Przejdź do treści

Kategoria:

Kanał

Europie grozi deindustrializacja? Komisja Europejska walczy ze zjawiskiem „ucieczki emisji”

Udostępnij

Ryzyko ucieczki emisji stanowi poważne wyzwanie dla europejskiej polityki klimatycznej i przemysłu. Mechanizmy takie jak system handlu emisjami oraz CBAM są niezbędne do ochrony europejskiego rynku i środowiska, ale ich skuteczność zależy od globalnej współpracy i wdrażania innowacyjnych rozwiązań technologicznych.

Zielona transformacja a konkurencyjność gospodarki

Zamysłem transformacji energetycznej jest dostosowanie europejskiego przemysłu do wyzwań klimatycznych, a nawet w pewnym sensie industrializacja rozumiana jako tworzenie przewag konkurencyjnych poprzez dotowanie rozwoju nowych technologii (elektromobilność, magazyny energii, technologie wodorowe, elektryfikacja na szeroką skalę). 

Dość szybko zdano sobie jednak sprawę, że zmiany nie będą możliwe bez presji regulacyjnej. Stworzono więc system, w którym trzeba płacić za emisje CO2, istnieje także pewna pula darmowych emisji, ale jest ona systematyczne pomniejszana. Wymusza to zmiany technologiczne, co jednak samo w sobie nie jest tanie. U części przedsiębiorstw, szczególnie energochłonnych, emitujących najwięcej, pojawiła się więc pokusa przeniesienia produkcji poza Unię Europejską. Nasilenie się tego procesu stworzyło więc ryzyko deindustrializacji Europy, a nie jej industrializacji. 

Zobacz także: Trudna sytuacja Huty Częstochowa: kluczowy zakład dla przemysłu zbrojeniowego i rozwoju OZE walczy o przetrwanie

Ryzyko ucieczki emisji

Proces ten potęgowała także globalizacja i przenoszenie procesów produkcyjnych do państw, gdzie z jednej strony istniała tania siła robocza, a z drugiej strony niski reżim regulacyjny w zakresie środowiskowym. Oba zjawiska są ważne. W Azji czy Afryce istnieje wiele państw, w których fabryka jest dobrem samym w sobie, a krytyka jej negatywnego oddziaływania na środowisko właściwie nie istnieje. Gdzie możliwe są głodowe pensje, a nawet praca dzieci. 

Próbą uregulowania tych wyzwań jest z jednej strony wdrażanie ładu korporacyjnego ESG, gdzie obok komponentu transformacji energetycznej istotny jest także komponent społeczny. ESG ma docelowo określać jakie firmy będą mogły być partnerami europejskich spółek w łańcuchach dostaw – o czym przeczytacie w osobnym rozdziale tej książki, bo to ważny trend inwestycyjny. W swej istocie będzie to mechanizm protekcjonistyczny zaszyty w ideę troski o środowisko.

Bardziej namacalnym i twardym narzędziem zapobiegającym ucieczce emisji z Unii Europejskiej jest natomiast graniczny podatek węglowy (Carbon Border Adjustment Mechanism). Jak będzie działać w praktyce? Jeśli przedsiębiorstwo wyprodukowało coś poza Unią Europejską, ale na jej wspólnym rynku chce prowadzić sprzedaż, to będzie to oznaczać konieczność opłacania podatku od emisji na granicy celnej.

Zobacz także: Komisja Europejska może unieważnić wybór KHNP w czeskim przetargu jądrowym. W Polsce Koreańczycy zmagają się z sukcesją w Grupie Polsat

Era ceł węglowych?

Pojawiają się pierwsze próby podważania unijnego cła węglowego. Indie budują koalicję, która złoży skargę na CBAM do WTO (Światowej Organizacji Handlu). Jednak dla inwestora nie jest to wystarczająca przesłanka, by lekceważyć zielony trend w przemyśle i energetyce. Tym bardziej, że wzmacnia go deglobalizacja i protekcjonizm. Zresztą reakcja Indii nie jest jednoznaczna. 

Indie są największym na świecie producentem stali przy pomocy metody bezpośredniej redukcji DRI (Direct Reduced Iron). W 2022 roku wyprodukowano tam 42.3 mln ton takiej stali. Powstająca w tej technologii stal ma olbrzymi ślad węglowy. Unia Europejska jest tymczasem głównym kierunkiem eksportu indyjskiej stali. Zapewne dlatego tamtejszy przemysł stalowy zdecydował się na działania dekarbonizacyjne i zwiększenie roli gazu w produkcji stali. Jest to interpretowane jako wynik zwiększającego się ryzyka CBAM dla całego sektora.

Warto w tym kontekście spojrzeć również na Chiny. Jak podkreśla Maciej Bukowski, prezes WISE Europa: „Państwo Środka agresywnie promuje rozwój OZE i elektryfikację swojej gospodarki, zarazem zmieniając lokalizacje fabryk tak, by były one bliżej odnawialnych źródeł, lub dostawiając zieloną energię do istniejących zakładów. Wszystko po to, aby spełnić unijne normy i nie wypaść z europejskiego rynku, by nie ponosić kosztów wynikających z CBAM i dalej eksportować swoje produkty do Europy. CBAM może być więc skuteczny dla ochrony środowiska, ale mniej skuteczny dla ochrony europejskiego przemysłu”.

CBAM to wielkie wyzwanie

CBAM to skomplikowany mechanizm i już na etapie swojej implementacji rodzi wiele wyzwań. 

W marcu 2024 r. Financial Times poinformował, że niewielki ułamek europejskich firm dotrzymał wczesnego terminu składania raportów dotyczących importu produktów wysokoemisyjnych, podkreślając wyzwanie, jakim są wysiłki UE mające na celu opodatkowanie produktów o dużej zawartości CO2 wwożonych do Europy od 2026 roku. 

Np. zgodnie z danymi niemieckiego urzędu ds. handu emisjami mniej niż 10 procent z 20 tys. firm w RFN, które miały zgłosić swoje importowane emisje, zrobiło to przed upływem wyznaczonego terminu.

Z kolei Szwedzka Agencja Ochrony Środowiska stwierdziła, że złożono 11 procent oczekiwanych raportów.

Co z tego wynika?

Docelowo trudności związane z wdrożeniem CBAM powinny zostać przezwyciężone. Bez CBAM cała transformacja energetyczna Unii Europejskiej nie miałaby sensu. Jego implementacja -co już się dzieje- będzie oznaczała, że ucieczka polskich firm przed reżimem emisyjnym stanie się niemożliwa. Oczywiście o ile będą one prowadzić swoje interesy w Unii Europejskiej. 

Podobny wniosek należy sformułować w stosunku do raportowania ESG połączonego z niezależnym audytem. Już w 2025 r. część firm będzie musiała go realizować.

Wszystko to uniemożliwia biznesowi skuteczną ucieczkę do krajów o niższym reżimie regulacji klimatycznych.
 

Udostępnij