organizacji terrorystycznej Hamas nie posiada złóż ropy naftowej. Nie ma to jednak znaczenia ponieważ geopolityczna układanka, której elementem jest nowa odsłona konfliktu żydowsko – arabskiego, może spowodować potężne zawirowania dla cen ropy naftowej.
Wywrócić porozumienia abrahamowe
Hamas atakując za pomocą swoich wszystkich zasobów Izrael chce prawdopodobnie storpedować kolejny etap tzw. porozumienia abrahamowego. Dzięki wysiłkom obecnej administracji amerykańskiej Joe Bidena, w 2020 r. Zjednoczone Emiraty Arabskie podpisały porozumienie z Izraelem, a oba państwa zaczęły współpracować. W ślad za Emiratami podążyły Sudan, Maroko i Bahrajn. Kolejnym etapem miała być umowa z Arabią Saudyjską, a to w zasadzie ustabilizowałoby pozycję Izraela w świecie arabskim i odcięło skrajne organizacje walczące z państwem żydowskim od finansowania. Użycie wszelkich środków przez Hamas, maksymalizacja ofiar i sprowokowanie jak najsilniejszego kontruderzenia izraelskiego jest obliczona na wywrócenie stolika i uniemożliwienie normalizacji relacji pomiędzy Izraelem i Arabią Saudyjską.
Ważna jest tu symbolika. Atak na państwo żydowskie nastąpił w 50- tą rocznicę wojny Jom Kipur, której wynikiem był kryzys naftowy. Wszyscy pamiętają o saudyjskim ultimatum, które dawało w 73 roku 48h na to, by Amerykanie zaprzestali dostaw broni do Izraela. Odmowa groziła embargiem…
Rosja fetuje Hamas i gra na drogą ropę
Tu dochodzimy do sedna sprawy. Rijad to kluczowe państwo wpływające na ceny ropy, ropy która finansuje rosyjską napaść na Ukrainę. Rosja od co najmniej połowy roku stara się wspólnie z Arabią Saudyjską ograniczać produkcję „czarnego złota” i zwiększać jego cenę, aby zasypać własną dziurę budżetową. Kreml pozostaje także w kontakcie z Hamasem, którego przywódca był w ubiegłym roku z honorami przyjmowany w Moskwie. Poza tym odwrócenie uwagi Zachodu od Ukrainy i skierowanie jej na Izrael jest korzystne dla Rosjan, tym bardziej, że nadchodzące wybory w Stanach Zjednoczonych potęgują problemy z przekazywaniem pomocy wojskowej władzom w Kijowie.
Iran wspiera Hamas
Skomplikowaną układankę uzupełnia Iran – kolejny sojusznik Hamasu, który choć jest organizacją sunnicką ma wsparcie szyickiego mocarstwa regionalnego. Cel tego związku jest prosty – jak najbardziej osłabić Izrael. Czynnik irański ma duży wpływ na ceny ropy ponieważ państwo ajatollahów posiada duży potencjał, by destabilizować strategiczną Cieśninę Ormuz, z której korzystają tankowce wypływające z Zatoki Perskiej. Pierwsze symptomy nadchodzącej burzy pojawiły się w Libanie. Wspierany przez Iran, szyicki Hezbollach ostrzelał terytorium Izraela w ramach solidarności z walczącym Hamasem.
Polska chce wykorzystać śmierć Nord Stream’ów i przejąć rolę hubu gazowego od Niemiec
Co z tego wynika?
6 października za baryłkę ropy Brent płacono 84 dolary, dziś jest to już prawie 87 dolarów. Na rynkach panuje niepokój. W wyniku polityki saudyjsko – rosyjskiej od kilku miesięcy oba państwa ograniczyły produkcję grając na zwyżkę cen surowca. Dziś globalne rynki są w stanie wchłonąć dowolną ilość ropy. Stąd strach, by władze w Rijadzie w ramach solidarności z Palestyńczykami nie zdecydowały się na jeszcze ostrzejszą politykę wydobywczą, na co Rosjanie ochoczy by przystali. Duża nieprzewidywalność Iranu, który jest tradycyjnie wrogo nastawiony do Izraela, a w dodatku ma bezpośrednią ekspozycją na światowe wąskie gardło dostaw ropy naftowej czyli Cieśninę Ormuz, dodatkowo podsyca niepewność.